W największej, najbrązowszej, najbardziej mulastej rzece w Afryce, dwa kokodyle wylegiwały się z głowami ledwie nad powierzchnią wody. Jeden z krokodyli był przeogromny. Drugi, nie tak wielki.
- Wiesz co zjem dzisiaj na lunch? - spytał Przeogromny Krokodyl.
- Nie - odpowiedział Nie-Tak-Wielki - Co?
Przeogromny Krokodyl uśmiechnął się wyszczerzając przy tym setki ostrych białych zębów.
- Na mój dzisiejszy lunch - powiedział - mam apetyt na ładne, soczyste małe dziecko.
- Nigdy nie jem dzieci - odpowiedział Nie-Tak-Wielki - tylko ryby.
- Ho, ho, ho! - zawołał Przeogromny Krokodyl - założę się, że gdybyś zobaczył tłuste, soczyste, małe dziecko chlapiące się teraz i tutaj w wodzie, połknąłbyś je jednym haustem.
Roald Dahl - The Enormous Crocodile - przekład - autor wpisu.
------
Skromna Propozycja
Dla zapobieżenia dzieciom biednych w Irlandii, bycia obciążeniem dla rodziców i kraju, a także dla uczynienia ich korzystnymi dla społeczeństwa.
Przygnębiający to widok dla tych, którzy spacerując po naszym wspaniałym mieście (Dublin), lub podróżując po kraju, widzą ulice, drogi, drzwi domostw, zaludnione żebrakami płci żeńskiej, za którymi tłoczy się troje, czworo, sześcioro dzieci w łachmanach nagabujących każdego przechodnia o jałmużnę.
Te matki zamiast pracować na godziwe utrzymanie, zmuszone są spędzać cały czas krążąc w poszukiwaniu wyżywienia dla swoich bezradnych dzieci, które, gdy dorosną, albo z braku pracy przemienią się w złodziei, albo opuszczą rodzinny kraj walczyć za Samozwańca w Hiszpanii, lub sprzedadzą się w niewolę na Barbados.
Sądzę, że wszystkie zainteresowane strony zgodzą się, że ta niesamowita liczba dzieci w ramionach, na plecach lub na piętach ich matek, a często ich ojców, jest w obecnym, godnym pożałowania stanie królestwa (Irlandii), bardzo wielkim dodatkowym utrapieniem; i dlatego ktokolwiek mógłby znaleźć sprawiedliwy, tani i łatwy sposób na zrobienie z tych dzieci rozsądnych i pożytecznych członkowów wspólnego bogactwa, zasłużyłby na posąg jako zbawca narodu.
Moja intencja jest bardzo daleka od ograniczania się do świadczenia wyłącznie na rzecz dzieci zadufanych żebraków: sięga znacznie dalej i będzie w stanie objąć całkowitą liczbę niemowląt w pewnym wieku, które urodziły się rodzicom, którzy nie są w stanie ich utrzymać i muszą błagać o naszą łaskę na ulicach.
Jeśli chodzi o mnie, to od wielu lat skupiłem moje myśli na tym ważnym temacie i starannie rozpatrzyłem kilka planów naszych projektodawców, i w każdym przypadku stwierdziłem, że oparte są na bardzo błędnych obliczeniach.
To prawda, dziecko może po przeżyć rok wspieranewyłącznie przez mleko matki, plus niewielkie dodatki pokarmowe nie przekraczające wartości dwóch szylingów, które matka jest w stanie zapewnić przez dorywczą pracę wyprzedaż dobytku, lub legalne żebranie.
Dlatego dokładnie po ukończeniu jednego roku proponuję zająć się nimi w taki sposób, że zamiast być obciążeniem dla swoich rodziców, lub parafii, lub być skazanymi na brak jedzenia i okrycia do końca życia, przyczynią się do wyżywienia, a częściowo również ubrania wielu tysięcy.
Dodatkową wielką zaletą w mojego projektu będzie zapobieżenie dobrowolnym aborcjom, tej okropnej praktyce, w której kobiety mordują swoje nieślubne dzieci.
Niestety! Zbyt często powodem poświęcenia życia tych biednych niewinnych niemowląt nie jest wstyd lecz bieda.
Liczba dusz w tym królestwie (Irlandii) jest zwykle liczona jako półtora miliona. Obliczam więc, że mamy około dwustu tysięcy par, w których kobiety są nadal płodne. Od tego odejmuję trzydzieści tysięc par, które są w stanie utrzymać własne dzieci (zgadam się, że w obecnej, trudnej sytuacji królestwa jest to liczba przesadzone). Pozostając jednak przy pierwotnym założeniu pozostaje nam sto siedemdziesiąt tysięcy hodowców.
Ponownie odejmuję od tego pięćdziesiąt tysięcy kobiet, które poroniły, lub których dzieci umierają przypadkowo lub w wyniku choroby.
