Friday, April 28, 2023

Requiem z przerwami

 Dzisiaj rano, po wejściu do samochodu włączyłem radio - ABC/Classic - prezenter zapowiedział - Requiem Mozarta.
Ładny początek dnia - pomyślałem - ale wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że oni puszczą nam cały, monumentalny utwór.

I tak, w drodze do lekarza towarzyszyły mi wstrząsające wstępne akordy - Introitus.
W poczekalni - radio gra ABC/Classic - Kyrie - czyli Panie zmiłuj się nad nami.

Celem wizyty był zastrzyk,  a więc - Dies Irae - Gniew Boży.
Potem były zakupy w kilku miejscach, a zatem kilka krótkich przejazdów samochodem, każdemu towarzyszyła piękna, ale niestosowna muzyka.
Do domu zdążyłem jeszcze przed Agnus Dei - Baranku Boży.

Ostatnich części wysłuchałem już we właściwym nastroju i wtedy zauważyłem, że wykonanie jest, jak na mój gust, zbyt szybkie.

Przywołało to wspomnienie sprzed lat.
Uczestniczyłem wtedy spotkaniach klubu sympatyków MSO - Melbourne Symphony Orchestra.
To spotkanie zapowiadało się interesująco gdyż naszym gościem miał być angielski dyrygent, który dyrygował kilka dni wcześniej Requiem Mozarta.

Byliśmy z żoną na tym koncercie, bardzo nam się podobał, ale wtedy też zaskoczyło mnie szybkie tempo wykonania utworu.

Na spotkaniu, prezeska kółka sympatyków spytała czy ktoś był na koncercie.
Ku ogólnemu zaskoczeniu okazało się, że tylko ja.
Prezeska odetchnęła z ulgą.
Wszedł nasz gość.
Po krótkim powitaniu, prezeska wskazała na mnie - to jest Le..ckh, nasz ekspert od muzyki Mozarta.
Wymieniliśmy z dyrygentem kurtuazyjne ukłony po czym przeszedłem do ataku.
- Dziękuję bardzo za wspaniałe przeżycie muzyczne, ale... oboje z żoną zwróciliśmy uwagę, że to wykonanie było niespodziewanie szybkie. Nie patrzyliśmy na zegarki, ale ono trwało chyba poniżej godziny, po powrocie do domu spojrzałem na okładkę CD - Wiener Symphoniker - 1 godz 3 minuty.
- Jakże się cieszę, że poruszyłeś ten temat - dyrygent rzeczywiście się ucieszył - Wiener Symphoniker, Karl Boem?
Potwierdziłem.
- To jest 80-osobowy chór i 100-osobowa orkiestra. W czasach Mozarta takie zespoły były 3-4 razy mniejsze. To oczywiste, że mniejsze zespoły grają/śpiewają szybciej. Ogromna orkiestra nie jest w stanie tak zagrać, ma zbyt wielką bezwładność.
- A zatem - które wykonanie jest bardziej autentyczne?
Skłoniłem głowę z uznaniem.

Swoja drogą,  po lunchu,  kliknąłem w youtube - Wiener Symphoniker, Karl Boem - KLIK.
Sugeruję wysłuchanie tylko I części - Introitus - 5m53s.

P.S. Zajrzałem na stronę ABC/Classic - dzisiejsze wykonanie Requiem trwało troszkę ponad 48 minut.
Może to tłumaczy dlaczego, podczas pogrzebu W. A. Mozarta, kondukt pogrzebowy nie doczekał złożenia trumny do grobu.

Tuesday, April 25, 2023

Żołnierz, którego nie było

 Dzisiaj ANZAC DAY - australijskie święto wojska.
Relacjonuję je prawie co roku, choćby TUTAJ.

W tym roku przespałem poranne uroczystości.
Stan senny sprzyja wspomnieniom, choćby temu.

Już 2 tygodnie przed ANZAC Day we wszystkich supermarketach ustawiają swoje stoiska weterani i zbierają dotacje na RSL - Returned Soldiers League.
Nagrodą za dotację jest najczęściej czerwony mak.
Nam czerwone maki kojarzą się oczywiście z Bitwą pod Monte Cassino.

Coś w tym czerwonym kolorze musi być skoro na maki zwrócono uwagę już 39 lat wcześniej, w 1915 roku.
Wtedy, po bitwie pod Ypres, podczas której Niemcy zastosowali gazy trujące (dla upamiętnienia miejscowości gaz nazwano iperyt), powstał wiersz - In Flanders Fields - Na polach Flandrii - KLIK.

