Thursday, July 29, 2021

Olimpijskie reklamy

 Oglądam trochę (może godzinę dziennie) olimpijskich sprawozdań w TV i, co się z tym łączy, trochę reklam.

To dla mnie coś nowego gdyż zasadniczo ograniczam sie do rządowego programu ABC.

Pierwsze wrażenie nie jest złe - reklam nie jest zbyt wiele. 
Przyczyną może być duża ilość olimpijskiego materiału do przekazania.

Drugie wrażenie, jakość, też nie jest złe.
Mam na myśli zarówno jakość reklam jak i reklamowanych produktów.

Trzecie wrażenie - tu już wkraczam w szczegóły.
Reklamy firm ubezpieczeniowych - pokazują przypadki całkowitej beztroski, a może głupoty, której ofiarą padają samochody albo wnętrza domów.
Reklamy są pomysłowe i śmieszne, ale przecież za tę głupotę zapłacą pozostali klienci firmy, ci którzy nie mieli wypadków. Dla nich taka reklama może być odstraszająca.

Tu pozwolę sobie przytoczyć własne doświadzenie z ostatnich tygodni.

Czułem się marnie, tak marnie, że żeby się rozerwać pojechałem na test covidowy. 
Oczywiście choremu wiatr w oczy, na ulicy jakieś roboty drogowe, zajechałem za daleko i musiałem się cofnąć.
Generalnie nie lubię jechać zbyt daleko tyłem, ale tutaj zwalę to na złe samopoczucie - z tyłu coś zazgrzytało.
Wysiadłem obejrzeć rozmiary katastrofy - niewielkie, malutkie rysy na zderzakach.
Na tych zderzakach były wyraźnie ślady poprzednich spotkań więc pierwsza myśl była - w nogi.
W normalnym stanie umysłu pewnie tak bym zrobił, ale w tym przypadku...

Pomyślałem - może koniec blisko, niech choć jedna osoba dobrze mnie pamięta.
Napisałem na karteczce - Podrapałem lekko twój samochód, przepraszam, mój telefon ...
Włożyłem za wycieraczkę.

Na test dotarłem bez przygód (wynik testu okazał się negatywny).

Po kilku godzinach ktoś zadzwonił
- To ty włożyłeś tę kartkę?
- Ja, bardzo mi przykro.
- Nie, to ja bardzo ci dziękuję... ale gdzie właściwie ty zarysowałeś nasz samochód?
Wyjaśniłem.

Sprawa jest w rękach towarzystwa ubezpieczeniowego, już ponad miesiąc. Oczekuję standardowej opłaty za wypadek z mojej winy.

W międyczasie... jechaliśmy od wnucząt, żona (kierowca) zobaczyła żółte światło więc wyhamowała, stanęła.... buch - mocne uderzenie z tyłu.
Buchnęła nas bardzo energiczna pani, miała pewne trudności w prowadzeniu ugrzecznionej konwersacji, ale dała radę.

Po kilku dniach ubezpieczyciel zatwierdził naprawę. Pojechałem oddać samochód do pobliskiego warsztatu gdzie robili nam poprzednie naprawy.
Wychodząc zauważyłem, że warsztat się likwiduje.
Zrobiło mi się nieswojo... skoro się likwiduje, to czy zrobi tę naprawę starannie?

Zrobił. Mało tego, jeszcze z własnej inicjatywy wyklepał stare wgniecenie na przednim błotniku.

Świat jest dla nas życzliwy.

Sunday, July 25, 2021

Niedzielny nadmiar

Jezus udał się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szedł za Nim wielki tłum, bo oglądano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali.

Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżało się święto żydowskie, Pascha.

Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?» A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co ma czynić.
Odpowiedział Mu Filip: «Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać».

Jeden z Jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, rzekł do Niego: «Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?»

Jezus zaś rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy.

Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów.

A kiedy ludzie spostrzegli, jaki znak uczynił Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat». Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę. 

