Sunday, August 28, 2022

Niedzielna pokora

 Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:

«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce.

Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».

Ewangelia św. Łukasza 14: 1, 7-14

Nie chcę się chwalić, ale wydaje mi się, że w dużym stopniu stosuję się do ewangelicznych zaleceń.
W ostatni czwartek zaprosiliśmy naszego proboszcza na obiad, nie jest on wprawdzie ułomny, ale zdecydowanie nie oczekujemy, że się nam odwdzięczył.

W życiu zawodowym również nigdy nie zabiegałem o żadne kierownicze stanowisko.
Wyznam skromnie, że kilkakrotnie zostałem na takie stanowisko awansowany, ale za każdym razem starałem się pozostać w zespole roboczym i robić to co moi "podwładni".
Chyba tylko dwa razy byłem kierownikiem, którego głównym zadaniem było - kierować i bardzo szybko przekonałem się, że nie była to dla mnie właściwa rola.
- Lech, widziałeś jakie fajne krzesła mają ci w dziale X? - spytał mój podwładny.
Oczywiście nie widziałem, poszedłem sprawdzić.
Rzeczywiście mieli nowe fotele z możliwością regulowania wysokości i odchylenia.
- Widziałem - potwierdziłem po tej inspekcji - ale nie uważam, żeby to cokolwiek pomagało w pracy.
- Lech, przepraszam, ale ty jesteś d... nie kierownik. W ogóle nie dbasz o zespół.
Po zastanowieniu, w cichości,  przyznałem swojemu rozmówcy rację i przy pierwszej okazji zmieniłem pracę.

Dzisiaj ostatnia niedziela tegorocznej zimy.
W tym roku zima była raczej chłodna, w górach bardzo śnieżna.
Oczywiście przypomniał mi się australijski maraton narciarski - Kangaroo Hoppet - który odbył się wczoraj.
O świcie trasa biegu wyglądała tak....


Przez kilkanaście lat maratony narciarskie były moją pasją.
Znajomi czasem pytali czy wygrałem w życiu jakiś wyścig narciarski.
Nie wygrałem i nie żałuję swoich wysiłków.

Oczywiście, już z definicji, byłem na straconej pozycji.
To były amatorskie, masowe, wyścigi narciarskie, w których startować mógł każdy. 
Startowali również zawodnicy najwyższej klasy światowej... jaką ja miałem szansę?

Czasami szansa pojawiała się nieoczekiwanie.
Rok 1996, maraton Transjurasienne we Francji, na liście startowej dwaj mistrzowie olimpijscy - Norweg Bjorn Daehlie i Niemiec - Johann Muelleg.

Dwa dni po wyścigu spojrzałem na oficjalne wyniki.
Okazało się, że gdy popsuła się pogoda, obaj mistrzowie, po przebiegnięciu 60 km, dyskretnie zeszli z trasy.
Rozumiem ich, za kilka dni mieli rozkładzie wysokopłatny wyścig Pucharu Świata, po co tracić siły?
Czyli jednak wygrałem.

Miałem również całkiem odwrotne doświadczenie.
Rok 1995 - maraton American Birkebeiner w stanie Wisconsin, USA.
Ukończyłem w dobrej formie i w przyzwoitym czasie, co oznaczało miejsce w drugim tysiącu  uczestników.
Okazało się, że w miasteczku Hayward, gdzie była meta wyścigu, mieszkał jakiś Australijczyk, który zaprosił do siebie wszystkich rodaków, którzy ukończyli wyścig.
Spędziłem ponad 2 godziny w ciepłym domu, miłym towarzystwie i na dobrym jedzeniu. Zaczęło robić się ciemno, zaczął padać śnieg. Wsiedliśmy do samochodu żeby wrócić do naszej kwatery.
Po kilku kilometrach jazdy zobaczylismy jakieś światła, znaki ostrzegawcze, podszedł do nas policjant.
- Przepraszamy, ale mamy tu wyścig narciarski, trasa wyścigu przebiega przez szosę, musicie poczekać kilka minut.
Popatrzeliśmy na siebie zdezorientowni...
- Wyścig narciarski?
Dopiero po chwili dotarła do nas świadomość, że to przecież NASZ WYŚCIG... tyle że w tym momencie on nie jest już nasz.
Wyznam, że poczułem smutną zazdrość, poczułem, że straciłem jakieś doświadczenie.

