Thursday, March 31, 2022

Współczesna mitologia

 We acknowledge that we are meeting today on the lands of the Woi wurrung (Monash), and Wurundjeri (Whitehorse) people and we wish to acknowledge them as Traditional Custodians.
(Note: our part of Boroondara has not determined any acknowledged custodians at this time.)

We acknowledge the richness, diversity, and sophistication of the cultures of First Nations peoples.

We acknowledge with sorrow the wrongs of the past that have taken place and continue into today.

We pay deep respects to Elders past and present and honour the strong leadership that is evident in the emerging Elders of tomorrow.

We hope to partner together and work to build a more just and compassionate society for the traditional owners of this land.

Uproszczone tłumaczenie:
Uznajemy, że spotykamy się dzisiaj na terenach ludów Woi wurrung i Wurundjeri i pragniemy uznać ich za Tradycyjnych Opiekunów.
(Uwaga: nasza część dzielnicy nie ustaliła jak dotąd żadnych tradycyjnych opiekunów)
Uznajemy bogactwo, różnorodność i wyszukanie (sofistykację) kultur Pierwszego Narodu.
Uznajemy z żalem zło, które miało miejsce w przeszłości i jest kontynuowane do dzisiaj.
Okazujemy głęboki szacunek  Starszyźnie Plemiennej przeszłości i czasów obecnych i uznajemy silne przywództwo widoczne w dojrzewającej Starszyźnie jutra.
Mamy nadzieję być współpartnerami i pracować nad budową bardziej sprawiedliwego i współczującego społeczeństwa dla tradycyjnych właścicieli tych ziem.

Powyższą deklarację składa prezes mojego oddziału Stowarzyszenia św. Wincentego a Paulo przed każdym zebraniem.
Podobne oświadczenia składane są przy okazji wszystkich oficjalnych spotkań w Australii.

Skoncentruję się przez chwilę na drugim paragrafie -
Uznajemy bogactwo kulturowe.
Spytałem kolegów ze Stowarzyszenia czy wiedzą coś konkretnego na temat tego bogactwa.
Nie wiedzą, ale są przekonani, że istnieje.
Powierciłem w internecie - jedyne co znalazłem to link do ośrodka informacyjnego plemienia Wurundjeri, który to ośrodek organizuje płatne spotkania na temat dorobku kulturalnego plemienia.
Złożyłem wniosek, żeby nasze Stowarzyszenie zamówiło takie spotkanie i rozpowszechniło jego wyniki. Wniosek zaginął gdzieś w pandemicznym zamieszaniu więc ponowię tę próbę.

Natura nie znosi próżni więc moje poszukiwania informacji o przeszłości Aborygenów trafiły na coś trudnego do strawienia - dzieciobójstwo.

Zasadniczo powinno to być oczywiste - plemiona koczownicze -
- po pierwsze - nie gromadzą zapasów i są zdane na to co znajdą lub upolują. W rezultacie muszą systematycznie kontrolować swoją populację.
- po drugie, jak sama nazwa wskazuje, są w ciągłej gotowości do zmiany miejsca a zatem członkowie plemienia muszą być w każdej chwili zdolni zabrać ze sobą cały swój dobytek.

W przypadku małych dzieci, które nie zniosą trudów przeprowadzki...
W zeszłym roku czytałem biografię Joyce Nankivell, bardzo zasłużonej australijskiej działaczki charytatywnej (m. in. pracowała dwa lata na polskich kresach w latach 1921-23 a w 1939-40 roku zorganizowała ucieczkę do Palestyny ponad 2,000 Polaków żydowskiego pochodzenia - KLIK. KLIK.)

Joyce spędziła dzieciństwo na plantacji trzciny cukrowej i była świadkiem wędrówek plemion aborygeńskich.
Wspomina, że niektóre aborygeńskie matki wykorzystywały przejście przez plantację jako okazję żeby podrzucić tu swoje dzieci.
Jeśli dziecka nie dało się podrzucić, to stosunkowo małobolesną metodą było nasypanie mu pełno piachu do ust.

O Joyce Nankivell nikt obecnie w Australii nie pamięta natomiast tradycje aborygeńskie urosły do mitologicznych rozmiarów.
Ale są to tylko politycznie poprawne mity.