Ewangelia św Jana 6, 1-15

Cudowne rozmnożenie - jedna z najbardziej znanych Ewangelii - o tej znanej stronie pisałem w zeszłym roku - KLIK.

Dzisiejszą mszę oglądalismy przepisowo zamknięci w domu, ksiądz w kazaniu poruszył kontrowersyjny według mnie aspekt sprawy.

Zauważyliście, że Jezus, jak daje, to daje w nadmiarze?

Pamiętacie - apostołowie-rybacy przez całą noc niczego nie złowili. Jezus każe im jeszcze raz zarzucić sieci i łowią tyle ryb, że sieci omal nie pękną.
Albo - na weselu brakuje wina, Jezus zamienia wodę w wino, w najlepsze wino.
Albo - Marta wita Jezusa wiadomością o śmierci Łazarza. Wtrąca lekką wymówkę - gdybyś Panie przybył wcześniej, to na pewno byś go uzdrowił. Jezus wskrzesza zmarłego.

Wyznam, że ten nadmiar mnie zasmucił.
Tym bardziej, że po kazaniu, w modlitwach wiernych, prosiliśmy o pomoc dla krajów cierpiących głód.

Zerknąłem do google - w Australii marnujemy rocznie 7.3 milionów ton jedzenia, 1/5 tego co kupujemy.
To chyba nawet więcej niż te 12 koszów w Ewangelii.

Wyznam, że nadmiar i marnowanie dóbr kojarzyłem zawsze z wolnym rynkiem i konsumeryzmem. Nasz, skądinąd sympatyczny, ksiądz wsadził Jezusa do jednej kabiny z Bezosem i polecieli - za pieniądze pracowników Amazona.

Wednesday, July 21, 2021

Miękki początek Olimpiady

Środa, 21 lipca 2021, godzina 11:42, czyli w Polsce 3:42 w nocy - Australia zakończyła swój pierwszy występ tegorocznej (a może zeszłorocznej) Olimpiady - mecz kobiet w softball.

Już prawie 50 lat temu przestałem interesować się olimpiadami, ale jednak podświadomość reaguje na olimpijskie sygnały, jak ten powyższy na internecie, czy ten poniższy, w sklepie...


Jeszcze kilka godzin temu google wyświetlało informacje, że Igrzyska w Tokio mogą jeszcze być odwołane. 
Przestało... no to mogę trochę powspominać.

Jedyna olimpiada, którą dobrze pamiętam, to ta w 1956 roku, w Melbourne.
Inna sprawa, że ją łatwo było pamiętać - program olimpijski obejmował chyba 15 dyscyplin (teraz 46).

Poniżej tablica pamiątkowa na tutejszym stadionie olimpijskim (MCG) - przepraszam za obecność niepożądanych kibiców.


Program lekkoatletyki kobiet - biegi - tylko 3 konkurencje indywidualne.
Proszę zwrócić uwagę na skok w dal i jedyną polską złotą medalistkę tych igrzysk.

Rok 1956, sport zawodowy dopiero raczkował.
Wydaje mi się, że wtedy olimpiady miały sens - medal olimpijski nie ma ceny.
Obecnie zdarza się, że sportowcy występujący w lukratywnych dyscyplinach sportowych zastanawiają się czy udział w olimpiadzie nie przyniesie im zbyt wielkich strat.

Dlatego z pewną sympatią obserwuję obecność na olimpiadzie egzotycznych dla mnie sportów - koszykówka uliczna (3x3), siatkówka plażowa, surfing, kolarstwo BMX, surfing, wspinaczka, wspomniany na wstępie softball.

Chociaż softball nie jest dla mnie całkiem egzotyczny. Gdy pracowałem w Kuwejcie, miałem kolegę, Amerykanina, który miał znajomych w konsulacie USA i w weekend (czwartek, piątek) grał z nimi w softball i kiedyś dał mi spróbować.
Nie wyglądało mi to na olimpijski sport, myślę, że istotnym argumentem jest fakt, że jest to sport kobiecy.

