Kilka dni temu zwróciłem uwagę na alarmującą informację -
W Australii, w ciągu ostatniego 10-lecia, ilość przypadków przejścia na zasiłek inwalidzki z powodu zaburzeń psychicznych wzrosła wśród ludzi młodych (30-40 lat) - siedmiokrotnie (732%) - KLIK.
Cóż tu jeszcze mogę dodać?
Chyba tylko, że chyba nigdy w historii ludzkości nie zwracano tyle uwagi na poprawne stosunki w każdej możliwej sytuacji międzyludzkiej, w domu i w pracy, w sklepie i na ulicy, wyliczać można bez końca.
I co?
Wkrótce od tego wszyscy oszaleją :))
Powspominałem więc sobie trochę sytuacji z mojego długiego życia w warunkach przemocy, nietolerancji, bullyingu i pewnie jeszcze gorszych nadużyć.
Punkty przełomowe:
- szkoła - z cieplarnianego życia w domu zostałem nagle przeniesiony na kilka godzin dziennie w obce miejsce, otoczenie obcych rówieśników, nadzór przez obcych mi nauczycieli.
Sytuacje stresowe - jako pierwszoklasista byłem traktowany z lekceważeniem przez uczniów starszych klas. A więc - złośliwe komentarze, drobne fizyczne zaczepki jak podstawienie nogi, szturchnięcie, kopniak.
To były w każdym przypadku całkowicie nowe sytuacje... i co?
I jakoś nic - uważałem, że tak widocznie musi być i wiedziałem, że ja co roku będę w wyższej klasie. Nie wyobrażałem sobie, że wtedy to ja się odegram na młodszych kolegach, raczej miałem pewność, że wtedy będę traktowany z większym respektem, że taka jest naturalna kolej rzeczy.
Drugim istotnym przełomem były studia, mieszkanie w akademiku.
Codzienne towarzystwo matki zastąpione towarzystwem trzech kolegów w niewielkim pokoiku, posiłki w stołówce, kąpiel w łaźni.
Znowu podobna sytuacja i wnioski.
Jakimś przełomem był obóz wojskowy.
Podczas studiów mieliśmy jeden dzień w tygodniu przeznaczony na Studium Wojskowe. Teoretyczne przygotowanie do służby wojskowej, które zastępowało obowiązkową służbę wojskową, której podlegali wszyscy mężczyźni w czasach PRL.
Studium Wojskowe wyglądało raczej jak żart, ale dwa razy w okresie studiów mieliśmy miesięczny obóz wojskowy - "prawdziwe" wojsko.
Pierwszego dnia, po przyjeździe dostaliśmy zadanie przygotowanie sobie łóżek. W każdej sali było kilkanaście piętrowych łóżek, każdy szybko wybrał sobie miejsce do spania. Teraz trzeba było wypełnić sienniki słomą.
Biegiem do stodoły, pobrać siennik i wypełniać słomą.
Siennik ma być twardy i kanciasty instruowali nasi bezpośredni dowódcy. Napychaliśmy jak potrafiliśmy i biegliśmy z siennikami do sypialni. Zdyszani rzucaliśmy się na łóżko, ale już za minutę pojawiał się kapral - macał siennik - WSTAĆ! - rozkazywał i wyrzucał siennik przez okno. - Za miękki.
Biegiem do stodoły i od nowa. Tak minimum trzy razy.
Potem była dokładniejsza inspekcja sienników - okazało się, że w wielu była mokra słoma. A więc wypełnić na nowo, suchą. Siennik wylatywał przez okno.
W stodole trudno było już znaleźć suchą słomę, ale wydaje mi się, że w wyniku wielokrotnego opróżniania i wypełniania sienników oraz lotów z okna na rozgrzany słońcem bruk, słoma podeschła.
Być może zresztą nasi kaprale po prostu zaplanowali ile czasu nam trzeba wypełnić wypełnieniem i wykonali normę.
Potem był obiad, chwila przerwy i znowu długie godziny bezmyślnie wykonywanych czynności.
Kolacja, apel i od nowa.
Wreszcie zbliża się godzina 10 - cisza nocna.
Oczy nam się już same zamykały, toaleta wieczorna, zbiórka przy łóżkach - ostatnie instrukcje:
Komenda brzmi - drużyna - do łóżek - spać!
Na "drużyna" - siadacie na boku łóżka.
Na "do łóżek" - podnosicie nogi na łóżko i nakrywacie kocem.
Na "spać" - kładziecie tułów na łóżku, na plecach.
Teraz będzie komenda - w prawo zwrot! - przekręcacie się na prawy bok.
I jeszcze uzupełnienie - "prawa ręka na sercu, lewa ręka na sęku".
Teraz jeden z szeregowców zaśpiewa; Caaaaapsztyk.
I zapanuje 8 godzin ciszy nocnej
Chyba, że... za dwie minuty kapral otworzy głośno drzwi, zapali światło i wydrze się na cały głos - POBUDKA! Wstawać! Sprzątanie terenu!
Inne zajęcia toczyły się w podobnej atmosferze... i tak przez 2 tygodnie.
Po 2 tygodniach była przysięga i od tej chwili byliśmy już pełnoprawnymi żołnierza i byliśmy traktowani według regulaminu.
Nasi kaprale okazali się całkiem sympatyczni, w chwilach szczerości wspominali, że osoby w regularnego poboru mają 6 miesięcy tresury przez przysięgą i że zdarzają się przypadki poważnych załamań psychicznych.
Kolejnym przełomem było rozpoczęcie pracy.
Jako pracownik umysłowy byłem od początku w uprzywilejowanej sytuacji. Pracowałem w dużej fabryce i słyszałem opowieści jak to początkujący pracownicy fizyczni bywają obiektem niewybrednych żartów, niektóre kończyły się poważnymi wypadkami.
A potem było jeszcze kilka przełomów.
A teraz... kilka kroków przed metą... stwierdzam, że miałem takie lekkie i przyjemne życie... i że naszym dzieciom i wnukom jest trudniej.