 Źródła:

-  TUTAJ  link do polskiego tłumaczenia artykułu na temat dzieciobójstwa i kanibalizmu wśród Aborygenów.
- Oryginał TUTAJ.

Sunday, March 27, 2022

Niedzielne ucztowanie

 W owym czasie przybliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi».

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:«Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie.
A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie, i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał na służbę do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: „Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu przymieram głodem. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników”. Zabrał się więc i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Niebu i wobec ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”.
Lecz ojciec powiedział do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się weselić.

Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: „Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”.
Rozgniewał się na to i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu; ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”.
Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy. A trzeba było weselić się i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”».

Ewangelia św Łukasza 15: 1-3,11-32

Podobnie jak w zeszłym tygodniu tak i dzisiaj okoliczności zniosły mnie z ewangelicznego tematu.
Tym razem udaliśmy się na mszę do "polskiego" kościoła w centralnej dzielnicy - Richmond
Polskiego w cudzysłowie gdyż oficjalnie jest to kościół australijskich Jezuitów - pod wezwaniem św Ignacego, ale co niedzielę w południe jest odprawiana tu msza w języku polskim przez polskich Jezuitów.



Po przyjeździe do Australii chodziliśmy tu na mszę każdej niedzieli. 
Później ustabilizowaliśmy się w naszym parafialnym kościele australijskim.
Te australijskie msze wydają nam się bardziej sympatyczne, dużo w nich optymizmu i życzliwości do ludzi.

Powodem dzisiejszej zmiany była - tytułowa uczta.
Czyli było nawiązanie do ewangelii, ale uczta była nie dla syna marnotrawnego, wprost przeciwnie - syn był absolutnie poprawny świętowaliśmy bowiem 50-lecie kapłaństwa polskiego księdza.

Ksiądz Ludwik w wieku 17 lat wstąpił do nowicjatu, kilka lat później, czyli 50 lat temu, złożył śluby kapłańskie. Po pracy w kilku parafiach w Polsce przyjechał 14 lat temu do Australii.
We wtorek poleci do Polski na zasłużoną emeryturę.

Na uroczystości wyświetlono zdjęcia jubilata.
Przystojny młody chłopak.
 17 lat - pomyślałem - czy w tym wieku można podjąć tak kategoryczną decyzję?
W przypadku księdza Ludwika decyzja była chyba właściwa.
Kilka zdjęć pochodziło z okresu odbywania obowiązkowej 2-letniej służby wojskowej.
Życie kleryka w PRL miało swoje specyficzne uroki.

Bardzo sympatyczna impreza, bardzo dużo osób, którym ksiądz Ludwik zapisał się pozytywnie w pamięci.
Owocne życie.

Thursday, March 24, 2022

Requiem na raty

 Kiedy to się zaczęło?
Ponad 2 lata temu, w Ballarat - KLIK - gdzie po raz pierwszy usłyszeliśmy Australian Chamber Choir i oczarował nas.

Wkrótce znaleźliśmy informację o kolejnym występie chóru - Requiem Gabriela Faure - KLIK.
Kupiliśmy bilety i przyszedł lockdown.

I tak chyba 3 razy, sale koncertowe się otwierały, dostawaliśmy kolejną wersję biletów na nową datę i nowe miejsce i... lockdown.

Wreszcie w grudniu władze zrezygnowały z lockdownów i otworzyła się skrzynka z biletami.

Środa - koncert orkiestr szkolnych w szkole naszej najstarszej wnuczki.
Ogromna szkoła, bogaty program edukacji muzycznej, kilka orkiestr.
Tym razem jednak ilość chyba przeważyła nad jakością. Wydaje mi się, że po długiej izolacji szkoła miała potrzebę zaprezentowania wszystkich swoich zasobów.

Czwartek - koncert z cyklu Mostly Mozart
Na ten cykl koncertów uczęszczamy regularnie od samego początku czyli chyba od 14 lat.
Jak tytuł wskazuje w programie jest zawsze utwór W.A. Mozarta i jeszcze kogoś.
W ostatni czwartek był to Fiery Boccherini - Ognisty Boccherini - Symfonia nr 6 o podtytule La Casa del Diavolo - Dom diabła.
Rzeczywiście był ognisty. Do tego w jakiś sposób nawiążywał do Don Giovanni Mozarta, do sceny porwania Don Giovanni przez diabły.
Jak zwykle koncert sprawił nam ogromną radość.

