Tuesday, December 15, 2020

Niedzielna Spinoza

Do pisania tego wpisu zabrałem się, tradycyjnie, w niedzielę a więc - Niedzielna Spinoza.

 Spinoza?

a czemu nie? Przecież Spinoza...
nie imię to dziewczyny, 
to nie z importu lek,
nie nazwa to rośliny.
To był filozof wzięty, nieprzeciętny... łeb
- więcej w Post Scriptum.

Otóż spinam się ostatnio nad książką Spinoza problem - 


Problem ma Alfred Rosenberg, czołowy teoretyk nazistowskich Niemiec - KLIK.

Książka rozpoczyna się sceną w gimnazjum w Rewalu, obecnie Tallin.
Alfred, będący kapitanem maturalnej klasy, wygłasza nacjonalistyczne ,antysemickie przemówienie.
Dyrektor szkoły wzywa go na rozmowę i próbuje zrozumieć podłoże. 
Rozumieć nie ma czego, po prostu Alfred jest absolutnie przekonany, że rasa żydowska jest straszliwym pasożytem żerującym na szlachetniejszych rasach, szczególnie rasie aryjskiej.

Dyrektor daje mu zadanie - zapoznać sie z tym co J.W. Goethe, wzorcowy Niemiec, napisał na temat rozważań Barucha Spinozy, filozofa pochodzenia żydowskiego - KLIK. Sam fakt, że Goethe poświęcił temu tak wiele uwagi chyba uzasadnia celowość zadania.

Alfred uczciwie bierze się do roboty, ale....
"Człowiek, który prawdziwie kocha Boga, nie może pragnąć, aby Bóg go również kochał".
Dlaczego to zdanie urzekło Goethego?
Wyznam, że nie uważam, żeby od maturzysty można było wymagać rozwikłania takich zagadek.

Ostatecznie Rosenberg nie wykonuje zadania, ale nie było to warunkiem zaliczenia roku. Kończy szkołę i jedzie do Moskwy studiować architekturę. Jego projekt dyplomowy to krematorium w Moskwie, dość symptomatyczne, ale wyjawię, że Alfred nigdy nie został architektem.

Podstawą konstrukcji książki jest przeplatanie wydarzeń z życia Rosenberga i Spinozy co ma uzasadnić tytułowy problem Rosenberga ze Spinozą, ale spowodowało mój problem z książką - czyta mi się trudno.

Przed niedzielną mszą zapamiętałem jednak jedną dyskusję Spinozy z rabinem Amsterdamu.
Czy Bóg spotkał się z jakimś człowiekiem? 
Według Biblii tylko z Mojżeszem.
Zatem wszelkie biblijne proroctwa - Izajasza, Eljasza, Jeremiasza itd.  są tylko poetyckimi refleksjami a nie słowem bożym.
Rabbi jest oburzony i po zbadaniu jeszcze kilku poglądów nakłada na filozofa najsurowszy w historii judaizmu cherem - ekskomunikę - żaden prawomyślny Żyd nie może się z nim kontaktować na żadnej płaszczyźnie.

Kilka godzin później byłem na porannej mszy. Pierwsze czytanie - z księgi Izajasza. Po zakończeniu, razem z wiernymi powiedziałem - oto słowo Boże.

Gdy Niemcy zajęli Holandię, Rosenberg osobiście dopilnował aby zająć zabytkowy dom Spinozy w Rijnsburg i zabezpieczyć wszystkie książki i pamiątki. Dom był zamknięty przez cały czas okupacji, co wykorzystało holenderskie podziemie i przez cały okres wojny przechowywało tam żydowską rodzinę.

Jakże opacznie to wyszło! krzyknąłby pewnie Alfred Rosenberg... ale nie krzyknął gdyż powieszono go w Norymberdze (a zwłoki spalono w krematorium w obozie koncentracyjnym w Dachau).
Opatrzność czuwa ... może pomyślała matka przechowywana w byłym domu Barucha Spinozy (a Spinoza może się skrzywił na taką uwagę całkiem niezgodną z jego filozofią).

I w tym momencie gmail dał czadu  - KLIK.

W ten sposób mamy już wtorek... jakże opacznie to wyszło - tym razem krzyknąłem ja.

P.S.

Właściwa piosenka zaczyna się w 1:50.

Monday, December 7, 2020

Niedzielne spłaszczenie

  «Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud!» – mówi wasz Bóg. «Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy».


Głos się rozlega: «drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i pagórki obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną. Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją każdy człowiek zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały».

Wstąp na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny na Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: «oto wasz Bóg! oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie on swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie.
Księga Izajasza 40:1-5, 9-11.

Takie było dzisiejsze (Niedziela 6/12/20) pierwsze czytanie.

Poruszył mnie drugi paragraf - strome doliny zasypane piachem, góry starte na proch - wszystko będzie wyglądać tak?


Na pewno nie tak...


