Od kilku tygodni coś mnie łamie w krzyżu, specjaliści życzą mi wszystkiego najlepszego, znajoma w kościele zasugerowała akupunkturę.
Kliknąłem w google na moim telefonie i potwierdziło - akupunktura to jest to!
Pierwsza strona z informacjami na ten temat zaczynała się od wiadomości, że badania naukowe nie przynoszą żadnego potwierdzenia - KLIK.
Na dodatek sham acupuncture daje dokładnie takie same rezultaty.
Sham acupuncture? Cóż to jest?
Sham - słowo kojarzy mi się z shame - wstyd, translator uściśla - pozorny, lipny.
Google na moim telefonie za żadne skarby nie chciało mnie skierować na stronę definiującą ten termin, google na laptopie nie miało takich problemów - ciekawe.
W rezultacie dowiedziałem się, że podczas zabiegu sham acupuncture operator prezentuje komplet prawidłowych igieł, ale ich nie wbija w ciało pacjenta.
Ze znalezionych informacji wynika, że sham acupuncture wymyślono głównie po to żeby przetestować efekt placebo, czyli czy jest różnica między terapią prawdziwą i pozorowaną.
Znalazłem sporo wzmianek, że różnicy nie stwierdzono, ale ostatecznej konkluzji brak.
Nie dziwię się, to jest byznes wyceniany na prawie 30 miliardów dolarów rocznie.
Swoją drogą wierzę, że warto spróbować, ale tylko w zakładzie prowadzonym przez Chińczyków.
Zakończę informacją o pogodzie.
Otóż dzisiaj temperatura w Melbourne spadła do 13C, w południe wgramoliła się na 17C.
W rezultacie, chyba pierwszy raz od przyjazdu do Australii włączyliśmy w domu ogrzewanie w styczniu.
Przypominam, to jest u nas pełnia lata.
Wczoraj było święto Matki Boskiej Gromnicznej - trochę padało
Jak w Gromniczną z dachu ciecze jeszcze zima się przewlecze.
Jak to dostosować do lata?