Pozostały wspomnienia...

Friday, August 26, 2022

Żeby Odra była znów m-Odra

Inspiracja...


Źródło - KLIK.

Odra-dzam.
Wolałbym żeby premier nie był tak szcz-Odry,
i odczepił się na chwilę od Odry.
P-Odra-pał się za uchem, zastanowił Odro-binę,
w jaki sposób Odrę Odra-tować
(Od(t)ru-ć a nie Odru-tować).

P.S.
Jedzenie ostatnio p-Odro-żało,
mimo to przytyłem chyba w bi-Odrach,
może dlatego, że jadłem p-Odro-by.
Chyba muszę wejść p-Odra-binie.
żeby schudnąć chociaż Odro-binę.

Wednesday, August 24, 2022

Szkoła dam i polityka

 W ostatni poniedziałek oglądaliśmy galowy koncert szkoły, w której uczy się nasza wnuczka.

PLC - Presbyterian Ladies College - KLIK. Internetowa strona szkoły - KLIK.

Jest to jedna z najlepszych szkół w Melbourne.
Klasyfikacja odbywa się na podstawie wyników egzaminów maturalnych, dla PLC wynik środkowy (median) to 95.95%.
Oczywiście nic nie ma za darmo.
Roczna opłata to około A$35,000. Do tego dochodzi wiele opłat dodatkowych, ale to już zmartwienie rodziców.
Szkoła oferuje wyjątkowo bogaty program zajęć dodatkowych - sporty, zajęcia artystyczne.
Odbywają się na doskonale wyposażonych boiskach, halach sportowych, pływalni, salach koncertowych i teatralnych.

Owoce tego ostatniego mogliśmy oglądać na poniedziałkowym koncercie.
Jak przystało na rangę szkoły, koncert odbył się w Hamer Hall, największej sali koncertowej Melbourne.


Wystąpiły dwa chóry i 3 orkiestry. Nasza wnuczka gra na trąbce w orkiestrze instrumentów dętych.

Nie to jest jednak głównym tematem tego wpisu.

Po pierwsze - tytułowe Damy - Ladies.
To już najwyraźniej zmurszała tradycja. We wszystkich przemówieniach były tylko dziewczyny - girls, girls, girls.

Po drugie - Presbyterian.
Chyba wiele uczennic, a na pewno większość rodziców, nie wie co tak dokładnie to słowo znaczy.
Ja zresztą też, ale wiem przynajmniej, że jest to nazwa protestanckiego kościoła, który kilkanaście lat temu stwierdził, że ze względów finansowych lepiej zapomnieć o różnicach doktrynalnych i połączył się z kościołem metodystów w jeden kościół - Uniting Church.
W tym miejscu wspomnę, że zaskoczyło mnie jak wiele razy oficjalni mówcy wspomnieli o chrześcijańskim charakterze szkoły.
Wydaje mi się, że jest to delikatna sugestia, że szkoła jest Żeńska, znaczy dla dziewcząt - kropka.
Myślę że zadowala to oczekiwania rodziców, którzy posyłają do tej szkoły swoje córki.

Po trzecie - rodzice.
Według mnie 75% to osoby pochodzenia chińskiego, 15% - hinduskiego.
Jeśli chodzi o tę pierwszą grupę, to widzę dodatkową motywację - w języku chińskim literę L wymawia się jako R. Czyli jeśli takiego rodzica spyta jego rodak - do jakiej szkoły chodzi twoja córka?
Ten z patriotyczną dumą odpowie - P-R-C - który to skrót oznacza - People's Republic of China (Chińska Republika Ludowa).

Po czwarte - polityka.
Jednym z trzech mówców na koncercie była School Captain - Kapitan Szkoły.
Spojrzałem na nazwisko i...
Przecież to jest córka byłego ministra oświaty, który trzy lata temu rozszedł się z żoną z powodu romansowej afery w pracy. 
Afera nabrała rozgłosu na początku tego roku gdy jego partnerka i podwładna wykonywała służbowy telefon o 5 rano, w łóżku.
Minister tak się zdenerował, że kopnął ją - tak mocno, że wypadła na podłogę.
Córka ministra prezentowała się bardzo dobrze.
Ona nikomu nie pozwoli się wykopać!

