Wednesday, January 23, 2019

Pociąg do Stambułu

Stamboul Train
Pociąg do Stambułu (Stanboul Train) to jedna z pierwszych książek Grahama Greene'a. Napisana w 1932 roku. Nie wiem czy została wydana w Polsce przed wojną.
PRL też nie spieszyło się z wydaniem i miało ku temu powody.
Uważam to jednak za dobry zbieg okoliczności. Znajomość z  twórczością Greene'a rozpocząłem od Sedna Sprawy i Naszego człowieka w Hawanie. Gdybym zaczął od Pociągu do Stambułu, to pewnie książki bym nie dokończył i nie wiem czy sięgnąłbym po inne ksiązki tego pisarza.

Ostenda, do pociągu Orient Express wsiadają pasażerowie. Młoda, uboga dziewczyna - Coral, która dostała w Stambule zatrudnienie jako tancerka rewiowa, byznesman prowadzący firmę handlu rodzynkami, nauczyciel, angielskie małżeństwo, Anglik specjalista od gry w krikieta..
Komentarze obsługi pociągu: nauczyciel - obcy akcent, tak twardy, że nożem trzeba go krajać. Byznesman - Żyd, nie przegapcie okazji żeby dostać od niego podwójny napiwek.

Ten drugi przypadek mocno mnie zaskoczył.
Czy w przedwojennej Europie ludzie tak powszechnie rozpoznawali Żydów? Przypominam - rok 1932, Hitler stworzy swoja partię dopiero rok później.
Żydowski byznezman - Myat - cały czas ma poczucie swojego pochodzenia. Oczekuje, że ludzie będą próbowali go naciągnąć i traktuje to z wielkoduszną rezygnacją.

Pierwsza noc. Pan Myat jedzie samotnie w sypialnym przedziale pierwszej klasy. Uboga tancerka - Coral - w przedziale trzeciej klasy z angielskim małżeństwem. Mężczyzna siada na ławce razem tancerką aby jego żona mogła się położyć na ławce. Rekompensuje sobie tę niewygodę głaszcząc nogi dziewczyny.
Coral wychodzi na korytarz i zwierza się Myatowi ze swojego kłopotu. Jego reakcja jest natychmiastowa - zajmij mój przedział, ja sobie coś załatwię.
Komentarz autora: 40 lat na pustyni między Egiptem a Ziemią Obiecaną. A potem 1000 lat na pustyni chrześcijańskiego świata. Teraz i tutaj Żyd może pokazać cechę, która łączy go z Arabem - królewską gościnność, która nakazuje obmyć nogi nieoczekiwanego gościa i podzielić się z nim najlepszym posiłkiem.

Zaskoczyło mnie, że wielu komentatorów tej książki na stronie Goodreads oskarżyło autora o antysemityzm. Może nie powinno zaskakiwać, przecież wystarczy ustąpić kobiecie miejsca w autobusie aby być oskarżonym o seksizm.

Pisząc na wstępie o rozczarowaniu książką miałem w pierwszym rzędzie na myśli sztuczne postacie głównych bohaterów.
Najbardziej raziła mnie postać Coral. Nieśmiała dziewczyna zagubiona w świecie tanecznej rewii. Główny temat jej rozważań to - jak wycenić akceptację męskich zabiegów erotycznych.
Myat nie zabiega o żadne względy, ale Coral gotowa jest zapłacić za jego szczodrość najwyższą cenę. Nawet gdy on nie wykazuje zainteresowania tym tematem.

Na dworcu w Kolonii na pociąg czekają dwie osoby. Jedna z nich jedzie do Stambułu, odwiedzić wujka, może również znaleźć pracę jako tancerka. Towarzyszy jej, ubrana po męsku, krótko ostrzyżona, jej partnerka - Mabel Warren.
To drugie, po Żydach, zakoczenie. W tych zamierzchłych czasach tak beztrosko traktowano związki jednopłciowe.
Pani Mabel Warren jest z zawodu dziennikarką. Na dworzec przybyła tylko odprowadzić swoją partnerkę, ale nie byłaby dziennikarką gdyby przy okazji nie znalazła osoby, z którą warto przeprowadzić wywiad - pisarz, autor bardzo popularnych książek.
Niespodziewanie zauważa jednego pasażera. Podejmuje błyskawiczną decyzję - jadę do Belgradu.

Ten pasażer wart takiego zainteresowania to wspomniany wcześniej angielski nauczyciel o twardym, obcym akcencie. Mabel rozpoznaje w nim serbskiego komunistę, który zniknął 5 lat wcześniej podczas rozprawy rządu z nieudaną rewolucją.

Doktor Czinert to według mnie typowy bohater wielu książek G. Greene'a. Idealista z poważnymi wątpliwościami. Skazany na porażkę.
Być może ta postać spowodowała, że w PRL nie spieszono sie z wydaniem książki.

Szukając informacji o polskim wydaniu tej książki (ostatnie wydanie rok 2015) znalazłem recenzję, w której nazwisko to pisane jest Chinnert.
Być może to pomyłka recenzentki-blogerki, ale może jednak tłumacz uznał, że w ten sposób uwiarogodni tę postać.
Zajrzałem do google - Czinert - węgierskie nazwisko o długim rodowodzie.

W kilku polskich blogach na temat książek znalazłem informację, o wielu nowych tłumaczeniach książek, które zostały już dawno temu przetłumaczone. Informacje raczej negatywne. Chyba słusznie.

Nie będę wgłębiał się w dalszą akcję powieści. Dzieje się dużo, według mnie nieco za dużo.
Jak wspomniałem na wstępie - dla miłośnika książek G. Greena może być miłe poznać wczesne próby ulubionego autora. Dla przygodnego czytelnika - książka, którą trudno doczytać do końca.


No comments:

Post a Comment