Pozostało tylko sto dwadzieścia tysięcy dzieci ubogich rodziców rodzonych każdego roku.
Pytanie brzmi: Jak ta ilość ma być utrzymywana?
Wspomniałem już wyżej, że żadna z proponowanych metod nie daje odpowiedzi na to pytanie.
Nie możemy ich zatrudnić w rzemiośle ani na roli; nie budują domów, nie uprawiają ziemi.
Bardzo rzadko mogą zapewnić sobie środki do życia przez kradzież (do wieku sześciu lat).
Przyznaję, że uczą się podstaw od małego jednak tym czasie mogą jednak być właściwie postrzegane tylko jako stażyści. Jak poinformował mnie pewien dżentelmen w hrabstwie Cavan, nigdy nie spotkał więcej niż jeden lub dwa przypadki biegłego opanowania sztuki kradzieży poniżej szóstego roku życia.
Z drugiej strony, jak zapewniali nas nasi kupcy, chłopak lub dziewczyna przed dwunastym rokiem życia nie jest poszukiwanym towarem, a nawet kiedy dochodzą do tego wieku, nikt nie da więcej niż trzy funty lub trzy funty i pół korony co ma się jak jeden do czterech w stosunku do środków, które muszą poświęcić rodzice lub królestwo na ich wyżywienie i odzianie.
Dlatego teraz pokornie zaproponuję swój własny pomysł, który, mam nadzieję, nie wzbudzi najmniejszych zastrzeżeń.
Bardzo dobrze zorientowany znajomy mi Amerykanin w Londynie zapewnił mnie, że młode, zdrowe i dobrze odżywione dziecko w wieku conajmniej roku, to najsmaczniejsze pożywne i zdrowe jedzenie, czy to duszone, pieczone lub gotowane; i nie wątpię, że będzie ono równie dobrze smakować w potrawce lub jako ragout.
(...)
Zakładam, że to jedzenie będzie dość drogie, a zatem bardzo stosowne dla właścicieli ziemskich, którzy, po pochłonięciu większości rodziców, wydają się być najbardziej uprawnieni do skonsumowania ich dzieci.
(...) W tym miejscu ośmielę się wspomnieć, że ilość katolickich dzieci w tym królestwie stanowi trzy czwarte ich populacji. A zatem moja propozycja przyniesie dodatkową korzyść - zmniejszenie ilości papistów.
Jak już wcześniej wyliczyłem, utrzymanie dziecka nędzarza, a do tych zaliczam wszystkich najemców, robotników i cztery piąte rolników, kosztuje około dwóch szylingów rocznie. Jestem przekonany, że żaden dżentelmen nie będzie sarkać na cenę 10 szylingów za ciałko smacznego, tłustego dziecka, z którego można wygospodarować 4 pożywne mięsne dania na posiłek dla rodziny lub przyjaciół.
--- Tu następuje lista korzyści wynikająch z powyższej propozycji.
Są one tak oczywiste, że je pominę, za wyjątkiem ostatniego punktu,
który wnosi coś nowego ----
Po szóste, byłoby to wielką zachętą do małżeństwa, wzmocniłoby to troskę i czułość matek do
ich dzieci, kiedy będą pewne, że ich biedne niemowlęta, będą źródłem zysku, nie wydatku.
W mężczyznach wzbudzi to troskę o żony w czasie ich ciąży, tak jak ma to obecnie miejsce w przypadku źrebnej klaczy lub cielnej krowy.
Z drugiej strony powstrzyma ich przed biciem żon (co obecnie jest zbyt częstą praktyką) ze strachu przed poronieniem.
(...)
Dr Jonathan Swift - rok 1729
Post Scriptum.
Z niewiadomych przyczyn powyższa propozycja nie została wprowadzona w życie, znalazłem jednak przypadek nieco innego podejścia do tego samego problemu.
Rok 1845, Irlandię nawiedziła Wielka Klęska Głodu (Great Irish Famine) -
KLIK.
Klęska na tyle wielka, że Wielka Brytania zorganizowała Great Relief Association, która prowadziła akcję zbiórki pieniędzy a następnie rozdział zebranych środków wśród głodująch.
W 1846 roku do akcji włączył się Paweł Edmund Strzelecki znany nam skądinąd jako badacz Australii. Wikipedia podaje, że jego sprawna działalność równoważyła marnotrawstwo środków przez utytułowanych filantropów. W maju1847 roku został awansowany na dyrektora akcji -
KLIK.
Nie wiem czy Strzelecki czytał wywód Jonathana Swifta, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeden element - Swift wspomniał, że gromada głodnych i obdartych dzieci na karku uniemożliwia rodzicom jakąkolwiek działalność. Strzelecki też to zauważył i zapoczątkował akcję rozprowadzania pomocy dla dzieci przez szkoły. W szczytowym okresie ilość dzieci, które otrzymywaly pomoc w szkołach przekroczyła 200,000 -
KLIK.