"Wstąp na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny na Syjonie! " - ???

Chwileczkę - to musiało być jeszcze przed spełnieniem dobrej nowiny, bo po spełnieniu.nie będzie skąd głosić, nie będzie zresztą potrzeby niczego głosić, będzie wielka cisza....

Zanim to nastąpi posłuchałem jeszcze dziwnego zestawiena - Hilliard Ensemble - zespół wokalny specjalizujący się w muzyce renesansu plus norweski saksofonista - Jan Garbarek..



P.S. Zainteresowało mnie oczywiście polskie nazwisko norweskiego saksofonisty.
Zajrzałem TU. Tak własnie podejrzewałem. W 1964 roku, jeszcze w ramach studiów, odbyłem praktykę robotniczą w fabryce papieru w miasteczku Moss, 60 km od Oslo. 
Tam spotkałem Polaka, Jana Ostrowskiego, który pracował jako spawacz i został moim zawodowym mentorem. 
Pan Jan pochodził z Bydgoszczy. Gdy nastąpiła okupacja niemiecka, Bygdoszcz została włączona do Rzeszy. Mieszkańców spotkał wielki zaszczyt, bez zbyt wielkich starań mogli uzyskać uprzywilejowany status Reichsdeutche - rodowity Niemiec. Ojciec pana Jana szybko zorientował się, że w jego przypadku oznacza to pobór do armii.
Nie skorzystał z żadnej możliwości i został wysłany do obozu pracy przymusowej, to samo czekało jego syna gdy skończył 16 lat. Pod koniec wojny Niemcy przetransportowali wielu przymusowych pracowników do Norwegii. Tam pan Jan doczekał wyzwolenia. 
Norwegia zorganizowała kilka obozów dla takich ludzi, jeden z nich na wyspie naprzeciw Moss. Przebywało w nim 10,000 Polaków. 
Najpierw odwiedził ich przedstawiciel Rządu Londyńskiego, w polskim, oficerskim mundurze. Gorąco zachęcał do ubiegania się o emigrację do Anglii, ewentualnie USA. Opowiadał o okropnosciach komunizmu w Polsce. Za kilka dni przyjechał przedstawiciel PRL, w znoszonym polowym mundurze, rogatywce na głowie. 
- Polacy - mówił - nasze miejsce jest w Polsce. Patrzcie na mnie. Spędziłem 2 lata na Syberii a potem wstąpiłem do polskiego wojska, razem  armią radziecką wyzwalalismy Polskę. I tam zostaliśmy, bo tam jest nasze miejsce.
Wiele osób się popłakało. Większość posłuchała tego apelu.
Może kilkaset osób zostało w Norwegii, kilkunastu, w tym pan Jan, w pobliskim Moss.
Podejrzewam, że ojciec saksofonisty przeszedł przez ten sam obóz. Zamieszkał w Misen, to 50 km od Moss.

Saturday, December 5, 2020

Ciekawość zaczyna się w

 W ostatni piątek znowu spędziłem kilka godzin w bibliotece stanowej.

Zastanowiły mnie dwa plakaty...



Ciekawość - jakże słusznie - niewątpliwie biblioteka to miejsce gdzie można ją zaspokoić.


Kolejny plakat to potwierdza - miejsce startu jest TUTAJ.

Ale tak konkretnie - gdzie? Gdzie umieszczono te plakaty?



I teraz gnębi mnie CIEKAWOŚĆ - w jaki sposób biblioteka przekazuje te idee kobietom???

Thursday, December 3, 2020

Niedaleko Damaszku

 Niedaleko Damaszku
Siedział diabeł na daszku
W kapeluszu czerwonym
Kwiateczkami upstrzonym.
Adam Mickiewicz.

W niedzielę wspomniałem, że czytam książkę Damascus australijskiego pisarza Christosa Tsiolkasa.

Christos Tsiolkas zyskał sobie w Australii sporą popularność.
Z jednej strony przyznaję mu umiejętność wywoływania u czytelnika (mnie) silnych emocji, z drugiej, te emocje w dużej mierze wynikają z tego, że opisuje szczegółowo obrzydliwości - smród, gówno, brud i poruta.

Z tego powodu już po kilku rozdziałach porzuciłem jego książkę Dead Europe.
Jednak inna jego książka - Barracuda - podobała mi się... do pewnego stopnia.
To historia młodego chłopca pochodzącego z klasy robotniczej, który wybiera ścieżkę kariery sportowej - pływanie.
Osiąga błyskotliwe sukcesy, dostaje stypendium w najbardziej eksluzywnej prywatnej szkole dla chłopców, w którymś momencie przychodzi jednak kryzys, który zdaje się całkowicie zniszczyć jego życie.

W tym momencie muszę wspomnieć szczegół z biografii autora, Christos Tsiolkas jest gejem i demonstruje to w każdej z książek.
Łatwo się teraz domyślić co było powodem kryzysu bohatera książki Barracuda.

