Monday, November 28, 2022

Niedzielne rozrywki

 Już prawie dwa miesiące temu przestałem nadawać moje coniedzielne blogi.
Niestety czytania liturgiczne wywoływały niekonstruktywne skojarzenia a ja jednak lubię niedziele i lubię je dobrze pamiętać.

Ostatniej niedzieli (27/11), czytania liturgiczne też nie były inspirujące, ale osobowość księdza odprawiającego mszę - tak.
Tym razem był to ksiądz nie z naszej parafii, ale czasem wydawał się nie z tej ziemi.

Pozwolę sobie podać link do transmisji mszy - KLIK - zachęcam do obejrzenia choćby 3 minut.
Msza zaczyna się od wyprawienia dzieci do sali kaplicy.
Przy okazji ksiądz wspomniał, że wie jak rozmawiać z dziećmi gdyż ma pięcioro wnucząt - czyli tak jak ja!!! 
A więc może warto pomyśleć o nowej karierze zawodowej?!
Ksiądz wyjaśnił szczegóły techniczne - otóż najpierw był anglikańskim pastorem i wtedy się ożenił i miał dzieci. Po wielu latach zmienił wiarę, żona i dzieci pozostały.
Jego syn poszedł w ślady ojca, obecnie jest pastorem, ma piątkę dzieci... ciekawe kiedy przejdzie na katolicyzm?
Ksiądz wspomniał również, że jego żona jest jego najlepszym partnerem na religijnej ścieżce życia.
Widzę w tym wielką szansę na przebudowę kościoła katolickiego.
Inna sprawa, że polscy kandydaci na księży nie mają szansy należeć do kościoła anglikańskiego. Jeśli mieszkają w okolicach Cieszyna, to tam dość aktywny jest kościół ewangelicki, jednak najłatwiej chyba byłoby zacząć od kościoła prawosławnego, ale gdzie się wtedy skończy?

O ile osobowość i akcent księdza bardzo mi się podobały, to kazanie już nie, ale zainteresował mnie jeden fakt - ksiądz wspomniał, że jest mocno zaangażowany w prowadzenie w Australii stacji radiowej - Radio Maria. 
- O Matko Święta! - westchnąłem - a to dopiero rudy/łysy Rydz(yk)!

W domu zbadałem sprawę.
Otóż Radio Maria to ogromna ogólnoświatowa rodzina - KLIK.
Radiostacja w Toruniu do tej rodziny nie należy.
Oczywiście zaintrygowała mnie radiostacja rosyjska - KLIK .
Po pierwsze zorientowałem się, że jest ona związana z kościołem prawosławnym.
Po drugie, zerknąłem do programu zobaczyć czy któraś z audycji może zahaczyć o kwestię wojny Rosji z Ukrainą. 
Na początek zauważyłem audycję - Sąsiedzi Rosji w okresie Wojny Trzydziestoletniej.
Długa droga przed nami.

Dygresja końcowa - wyniki sobotnich wyborów.
Po sobotnim, absolutnie bezbarwnym wpisie, chciałem zapomnieć o tym temacie, ale od polityki trudno uciec - w 4. minucie nagrania z mszy, jedno z dzieci pokazuje ulotkę wyborczą, reakcja księdza - prawidłowa.
Dla porządku wspomnę, że wygrała ponownie rządząca Partia Pracy - Labor.

Saturday, November 26, 2022

Kiepski wybór

 Dzisiaj w stanie Wiktoria wybieramy rząd stanowy.
Rządy stanowe wybieramy co 4 lata, rząd federalny, co trzy.
Taką mamy, znaczy my - wyborcy mamy, władzę.

Przypomnę, że wybory w Australii są obowiązkowe, jak się zignoruje to trzeba płacić mandat.
Z drugiej strony, jak tu przegapić - codziennie do skrzynki pocztowej wrzucali nam ulotki agitujące do poparcia tego czy innego kandydata.
Z trzeciej strony - głosować można listownie, osobiście w punkcie wczesnego głosowania, i wreszcie - osobiście, w dniu wyborów, w lokalnym punkcie wyborczym.
My głosowaliśmy we wcześniejszym terminie, była całkiem sporo osób. Media podały, że w ten sposób głosowało 40% wyborców. 
Przypomnę drugi fakt - w Australii mamy jednoosobowe okręgi wyborcze.