W tym momencie odzywa się we mnie australijski patriota - jeśli softball, to dlaczego nie netball?
To też wyłącznie kobieca gra, najpopularniejszy sport kobiecy w Australii...


I jeszcze jedno olimpijskie wspomnienie...
Rok 2004, byłem ofiarą dość poważnego wypadku samochodowego. Gdy oprzytomniałem stała nade mną ekipa pogotowia.
- Czy wiesz jaki dzisiaj mamy dzień?
- To doprawdy śmieszne, ale nie wiem... ale wiem, że wczoraj była niedziela.
- A który mamy rok?
- No nie, to jakieś żarty... nie wiem, ale wiem że to jest rok olimpijski i olimpiada będzie w... też nie wiem, ale następna olimpiada będzie w Pekinie.

Natomiast już dzisiaj w Tokio zdecydowano, że olimpiada 2032 odbędzie się w Brisbane - Australia.

P.S. dodane 22 lipca - Zasada litości (Mercy Rule).
Tę zasadę zastosowano w rozpoczynającym ten wpis olimpijskim meczu w softball.
Generalnie chodzi o to żeby nie przeciągać gry, w której dominacja jednej z drużyn jest zbyt duża.
Szczegóły TUTAJ.

Sunday, July 18, 2021

Niedzielny odpoczynek

 Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali.  A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.  Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili.  Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać. 

Ewangelia św Marka 6:30-34

Zatrzymam się na słowach: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!

To właśnie zafundował nam nasz rząd - kolejny lockdown z powodu Covid.
O ile nie pomieszałem, to covida przywiozła z innego stanu ekipa przeprowadzkowa. 
W ekipie były 3 osoby, u dwóch stwierdzono zakażenie. 
Zanim do tego doszło jeden z zakażonych zdążył być na meczu australijskiego futbolu i w jeszcze kilku miejscach.
Kłopot w tym, że mamy całkiem wydajny "tracking system" czyli identyfikację osób, które były w zasięgu zakażenia. W rezultacie zidentyfikowano 36 zakażeń, wysłano za kwarantannę kilka tysięcy osób i dotknięto restrykcjami wszystkich wiktorian - około 6 mln.

W szpitalach nie ma ani jednej osoby chorej na Covid.

A więc kilka dni wypoczynku od kontaktów z ludźmi.
Na razie do wtorku, ale wątpię czy na tym się skończy.

P.S. Dobra wiadomość. Nasz samochód był w naprawie, termin odbioru - piątek. To był pierwszy dzień lockdownu. Na szczęście działalność warsztatu samochodowego została uznana za "essential" i mamy samochód. Tylko pojechać nigdzie nie wolno.

Thursday, July 15, 2021

Czwartkowa Ewangelizacja

 W ostatnią niedzielę zbyłem dwoma słowami tekst Ewangelii, wydarzenia dnia dzisiejszego mi je przypomniały.

"Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch..."
Kilka minut po 3. dostałem z centrali (Stowarzyszenie św Wincentego) listę wezwań.
Zgadza się - wizytacje robimy parami.

"...żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski".
O nie, ja nawet mam ciupagę, ale tak dobrze teraz nie jest.
Zadzwoniłem do każdego z klientów, omówilismy sytuację, potrzeby i ustaliliśmy dokładnie co przyniesiemy.
Ze względu na Covid Centrala sugeruje żeby vouchery na żywność wrzucać do skrzynki pocztowej. Ja preferuję osobiste spotkanie na progu i przekazanie voucherów w kopercie.