Po piąte - Finlandia.
Co ma Finlandia do wiatraka?
To piękny utwór Sibeliusa, który wykonała szkolna orkiestra symfoniczna.
To jest naprawdę wymagający utwór i jestem pod wrażeniem jak dobrze został zagrany.
Tu wykonanie w ramach Promenade Concerts -


Mnie w sposób oczywisty skojarzyło się z głośną sprawą pani Sanny Marin - premiery Finlandii, którą sfilmowano jak uczestniczyła w wykonaniu innego utworu muzycznego.

Kiedyś mówiło się kobieta wino i śpiew, teraz polityka zastąpiła wino.

P.S. Podkreśliłem fakt jednolitej orientacji seksualnej szkoły, ale...
Kilka lat temu absolwentka tej szkoły a wnuczka naszej dobrej znajomej, stwierdziła, że jest mężczyzną.
Na szczęście ukończyła już szkołę co zapewne oszczędziło jej sporo rozterek.
Z drugiej strony zastanawiam się, czy atmosfera szkoły miała jakiś wpływ na jej (dez)orientację.
Odpowiedzi na to pytanie raczej nie poznam.

Sunday, August 21, 2022

Niedzielne karcenie

 Drugie czytanie liturgiczne

Bracia:

Zapomnieliście o napomnieniu, z jakim Bóg się zwraca do was jako do synów:

«Synu mój, nie lekceważ karcenia Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje».

Trwajcie w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?

Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste ślady czyńcie nogami, aby kto chromy, nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.

List św Pawła do Hebrajczyków Hbr 12: 5-7, 11-13

Ewangelia.

Jezus przemierzał miasta i wsie, nauczając i odbywając swą podróż do Jerozolimy.

Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?»

On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas, stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”, lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”.

Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości!” Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.

Ewangelia św. Łukasza 13: 20-33

Tak pięknie, słonecznie, dzień dzisiejszy się zapowiadał, a tu, w kościele, takie czytania - wieczny pożytek z bycia karanym przez rodziców i zapowiedź zbawienia tylko dla nielicznych.

Zgadza się, nie byłem w dzieciństwie karany.
Niby mam wytłumaczenie, ojciec umarł gdy miałem ledwie 2 lata, a matka... jak to matka, do tego jeszcze matka jedynaka.
Nie wiem czy to wytłumaczenie pomoże mi w życiu wiecznym.

My też raczej nie karaliśmy naszych dzieci.

Raczej?
Przypominam sobie tylko oczywiste dla mnie przypadki - trzymanie się blisko rodziców podczas przechodzenia przez ulicę albo w dużym tłoku.
Oczywiste, gdyż uważam, że szybki klaps lepiej przemawia do świadomości dziecka niż tłumaczenie.

W tym miejscu wyjdę już z kościoła na zimowe słońce.
Ostatnie dni sierpnia - przez wiele lat oznaczało to dla mnie maratony narciarskie.

W Australii, było ich kilkanaście, poniżej rok 1998, z niekaranymi przez rodziców dziećmi i przyszłą synową..

Rok 2000...
Kosmopolityczna mieszanka - Australia, rosyjska wódka, fińska czapka, polski znaczek.

Nowa Zelandia, z córką...


Na Facebooku przypominają mi, że właśnie odbył się maraton narciarski w Ushuaia w Argentynie...


Brazylijczyk na nartach biegowych w argentyńskim lesie.
No cóż, lokalizacja na południowej półkuli zobowiązuje i zmusza do poświęceń.
A może to kara?

Friday, August 19, 2022

Brak czułego narratora

 Właśnie skończyłem lekturę książki Olgi Tokarczuk - Empuzjon.

W ostatnich miesiącach media poświęciły sporo uwagi Oldze Tokarczuk więc i ja wtrącę swoje trzy grosze.

Dla kogo ta książka?
Autorka zastrzega się, że nie chce żeby jej księgi trafiły pod strzechy, że to nie jest literatura dla idiotów, że..., że...