Wydawałoby się - czysty raj.

Dla sprawdzenia odwiedziłem dzisiaj nasz lokal wyborczy...

Pusto.

Szkopuł w tym, że nie ma na kogo głosować.
Przez wiele lat stosowałem zasadę, głosuj na tych, którzy w poprzednich wyborach zajęli drugie miejsce.
Tym razem była to liberalno-narodowa koalicja.
Niestety w ostatnich dniach zatrzęsły nimi skandale -
Urzędujący poseł, który ubiegał się o drugą kadencję - popełnił samobójstwo. W tle jest oskarżenie o nadużycia seksualne.
Kandydatka z bardzo bezpiecznego rejonu okazała się być aktywistką jakiegoś kościoła grożącego piekłem homoseksualistom.
Miałem do wyboru - albo oddać nieważny głos albo zamknąć oczy i zdać się na kaprys losu.
Wybrałem to drugie.
Oczywiście te rozterki nie tłumaczą pustki przed lokalem wyborczym, nie sądzę żeby ktoś chciał płacić mandat, pewnie ludzie głosowali wcześniej.

Na marginesie wspomnę, że rządząca przez ostatnie dwie (a może trzy) kadencje Partia Pracy - Labor, a głównie jej lider Dan Andrews, wsławili się najostrzejszymi na całym świecie restrykcjami covidowymi. 
W obecnej kampanii wyborczej wszystkie partie o tym przypominają, znaczy, że one są bardziej demokratyczne.

A propos Covid...
Media donoszą, że w ostatnim tygodniu w Australii mieliśmy około 12,000 przypadków dziennie. Już od kilku miesięcy nie mamy żadnych restrykcji.
Doniosły również, że w Chinach notuje się ostatnio 31,500 dziennie.

A więc w Chinach 2,5 raza więcej zachorowań niż w Australii, natomiast ludność - jakieś 60 razy więcej, czyli zachorowalność 24 razy mniejsza... i wyjątkowo drakońskie restrykcje.
A wybory?

Friday, November 18, 2022

Migawki

 Dzisiaj od rana słońce i czyste niebo, dla równowagi z poprzednim wpisem, spojrzałem w kierunku miasta...

Przez cały ubiegły tydzień lały deszcze i było zimno.

Na szczęście w ostatnią sobotę przestało padać, akurat na Polski Dzień na głównym placu Melbourne - Federation Square.
Trójka naszych wnucząt występuje w zespole pieśni i tańca Polonez.
Występy bardzo udane, ale na boku wyznam, że większe wrażenie wywarł na mnie występ ukraińskiego zespołu Lehenda - KLIK.

Na drugim boku natomiast - polonijne stragany z jedzeniem...


Kolejka ciągnęła się długo i daleko...


Pokręciłem głową z rozrzewnieniem - rodzice tych ludzi, w PRL, nie musieli tak długo czekać na pierogi.

Wróciłem do rzeczywistości.
We wtorek odwiedziłem lokalną bibliotekę - spotkanie "klubu książki".
Słaby to klub, po zniesieniu covidowych restrykcji, w spotkaniach uczestniczy pani od biblioteki i trójka czytelników.
Książki od Sasa do Lasa.
Wspominam o tym spotkaniu gdyż miało pewne konsekwencje.
Jedna z osób wspomniała, że australijska autorka czytanej przez nią książki spędziła wiele lat w Londynie gdzie spotkała wielu  wybitnych pisarzy, m. in. Oscara Wilde.
Coś nie zgadzały mi się daty więc zaraz po zebraniu pospieszyłem do półki, na której leżały książki Oscara Wilde i zajrzałem do przedmowy jednej z nich - Oscar Wilde - 1854 - 1900 - czyli moja koleżanka z klubu książki pokręciła.