Inspiracją do tego wpisu był dość wyjątkowy przypadek.
Fay - z pochodzenia Wietnamka, wizytujemy ją już chyba 6 lat.
Początki były kłopotliwe, Fay miała ataki paniki w towarzystwie obcych osób. Podczas pierwszych wizyt musiała pomagać nam jej sąsiadka.
Następny etap to dwóch mężczyzn w zespole wizytującym.
Niby zgodnie z Ewangelią, ale Fay potrzebowała ponad rok żeby to zaakceptować.

Zmianom w zachowaniu towarzyszyły zmiany w otoczeniu.
Na przykład maszyna do szycia - Fay pożyczała maszynę od sasiadki i szyła dla wielu mieszkających w pobliżu osób. Po kilku miesiącach sąsiadka dała jej swoja maszynę uznając, że tak będzie wygodniej dla niej i dla innych.

Po 2 latach pobytu w Australii Fay zaczęła studia on-line.
Kupiliśmy jej najtańszy laptop i był on bardzo dobrze wykorzystany.
Nie będę tu wyliczał kolejnych małych kroków... w dzisiejszej informacji z Centrum zauważyłem wzmiankę o wydatkach na samochód.
- Samochód? czy jej się w głowie poprzewracało?
Podczas rozmowy telefonicznej dowiedziałem się, że Fay przez prawie 2 lata opiekowała się mieszkającą w pobliżu starszą panią. Na Nowy Rok synowie tej pani sprawili jej prezent - samochód.
Stary, ale prezentuje się doskonale...


Fay wykorzystuje samochód do pomocy sąsiadom - zakupy, wizyty u lekarza. Spodziewam się, że w ramach tej sąsiedzkiej pomocy mieszczą się jakoś koszty eksploatacji samochodu.

Na koniec wizyty Fay pokazała nam dyplom konsultanta społecznego oraz powiadomienie o nadchodzącej ceremonii wręczenia dyplomów na uniwersytecie - dostanie dyplom doradcy psychologicznego.

Jak dostanę ten dyplom to może zgłoszę akces do St Vincent de Paul - wspomniała. 

Śledząc jej postępy widzę ją za kilka lat na stanowisku szefa naszej organizacji.

I jeszcze Ewangelia:
"Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali."

Specjalnie zaznaczyłem to namaszczenie. 
Jak to brzmi po grecku?
- χρίση- chrisi.

Czyli stąd właśnie pochodzi słowo Chrystus.
Tego nie wiedziałem.

Tym razem odmieniły się role - to osoba odwiedzona namaściła nadzieją nasze strapione dusze i wypędziła złe myśli.

Sunday, July 11, 2021

Niedzielne zabłąkanie

Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!» I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!» Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się.  Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

Ewangelia wg św Marka 6, 7-13 

Trudno przetransponować tę Ewangelię na obecne czasy - wchodzenie do obcych domów i wyganianie złych duchów.

Nie skorzystam jednak z tej okazji do prezentacji licznych ironicznych skojarzeń, ograniczę się do lokalnych realiów.

Otóż Australijska Poczta wprowadziła istotne ułatwienie w adresowaniu listów i paczek.
W linijce pod nazwiskiem można/należy wpisać nazwę plemienia oryginalnych mieszkańców terenów, na które przesyłka ma być dostarczona. W poniższym przykładzie jest to Wurundjeri.


Mam nadzieję, że nowy system przyjmie się szybko i ułatwi pracę listonoszom.

Friday, July 9, 2021

Doskonałość architektury

 Słabe czasy dla mnie nastały.

Do tego pogoda nie sprzyja - zimno.
Ostatniej nocy temperatura spadła do 2C. W ciągu dnia nawet zaświeciło słońce, ale jednak było zimno.

Po spacerze wylądowałem w łóżku, z kąta szumiało ABC/Classic.

Nagle uderzyło...

Tytuł otworu - Palladio - kompozytor wyjaśnia, że do napisania tego utworu zainspirowała go postać Andrea Palladio - jednego z najwybitniejszych archtektów epoki Renesansu - KLIK.

