Sunday, February 28, 2021

Niedzielne przekręty

 Dzisiejsze czytania liturgiczne mocno mnie zasmuciły.

Czytanie ze Starego Testamentu - Abraham zgadza się złożyć Bogu swojego syna Izaka w ofierze.
Czytanie z Nowego Testamentu - Jezus inscenizuje dla 3 Apostołów pokazowe spotkanie z Mojżeszem i Eljaszem.

Przypomniała mi się książka Salmana Rushdie - Szatańskie wersety. 
Pisarz odważył się zakwestionować autentyczność świętej księgi Islamu.

W przypadku świętych ksiąg judaizmu i chrześcijaństwa sprawa jest dużo bardziej skomplikowana a ja potrzebowałem dzisiaj jakiegoś solidnego gruntu.
Znalazłem - fałszerstwa dzieł sztuki.

Najbardziej oczywiste to oczywiście obrazy i rzeźby.

Czytam obecnie książkę I was Vermeer (Byłem Vermeerem), autor Frank Wynne.
Tytuł wyjaśnia wszystko.

Sprawa została bardzo gruntownie zbadana i wyjaśniona dlatego główną atrakcją książki są dla mnie m.in. rozważania o fałszerstwie.

Francuski malarz, Theodore Rousseau stwierdził: to o czym mówimy, to są marne fałszerstwa, te dobre nadal wiszą w najbardziej renomowanych galeriach.

No właśnie, cóż złego jest w dobrym fałszerstwie? Tak dobrym, że uznani eksperci uznają, że autorem obrazu jest słynny malarz?

Jeśli fałszerstwo polega na namalowaniu oryginalnego obrazu, którego słynny malarz nigdy nie namalował, to dla mnie jest to dobry uczynek, dar dla ludzkości, której przybyło niespodziewane arcydzieło.
Jeśli jest to perfekcyjna kopia, która prawdopodobnie zostanie zamknięta w prywatnej kolekcji jakiegoś snoba-milionera, to też uważam to za czyn nienaganny. Milioner jest zadowolony z nabytku a fałszerski mistrz nieco zarobił.

Thursday, February 25, 2021

Przeszczepieńcy

 Od 3 dni szaleje w Australii... szczepionka antycovidowa.

Czasem mam podejrzenie, że dostawy do Australii spowodowały zmniejszenie dostaw szczepionki do krajów EU, ale mam nadzieję, że ten wpis nie spowoduje obcięcia dostaw.
Z drugiej strony, pamiętam, że Australia zamawiała szczepionki już w listopadzie 2020, tak że producenci nie powinni być zaskoczeni.

Skąd tytuł tego wpisu? Dlaczego napisałem, że szczepionka szaleje?

Bo już drugiego dnia szczepień, dwie osoby w domu starców, przez nieuwagę dostały poczwórną dawkę - KLIK.

Najwyższe sfery polityczne obrzucają się oskarżeniami, ofiary błędu (88 i 92 lata) mają się dobrze.
Ustalono, że szczepionkę przedawkował doktor, który wykonywał szczepienie. Nie był on przeszkolony w tym zakresie.

Moja uwaga poparta wieloletnim doświadczeniem: doktorzy nie powinni robić zastrzyków ani pobierać krwi, najlepiej robią to pielęgniarki.

Odnoszę wrażenie, że ten przypadek zwiększył podejrzliwość Australijczyków. Jakieś badanie opinii publicznej wykazuje, że 20% ludzi nie zamierza się szczepić.

Wyznam, że to dla mnie zaskoczenie.
Jak już kilkakrotnie wspominałem, Australia miała bardzo ostre restrykcje i przyniosły one nadspodziewanie dobre rezultaty. W okresie trwania restrykcji, ludzie ich przestrzegali i nie było wielkich protestów. Dopiero w ostatnich dniach temperatura wzrosła.

W walentynkową niedzielę w Melbourne odbył się protest przeciwko restrykcjom - KLIK.
W ostatnią niedzielę - przeciwko szczepionkom - KLIK.

Również na zakończenie turnieju tenisowego Australia Open, podczas przemówienia szefowej Australijskiego Związku Tenisa, rozległy się protesty i buczenie - KLIK.

To ostatnie najbardziej mi się nie podoba a to ze względu na nazwisko szefowej - Jayne Hrdlicka.

Z takim nazwiskiem zrobić karierę i to nie byle jaką w anglojęzycznych krajach (USA, Nowa Zelandia, Australia) - czapka z głowy.

