Wednesday, December 12, 2018

Kadencja

Kilka tygodni temu pisałem o bilansie mojego książkowego roku -  35 przeczytanych książek, średnia ocena... bardzo średnia. Postawiłem sobie pytanie: po co czytać nowe książki?

Niespodziewanie moja lokalna biblioteka sprawiła mi świąteczny prezent - Kadencja.



Kadencja - słowo o wielu znaczeniach.
W rozpolitykowanej Polsce zapewne słowo to kojarzy się z polityką - kiedyż ta kadencja się skończy, kto będzie rządził w następnej

Dla mnie, dorastającego w PRL, w którym władza zdawała się mieć kadencję bez końca, termin ten kojarzył się zawsze z muzyką - ciąg akordów (czasem improwizacja solisty) prowadzących do oczywistego zakończenia utworu - KLIK.

Autorka książki - Emma Ayres - pisałem już TUTAJ o niej, a właściwie o nim.

Na okładce Emma z rowerem. Zgadza się, kadencja to również tempo obrotu rowerowych pedałów.

Emma to  osoba, którą w języku angielskim określa się jako - larger than life - większa niż życie. W moim tłumaczeniu jest to osoba, której osobowość przerasta możliwości jakie daje nam życie.
Emma postanowiła poddać się próbie - pojechać na rowerze z Londynu, przez Francję, Włochy, Turcję, Iran, Pakistan, Chiny, do Hong Kongu.
Ta książka to relacja z tej podróży. Relacja bardzo swobodnie spleciona ze wspomnieniami z dzieciństwa i młodości i impresjami muzycznymi.

Już od pierwszych stron wiedziałem, że to jest książka, która może stanowić kadencję - sympatyczne zakończenie tego ciężkiego roku.

Zatrzymałem się na dłużej na rozdziale B flat major/minor - B dur/b mol - tytuły wszystkich rozdziałów to nazwy muzycznych tonacji.
Oddaje głos Emmie:
"B-dur to wspaniale dźwięczna tonacja, idealna dla instrumentów dętych, tonacja otwierająca film Gwiezdne Wojny" - KLIK.
"B-moll to według mnie najciemniejsza z muzycznych tonacji, matowo czarna, ilustrująca kogoś uwięzionego w podziemu, bez wyjścia".

Paradoksalnie, a może nie, te tonacje towarzyszą Emmie w krótkim wyskoku z Pakistanu do Indii. Ilustracja muzyczna - VI koncert brandenburski J.S. Bacha.
Mam dysk z koncertami brandenburskimi i ze wstydem stwierdziłem, że ten szósty, b-moll, jakoś nie zwrócił mojej uwagi. Pozostałe pięć to dla mnie kwintesencja baroku, dżwięczne trąbki, elegancja i energia. Teraz wysłuchałem uważniej szóstego - KLIK. 
Emma zwraca uwagę, w tym koncercie nie ma skrzypiec, te dwie solistki grają na altówkach, instrumencie Emmy.
Altówka, za czasów Bacha stosowano dokładniejsze nazwy - to są viola da bracchio czyli oparta na ramieniu, natomiast te dwie osoby na lewo od solistek grają na viola da gamba czyli oparta o nogę. Pan po prawej gra na znanej nam wiolonczeli.

"Kojący, czekoladowy dźwięk - muzyka po wyśmienitym obiedzie, gdy jesteś zaspokojony i nie masz ochoty/potrzeby niczego udowadniać".

Uwaga: na dysku, który mam w domu Koncerty Brandenburskie wykonują Berliner Philharmoniker - potężny pojazd gąsiennicowy. Wielką ulgą było wysłuchanie VI koncertu na zlinkowanym nagraniu. Jestem przekonany, że J.B. pisząc swoje utwory miał na myśli takie, kameralne, zespoły.
Brandenburg w wykonaniu Berliner Philhatmoniker to byłą nadal ciemna czekolada, ale jednak marki Cadbury :(

Myślę, że to doskonałe zakończenie mojego tegorocznego blogowania.

Sunday, December 9, 2018

Niedzielne oglądanie - św Jan Chrzciciel

Druga niedziela adwentu - Jan Chrzciciel nawołuje do skruchy za grzechy.
W angielskiej wersji językowej - repent.
Słownik mówi - żałować, skruszyć się.
Ksiądz tłumaczył, że w słowie tym można znaleźć grecki rdzeń pochodzący od słowa zawrócić - zawrocić się z drogi grzechu.
Jednak wzrokowo słowo repent bardziej przypomina mi słowo repeat, czyli powtórzyć.

Bardziej przekonująca była dla mnie ikona z wizerunkiem św Jana Chrzciciela (fotografia nieco rozmyła kolory).



Sunday, December 2, 2018

Niedzielne śniadanie

Zbliżają się Święta, liczne organizacje charytatywne przypominają ludziom o osobach potrzebujących pomocy. Moje Stowarzyszenie św Wincentego też bierze w tym udział.

Wśród apeli o pomoc jeden zwrócił moją uwagę - co siódme dziecko w Australii regularnie nie je śniadania przed przyjściem do szkoły - KLIK.

Wiem, bieda, bezrobocie, beznadzieja.
Ale nie dać dziecku śniadania przed wyjściem do szkoły?
Niestety ale według mnie jedyne rozwiązanie to edukacja w maotsetungowskim stylu dla rodziców.