Dopiero wtedy spojrzałem na tytuł książki - Complete Short Stories.
Zajrzałem do środka - Zbrodnia lorda Saville, Duch z Canterville - same strachy.
To mi nawet pasowało do autora, przypomniałem sobie książkę Gyles'a Brandeth - Oscar Wilde and the Ring of Death - KLIK.

Nie chciałem wychodzić z biblioteki z tylko jedną książką więc rozejrzałem się wokół.
Skoro w opowiadaniach Oscara Wilde będą strachy, to który współczesny autor może mnie również nastraszyć?
Odpowiedź znalazłem na wózku z oddanymi przez czytelników książkami - Dean Koontz.
Czytałem jedną, może dwie jego książki i pamiętam, że mocno mnie wystraszyły. Tak mocno, że żadnej nie dokończyłem i nie pamiętam ich tytułów - zachęcające.
Ty razem jest to - The Other Emily - Inna Emilia.

Oscar Wilde...
Było to ostatnie przyjęcie Lady Windermere przed Wielkanocą i Bentwick House był zatłoczony bardziej niż zazwyczaj.
Sześciu ministrów w oficjalnych strojach z szarfami i gwiazdami. Wszystkie piękne damy w swoich najlepszych strojach, na końcu stała księżniczka Zofia z Karlsruhe, ciężka dama o tatarskim wyglądzie, z wąskimi czarnymi oczami, pięknymi szmaragdami, mówiąca przesadnie głośno złą francuszczyzną i śmiejąca się głośno z wszystkiego co usłyszała.
Doprawdy, cudowna mieszanka ludzi - piękne damy rozmawiały przyjaźnie z gwałtownymi radykałami, popularni kaznodzieje ocierali się frakami o wybitnych sceptyków, grono biskupów podążało z sali do sali za tęgą primadonną.
Słynny ekonomista tłumaczył gniewnemu węgierskiemu wirtuozowi naukową teorię muzyki.
Lady Windermere już we wczesnej młodości odkryła ważną prawdę, że nic nie przypomina tak niewinności jak niedyskrecja.
Złote loki otaczające jej twarz nadawały jej wyraz świętej z odrobiną fascynacji grzechem. Zmieniła conajmniej trzy razy męża, ale ani razu kochanka.
Miała 40 lat, bezdzietna, z niewyczerpaną pasją do korzystania z przyjemności co jest sekretem zachowania młodości...

Dean Koontz...
Czwartek, bar w kształcie podkowy już od wczesnych godzin kipiał życiem. 
Dobrze ubrani single robili szum, polowali na okazję żeby się do kogoś doczepić.
Niezbyt nachalnie bo nadmierna gorliwość mogła być uznana za desperację...

Jak dotąd w opowiadaniu O. Wilde były już 3 trupy, w książce D. Koontza, ani jednego, ale za to spotkanie z psychicznie chorym seryjnym mordercą.
Czytelnicy O. Wilda relacjonują swoje wrażenia z uśmiechem, czytelnicy D. Koontza - spora ilość nie dotrwała do końca książki bo zrobiło im się niedobrze.

Wyszedłem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Nie uszedłem daleko a tu...

Czarne plamy na chodniku i trawniku - zamordowali jakiś czarny charakter!!!

Spojrzałem pytająco w stronę nieba i otrzymałem odpowiedź...



Morwy!
Te dojrzałe spadły na chodnik i na trawę i już je zjadłem - ach, jakie słodkie :)

Friday, November 11, 2022

Ostry widok

 Po wielu zimnych i deszczowych dniach, w środę zaświeciło słońce.
Zaświeciło jak na tę porę roku (3 tygodnie przed oficjalnym końcem wiosny) przystało.
Akurat przytrafiła mi się wizyta u lekarza, w przychodni na 9 piętrze.
Okno na całą ścianę, a za oknem...