 In Flanders Fields, the poppies blow
 Between the crosses, row on row,
 That mark our place; and in the sky
 The larks, still bravely singing, fly
 Scarce heard amid the guns below.

 We are the dead. Short days ago
 We lived, felt dawn, saw sunset glow,
 Loved and were loved, and now we lie
in Flanders Fields.

Na polach Flandrii trzepocą maków płatki,
między krzyżami, za rzędem rząd.
Znaczą nasze miejsce, a na niebie
fruwają świergocące skowronki,
ledwie słyszalne wśród huku armat na dole.

Ci zmarli, to my. Kilka dni temu żyliśmy, 
czuliśmy wschody słońca, oglądaliśmy zachody,
Kochaliśmy i byliśmy kochani, a teraz leżymy
na polach Flandrii.

Pora wrócić do tematu wpisu.
Kilka lat temu, w moim lokalnym supermarkecie dotacje zbierał starszy pan. Przedstawił się - Wally - znaczy Walter.
Co roku go tam spotykałem, za każdym razem trochę gawędziliśmy. Spytałem go czy bierze udział w świątecznej paradzie, w której grupie weteranów.

- Nie biorę udziału, formalnie ja nie istnieję jako weteran.
- ???
- Do armii zgłosiłem się na ochotnika w 1942r. miałem 16 lat.
Formalnie byłem zbyt młody, ale znaleźli dla mnie lukę.
Możemy cię przyjąć do specjalnej grupy operacyjnej, która ma działać na tyłach armii japońskiej na Papua Nowa Gwinea.
Zadanie - dywersja.
W praktyce oznaczało to całkowicie przypadkowe działanie - niszcz co się da gdy się trafi okazja. Jeśli trafi się okazja kogoś zabić, to zabijaj.
Brak jakiegokolwiek kontaktu z armią australijską, w samej rzeczy, ponieważ działalność grupy była w sprzeczności z konwencją haską, to australijska armia o niej "nie wiedziała".
To nam lojalnie powiedzieli - żadnych awansów, żadnych odznaczeń, brak uprawnień przysługujących weteranom. 
W domyśle oznaczało to, że nie spodziewają się żeby którykolwiek z nas wrócił żywy.
Było nas około 20, wróciłem tylko ja.

Jakieś 6 lat temu Wally nie pojawił się w supermarkecie, dotacje zbierał ktoś inny.
Wysłałem list do australijskiego muzeum wojska z pytaniem czy są świadomi takiej operacji.
Dostałem raczej wykrętną odpowiedź
I tak chyba powinno być.

P.S.
W odpowiedzi na komentarz Jotki do poprzedniego wpisu załączam zdjęcie klonu na sąsiedniej ulicy, na razie w odcieniu wiśniowym.

Sunday, April 23, 2023

Niedziel pomieszanie

Przez długi czas pisałem na tym blogu niedzielne refleksje nawiązujące do aktualnej Ewangelii.

Od tego czasu minęło wiele niedziel a na dodatek, w ciągu ostatnich 3 tygodni, każda niedziela niosła w sobie inny klimat.

A więc po kolei -
Nasza, katolicka, Wielkanoc.
Tu nie było zaskoczeń.
W sobotę święcenie pokarmów.
W niedzielę - msza - w telewizji transmisja z Watykanu - ze względu na różnicę czasu była to sobotnia, nocna liturgia.
W poniedziałek - oblałem wodą wnuczęta, które przyszły nas odwiedzić.

Myślałem, że temat już zamknięty a tu, w kolejną niedzielę, nasza telewizja zaskoczyła mnie ilością i różnorodnością relacji obchodów prawosławnej Wielkanocy.
Po pierwsze - Jerozolima - zaskoczyło mnie jak wiele odłamów religii chrześcijańskiej funkcjonuje w kolebce chrześcijaństwa, prawosławne śmiało konkurują z katolickimi - KLIK.

Drugie zaskoczenie, to informacja, że w tym roku izraelskie władze mocno ograniczyły rozmiary obchodów prawosławnej Wielkanocy - KLIK.

Na marginesie - zaskoczyła mnie informacja, że w Izraelu chrześcijanie stanowią tylko 1.9% populacji i w większości są to ludzie o korzeniach arabskich - szczegóły w pod pierwszym KLIKIEM.