Wreszcie niedziela - wyprawa do Castlemaine - miasteczka, które powstało w okresie gorączki złota (1852).
W planie mieliśmy dwa punkty - wizytę u dawno nie widzianych znajomych i koncert.
Kilka dni wcześniej zadzwoniliśmy do znajomych a oni powiadomili nas, że są ciężko chorzy i wizyta nie wchodzi w rachubę. Wyraźnie nie mieli ochoty na dłuższą rozmowę.
Ze źródeł dobrze poinformowanych dowiedzieliśmy się, że jakiś czas temu wybrali się oni do stolicy Australii, Canberry, na duży antyszczepionkowy protest i najwyraźniej ich organizmy też zaprotestowały.

Pozostał koncert.
Castlemaine jest oddalone około 140 km od naszego domu, z tego prawie 30 km to jazda po ulicach miasta, ale w niedzielę rano wszystko poszło gładko.
Już kilkanascie kilometrów przed Castlemaine zaczęliśmy mijać miasteczka wyrosłe podczas swoistej złotej pandemii. W promieniach marcowego (jesiennego) słońca były tak piękne, że zrobiło mi się smutno na myśl, że to tylko krótka wizyta.

Lunch zjedliśmy w Railway Hotel czyli pubie w budynku nieczynnej stacji kolejowej.
Słowo do słowa i okazało się, że przy sąsiednim stoliku siedział pan mówiący po polsku. 
Wspomniał, że urodził się w Innsbrucku.
Nie ze mną takie numery -
A pamięta pan, kto wygrał biegi narciarskie mężczyzn podczas olimpiady 1964 roku? - zapytałem.
Skąd miał pamiętać :)
Odpowiedź: 15 km - Maentyranta, 30 km - Maentyranta, 50 km - Jernberg.

Moja pamięć zrobiła większe wrażenie na jego żonie, Austriaczce, która poinformowała nas, że mieszkają w sąsiednim złotopochodnym miasteczku i oferują usługi Bed and Breakfast.
Niestety nie byliśmy przygotowani na przedłużenie pobytu. Może innym razem.

Tym razem poprzestali na poleceniu nam deseru w wiedeńskim stylu w niezbyt odległej kawiarni.
Kawiarnia mieściła się w budynku starego browaru...


Niestety żeby rozkoszować się elegancją i dobrym smakiem trzeba mieć sporo czasu a my zużylismy go sporo na rozmowy i zmianę lokalu.
W tej sytuacji przywołałem wspomnienie odsieczy wiedeńskiej i zamówiłe kawę po turecku..


Wreszcie cel wyprawy - anglikański kościół Chrystusa - Christ Church.


Najpierw niespodzianka, chór wykonał utwór Johna Tavenera - Svyati - muzyka w starocerkiewnym stylu - KLIK.
Chórowi towarzyszyła wiolonczela solo.
Przejmujące.

Wyznam, że po tym wprowadzeniu, główny punkt programu - Requiem - brzmiało jakoś... relaksująco.
Ale może to jest właśnie właściwa atmosfera na taką okazję.

Monday, March 21, 2022

Niedzielne oddalenie

 W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie».

I opowiedział im następującą przypowieść: «Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: "Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?" Lecz on mu odpowiedział: "Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć"».

Ewangelia św Łukasza 13 1-9

Początek tej Ewangelii nie jest dla mnie jasny - skąd krew? jakie ofiary?
Poszukiwania w internecie dały raczej kiepskie rezultaty, ale i tak, w obecnej chwili, jedyna krew i ofiary, które przychodzą mi na myśl to ofiary wojny na Ukrainie. Tam też krew najeźdźców miesza się z krwią ofiar. 

W ostatnią niedzielę, jestem przekonany, że wznoszono  modlitwy do Boga zarówno w ukraińskich jak i rosyjskich kościołach.

I co na to Bóg?