P.S. Przeszkolenie jak wykonywać szczepionkę.
Oczywiście nie mam pojęcia na ten temat, dlatego mam tyle do powiedzenia, ale wydaje mi się, że większość zastrzyków wykonuje się tak samo - wbija się igłę strzykawki w ampułkę i wyciąga przepisaną ilość płynu.
W przypadku szczepionki Pfitzer sprawę komplikuje może fakt, że przechowywana ona jest w tak niskich temperaturach. Osoba wykonująca szczepienie musi pewnie uważać żeby sobie nie odmrozić palców.

Tuesday, February 23, 2021

Niedzielna czerń i pajęczyna

 Pierwsza niedziela Wielkiego Postu...

Ewangelia wzywała do pokuty i zapowiadała nadchodzący koniec świata.

Pomyślałem, że to dobry czas żeby dać trochę spokoju moim czytelnikom.

Jednak życie dostarcza pewnej strawy.
Niedzielę mieliśmy mocno zajętą, w poniedziałek odwiedziliśmy dom naszego syna.
Zawieźliśmy im coś w postnym kolorze...


To już ostatni zbiór kończącego się lata. Niech nas nie myli smutny kolor, one pękają od słodkiego soku.
Czyli zaprzeczenie postu?
Odpowiedź w PostScriptum.

Wracając do samochodu spojrzałem uważniej za zaparkowany przed nami samochód...


A nieco bliżej...


Jeszcze w PRL słyszałem nieco wulgarne dowcipy o pajęczynie - symbolu głodu albo cnoty.
A tutaj - pajęczyna zarosła wlew paliwa!
Marka samochodu - Honda.
To chyba lepsze niż te samochody elektryczne.

P.S. Wspomnienie sprzed 20 lat...
Lotnisko Okęcie w Warszawie, Środa Popielcowa, mglisto, mżawka. Czekając na samolot zajrzałem do kaplicy a tam transmisja mszy, arcybiskup Glemp posypuje głowy popiołem.

Za 2 godziny wylądowałem w słonecznym Zurichu. Przejechałem z lotniska na dworzec kolejowy. Już w pociągu poczułem zapach dymu i smażonej kiełbasy.
Co jest?
Festiwal gostronomiczny - kioski z wędlinami i z piwem i z wszystkim pomiędzy tymi skrajnościami.
Tłum rozbawionych ludzi.
Przypomniała mi się wysłuchana 3 dni wcześniej msza.
W Ewangelii faryzeusze wymawiali Jezusowi, że jego uczniowie nie przestrzegają postu.
Gdy są blisko mnie nie muszą pościć - odpowiedział Jezus - gdy odejdę nadejdzie ich post.

Czyżby Szwajcarzy byli bliżej Jezusa? - pomyślałem.

Kilka dni później, w pierwszą niedziela postu, uczestnicząc w Engadin Maraton, nie miałem wątpliwości, że tak jest.


Thursday, February 18, 2021

Facebook contra australijskie media.

 Tydzień temu strajkowały polskie media, dzisiaj mamy australijską wersję tego problemu.

Wydaje mi się, że australijskie media są całkem inne niż polskie.
Tu wychodzą tylko 3 dzienniki o ogołnokrajowym zasięgu, mamy 3 komercyjne stacje tv.
Wszystko jest uregulowane ścisłymi przepisami kontolrującymi udział kapitału zagranicznego.

Nie słyszałem więc o próbach opodatkowania za publikacje reklam a jedynie o próbie opodatkowania Facebook'a i Google.

Google dogadało się wstępnie z australijskim rządem natomiast Facebook zablokował strony australijskich mediów...


Przyznam się, że nigdy nie przyszło mi do głowy oglądać tutejsze media za pośrednictwem Facebook'a, natomiast cała reszta....


Na dodatek - góra z górą się nie zejdzie, ale gdy jest to góra cukru (Mark Zuckerberg) i góra pokoju ( Joshua Frydenberg) - federalny minister skarbu, to negocjacje są już w toku.

Takie właśnie są australijskie echa światowych wstrząsów.

Nie sposób w tym miejscu pominąć naszych covidowych doświadczeń.
Otóż tydzień temu mieliśmy mocny wstrząs - zakażenie wykryto u kilkunastu pracowników nazdorująch kwarantannę na lotnisku w Melbourne. Zidentyfikowane ich wszystkie kontakty i...
wprowadzono restrykcje jakich chyba  żadne państwo w Europie nie doświadczyło.
Na szczęście tylko na 5 dni i dzisiaj wróciła wolność.

Niestety w naszym środowisku wolność wyraża się często w tym, że możemy uczestniczyć w mszy pogrzebowej.
Tak było 6 tygodni temu, tak samo dzisiaj.