Prawdę mówiąc gdy sięgałem po Damascus, sądziłem, że to jakaś refleksja na temat ostatniej wojny w Syrii i losu uchodźców. Jakież było moje zdziwienie gdy już na pierwszej stronie zorientowałem się, że to książka na temat działalności, nawróconego w drodze do Damaszku,  św Pawła.

W tym momencie zastanowiłem się - dlaczego Ch. Tsiolkas wybrał taką, egzotyczna w obecnych czasach, tematykę?
Pierwsze skojarzenie było automatyczne - żeby dołożyć Kościołowi, na który sypią się kamienie z każdej strony (książka wydana pod koniec 2019 roku, sprawa kardynała Pella wydawała się być przesądzona).
Na wszelki wypadek przeczytałem jednak komentarz autora.
Christos Tsiolkas wyznaje, że fascynacja osobą św Pawła i jego dramatycznym przyjęciem chrześcijaństwa zbiegła się z jego osobistym zagubieniem i dezorientacją - kim właściwie on (Ch. Tsiolkas) jest?
Tutaj moje obawy i podejrzenia siegnęły szczytu - autor przedstawi wczesne chrześcijaństwo jako sektę gejowską?
Żeby to potwierdzić musiałem jednak przeczytać przynajmniej kilka stron.

Przeczytałem i stwierdziłem, że jednak nie.
Równocześnie jednak poraziła mnie intensywność turpizmu autora - babranie się w nieczystościach.
Książka poszła do kąta.

Po kilku dniach jednak zachciało mi się sprawdzić to i owo i sprawdziłem.

Podtrzymuję swoją opinię, odradzam tę lekturę. Mój jedyny logiczny argument ZA tą książką, to, że pomogła autorowi rozliczyć się z kryzysem swojej młodości. Jestem jednak pewien, że znajdzie ona powodzenie na rynku.

A co takiego sprawdzałem?
Jak dla mnie, autor przedstawił bardzo przekonująco atmosferę w gminach chrześcijańskich na terenie Syrii i Azji Mniejszej (Efez, Antiochia).
Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę jak ogromną barierą cywilizacyjną były przykazania mojżeszowe - rytualne oczyszczenie przed posiłkiem, dobór towarzystwa. W multikulturalnym, grecko-rzymskim świecie, było to barierą nie do przebycia.
Św Paweł w tworzonych przez siebie gminach łamie tę barierę wywołując ostry sprzeciw apostołów Piotra i Jakuba.

Po drugie - wiara w rychłe drugie przyjście Jezusa.
To była potężna siła napędowa młodego ruchu. Ta ziemska udręka wkrótce się skończy, Jezus zabierze mnie do raju, moi oprawcy będą zgrzytać zębami w piekle.
Autor bardzo przejmująco to opisuje w scenach z pogromu chrześcijan przez Nerona.

Po trzecie, z całkowicie innej beczki - bliski kontakt fizyczny w antycznym świecie.
To mnie zaskoczyło w opisie życia w chrześcijańskich gminach - mężczyźni obejmuja się, całują.
Ej, pomyślałem - tu już Christos daje upust swoim osobistym pasjom.

Po kilku dniach przyszła jednak refleksja.
Pierwszy punkt - pocałunek Judasza.
Pamiętam, już w szkole podstawowej, dziwiła nas ta historia - mężczyzna całuje mężczyznę, na dodatek swojego mentora i nauczyciela, jakież to sztuczne.
Może jednak nie.

Drugie - przypomniały mi się sceny z Kuwaitu - młodzi mężczyźni spacecujący po ulicach i trzymający się za ręce. Nie podejrzewałem ich o homoseksualizm, tam obowiązywało Sharia Law. To była męska przyjaźń.
Trzecie - potwierdzała to relacja Australijki Emmy Ayres, która na rowerze przejechała przez Iran, Pakistan, Afganistan.
Wspomina, że na szosie spotykała tylko mężczyzn, oni nie wiedzieli, że ona jest kobietą.
Uderzyła ją ich męska solidarność i osobisty kontakt, nigdy przedtem nie czuła się tak dobrze. Wtedy przyszła jej do głowy myśl żeby zostać mężczyzną.
Więcej o Emmie TUTAJ.

Spojrzałem wstecz... fizyczny kontakt z mężczyznami?
Ostatni raz to chyba w 5-6 klasie szkoły podstawowej. 
Przewracanki czyli zapasy podczas przerwy. Celem było obezwładnić przeciwnika, przygnieść własnym ciałem.
Przerwaliśmy to nagle około klasy 7, wiek 12-13 lat. Nie wiem dlaczego chociaż logicznym wytłumaczeniem były ciężar i siła, na tym etapie mogliśmy wyrządzic sobie krzywdę.

Nigdy w życiu nie poczułem tęsknoty za tym co może straciłem.
Dobrze, że dowiedziałem się o tym tak późno.