Jako agnostyk, mam prostą odpowiedź - nic.
Bóg nas stworzył i pozostawił samych sobie.
Stąd tytułowe oddalenie.

Natomiast modlitwy - mogą pomóc psychicznie osobom modlącym się, niezależnie od tego w jakiej intencji się modlą.

W tę niedzielę, również i my oddaliliśmy się od naszej parafii, mało tego, opuściliśmy nawet niedzielną mszę (ale nadal mamy zamiar dotrzeć na nią na internecie).
Odwiedziliśmy kolejną miejscowość, w której gorączka złota zaowocowała piękną muzyką.
W styczniu było to Clunes - KLIK, tym razem - Castlemaine, ale o tym napiszę inny razem.

Wednesday, March 16, 2022

Cud w Pekinie

Tytuł wpisu pożyczyłem z gazety The Guardian -  Miracle in Beijing - KLIK.

Chodzi o zakończone właśnie Zimowe Igrzyska Olimpijskie dla Niepełnosprawnych.

Po pierwsze zastanawia mnie jakaś zmowa milczenia wokół tej imprezy, wspomniałem już o tym prawie 2 tygodnie temu.

Przypomnę istotę mojego zainteresowania - sportowcy Rosji i Białorusi zostali usunięci z Igrzysk.

Szukałem jakiejś informacji na stronie gazeta.pl  - w rubryce Sporty Zimowe - NIC.
W wyszukiwarce Gazety znalazłem tylko jeden link do artykułu o wystąpieniu prezesa Komitetu ParaOlimpijskiego.

Zastanawiam się więc - komu to milczenie służy?
Na moją logikę - Rosji - bo to dla niej porażka na arenie międzynarodowej.
Nie będę dalej rozwijał spiskowego wątku.

Po drugie - konkrety:

Wikipedia - KLIK.

Wyniki


Ukraina na 2 pozycji!
Końcowe przesłanie sportowców Ukrainy -


Teraz gnębi mnie pytanie - dokąd wrócili ukraińscy paraolimpijczycy?
Internet na to pytanie nie odpowiada.

P.S. Aktualizacja - ukraińscy paraolimpijczycy wylądowali w Warszawie. Stąd ewentualnie wrócą na Ukrainę - KLIK.

Sunday, March 13, 2022

Niedzielna transformacja

 Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwu mężów, stojących przy Nim.

Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.

A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!» W chwili gdy odezwał się ten głos, okazało się, że Jezus jest sam.

A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli.

Ewangelia św Łukasza 9: 28-36

Podobają mi się ewangelie św Łukasza - powyższa to dobry przykład.
Po pierwsze - apostołowie zasnęli i przespali rozmowę Jezusa z dawno zmarłymi prorokami.
Po drugie - gdy się ocknęli usłyszeli głos z obłoku, ale nic nikomu o tym nie powiedzieli.

Mój wniosek - po ukrzyżowaniu Jezusa zaczęła powstawać legenda, apostołowie zaczęli sobie przypominać, zaczęto składać piękną opowieść.

Przejdę więc do konkretu, czyli do postu, który właśnie trwa.

Jak twój post Apostole?
Co masz dzisiaj na stole?

Apostoł pości,
na stole gołe ości,
nie zaprasza gości.

Żadnej okazji nie przepuści,
każdy posiłek przepości,
już jest na skraju przepaści.

Monolog apostoła:
Przez te posty, mam żołądek pósty,
umartwiam ciało, jak na póstelnika przystało.
I dalej w pószczy poszczę,
i nie odpószczę, postu nie opószczę.

Przez puszczę szła Powsinoga,
ortografia jej bardzo droga:
Pustelniku, twe słowa mało warte,
bo zamykasz U, a powinno być otwarte.

Apostoł:
Powsinogo, idź swoją drogą,
Otwarta Twoja droga jak Twe U.
Natomiast ja zamykam Ó,
ale tylko na czas postÓ.

Tuesday, March 8, 2022

Święto i po święcie

Mam oczywiście na myśli 8 marca - Święto Kobiet.

Po pierwsze więc składam wszystkim Czytelniczkom tego blogu serdeczne życzenia, przede wszystkim - wiele satysfakcji ze swoich działań.