P.S. Ostatni zgon w Australii spowodowany Covidem wydarzył się w połowie października.
Szczepienia może zaczną się w przyszłym tygodniu i wyznam, że nie mam pojęcia co tu jeszcze można w tym temacie poprawić.


Sunday, February 14, 2021

Niedzielne Walentynki

 Walentynki była to całkiem mi obca tradycja.

Co innego 8 marca.
W szkole - Klara Zetkin i Eugenia Cotton. 
W pracy - goździk za pokwitowaniem, wręczony wyznaczonej odgórnie koleżance.

Australia....
O aborygeńskiej tradycji w tej dziedzinie jeszcze się nie dowiedziałem, pozostały więc wspomnienia.

22 lata temu wpadł mi do głowy pomysł wybrać się do USA na maraton narciarski American Vasa rozgrywany w drugą niedzielę lutego.
Już na miejscu zorientowałem się, że będą to Walentynki.
Przysłowie mówi: myślał indyk o niedzieli a w sobotę łeb mu ucięli.
W Minneapolis czekałem tylko do czwartku - wieczorem dowiedziałem się, że wyścig został odwołany z powodu braku śniegu.

Nie ze mną takie numery, zadzwoniłem do biura zawodów.

Rezultat:






Szczegółowy raport TUTAJ.

Następne niedzielne Walentynki wypadły w roku 2010.

Wciąż miałem w pamięci mój poprzedni występ i postanowiłem wybrać się ponownie do Minneapolis.
Może za bardzo polegałem na wspomnieniach bo przypomniałem sobie, że w roku 1999 miałem bezpłatny przelot do USA, wygrałem go w jakimś konkursie więc postanowiłem spróbować znowu - zwróciłem się do linii lotniczych QUANTAS o sponsorowanie, ale zignorowali mnie.

Obraziłem się i zostałem w Melbourne. 
Walentynki świętowałem na trasie rowerowej. Wraz z dwójką kolegów przejechaliśmy się 90 km, to na pamiątkę szwedzkiego maratonu Bieg Wazów.

To był mój ostatni sukces w konkurencjach długodystansowych.

A dzisiaj...

Rząd stanowy zorganizował nam błyskawiczny lockdown - zamknięte wszystko prócz aptek i sklepów spożywczych.
Nie wolno oddalić się więcej niż 5 km od domu więc nie możemy nawet wykorzystać pięknego słońca na plaży.

Wcześnie rano pojechałem do supermarketu.
Słoneczny poranek, na szosie pusto, jak na narciarskiej trasie 22 lata temu.

Kupiłem wiązankę kwiatów i ... będziemy walentynkować w domu do środy włącznie.



P.S. Zajrzałem na stronę American Vasa - KLIK - z powodu mrozu przesunęli wyścig o tydzień.
Z powodu mrozu?
Walentynki nie są wystarczająco rozgrzewające?

W takim razie zasługujemy na ten lockdown.

Thursday, February 11, 2021

Dzień bez polskich mediów

Dzisiaj rano, jak zawsze, przełączyłem telewizor na Polsat News a tam informacja: zapowiadany program nie został dostarczony przez zagranicznego dystrybutora.
I puścili Deutsche Welle po angielsku. 
Nie zrobiło to na nas wielkiego wrażenia gdyż  zdarza się to co kilka tygodni. Dopiero parę godzin później, gdy zajrzałem na blog Delu - KLIK - zrozumiałem o co chodzi - strajk polskich mediów w proteście przeciwko dodatkowemu opodatkowaniu.

Z ciekawości zajrzałem na stronę gazety a tam czarna plama wyjaśniająca przyczyny strajku i informująca, że akcja zakończy się o 4 rano czasu polskiego.
Między Australią a Polską jest 10 godzin różnicy czasu więc strajk kończył się o 14:00 naszego czasu.

Właściwie to nie mam nic istotnego do powiedzenia na ten temat.
Do Polski czujemy wielki sentyment i większość naszych kontaktów to Polacy, w Australii, Polsce i gdzie indziej.
 Nie czujemy się jednak upoważnieni do oceny sytuacji w Polsce a wiadomości stamtąd są tak sprzeczne i emocjonalne, że staramy się zachować dystans.

Zamiast nadawać Deutsche Welle wspomnę dwa fakty z Australii.

1. Media. 
Od wielu lat nie kupujemy tutejszych gazet, telewizję mamy włączoną średnio 2 godziny dziennie.
Godzina rano - australijski i polski dziennik, po równo.
W tym czasie ja pracowicie się gimnastykuję.
Godzina wieczorem - australijski dziennik i jakiś program publicystyczny lub dokumentalny - co tam wypadnie w porze obiadu.