Typowy krajobraz Melbourne.

Słoneczna pogoda trwała jednak krótko, już wracają do nas deszcze, w niektórych rejonach naszego stanu leją one nieustannie od kilku miesięcy.

Skoro deszcz, to zamiast cieszyć się tym co za oknem, człowiek martwi się tym co w wiadomościach.
Tam, od kilku dni króluje afera hakerska - hakerzy włamali się do baz danych drugiej największej w Australii firmy telekomunikacyjnej i największej firmy prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych.
W tym drugim przypadku włamywacze zażądali okupu, firma oficjalnie ogłosiła, że nie zapłaci i teraz czytamy coraz to nowe komunikaty, że dane osobowe klientów firmy są dostępne w ciemnej sieci, na dark web.

Po pierwsze, nie wiem - śmiać się czy płakać - te firmy mają pewnie specjalne oddziały zajmujące się zabezpieczeniem danych a tu przecież wystarczyłaby najprostsza procedura - zaszyfrowanie (encryption) danych osobowych klientów.

Po drugie - jak przestępca może wykorzystać skradzione dane?
Podstawowy scenariusz podawany w mediach, to podrobienie prawa jazdy lub karty ubezpieczenia medycznego. Podobno to dobrze idzie wśród przybyszy zza granicy.
Jeśli chodzi o prawo jazdy, to już dostałem powiadomienie, że lada dzień otrzymam nowy numer prawa jazdy. 
Osobna sprawa to posiadając podrobione prawo jazdy i jeszcze jakiś dokument identyfikacyjny, można założyć konto w banku na cudze nazwisko.
Nie jestem pewien jakie z tego mogą być korzyści więc z frustracji wymyśliłem coś takiego - 
Sporządzenie fałszywego testamentu, w którym haker przepisuje cały majątek ofiary na wybraną przez przestępców osobę.
Testament w Australii można sporządzić samodzielnie po czym wystarczy iść do apteki, pokazać prawo jazdy, podpisać się w obecności farmaceuty i mamy oficjalny dokument.
Oczywiście w testamencie jest zdanie "...niniejszy testament anuluje wszystkie sporządzone wcześniej".
Teraz przestępca czeka cierpliwie na zgon dobroczyńcy, jeśli jest niecierpliwy, to może znajdzie inną opcję.
Sprawdza regularnie nekrologi w mediach i... bingo.

Skoro wspomniałem testament to nie mogłem przegapić informacji, że w Australii ostatnio wzrosła długość życia (life expectancy) - kobiety 85.4, mężczyźni 81.3 - KLIK.
Artykuł wspomina, że plasuje to Australię na 3 miejscu na świecie, za Monaco i Japonią.
Inne źródła podają jednak, że na pierwszym miejscu jest Hong Kong - KLIK.

Hong Kong?
To jest dużo bliżej niż wynikałoby z mapy.
Po wizycie w przychodni z pięknym widokiem z okna, zszedłem na solidny grunt i zobaczyłem przed sobą...


To budują w mojej okolicy inwestorzy z Hong Kongu.
Mała przeprowadzka i już tylko żyć i nie umierać.

Monday, November 7, 2022

Moc sztuki

 Jak to będzie w języku polsko-angielskim?
Moc + Art, czyli Mozart.


Kilka dni temu byliśmy na ostatnim w tym sezonie koncercie z cyklu Mostly Mozart (Głównie Mozart).

Relacjonowałem te koncerty wielokrotnie na tym blogu, wspominałem też pewnie, że koncert zaczyna się przed południem dzięki czemu przeważająca ilość widzów to seniorzy.
Wystarczy spojrzeć na widownię...


Same siwe głowy.
Tym razem poczułem brak jednej - DeLu - blogger, który wprowadził mnie do kółka blogerów, którzy obecnie są moimi głównymi czytelnikami i komentatorami.

Oczywiście DeLu nie towarzyszył mi na koncertach w Melbourne, ale często komentował moje muzyczne refleksje i na swoim blogu opisywał swoje doświadczenia muzyczne.
Wyraźnie czułem Jego brak.