Po drugie - moja biblioteka zapowiedziała internetową Trivia Night - temat - Międzynarodowy Dzień Kobiet.

Zapisałem się i zabrałem się do przygotowań.
Po pierwsze - jeszcze ze szkoły podstawowej pamiętam jak w przeddzień Święta Kobiet wychowawczyni dyktowała nam - W 1910 roku, na międzynarodowej konferencji socjalistycznych kobiet , Klara Zetkin i Eugenia Cotton zaproponowały świętowanie Międzynarodowego Dnia Kobiet...

Zetkin luxemburg1910.jpg
Powyżej Klara Zetkin z Różą Luksemburg - By Unknown author - Public Domain, Link

Internet potwierdza tylko panią Klarę Zetkin, Eugenia Cotton była również zasłużoną działaczką feministyczną, istotny mógł być fakt, że w czasach gdy nam to dyktowano była ona prezydentem Światowej Demokratycznej Federacji Kobiet - KLIK.
Polecam również bardziej aktualne źródło - KLIK.

Po drugie, jak wspomniałem powyżej zacząłem szukać na internecie i odrazu trafiłem na niebezpieczne ścieżki.
Pierwsze obchody Dnia Kobiet odbyły się 28 lutego 1909 roku, w Nowym Jorku, z inicjatywy Socialist Party of America, na wniosek niejakiej Teresy Malkiel - KLIK.
Socjalistyczna Partia Ameryki - westchnąłem z uznaniem i kliknąłem żeby dowiedzieć się czegoś o pani Teresie.
"Urodzona na Ukrainie amerykańska aktywistka".
Na Ukrainie?
W miejscowości Bar - kontynuuje Wikipedia a mnie kotłuje się w głowie okrzyk - Bar wzięty! - ostatnie słowa I tomu Ogniem  Mieczem.
Więcej o mieście Bar - TUTAJ.

Dobry Boże - pomyślałem - przecież nasze Ogniem i mieczem to nieomal pierwowzór obecnej akcji Putina.

Odsunąłem na bok te niebezpieczne powiązania  i bezmyślnie czekałem na Trivia Night.

Po trzecie - Trivia Night.
Impreza była zorganizowana w ten sposób, że uczestnicy musieli sobie zainstalować na telefonach aplikację Kahoot, która pozwala zadawać pytania i kontroluje tempo i poprawność odpowiedzi.
Wszyscy uczestnicy byli zalogowani na zoomie, było ich ponad 20, ja byłem jedynym mężczyzną.

Wieczór prowadziła pani Tracy Bartram, podobno bardzo popularna prezenterka programów radiowych, komediantka, piosenkarka.
Jej zachowanie potwierdzało, że jest zawodową komediantką gdyż zanim coś powiedziała to już śmiała się do rozpuku, gdy coś mówiła to co chwilę dławiła się od śmiechu, a gdy skończyła mówić to śmiała się dopóki ostatnia osoba w audytorium przestała się śmiać.

Przedstawiając się wspomniała, że 20 lat temu dowiedziała się od matki, że jest Żydówką.
Dowiedziała się gdyż zapytała dlaczego matka, która uczęszczała do katolickiej szkoły nie posłała jej do takiej samej szkoły.
Matka wyjaśniła jej, że ona, jako Żydówka, musiała do takiej szkoły uczęszczać żeby uniknąć prześladowań a jej córka już nie musiała.
- Tak, że ja jestem stuprocentowa siksa ( I am a hundred percent shiksa) - podsumowała.
Według Wikipedii termin shiksa pochodzi z języka yiddish i oznacza Żydówkę, która nie przestrzega ortodoksyjnych przepisów religijnych - KLIK.

Po tych wyjaśnieniach prezenterka przeszła do sedna sprawy.
Najpierw były to okropnie śmieszne wspomnienia cierpień jakie musiały przechodzić kobiety stosujące diafragmę jako środek antykoncepcyjny - KLIK.

Następnie, równie śmieszne wypowiedzi na temat losu kobiet przed i po menopauzie.
W tym momencie uznałem że jest to aluzja do mnie - wszak jestem men - więc zrobiłem pauzę i wylogowałem się z imprezy.