Telewizja australijska to stacja państwowa - ABC. Wolna od reklam.
Nominalnie niezależna od rządu.
Faktycznie chyba też.
Generalnie jest uważana za przesadnie poprawną poliycznie z mocnym skrętem w lewo.
Tak że obecnie, gdy rząd federany to koalicja liberalno-narodowa, ABC jest bardzo krytyczna i prowadzi kilka własnych dochodzeń mających na celu wykrycie afer rządowych polityków.
Na marginesie wspomnę, że ABC prowadziła bardzo energiczną kampanię przeciw kardynałowi Pellowi i po jego uniewinnieniu nabrała wody w usta.
Roczny budżet, troszkę ponad 1 miliard A$, ponad 4,500 pracowników.

Czasem kliknę w jakąś bezpłatną stację prywatną i rzadko wytrzymuję 10 minut. Powód - reklamy.

Prócz tego słucham radia - również ABC - muzyka klasyczna.

Moje polskie media to głównie gazeta.pl, która zdobyła mnie kilkanaście lat temu portalem blogowym - blox - łza się w oku kręci.
Czytam nagłówki, ale większość czasu spędzam na wyłączaniu natrętnych filmików reklamowych. Niektóre australijskie.

2. Covid.

Właściwie, z naszego, praktycznego punktu widzenia, jest to najbardziej marginesowe zjawisko w Australii.

Przypadki śmiertelne - ostatni wydarzył się około 5 miesięcy temu.
W międzyczasie wydarzyło się kilka tragicznych wypadków drogowych spowodowanych pośpiechem żeby zdążyć przekroczyć punkt kontrolny przez zamknięciem dostępu do sąsiedniego stanu.

W naszym stanie Wiktoria obecnie stan alarmowy - wczoraj wykryto 2 zakażenia (pracownicy hotelu gdzie odbywa się kwarantanna podróżnych z zagranicy).
Restrykcje zredukowane do limitu gości w domu - 15 i obowiązku noszenia masek w pomieszczeniach publicznych. I chyba musi być zachowany dystans w salach koncertowych, ale to przetestujemy dopiero za miesiąc.

Szczepienia.
Mają się zacząć za tydzień.
Rząd obiecuje, że do października zostaną zaszczepieni wszyscy chętni.
Wygląda mi jednak na to, że będzie bałagan jakiego w tym kraju jeszcze nie było.

Nie będę powtarzał pogłosek, ale dzisiaj dowiedziałem się zaskakującego faktu.
Otóż przepisy wymagają aby każde szczepienie było poprzedzoną wizytą u lekarza domowego.
Rzecznik lekarzy stwierdził kategorycznie, że to jest niewykonalne .

Wyznam, że zasadniczo zamierzam się zaszczepić, ale jest to dla mnie sprawa niskiego priorytetu.
Będę jednak niezadowolony jeśli mój lekarz nie będzie mógł mnie zbadać bo musi najpierw wydać skierowania chętnym na szczepienie.

Tuesday, February 9, 2021

3 dni przed Tłustym Czwartkiem

To wydarzało się regularnie w Rzymie, w poniedziałek przed Tłustym Czwartkiem, ale trochę pogubiłem się w tym tłusto-popielcowym tygodniu więc publikuję dzisiaj.
Uwaga: to jest REBLOG, oryginalnie publikowałem to rok temu na blogu https://ewamaria.blog/
------------------------------
  
W Rzymie odbywał się karnawał.
Jakie to, mówiąc nawiasem, smaczne święto! U nas w Homlu telegrafista Zacharow uczęstował mnie takimi blinami, żem o mało co nie uwierzył w to całe jego opium ze śmietaną. Ale jasne, że w każdym kraju ludzie świętują to na swój sposób. W Rzymie po prostu wariowali (...) a wszyscy skakali i wszyscy grali na trąbach, i wszyscy tańczyli tańce rzymskich mniejszości. O kobietach to nawet nie będę panu gadał (...)
Ja tylko panu powiem, że kobiety miały pełne witryny. Co za banany powystawiały one na zewnątrz! Postawmy tu tysiąc kropek...
Oni skakali, śpiewali, całowali się, ale największy szlagier miał dopiero nastąpić. Ja już panu powiedziałem, że w Rzymie mieszkali także Żydzi. To oczywiście bezczelność:  Żydzi ośmielają się mieszkać w tym samym mieście co papież. Cóż jednak począć (...)
Ponieważ papież lubił karnawał więc wymyślił nadzwyczajną sztuczkę: niech Żydzi dostarczą jednego wyścigowca, żeby się wszyscy uśmieli. Niech ten nieszczęsny wyścigowiec obiegnie w karnawale trzy razy dokoła miasta i niech sobie cwałuje na golasa, papież zaś wraz ze swoimi słoniami i damami będzie siedzieć na złotych stołkach i śmiać się na całe gardło.
Jak to się mówi: dla jednego zapusty, a dla drugiego galop na brzuch pusty. Zebrali się Żydzi na postną konferencję: kto będzie tym zamęczonym koniem?