Wyznam, że przecierałem oczy ze zdumienia - dla kogo te wyjaśnienia?
Wiele lat temu czytałem zbiór esejów Umberto Eco - Trzecie zapiski na pudełku zapałek - a tam uwagę na temat encyklopedii wspólnej wiedzy.
Co to za encyklopedia?
Gdy dwie osoby prowadzą ze sobą rozmowę to cały czas posługują się właśnie taką, wirtualną, encyklopedią. 
W momencie gdy jeden z rozmówców wykracza poza nią, rozmowa traci sens.
Dopiero w Australii zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie 98% mieszkańców naszej planety nie zna żadnego faktu z historii Polski.
I nie są to żadni idioci, po prostu, nie znają i nie przeszkadza im to w pełnowartościowej egzystencji.

Czasami zresztą prowadzi to do zastanawiających niespodzianek.
Podczas jednej z wycieczek do odległych zakątków Australii, w kościele-katakumbie - KLIK - w stolicy opali - Coober Pedy - znalazłem wspomnienie z prób ewangelizacji Aborygenów.
Gdy anglikański misjonarz opowiedział im scenę kuszenia Adama i Ewy przez węża, Aborygeni kręcili z niedowierzaniem głowami:
- Co za głupia historia. Przecież każdy rozsądny człowiek wyrzuciłby jabłko i zjadłby węża.

Pomyśleć, że gdyby Bóg miał lepszy kontakt z australijskimi Aborygenami, to...

Ufff, jak widać z powyższego, nie bardzo się palę do rozważań na temat Empuzjonu.
Wcale się nie palę.
Wyznam, że książka zupełnie mnie nie zainteresowała.
Dla mnie była to nieciekawa historia z bardzo zaskakującym zakończeniem.
Pomyślałem sobie, że autorka, wiedząc przecież co się święci, mogła utkać swoją opowieść całkiem inaczej.
Ale mogłem o tym pomyśleć dopiero 4 strony przed końcem książki.

Pomyślałem to co w tytule.
Olga Tokarczuk opublikowała zbiór esejów pod tytułem Czuły narrator, właśnie tego w Empuzjonie mi zabrakło.
Kto jest narratorem w tej książce?
Sprawdzam pierwsze zdania:
... ujrzymy płyty peronu, kwadraty poprzerastane źdźbłami wątłych roślinek – przestrzeń, która za wszelką cenę chce utrzymać porządek i   symetrię.
Za chwilę pojawia się na nich lewy but, brązowy, skórzany, nie pierwszej nowości, i   zaraz dołącza do niego drugi, prawy; ten wydaje się jeszcze bardziej sfatygowany – czubek ma nieco starty, lico w   kilku małych miejscach odkrywa jaśniejsze plamki. Buty stoją przez moment niezdecydowane...

A więc widok z powierzchni ziemi
W książce wspomniane są kilkukrotnie niewidoczne istoty obserwujące zachowania głównego bohatera przez szpary w podłodze.

Zapewne narratorem są więc Empuzy - KLIK.
To sugeruje tytuł i kilka wzmianek w książce.
No cóż, to zdecydowanie nie są czułe narratorki.

Wyznam, że znalazłem w książce kilka ciekawych spostrzeżeń i sympatycznych opisów, ale niezbyt pasowały one do całości.
Zdecydowanie za mało żeby książka pozostała w mojej pamięci.

Bardzo naukowa recenzja TUTAJ.

Wednesday, August 17, 2022

Zła łza

 Pełza łza po policzku,
zła łza. po prostu zołza.
Wolałbym żeby ze mnie zlazła,
na pola sobie pola-zła.
Ale ja nadal łzawię?
Dlaczego?
To tylko łza wie.

Rano coś mnie nasZŁO,
zło.
Prosiłem żeby sobie odesZŁO,
choćby do Odessy popełZŁO.
Ono nawet peŁZAło ze łzami,
ale gdy dopełZŁO,
to już było samo,
Zło, bez łez.

Dzień cały ma dusza ZŁAmana,
ze łzami w oczach po domu cZŁApałem,
ale teraz mam już tego dość,
wycieram oczy i idę spać,
złu na złość.

P.Ś. Czyli Po Śnie.
To była dobra paŁZA, przebudzenie jak ZŁOto.

