Tuesday, August 7, 2018

Niedzielne czytanie - szyderstwo historii

Dziwnym przypadkiem zawędrowałem na manowce historii.
Kilka tygodni temu relacjonowałem historię powstania pasty do butów marki Kiwi. Przy tej okazji dowiedziałem się, że fabryka pasty Kiwi istniała w przedwojennej Warszawie a jej dyrektorem był pan Roman Kulik.
Wrzuciłem nazwisko Kulik na google i znalazłem kogoś innego.


Grigory Kulik -   KLIK.
Pochodził z ubogiej rodziny wieśniaków na Ukrainie. Gdy wybuchła I Wojna Światowa został powołany do armii carskiej. Tam poznał ideologię komunistyczną, wstąpił do partii bolszewików i w 1918 roku wstąpił do Armii Czerwonej.
Podczas wojny domowej dowodził baterią radzieckiej artylerii podczas bitwy pod Carycynem i w tej roli zapamiętał go J. Stalin.
Po wojnie domowej wyróżnił się jako pochlebca Stalina i wojskowy o bardzo konserwatywnych poglądach.
Te poglądy to między innymi wiara w siłę kawalerii, zdecydowana opozycja przeciwko użyciu artylerii zmotoryzowanej, czołgów oraz min obronnych. W pierwszych dwóch przypadlach argument był nie do odparcia - konie się płoszą. W ostatnim przypadku - to niehonorowo.
Pierwsze dwa poglądy postawiły go w gronie przeciwników generała M. Tuchaczewskiego, którego Stalin traktował bardzo podejrzliwie i ostatecznie zgładził podczas wielkiej czystki w Armii Czerwonej. Zaś Grigori Kulik został naczelny dowódcą radzieckiej artylerii.
Uczestniczył w zajęciu wschodnich terenów Polski we wrześniu 1939 roku a dwa miesiące później dowodził radziecką artylerią w zimowej wojnie z Finlandią. Jak wiadomo ta wojna była zupełną kompromitacją Armii Czerwonej jednak po jej zakończeniu generał Kulik został mianowany marszałkiem Związku Radzieckiego.

Dlaczego tak się rozpisałem na ten temat?
Otóż po zajęciu wschodnich terenów Polski na terenie Związku Radzieckiego znalazło się ponad 150,000 polskich jeńców wojennych.
Dla Berii sprawa była oczywista - to potencjalna V kolumna - zlikwidować.
Stalinowi ta idea odpowiadała.
I w tym momecie do rozważań wtrącił się Grigori Kulik - absolutnie NIE - jeńców wojennych należy traktować z honorem.
Ostatecznie zgodził się na likwidację kadry oficerskiej - to byli na pewno wrogowie Związku Radzieckiego. Ale około 150,000 osób uratowało życie.

Dalszy ciąg kariery marszałka Kulika był urozmaicony.
Po pierwsze to jemu przypisuje się błyskawiczny postęp wojsk niemieckich podczas ataku na ZSRR w czerwcu 1941. Brak min i artylerii zmotoryzowanej przyniósł tragiczne rezultaty.
Po drugie - kolejne zadanie - obrona Leningradu. Znowu, jego niekompetencja zaowocowała sukcesami Wehrmachtu.
Szczęście Kulika zakończyło się po wojnie. Narzekał, że biurokraci przywłaszczają sobie zasługi należne wojskowym. W 1950 roku został skazany na śmierć za zdradę.

Tak się zastanawiam - Grigori Kulik uratował życie prawie 150,000 Polaków. Wydaje mi się, że w ponad 1000-letniej historii Polski nikt nie zbliżył się do tego rezultatu.
Czy powinniśmy być mu wdzięczni?

P.S. Polska strona wikipedii o generale Kuliku nie wspomina o jego udziale w przed-katyńskich pertraktacjach.

2 comments:

  1. Rzeczywiście ciekawa postać :-) Skojarzył mi się od razu z niemieckim admirałem Canarisem, podobno antynazistą, obrońcą Żydów (operacja 7). Zginął na rozkaz Hitlera na sam koniec wojny.
    Co powodowało takim ludziom? Może wyrzuty sumienia, że brali udział w machinie zła i postanowili ochronić kogoś od zagłady? "Rzutem na taśmę" obronić swoje człowieczeństwo?
    W takich wypadkach nawet jedno istnienie ludzkie jest czymś bezcennym, nie mówiąc o 150 000,w przypadku Kulika.

    ReplyDelete
    Replies
    1. W przypadku Kulika wygląda że zadecydowały proste chłopskie i żołnierskie zasady. Inna rzecz, że zupełnym przypadkiem jest, że uratowały komuś życie. Z drugiej strony jego niekompetencja kosztowała jeszcze więcej istnień ludzkich.

      Delete