Stąd tytuł wpisu.
Jeśli chodzi o treść, to jej nie ma, ten wpis to tylko ściągawka, żeby móc łatwo posłuchać tej klasycznej energii.

Wtedy łatwiej zrozumieć, że dookoła mnie jest  ZIMA

Wednesday, July 7, 2021

Wytrzymałość wolności

 Kilka dni temu zauważyłem informację, że z Afganistanu wycofuje się polski kontygent wojska, australijski wycofał się już w połowie czerwca.

Przypomnę, że wojna w Afganistanie rozpoczęła się 2001 roku, prezydent Bush nazwał ją wtedy Operation Enduring Freedom - KLIK.

Słowo enduring ma wiele znaczeń. Generalnie oznacza coś trwałego, wytrzymałego.
Jednak to drugie znaczenie jest nieco dwuznaczne - wytrzymałe, wytrzymałość... tu może zrodzić się pytanie: ile tego można wytrzymać.

Bardziej zdecydowane jest rosyjskie tłumaczenie nazwy operacji - Несокрушимая свобода - niezniszczalna, nie do skruszenia.

Angielska nazwa okazała się jednak praktyczna, wytrzymałości starczyło na 14 lat  i w 2015 roku  Operation Enduring Freedom została zastąpiona przez Operation Freedom's Sentinel - KLIK.

Wartownia Wolności - rosyjskiej wersji brak.

Obecnie ostatni wartownicy opuszczają posterunki - 20-letnia wojna zakończona.


Koszty poniesione przez USA to $2,226,000,000,000 dolarów.
Koszty Australii to około 10 miliardów dolarów.

Straty ludzkie... te da się tylko policzyć po stronie sojuszników USA. Te po drugiej stronie to setki tysięcy

Pozostała jeszcze jedna sprawa - Afgańczycy, którzy w jakiś sposób, z własnej woli lub przypadkowo, współpracowali z personelem prowadzącym te operacje.
Ci ludzie, a są ich dziesiątki tysięcy, zostaną teraz pozostawieni na łaskę/niełaskę Talibów.
Zauważyłem gdzieś informację, że Niemcy przyjęli około 2,000 takich osób.
Australia wspomina  kilkuset współpracowników, ale my mamy świetną wymówkę - granice zamknięte z powodu Covid.

Teraz już chyba wszyscy "wyzwoliciele" mogą ze spokojnym sumieniem zapomnieć o tym 20-letnim incydencie i zająć się bieżącymi sprawami.

Sunday, July 4, 2021

Niedzielne pomieszanie

 Gdy Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść, usunie liczne narody przed tobą: Chetytów, Girgaszytów, Amorytów, Kananejczyków, Peryzzytów, Chiwwitów i Jebusytów: siedem narodów liczniejszych i potężniejszych od ciebie. Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz, obłożysz je klątwą, nie zawrzesz z nimi przymierza i nie okażesz im litości.

Księga Powtórzonego Prawa 7. 1.
 -- pogrubienie moje.

Zupełnie nieświadomie zahaczyłem tym i porzednim wpisem o Niedzielę Aborygenów. Pisałem o niej szerzej dokładnie rok temu - KLIK.

Dzisiaj spojrzę na tę sprawę z bardziej formalnej perspektywy, może to skutek przebywania od wielu miesięcy w świecie restrykcji.

Zacznę od drzwi do naszego parafialnego kościoła...


Uznajemy Tradycyjnych Opiekunów, którzy troszczyli się o ten ląd tysiące lat...
Uznajemy ciągłe głębokie przywiązanie i związek Aborygenów i Wyspiarzy Cieśniny Torresa z ich krajem i włączamy się w ciągły proces pojednania.

Moja pierwsza refleksja - oj, jakie to mdłe.

Zajrzałem do zeszłorocznego wpisu i zlinkowanej w nim transmisji z mszy z udziałem Aborygenów.
Jedna scena zwróciła moją uwagę...