Sunday, August 14, 2022

Niedzielne wojny i testy

 Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.

Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».

Ewangelia św. Łukasza 12: 49-53

Zmartwiło mnie to czytanie.
Wszak Jezus wielokrotnie witał uczniów słowami: Pokój niech będzie z Wami.
Podczas mszy wierni przekazują sobie znak pokoju, a tu nagle - Jezus wszystko odwołuje.
Zastanowiła mnie demografia tego konfliktu - Jezus wprawdzie mówi, że troje stanie przeciw dwojgu, ale nie zgadza się to z podanym przykładem, tu nie ma żadnego jednolitego frontu, tu mamy 5 osobnych konfliktów.
No i do tego oczywiście - teściowa :(((

Na szczęście to są obce mi problemy, na dodatek właśnie wczoraj doświadczyliśmy rodzinnej solidarności - 18 urodziny naszego wnuka - Feliksa.

Jednak wcześniej przeżyłem trochę strachu.
Od kilku dni czuję się dość marnie, brak zdecydowanych objawów, po prostu - zimno i marnie.
Urodziny, zbierze się pewnie około 50 osób.
W tym momencie usłyszałem sygnał alarmowy - a co jeśli ja złapałem Covid?
Jak ja będę żył jeśli okaże się, że kogoś zaraziłem?

Na szczęście mamy w domu kilka paczek R.A.T. (rat znaczy po angielsku - szczur), w tym przypadku jest to jednak Rapid Antygen Test - szybki test antygenowy ....


Wyprodukowany w Chinach.
Inspektor przystawił osobistą pieczątkę
Poczułem ulgę - przynajmniej oni powinni dobrze znać ten temat.

Parę minut dłubania w nosie,  chwila nerwowego czekania i wreszcie wynik - NEGATYWNY.

Za to na urodzinach wszystko było już pozytywne.

Friday, August 12, 2022

Sałatka z pomidorami

 Motywem przewodnim poprzedniego wpisu były światowe pożary i wątpliwości czy zwykły obywatel może cos ugasić.

Uderz w stół a...
Wczoraj, właśnie szykowałem się do wyjazdu do wnucząt a tu coś zawyło w pralni.
Wskoczyłem do środka a tam uderzyła mnie fontanna gorącej wody.
Wyskoczyłem przed dom zakręcić dopływ wody do domu i zabraliśmy się z żoną za wycieranie ścian i podłogi.
Nie bardzo miałem czas na ocenę sytuacji więc od razu zadzwoniłem do firmy świadczącej usługi hydrauliczne.
A tam - pełna elegancja - pani, która odebrała telefon, odczytała mi jakieś oświadczenia na temat zasad działania firmy, gdy skończyła spytała czy przyjmuję je do wiadomości - przyjąłem (rozmowa była nagrywana).
- Hydraulika proszę! 
Znowu jakieś wyjaśnienia wreszcie pani potwierdziła, że zgłoszenie przyjęte i przekazane gdzie trzeba.
Po pobieżnej inspekcji doszedłem do wniosku, że wystarczy zamknąć dopływ gorącej wody do domu, zatem zimna woda jest, możemy gotować i korzystać z toalety.

W drogę do wnucząt.
Wnuczka miała regularną lekcję muzyki.
W drodze wspomniała, że rozpoczęła właśnie próby ze szkolną orkiestrą (skrzypce).
- A co gracie?
Gracie (zbieżność imienia z muzyką jest całkiem przypadkowa) podała tytuł jakiejś melodii.
- Zanuć mi proszę.
- Dziadzia, ale tam nie ma słów.
- Zanuć, la-la-la...
- Dziadzia, ale ja potrafię tylko zanucić nuty.
- ???
- O, tak - d-d-d-d g-g a-a-a-a.
W ten sposób odśpiewała mi pierwsze 3 linijki zapisu nutowego.

Zostawiłem ją na lekcji i skoczyłem do supermarketu Woolworths na szybkie zakupy.
Najpierw stoiska z warzywami - pomidory...
Obszedłem stoiska dwa razy i nie znalazłem. Spytałem pana z obsługi.
- Nie ma, nasz dostawca wstrzymał dostawy. Powinno się wyjaśnić w ciągu kilku dni.
Adios pomidory - zanuciłem.