Żydzi bywają rozmaici: jedni nawet na brzuchu mają karaty, a inni tylko bezpłatne łzy. Na przykład ja leżę już na jedenastych drzazgach, a jakiś tam Rotszyld wcina teraz pewnie kozę. W Rzymie również byli kupcy pierwszej gildii, i żebracy z cmentarza, co za kawałek chleba ronią wiadra łez nad każdym wyznaczonym grobem. Któż więc ma cwałować wokół miasta?
Ma się rozumieć, że nie rabin - to przecież mąż uczony i bez niego wszyscy zgłupieją; ma się rozumieć, że nie rzymski Rotszyld - któż, gdyby go zabrakło, będzie raz do roku karmił żebraków zlewkami z kuchni?
Każdy Żyd wysupływał złotą monetę, żeby tylko nie cwałować, dawali  i biedacy, bo przecież warto sprzedać szabasowe lichtarze czy surdut albo nawet poduszkę, żeby tylko nie umrzeć na golasa przed zwariowanymi słoniami. Ale się znalazł jeden nieszczęśliwy krawiec, który nie miał ani surduta, ani lichtarzy, ani puchowej poduszki, ani jedwabnego tałesu. On miał tylko żonę, sześcioro dzieci i odpowiednie zmartwienie, a tego nie da się wymienić na odpowiednia monetę. Nazywał się ten krawiec, mam wrażenie, Lejzor  (...)
Nadeszła chwila zapowiadanych wyścigów. Papież przeżegnał się, wychylił jeszcze jedną ćwiartke wina i wdrapał się na swój stołek, dokoła zas porozsiadali się różni kapłani oraz ślicznotki z witrynami i po prostu różne malowane łobuzy. Byli to ludzie nabożni, a z nimi sam papież - i dlatego oni wszędzie porozwieszali wizerunki waszego miłosiernego Boga. Wizerunki były zrobione ze złota, ze srebra, z brylantów za cały milion rubli, żeby wszyscy wiedzieli jacy oni hojni i jakiego mają luksusowego Boga. Siedzi sobie papież cały w aksamitach, a nad nim olbrzymi krzyż wprost od jubilera, na krzyżu Chrystus - nie żeby tam pozłacany czy dęty, nie - z masywnego złota całkiem nadzwyczajnej próby. Coś pięknego!

Gdzież jednak, mówiąc nawiasem, ten ludzki wyścigowiec?
Przyprowadzono więc Lejzora, a za nim przyszła żona i cała szóstka dzieci i wszyscy oni okropnie krzyczeli. Wszakże nawet małe dziecko rozumie, że nie można bez wytchnienia oblecieć trzy razy dokoła Rzymu, a niech się tylko przystanie, to natychmiast stajenni papieża zaczynają człowieka ćwiczyć batami. Czyli, że to jest tyle co iść na pewną śmierć. Lejzor zaczął  ściągać ze sto razy łatane spodnie. Papieża ze śmiechu aż rozbolał brzuch... Widowiski było dość wesołe, bowiem taki nieszczęśnik w spodniach to już niezły kawał, bez spodni zaś - prawdziwie do rozpuku (...)
Lejzor siadł na kamieniu. Objął swe gołe kolana i jeszcze raz westchnął, ale tak westchnął, że wicher wionął przez calutki Rzym: to on się tak żegnał z życiem. A potem to on naturalnie wstał i pobiegł truchtem jak stara szkapa (...)
Tak obleciał jeden raz dokoła Rzymu. Już z trudem unosił nogi i stajenni coraz częściej podcinali go biczami, tak że jego ciało spływało krwią. Ale wszak trzeba było obiec jeszcze dwa razy i Lejzor wiedział, że nie obiegnie (...)
Padł na ziemię i zaczął oczekiwać śmierci. Wtedy właśnie zdarzył mu się ten bezwzględny przesąd.