Monday, March 7, 2022

Niedzielne niekuszenie

 Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha na pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem».

Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek”».

Wówczas powiódł Go diabeł w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł do Niego: «Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje».

Lecz Jezus mu odrzekł: «Napisane jest: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”».

Zawiódł Go też do Jerozolimy, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół. Jest bowiem napisane: „Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, żeby cię strzegli, i na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień”».

Lecz Jezus mu odparł: «Powiedziano: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”».

Gdy diabeł dopełnił całego kuszenia, odstąpił od Niego do czasu.

Ewangelia św Łukasza 4, 1-13

Kilka tygodni temu narzekałem, że Ewangelia św Łukasza nie jest czytana chronologicznie, tylko skaczemy, głównie do tyłu.
Opisywane w ostatnią niedzielę kuszenie Jezusa miało miejsce podczas postu, który Jezus odbył natychmiast po chrzcie w Jordanie.
Rozumiem, że Ojcowie Kościoła ulegli pokusie żeby zsynchronizować czytania z kalendarzem liturgicznym - czytanie o poście w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu.

Jeśli chodzi o opisywaną w Ewangelii scenę, to po pierwsze zastanawia mnie skąd ludzie o tym wiedzieli?
Jedyna logiczna odpowiedź, to że Jezus im to opowiedział.
Po drugie, zdziwiła mnie naiwność diabła, który chce Jezusa sprowokować do udowodnienia, że jest Synem Bożym.
Naiwność, bo po co Jezus miałby to diabłowi to udowadniać? Logiczne postępowanie z diabłem, to trzymać go w niepewności.

Rozejrzałem się wokół.
Wspominałem kilka dni temu o katastrofalnych powodziach na granicy stanów New South Wales i Queensland. Deszcze ustały, przywracanie stanu normalnego będzie trwało wiele tygodni.
Na moim podwórku - w nocy z piątku na sobotę obudził mnie hałas ulewnego deszczu. W ciągu kilku godzin spadło prawie 40mm deszczu.
W naszym przypadku skończyło się to zablokowaniem rynien. 
Jak to zwykle bywa rynny były zanieczyszczone liśćmi, mieliśmy poprosić syna żeby przyjechał z odpowiednią drabiną i oczyścił, zadanie zostało wykonane, ale o jeden dzień za późno.

Jedynym odczuwalnym efektem ulewy było więc niewyspanie.
To dało mi okazję do włączenia się w postny klimat - w niedzielę, zamiast do naszej parafii, pojechaliśmy do kościoła oddalonego o kilkanaście kilometrów gdyż po 2-letniej przerwie odprawiano tam mszę w języku polskim.
To oznaczało pobudkę o dzikiej dla mnie porze - 6:45 rano. 
Resztę niedzieli wypełniły drobne spotkania towarzyskie, w których uczestniczyłem w stanie lekkiego letargu i pewnie z tego powodu nie miałem apetytu. 
No to jak tu pościć?
Kusiło mnie tylko żeby napisać niedzielny wpis blogowy, ale nie dałem się skusić, poszedłem wcześnie spać.

P.S. W tym szalonym hałasie informacyjnym wokół wojny na Ukrainie nie zauważyłem żadnej wzmianki o Zimowej ParaOlimpiadzie która kilka dni temu rozpoczęła się w Chinach. 
Więc podam wzmiankę - zawodnicy Rosji i Białorusi nie zostali dopuszczeni do igrzysk i odesłani do domu - KLIK.

Friday, March 4, 2022

Dobrego..

 

Dwa dni temu odwiedziłem gabinet stomatologiczny.
Na stoliku leżały gazety z całego minionego tygodnia. jedna zwróciła moją uwagę...


Przepraszam za marną jakość zdjęcia, ale przed wizytą u dentysty trudno skoncentrować się na fotografowaniu.

Good Weekend (Dobry Weekend) - dodatek do popularnego dziennika The Age.
Pod tytułem jakaś pani masuje sobie kręgosłup a na tym tle lista weekendowych atrakcji:
- astma,
- choroba serca,
- artretyzm,
- cukrzyca,
- choroba Alzheimera.

Wybrałem masaż lędźwiowej strefy kręgosłupa.