Zadzwoniłem do domu - co z hydraulikiem?
Nic - nie dzwonili.
Zadzwoniłem do firmy. Potwierdzili, że mają moje zgłoszenie i pracują nad nim intensywnie.

Po powrocie do domu skontaktowałem się z kolegą, budowlańcem. Obiecał znaleźć jakiegoś lokalnego fachowca.
Zadzwoniłem więc do firmy (telefon czynny całą dobę) i skasowałem moje zamówienie.

Późny wieczór, szykujemy się do snu, niespodziewany telefon.
- Tu hydraulik, chciałem umówić się na jutro.
Wyjaśniłem, że zlecenie zostało skasowane.

7 rano, wydaje mi się, że słyszę stukanie do drzwi wejściowych.
Po chwili zostaje potwierdzone dzwonkiem.
Otwieram. Przede mną hydraulik gotowy do akcji.
Odsyłam go do...

Sprawdzam dokładniej miejsce przecieku, wygląda na to, że chyba pękła uszczelka w kranie. Niestety kran jest w takiej pozycji, że nie jestem w stanie go rozkręcić.
Wyjeżdżam na jakieś procedury medyczne a po drodze zaglądam na chiński warzywniak.
Pomidory mrugają do mnie zachęcająco.
Gdy wracam, okazuje się, że kolega-budowaniec nie mógł znaleźć łatwo dostępnego fachowca więc osobiście naprawił kran

W wieczornym dzienniku TV informacja o zabiegach dyplomatycznych  mających na celu poprawę relacji Australii z Chinami.
Wyjaśnię, że gdy wybuchła pandemia, Australia jako pierwsza oficjalnie oskarżyła Chiny o ukrywanie faktów i zażądała zorganizowanie komisji, która zbada sprawę na miejscu.
Od tego czasu relacje Australii z Chinami były coraz gorsze. Rezultatem były liczne sankcje ograniczające eksport naszych surowców do Chin.
Dwa dni temu ambasador Chin w Australii, na spotkaniu w klubie prasowym, wygłosił przemówienie w stylu - a możeby tak mniej gadać a więcej handlować? Wróćmy do dawnych dobrych czasów. 
Przy okazji przyjmijcie do wiadomości, że Chiny uważają Taiwan za część swojego terytorium i jakakolwiek dyskusja na ten temat to strata czasu - więcej TUTAJ.
Jeden z komentatorów TV zwraca uwagę, że rządowe wypowiedzi w ostatnich 3 latach miały mocne antychińskie akcenty, które mogły powodować rasowe uprzedzenia a przecież wśród nas mieszka ponad milion osób pochodzenia chińskiego. Nie chcemy ich chyba alienować.

Dzisiejsza sałatka z pomidorami miała wyjatkowo zróżnicowany smak.

Tuesday, August 9, 2022

To nie my...

W ostatnią niedzielę, przed pójściem do kościoła, oglądałem jak zwykle polskie wiadomości w TV.
Przed wyłączeniem telewizora przełączyłem jeszcze na państwowy program ABC a tam już zaczęłi program Rage - kilka godzin przebojów muzycznych.
Zaskoczyło mnie bardzo, że zaczęli utworem We didn't start the fire (Nie wznieciliśmy ognia).
Przecież to przebój sprzed ponad 30 lat.
Nie było jednak czasu na refleksję, pomaszerowałem do kościoła.

Niestety, tym razem wizyta w kościele nie natchnęła mnie do regularnego niedzielnego wpisu.
Po powrocie do domu przypomniała mi się piosenka...


We didn't start the fire Nie wznieciliśmy ognia, It was always burning on się zawsze palił Since the world's been turning odkąd świat się kreci. We didn't start the fire Nie wznieciliśmy ognia No we didn't light it Nie, nie wznieciliśmy go, But we tried to fight it próbowaliśmy z nim walczyć.

Powyższy refren przeplata się z listą ponad 100 istotnych wydarzeń światowych, które wydarzyły się w latach 1949-1989.
Poczynając od prezydentury Trumana, na stanie wojennym w Chinach (Tianamen Square) kończąc.
Stan wojennego w Polsce nie zauważyli.

Pełen tekst TUTAJ.