Kościelną procesję otwierał przedstawiciel Aborygenów, który niósł na tacy tlące się i dymiące liście eukaliptusa.
Kilka kroków z tyłu widzimy "prawidłową" kościelną procesję w liturgicznych szatach i z kadzidłem w ręku.

Jakie znaczenie miało w tym przypadku okadzanie "katolickim" kadzidłem?
Czy miało oczyścić powietrze z aborygeńskich aromatów?
A czy w ogóle było je czuć?

Wracam do podstaw czyli do biblijnego cytatu.
Podstawowa sprawa, to oczywiście Bóg nie przyprowadził anglosaskich kolonizatorów do Australii, trafili tu sami.
Cytat jednak nadal aktualny na terenach Izraela i Palestyny.

Moją uwagę zwróciły słowa o zawarciu przymierza gdyż w Australii wciąż rozlegają się wezwania aby takie przymierze/układ zawrzeć/podpisać - KLIK.

Osobiście nie mogę sobie wyobrazić co takie porozumienie mogłoby zawierać.
Mój, staromodny umysł widzi dwie możliwości:
- mdłe słowa na temat wajemnego zrozumienia, współpracy i pojednania,
- mniej lub bardziej konkretne deklaracje na temat własności ziemi i ewentualnego odszkodowania za poniesione straty.

Jednak dzisiaj, w niedzielę, szczególnie w tak szary, zimny i wietrzysty dzień staram się (z trudem) wczuć w słowa cytowane w naszym parafialnym biuletynie:

We are River people. We cannot hurry the river. We have to move with its current and understand its ways...

Jesteśmy ludźmi Rzeki. A Rzeki nie możesz pospieszyć. Musimy płynąć z jej nurtem i rozumieć jej drogę.

Thursday, July 1, 2021

Problem z kulturą

We acknowledge that we are meeting today on the lands of the [Insert Traditional Owner's name]
We acknowledge the richness, diversity, and sophistication of the cultures of First Nations peoples.
We acknowledge with sorrow the wrongs of the past that have taken place and continue into today.
We pay deep respects to Elders past and present...

Tego rodzaju tekst powinien być wygłoszony na rozpoczęciu każdej oficjalnej imprezy w Australii.

Uproszczone tłumaczenie: 
Uznajemy, że spotykamy się dzisiaj na terenach [wstawić nazwę plemienia tradycyjnych właścicieli].
Uznajemy bogactwo, różnorodność, wyrafinowanie kultury ludzi Pierwszego Narodu.
Uznajemy z żalem zła przeszłości, które miały miejsce i zdarzają się nadal.
Wyrażamy szacunek dla Starszyzny byłej i obecnej...

Praktycznie jedyne oficjalne imprezy, w których uczestniczę, to zebrania naszej grupy charytatywnej St Vincent de Paul i tam rzeczywiście, wygłaszamy ten tekst chociaż z drobnym zacięciem.
Otóż w nawias kwadratowy przeznaczony na nazwę plemienia, wstawiamy kolejne nawiasy, tym razem okrągłe:
Woi wurrung (Monash) and Wurundjeri (Whitehorse) people and we wish to acknowledge them as Traditional Custodians.
(Note: our part of Boroondara has not determined any acknowledged custodians at this time.)

Najgorsza jest ostatnia linia - dotąd nie ustalono, które plemię jest tradycyjnym właścicielem terenów, na których się spotykamy.
5 dni temu zelektryzowała mnie wiadomość, że sprawa się wyjaśnia - KLIK.

Wygląda na to, że zainteresowane plemiona nie mogły przez ostatnie 4 lata się dogadać i w sprawę wkroczyła Stanowa Rada Dziedzictwa i sprawę sfinalizowano.
Czyli na najbliższym zebraniu może już być jasność.

Dzisiaj jednak tylko o drobnym elemencie tej deklaracji - uznajemy bogactwo kultury.