On raptem widzi, że drogą cwałuje nagi Żyd i że to wcale nie on, Lejzor, tylko jakiś inny Żyd. Co znowu za kawały? Przecież wszyscy Żydzi wykupili się od wyścigu. Przygląda się więc Lejzor temu innemu Żydowi i dziwi się coraz mocniej: "Przecież on jest do mnie podobny, też skóra i kości i pot leje się gradem, i we krwi cały, i też bródka dygocze, że od razu widać: kaput. Ale oczy to ma chyba nie moje i nos innego kształtu. Czyli że to nie ja tylko inny Żyd. Więc ktoż by to mógł być?"...
To z pewnością inny Żyd. I Lejzor go zapytuje:
"Skąd się tu pan wziąłeś? Pan ma znajoma twarz, zdaje mi się, że już pana widziałem, ale ja przecież nie mogłem widzieć, bo ja nigdy nie wyjeżdżałem z Rzymu. A może ja już umarłem i mnie się to tylko śni? I dlaczego to pan cwałuje, kiedy powinienem biegać ja?"
Wtedy ten drugi Żyd mówi do Lejzora:
"Nazywam się Jehoszua i pan mnie nie może znać, ponieważ ja już dawno umarłem, a pan jeszcze żyjesz. Jednak się panu wydaje, że mnie pan zna, boś pan z pewnością widział moje wizerunki. Oni mnie nazywają najśmieszniejszymi słowami, ale ja zaraz panu powiem, kto ja jestem: jestem biednym Żydem. Pan wprawdzie jesteś krawcem, a ja byłem cieślą, ale my się zrozumiemy. Ja pragnąłem, aby na ziemi panowała całkowita prawda. Któryż biedak nie pragnie tego? Ja przecież wiedziałem, że rabin wypowiada mądre słowa i że Rotszyld zjada kaczkę, i że nie ma na ziemi ani sprawiedliwości, ani miłości, ani najzwyklejszego szczęścia (...)
Ja lubiłem, Lejzorze, gdy przygrzewało słońce i gdy śmiały się dzieci, i gdy wszystkim ludziom było dobrze, kiedy wszyscy pili wino, uśmiechali się do siebie, kiedy paliły się szabasowe świece, a na stole leżał rumiany bochen chleba. Ale któryż nędzarz tego nie lubi? Więc mnie wpierw, naturalnie, zabito, a teraz mi nie dają spokojnie leżeć w ziemi (...)
Ja sobie leżę w ziemi i nagle widzę tego rzymskiego papieża. On śmieje się wraz z poprzebieranymi łotrami i obmyśla pańską wesołą śmierć, i cóż - wisi nad nim mój złoty wizerunek, a ja to widzę poprzez cmentarną ziemię. Wtedy przybiegam tutaj i oto pan musisz umrzeć dlatego, że ja marzyłem o całkowitym szczęściu. Biada mi! Biada! Oni powiadają, że jestem wszechmocny. Czy widziałeś pan kiedy biednego Żyda, który by wszystko mógł? Toż gdybym mógł tylko połowę wszystkiego, toż czyżbym nie wykrzyknął: "Dość"! Czyż Rotszyld zjadałby wtedy wszystkie kaczki, czy papież siedziałby na złotym stołku, a pan biegałby dokoła Rzymu? Ja mogę tylko nie mieć chwili spokoju. Ja mogę tylko w dzień i w nocy biec krwawym cieniem, tak jak biegł dzisiaj pan".
Wówczas Lejzor uniósł się i uściskał tamtego Żyda: "Ja pana żałuję, cieślo Jehoszua, ja przecież już teraz wiem, co to znaczy biegać. Ale ja panu jedno powiem: dzisiaj może pan odpocząć, dzisiaj może pan spokojnie leżeć w swoim grobie. Po cóż mamy biegać we dwójkę? Dzisiaj biegam ja za pana i za siebie".
Ale martwy Żyd tak odpowiedział Lejzorowi:
"Nie, pan jeszcze może żyć, pan masz sześcioro dzieci, to nie żarty. Wydaje mi się, że nam uda się ich podejść. Nie będą się przygladali naszym nosom, a z daleka jesteśmy do siebie podobni. Więc niechże pan sobie leży w tej głębokiej rozpadlinie, a ja tymczasem obiegnę dwa razy dokoła Rzymu. Niech się pan ze mną nie kłóci: przecież ja i tak będę musiał zaraz gdzieś pędzić, jak nie tu, to w jakimś innym miescie, ponieważ oni z pewnością teraz znów kogoś zabijają i wymawiają przy tym moje imię, żebym ja tylko nie mógł spokojnie leżeć".
Rzekłszy to popędził wokół miasta i stajenni siekli go batami, i kpiły z niego wszystkie bezwstydne słonie.
...........
Paryż, kwiecień-październik 1927.
Ilja Erenburg - Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca.
Tłumaczenie: Maria Popowska. Czytelnik 1957.