Przeciętna amerykańska rodzina.
Patrząc na ten kalejdoskop migawek z domowego życia pomyślałem, że w ich życiu było więcej zmian niż w moim.

Wydaje mi się również, że ani oni ani ja nie próbowaliśmy z żadnym światowym ogniem walczyć.
Amerykańska rodzina miała przynajmniej kilka szans - przykład - palenie kart poboru na wojnę w Wietnamie.

Dzisiaj słoneczny, mroźny (rano było 4C) dzień.
Pali się w wielu miejscach na świecie a ja, jak w każdy wtorek, pojechałem dość późnym rankiem na bazar kupić rybę i jarzyny.
W drodze powrotnej wstąpiłem na azjatycki warzywniak bo tam sprzedają mleko o A$1 taniej za 2 litry niż w supermarkecie.

Popołudniu smażyłem naleśniki dla wnucząt.
Zapaliłem gaz... przypomniała mi się dyskusja w programie finansowym w TV - całe wydobycie gazu w Australi jest pod kontrolą 6 międzynarodowych karteli, które na ten rok finansowy zakontraktowały sprzedaż gazu ... o 40% więcej niż zdołają wydobyć.

Trzeba się pospieszyć z tymi naleśnikami zanim ktoś zgasi ogień, który ja zapaliłem.

Friday, August 5, 2022

Spacery o zmroku

Zima u nas.
Taka jesienna...


Raz w tygodniu wożę naszą wnuczkę Gracie na lekcje muzyki. 
Nauczycielka mieszka w starej dzielnicy, dużo drzew.
Powyżej zdjęcie sprzed miesiąca.

Po powrocie do domu Gracie odpręża się na chwilę od muzyki i rysuje na tablicy. 


Czekając na koniec lekcji czytam jakąś książkę, najczęściej z mojej lokalnej biblioteki.

Ostatnio spotkało mnie zaskoczenie - na półce z bestsellerami książka autora o polskim nazwisku.

Swimming in the DarkPływanie w ciemności.

Młody człowiek, tuż przed wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego, wyjeżdża do USA i w bezpiecznej pozycji snuje refleksje na temat burzliwych doświadczeń swoich ostatnich lat.

Łatwo zgadnąć skąd ta burza - Ludwik odczuwa silne fizyczne zainteresowanie swoimi kolegami.
W tym momencie jednak z przyjemnością stwierdziłem, że relacje o tej skłonności podane są w książce w delikatny i sympatyczny sposób.
Muszę jednak również trochę się skrzywić - ten młody człowiek nie widzi świata poza sobą.

Na dodatek autor zepsuł mi nieco dobry humor demonizując czasy PRL-u.
Wspomniałem "bezpieczną pozycję" bohatera książki.
Głównie chodzi o ujawnienie skłonności homoseksualnych. Z książki można wysnuć wniosek, że to było jedno z głównych zainteresowań komunistycznych służb bezpieczeństwa.
Innych demonów PRL nie wspomnę żeby nie psuć sobie miłych akcentów tej lektury.
Książka została wydana w Polsce, recenzja w 90% poświęcona jest furorze jaką ponoć wywołała na rynku wydawniczym - KLIK.

Z domu rodzinnego Gracie tylko kilka kroków do centrum miasta.
Dojechałem tam tramwajem, już w ciemności.
Po trawniku spacerowały świetliste ptaki..

W tramwaju...
Na ławce siedziało koło siebie dwóch młodych, przystojnych mężczyzn.
Siedzieli bardzo blisko siebie, jeden z nich głaskał swojego sąsiada pieszczotliwie po uchu.
Ta scena zrobiła na mnie bardzo miłe wrażenie.
W jakiś sposób zgadzała się z sympatycznymi akcentami czytanej niedawno książki.

Powyższe rozważania to w jakiś sposób przygotowanie do kolejnej lektury - Empuzjon Olgi Tokarczuk.
Już czuję jak przez szpary w deskach podłogi wpełza pod biurko jakaś zjawa, ogląda krytycznym okiem moje kapcie...

Mężczyźni - trzymajcie się mocno (ale jednak delikatnie, jak nieznajomi w tramwaju) - ta zjawa to Empuza - KLIK - zostawi po was tylko ogryzione kości.