Trzecie zaskoczenie to ilość czasu poświęconego przez naszą telewizję na relacje z obchodów prawosławnej Wielkanocy w Australii.
Z jednej strony mamy tutaj bardzo wiele osób pochodzenia greckiego i ich obecność jest powszechnie widoczna.
Z drugiej strony, w tym roku, prawdopodobnie w powodu wojny w Ukrainie, pokazano migawki z ukraińskiej i rosyjskiej cerkwi.
Nie wspomniano jednak czy temat wojny był obecny w tych kościołach.

No to temat Wielkanocy  2023 przeszedł do historii.
Nic dziwnego, że zaskoczyło mnie wczoraj gdy kamery telewizyjne znowu zawitały do kościoła.
Tym razem był to meczet - koniec Ramadanu.

Było to jakieś zaskoczenie gdyż nie przypominam sobie takich transmisji w latach poprzednich, ale nie bez znaczenia był chyba wspomniany podczas relacji fakt, że Islam jest najszybciej rosnącą religią w Australii.

Wracam do rzeczywistości.
U nas początek jesieni. Oczywiście klony urozmaicają widoki wszelkimi odcieniami czerwieni.
Tym razem ograniczam się tylko do widoku sprzed naszego domu - odbłyski złota.


Friday, April 21, 2023

Zaćmienie

 ...całkowite Słońca było u nas wczoraj.
U nas?
W Australii czyli w jakiś sposób "u nas".

Konkretnie zaćmienie było najlepiej widoczne w miasteczku Exmouth w stanie Zachodnia Australia, nad Oceanem Indyjskim.
Samochodem ponad 4,500 km,

W Melbourne, zaćmienie było podobno widoczne o 2 popołudniu.
Podobno, bo było trochę pochmurnie i te chmury całkiem zaćmiły efekt zaćmienia.

Wspominam takie detale gdyż ilekroć Australię nawiedzi jakaś klęska żywiołowa, znajomi z Polski z troską pytają - słyszeliśmy, że u was straszne powodzie, czy jesteście bezpieczni?
W ostatnim przypadku powodzie były 450 km od nas, czyli całkiem blisko.

TUTAJ - relacja z ostatniego zaćmienia, podaję ten link bo reportaż koncentruje się bardziej na emocjach widzów niż na astronomicznym aspekcie wydarzenia a dla mnie to ciekawsze.

Na świecie są setki, może tysiące, ludzi, którzy gonią po całym świecie za zaćmieniami słońca. Niektórzy zaliczyli kilkanaście.

Skończyło się zaćmienie, czas na przejaśnienie.
Może powinna nim być informacja, że tysiące osób pozywa do sądu firmę telekomunikacyjną, która przez niedbałość udostępniła hackerom dane osobowe klientów.
Jestem jednym z klientów, ale o tym pozwie dowiedziałem się dopiero wczoraj.

U nas nazywa to się Class Action, polega ona na tym, że kancelaria adwokacka składa pozew do sądu w imieniu tysięcy klientów. Klienci nie ponoszą żadnych kosztów a mają szansę dostać odszkodowanie jeśli udowodnią, że ponieśli jakieś szkody.
Wykradzione dane to data urodzenia, nr telefonu, adres email, nr prawa jazdy, nr paszportu.
Na pewno te dane mogą zostać wykorzystane do wyprodukowania fałszywych dokumentów a także do nękania ludzi podejrzanymi telefonami czy "mailami".
Osobiście doświadczam regularnie dwóch ostatnich kłopotów, nie wiem w jakim stopniu to rezultat wspomnianej afery.
Z mediów dowiaduję się, że osoby, które zarejestrowały się w class action,  cierpią na stany lękowe, niektóre zmieniły rachunki bankowe, inne zmieniły miejsce zamieszkania gdyż ukrywają się przed swoimi byłymi partnerami. 
Więcej TUTAJ.

No i teraz zastanawiam się - dołączyć czy nie dołączyć?

Swoją drogą firma powiadomiła mnie, że od przyszłego miesiąca podniesie mi troszkę opłatę za dostęp do internetu.
Uzasadnienie - w ostatnich latach wzrosła im znacznie ilość klientów co spowodowało wzrost kosztów infrastruktury.
Na mój chłopski rozum, jeśli rośnie ilość klientów, to koszt indywidualnego klienta, spada.
Teraz domyślam się, że chodzi o pokrycie kosztów odszkodowania, które może wynieść setki milionów.

Na marginesie - w Australii nie ma tygodnia żeby nie okazało się, że hackerzy włamali się do bazy danych jakiejś instytucji.
Jakoś nie słyszałem o takich przypadkach w Polsce.
Czy jest tak dobrze?