Od dentysty poszedłem na poranne zakupy żywnościowe, między innymi w greckim stoisku.

Sprzedawczyni już miała mi życzyć dobrego popołudnia (good afternoon) - powiedziała good af... i zerknęła na zegar, który jeszcze nie dobił do godziny 12. Zająknęła się i wyszło jej good after-day.

- Coś ty znowu wymyśliła - przygadał jej ojciec, właściciel stoiska.
I mean... good after-life - poprawiła się a mnie zdecydowanie poprawił się humor.

Afterlife to przecież życie po życiu. 
O ileż to ważniejsze niż jakiś tam weekend.

Z wielkim uznaniem myślę o tej greckiej sprzedawczyni - ani prestiżowa gazeta ani żaden ksiądz nie potrafiliby tak dobrze rozpoznać moich potrzeb.

Wednesday, March 2, 2022

Środa Popielcowa

 Dzisiejszy dzień zaczęliśmy od mszy i popielcowego krzyża na czole.

Przypomniała mi się Środa Popielcowa w Polsce, tak dawno temu, że roku nie podam.
Rano byłem na lotnisku Okęcie, padał spory deszcz, czekałem na samolot do Zurichu. Korzystając z wolnego czasu oglądałem wiadomości telewizyjne, kardynał Glemp posypywał wiernym głowy popiołem.
Przypomniała mi się Ewangelia sprzed 3 dni - faryzeusze zarzucali uczniom Jezusa, że nie przestrzegają postu.
- Póki są ze mną nie muszą pościć - odpowiedział Jezus - będą pościć gdy ja odejdę.

Za kilka godzin wylądowałem w Zurichu, z lotniska pojechałem na dworzec kolejowy.
Słoneczny dzień, na lotnisku pachniało piwem i smażonym mięsem - jakiś kiermasz - atmosfera jak na Oktoberfest. Nikt nie pościł.
Czyżby oni byli bliżej Jezusa? - pomyślałem.

Zerknąłem wstecz na kilka ostatnich dni.
Tłusty Czwartek mieliśmy spędzić na spotkaniu towarzyskim na plaży.
Rano pojechałem do polskiej cukierni kupić pączki dla naszych dzieci - my pączków nie lubimy.
Potem dostarczyłem pączki do adresatów a sam pojechałem po coś słodkiego dla nas...


Włoski sklep Boccaccio - dekoracje z Dekamerona. To było bardzo stosowne na czasy pandemii.

Mój cel - faworki -


Wieczorem pojechaliśmy na spotkanie na plaży i.... nie trafiliśmy.
Znajoma żony przysłała jej zaproszenie - tam gdzie zawsze.
Tyle, że to zawsze ostatnio wydarzyło się 2 lata temu a nasza orientacja w terenie zamgliła się.

Na pocieszenie zaprosiliśmy w piątek znajomego na obiad i faworki nie zmarnowały się.

W tle toczy się wojna na Ukrainie.
Jak wspominałem w niedzielnym wpisie - to zakneblowało mnie więc powstrzymam się od komentarzy.
Stwierdzę tylko fakt - w dzisiejszych wiadomościach tv, państwowa stacja ABC, wiadomości z Ukrainy podali dopiero po 20 minutach.
Najpierw były relacje z katastrofalnej powodzi na granicy stanów Queensland i Nowa Południowa Walia. Zalanych ponad 20,000 domów, kilka ofiar śmiertelnych.
Wyjaśnienie - to jakieś 2,000 km od nas. U nas od 2 tygodni nie padało, wczoraj była lekka mżawka.

Przypomniała mi się refleksja z Zurichu - może my nie musimy pościć?

Do rzeczywistości przywołały mnie plakaty wyborcze - wybory federalne nadchodzą -


Ktoś wydłubał oczy kandydatowi na plakacie.

Oczywiście bzdurny idiotyzm.
Jednak odebrałem to jako znamię naszych czasów.

W niedzielę zwróciłem uwagę na słowa Jezusa - Czy może niewidomy prowadzić niewidomego?
Teraz przyszło mi do głowy, że jeśli nawet pozostali jeszcze jacyś widzący, to tłum wydłubie im oczy.

Może tylko Szwajcaria jest bezpieczna?