Fakty.
W czasach chrześcijańskich pogańskie saturnalia zostały zastąpione karnawałem - carni vale - czyli pożegnanie z mięsem.
W Rzymie, w X wieku centrum zabawy było Testaccio - miejsce gdzie w dawnych czasach znajdowały się bazary.
Ładowano wozy pełne świń; (niektóre źródła podają: dzików), które byki wciągały na szczyt Monte Testaccio. Po czym zrzucano wozy z góry, a biedne prosiaczki spadały w przepaść, roztrzaskując się żywcem. Oszalały lud rzucał się na resztki zwierząt, rozszarpując mięso na kawałki nawet z na wpół żywej zwierzyny i w podskokach wędrował na Piazza Navona, gdzie upijał się do nieprzytomności.

W 1464 roku na Stolicy Apostolskiej zasiada Pawel II Barbo, wenecjanin, papież słynący z zamiłowania do luksusu i zbytku. To on postanawia przywrócić ludowi rzymskiemu igrzyska. Przenosi karnawał z Testaccio do centrum, aby wypromować nowo wybudowany Pałac Wenecki. Z jego balkonu ogląda wyścigi ludzi i zwierząt (stąd nazwa dzisiejszej Via del Corso).
Karnawał rzymski trwał zwykle 8 dni, aż do Tłustego Wtorku (Martedì Grasso).
Wyścigi miały ustalony harmonogram. I tak:
 W pierwszy poniedziałek biegli Żydzi, których celowo zmuszano do jedzenia tuż przed biegiem, aby uczynić go trudniejszym.
W pierwszy wtorek biegły dzieci chrześcijańskie.
W środę odbywał się bieg młodzieży chrześcijańskiej.
Tłusty Czwartek biegli starcy po 60-tce.
Drugi poniedziałek biegły osły.
Na zakończenie karnawału odbywał się wyścig byków.

Zawodnicy musieli pokonać dystans 1.5 km od Porta Flaminia przy Piazza del Popolo do Pałacu Weneckiego, przy obecności dzikiej publiczności rzymskiej, obrzucającej biegaczy, zwłaszcza Żydów, błotem i kopniakami.
Źródło - KLIK.

Jewish Encyklopedia - KLIK - uzupełnia:
Żydzi po raz pierwszy wzięli udział w wyścigach w 1466 roku. Prawo nakazywało Żydom zapłacić daninę 1,100 florenów jako subwencję wyścigów.
W pierwszych latach Żydzi lubili tę imprezę. Z czasem jednak zostawali poddawani przez publiczność różnym okrucieństwom. Kulminacja nastąpiła w 1547 roku gdy żydowski biegacz umarł podczas wyścigu.

W roku 1668 papież Klemens IX zlikwidował bieg Żydów - KLIK.

Dlaczego zlikwidował?
Na wstępie zastrzeżenie - nie mogę znaleźć artykułu, w którym wyczytałem, że szwedzka królowa - Krystyna miała wpływ na decyzję papieża - może ktoś znajdzie, jednak okoliczności przemawiają na moją korzyść.
Oto one:
Krystyna Vasa, córka króla Szwecji Gustawa Adolfa, urodzona 18 grudnia 1626 roku.
Położne najpierw powiadomiły rodziców, że urodził im się syn. Dopiero dokładniejsze oględziny wyjaśniły sprawę.
Ojciec przyjął niespodziankę z humorem:
- będzie bystra, oszukała nas wszystkich.
Reakcja matki była odmienna:
- zamiast syna dostałam córkę, ciemną i brzydką, z wielkim nosem. Zabierzcie ją, nie chcę tego brzydactwa.
Źródło TUTAJ.
Krystyna od najmłodszych lat interesowała się nauką i wiedzą. Jej norma to 10 godzin nauki dziennie. Znała 7 języków obcych, w tym arabski i hebrajski.
Po uzyskaniu pełnoletności zaczęła sprowadzać na dwór licznych uczonych i artystów. Jednocześnie gromadziła wiele dzieł sztuki i książek. Zapraszała na występy francuskie teatry i włoskie zespoły operowe.
W roku 1646 rozpoczęła regularną korespondencję z Kartezjuszem. Zaprosiła go do Szwecji aby zorganizował tu akademię nauk. Uczony przybył do Sztokholmu w grudniu 1649 roku.
Krystyna, której wystarczało 4-5 godzin snu wyznaczyła czas lekcji na 5 rano, ale wkrótce okazało się, że oboje nie żywią do siebie sympatii. Nie dziwię się, o tej porze!
Kartezjusz wspomina, że spotkał się z Krystyną nie więcej niż 5 razy.
Zima w Sztokholmie. Kartezjusz był bliski sformułowania nowej reguły: myślę więc na luty kupuję dobre buty, ale przedwcześnie zmarł na zapalenie płuc (11 luty 1650).