Jak wskazuje nazwa koncertu - Głównie Mozart - wykonywana na nim jest głównie muzyka Mozarta, co oznacza, że jest wykonywana również muzyka innego kompozytora.
Odnoszę wrażenie, że w tym kontekście, ta nie-Główna muzyka wzbudza dodatkowe zainteresowanie. Nie wiem czy specjaliści od reklamy są tego świadomi.

Tym razem tym dodatkiem był czeski kompozytor z początków XVIII wieku, Johann Baptiste Georg Neruda. Polska wersja Wikipedii podaje czeską pisownię jego imion - Jan Křtitel Jiří :) - KLIK.
Oczywiście - Jan Baptysta, to Jan Chrzciciel. Jednak w Polsce nie spotkałem się z takim zestawieniem.

Neruda...
To nazwisko kojarzy mi się zawsze z chilijskim pisarzem Pablo Neruda - KLIK.
Skąd takie skojarzenie?
Pablo Neruda był komunistą więc jego twórczość i działalność polityczna były często wspominane w Polsce Ludowej.
W obecnych czasach wspomina go bardzo popularna chilijska pisarka - Isabel Allende.
Ale to nazwisko, jakieś nie-chilijskie - sprawdziłem w Wiki - zgadza się, Pablo Neruda urodził się jako Ricardo Eliécer Neftalí Reyes Basoalto, ale gdy zdecydował się na karierę literacką, zmienił nazwisko na Neruda - tak nazywali się czeski poeta - Jan Neruda i czeska skrzypaczka Wilma Neruda.

Na koncercie zagrali koncert na trąbkę Jana Nerudy, nie poety, ale muzyka z XVIII wieku...


Wyznam, że dla mnie był to najlepszy punkt programu.
Zachęciło mnie to do dalszych poszukiwań i dowiedziałem się, że Jan Neruda przez długie lata był zatrudniony w orkiestrze hrabiego Rutowskiego w Dreźnie.

A któż to ten hrabia Rutowski?
Fryderyk August, hrabia Rutowsky - urodzony... może w Warszawie a może w Dreźnie - nieślubny syn króla Augusta Mocnego i jego kochanki Fatimy Kariman - KLIK.

O Boże - jak cudownie poplątany był ten barokowo-klasyczny świat!
Nic dziwnego, że nawet zupełnie przeciętny kompozytor potrafił w porywach dorównać Mozartowi.

Friday, November 4, 2022

Piątkowa niedziela

Dobiega końca tydzień naznaczony wspominaniem zmarłych.
Zajrzałem do tekstów ewangelicznych żeby zobaczyć jakie czytanie szykuje się na niedzielę i okazało się, że wyjątkowo pasuje do minionego wtorku i środy więc nie czekam.

Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. Pojął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».

Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.

A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».
Ewangelia św. Łukasza 20 27-38

Po pierwsze, zmartwiło mnie, że Jezus nie odpowiada na konkretne pytanie tylko wykręca się sianem.
Na pytanie o wieczne konsekwencje naszych ziemskich czynów, Jezus odpowiada - zbawieni już się żenić nie mogą.

Po drugie, dla mnie jest to wskazówka na temat życia po życiu.
Otóż bardzo często, podczas nabożeństw żałobnych, ksiądz wspomina, że oto osoba zmarła spotka teraz wcześniej zmarłe osoby, których jej brakowało. Wspomina również czasem, że osoba zmarła będzie czekała na nas, nawet może przyszykuje nam dobre miejsce w niebie.

Pięknie, ale co ze spotkaniem zbawionych, którzy mają do nas pretensje albo w stosunku do których mamy poczucie winy?
Takie spotkanie przedstawia S. Lem w książce Solaris, z tym, że w tym przypadku to nie jest raj tylko piekło.

W tym kontekście odpowiedź Jezusa nabiera sensu - zbawienie wymazuje pamięć życia na ziemi, zbawieni stają się równi aniołom...
Tyle że ja z wymazaną pamięcią, to nie będę już JA tylko jakiś janioł .

