Wednesday, October 10, 2018

Plotki z mojego podwórka

Wczoraj wizytowałem z kolegą osoby proszące nasze Stowarzyszenie (św Wincentego) o pomoc. Nowy klient, zajeżdżamy pod podany adres a to ogromna rezydencja. W środku pustki przez co rezydencja wydaje się jeszcze większa. W pustce młody człowiek, trochę wytatuowany, jakiś taki zagubiony, ale sympatyczny.
Wyprowadzam się stąd, zresztą mieszkałem tu tylko 2 tygodnie, potrzebuję trochę pomocy na pierwsze dni w nowym miejscu.
My nadal pod wrażeniem tego kolosalnego domu.
Moi rodzice dostali go w spadku - tłumaczy nasz klient - wynajmowali go, ale lokatorka umarła więc sprzedali. Za milion osiemset tysięcy - dodaje półgłosem.
Dajemy mu vouchery do supermarketu o wartości $60. Dziękuje bardzo ucieszony.
Czujemy się przez chwilę jak milionerzy.

Przed tą wizytą miałem inną, w lokalnym sklepie do którego vouchery wydaje nasze biuro parafialne. Kierowniczka zadzwoniła pytając czy mam dane personalne osób, które otrzymują vouchery. Dwa dni temu klientka ukradła z półki butelkę ginu, cena $55. Wszystko nagrane.
- Co zamierzacie zrobić? - pytam.
- Jak dostaniemy nazwisko i telefon to poprosimy żeby oddała pieniądze.
W biurze parafii podają mi nazwisko, nie ma żadnej pewności czy prawdziwe, o telefon nie pytają. Na razie sklep przykleił fotografię denatki na oknie wystawowym.

Natomiast temat, który zbulwersował ostatnio Australię to -


- czy wyświetlać na gmachu opery w Sydney reklamy? Konkretnie reklamę wyścigu konnego - KLIK.

No comments:

Post a Comment