Na jednym z zebrań zakwestionowałem to uznanie - 
- Przepraszam, czy ktoś zna jakieś fakty dotyczące bogactwa kultury plemienia Wurundjeri?
- Cisza i żartobliwe uśmiechy.

Covid dokonał wyłomu w naszych zebraniach, ale sprawa nadal mnie nurtuje.

Zapytałem więc google i dostałem nieco zaskakującą odpowiedź - odwiedź nasze Centrum Spuścizny, zorganizujemy ci szkolenie jakie jest dla ciebie właściwe - KLIK.

Kilka dni temu wspomniałem o tym na spotkaniu rodzinnym i sprawa mocno zainteresowała naszego wnuka - Feliksa (prawie 17 lat).
- To świetne Dziadzia, ja poruszę tę sprawę na zebraniu mojej rady szkolnej.
- Feliks, zwróć uwagę, oni nie udostępniają informacji o swojej kulturze publicznie. Zorganizują kurs - czyli, po pierwsze musisz zapłacić a po drugie zrobią ci tam pranie mózgu w bardzo wąskim zakresie. Jak tu mówić o bogactwie...
- Dziadzia, a co jeśli o tej kulturze nie da się mówić czy pisać? A co, jeśli jedyna droga poznania, to się w niej, choćby minimalnie, zanurzyć?

To stwierdzenie zatkało mnie na kilka dni...

Najpierw spróbowałem uściślić pojecia.
A więc - co to jest kultura?
Odpowiedź : "Kultura (z łac. colere, 'uprawa, dbać, pielęgnować, kształcenie') – wieloznaczny termin pochodzący od łac. cultus agri („uprawa roli”), interpretowany w wieloraki sposób przez przedstawicieli różnych nauk. Najczęściej jest rozumiana jako całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa...". -- pogrubienie moje.  -- KLIK.

Z ciągu dalszego artykułu Wikipedii dowiedziałem się, że termin kultura w znanym nam, nowoczesnym zrozumieniu, został użyty pierwszy raz w roku 1688.

O Boże!
W 1670 roku, Molier, w komedii Mieszczanin szlachcicem, zażartował, że jeden z bohaterów komedii całe życie mówił prozą wcale o tym nie wiedząc.
Okazuje się, że Molier nie wiedział, że jego twórczość jest częścią kultury.

Kultura - wydawało mi się to takie oczywiste - dorobek ludzki na przestrzeni wieków.
Setki twórców, tysiące ich dzieł - to wszystko zgrabnie upakowane w moim mózgu. Tylko czeka na sygnał żeby zostać przywołane z okazji jakiejś dyskusji, lektury książki, albo choćby pisania blogu.

Tylko tyle czy aż tyle?
Na stare lata widzę, że ilość okazji sięgnięcia do tych kulturalnych szarych komórek szybko maleje. Maleje ilość osób o podobnych zainteresowaniach, maleje możliwość kontaktu z nimi, maleje moja umiejętność atrakcyjnej prezentacji tego co wiem.

Można powiedzieć, że moja wartość kulturowa maleje.
Może dlatego łaskawszym okiem spojrzałem na kulturę Pierwszego Narodu.

Mam minimalną wiedzę na temat aborygeńskich tradycji i wyznam, że mam duże kłopoty z przyswojeniem informacji na ten temat.

Tu zwrócę uwagę tylko na kilka elementów.
Pamięć o ludziach (twórcach kultury) - tradycja aborygeńska zabrania wspominania zmarłych.
Literatura - Aborygeni nigdy nie używali pisma.
Budowle, dzieła sztuki - tu jest coś - Aborygeni malowali na skałach, ale nie było to traktowane jako sztuka.

Ośmielę się podsumować, że rozumiem kulturę aborygeńską jako wykształcenie więzi duchowych członków plemienia, między sobą a także ze zmarłymi i z naturą - tą bliską, i tą kosmiczną.

No i jak to można uznać, potwierdzić?