P.S. Po publikacji tego wpisu poszedłem na spacer i natrafiłem na ciekawy obrazek...


Samochód z naklejką blessed - błogosławiony i z tabliczką rejestracyjną D3NIED czyli - czegoś mu odmówiono.
Tabliczka P nie oznacza w tym przypadku Piekła (odmówiono mu wstępu do piekła?) lecz informuje, że kierowca jest na okresie próbnym.
Ciekaw jestem jego dalszych losów.

Tuesday, November 1, 2022

Piekło, w którym nie piekło

 Mam na myśli piekło, z którego Orfeusz próbował wyprowadzić Eurydykę...


Czy to jednak było piekło?
Oryginalny tytuł operetki Offenbacha, to Orphée aux Enfers czyli - Orfeusz w zaświatach.
To zgadza się z treścią greckiego mitu - Eurydyka została ukąszona przez żmiję, umarła i powędrowała do Hadesu a Hades nie był miejscem, w którym potępieni odbywali karę za grzechy.

Angielski tytuł operetki to Orpheus in the Underworld, czyli w świecie podziemnym, ale przecież nie w piekle.
Zasmuciło mnie, że polscy działacze kulturalni XIX wieku wybrali inne słowo.

Moja obecna lektura to książka Y. Harari - Homo Deus. A short history of tomorrow - KLIK.
Na wstępie autor przypomina, że Żydzi Starego Testamentu nie znali piekła.
Ich Bóg kierował nimi tylko w ziemskim wymiarze - nagradzał w sposób wymierny za dobre uczynki, karał za złe, ale te kary to był nieurodzaj, klęska żywiołowa, niewola, ostatecznie śmierć.
Zwróćmy uwagę, że mieszkańcy Sodomy i Gomory, najstraszniejsi chyba grzesznicy Starego Testamentu, zostali skazani "tylko" na nagłą śmierć.
Ale już Jezus nie szczędzi nam okrutnych relacji, choćby w Ewangelii sprzed tygodnia - bogacz, któremu nie postawiono konkretnych zarzutów, cierpi okropne męki.

Wracam do rzeczywistości...
1 listopada to w Australii, a szczególnie w Melbourne, Melbourne Cup - The race that stops the nation - KLIK.
W naszym stanie mamy z tej okazji dzień wolny od pracy.
Niestety marna pogoda dzisiaj jeszcze zmarniała, jest dość zimno, co pewien czas pada deszcz, w górach spadł śnieg.
Nie zazdroszczę amatorom wyścigów, którzy wybrali się na tor wyścigowy...


Powyżej reporterka TV walczy z parasolem na wietrze.

Nasz plan na dzisiaj przewidywał wizytę na cmentarzu u kilku zmarłych znajomych a potem, w zaciszu domowym, obejrzenie transmisji z wyścigu
Z pierwszego punktu zrezygnowaliśmy gdy spojrzeliśmy za okno.
Drugi punkt - coś pokręciły mi się kanały telewizyjne. Okazało się, że wyścigi konne transmituje jednocześnie kilka stacji TV, każda z innego toru wyścigowego. Cóż za dziwaczny pomysł?
Wyjaśnienie - transmisje są sponsorowane przez firmy bookmacherskie.
Co ciekawe, to nie mogę znaleźć nagrania wyścigu w internecie.
Znalazłem tylko nagranie ostatnich 15 sekund. W poprzednich latach pełne nagrania były dostępne natychmiast po zakończeniu wyścigu.
Wyjaśnienie - teraz trzeba być płatnym abonentem komercjalnego kanału TV.

Tak zatem wygląda świat, na którym człowiek urósł do rozmiarów Homo Deus.

Pomyślałem, że obejrzę Orphée aux enfers  na youtube.
Znalazłem 2 nagrania, ale całkowicie unowocześnione - też nie dla mnie.
Tak zapewne wygląda Hades.