20 października 1650 roku Krystyna została koronowana na króla Szwecji.
Już rok wcześniej zadeklarowała, że nie zamierza wyjść za mąż. W swoim pamiętniku napisała, że czuje wrodzony wstręt do małżeństwa. Od dzieciństwa podobała jej się religia katolicka i polecany przez nią celibat. Z drugiej strony nie ukrywała swoich uczuć do panny dworu Ebby Sparre.
W ciągu trzech lat Krystyna straciła całą popularność. Istotnym powodem była rozrzutność. Na dodatek planowała przejść na katolicyzm.
Była na tyle przewidująca, że sama zgłosiła chęć abdykacji, która nastąpiła 6 czerwca 1654 roku. Królem Szwecji został jej kuzyn, znany nam dobrze Karol Gustaw Waza.

W listopadzie 1655 roku Krystyna przeszła oficjanie na katolicyzm i przeniosła się do Rzymu gdzie została entuzjastycznie przyjęta przez papieża Aleksandra VII, który podczas bierzmowania nadal jej swoje imię - Aleksandra.
Dał jej również do dyspozycji apartamenty w Watykanie udekorowane na tę okazję przez Berniniego. Po kilku miesiącach Krystyna przeniosła się do Palazzo Farnese gdzie zorganizowała cośrodowe spotkania artystyczno-kulturalne i założyła Akademię Arkadia.
Oczywiście te inicjatywy wymagały pieniędzy a z tym było krucho. Parlament szwedzki odmówił wypłacania jej królewskiej renty, liczne lenna poza Szwecją, między innym na Pomorzu, przeszły w obce ręce. Trzeba było rozejrzeć się za płatną posadą.
W tym celu wyjechała do Francji z zamiarem uzyskania tytułu księżnej Neapolu. Ludwik XIV popierał jej starania, ale głośny skandal i niechęć matki króla, Anny Austriaczki, zmusiły ją do opuszczenia Francji.
Następnym celem była Anglia, ale tam właśnie działał Cromwell, który nie potrzebował petentki katoliczki.
Wróciła do Rzymu gdzie tym razem została przyjęta bardzo niechętnie.
W roku 1660 zmarł król Karol Gustaw więc Krystyna wróciła do Szwecji przypomnieć, że abdykowała na rzecz zmarłego a więc, po jego śmierci, należy jej przywrócić tytuł królewski. Parlament odrzucił jej starania ze względów religijnych.
W roku 1668 abdykował król polski Jan Kazimierz więc Krystyna zgłosiła kandydaturę na wolną elekcję. Mimo poparcia nowego papieża, Klemensa IX, nie wygrała.
Wróciła do Rzymu gdzie cieszyła się wielką sympatią papieża.
Zmarła 19 kwietnia 1689 roku i została pochowana w Grocie Watykańskiej w bazylice św Piotra. Tylko dwie inne kobiety (Matylda z Canossy i Maria Klementyna Sobieska) dostąpiły takiego wyróżnienia.

Przyjaźń Krystyny z papieżem Klemensem IX skłania mnie do tezy, że miała ona istotny wpływ na jego decyzję o likwidacji biegu  Żydów. Dodatkowym argumentem może być fakt, że nadano jej przydomek Protektorki Rzymskich Żydów - KLIK.

Wpis wikipedii TUTAJ.

Monday, February 8, 2021

Wieloryby nad światem

 Tydzień temu wyjaśniałem co jest podstawą świata.

W tę niedzielę zastanowiłem się czym wypełniony jest kosmos - spojrzałem w niebo a tam...

Wieloryby do końca wszechświata...

To lekki przekręt, taki widok mieli wczoraj mieszkańcy Canberry, a ja, oglądając to w telewizji, miałem jeszcze lepszy bo scena była filmowana z helikoptera i wieloryby pięknie harmonizowały z chmurami, mgłą i promieniami porannego słońca.

Ta relacja przypomniała mi przeokrutną książkę Szczepana Twardocha - Król.

Tam, nad szarpaną przez gangsterów, narodowców i innych Warszawą, pojawiał się kaszalot Litani, który miał przypominać Jonasza i zatracenie Niniwy.

Wieloryb nad Australią nie budzi takich skojarzeń. Taki mamy tu klimat.