Thursday, October 24, 2019

W pierwszej linii

Kiedyś, podczas dyskusji na temat działalności organizacji charytatywnych, ktoś zwrócił uwagę, że Stowarzyszenie św Wincentego jest jedną z niewielu, które odwiedzają klientów w ich domu.

Na przykład dwa dni temu.
Już wcześniejsze odwiedziny były dość nietypowe.
Kilka razy naszej klientki nie było w domu.
Raz drzwi otworzyła nam jej córka i poinformowała, że matka właśnie przebywa w więzieniu.
Innym razem przed domem stało kilka samochodów a przed drzwiami policja. Z klientką nie mogliśmy rozmawiać, znowu zastąpiła ją córka.

Dwa dni temu, drzwi otworzyła nam córka (21 lat).
Otworzyła i zniknęła we wnętrzu domu.
Za kilka minut w drzwiach pojawil się dość podejrzanie wyglądający mężczyzna. Wiek, na oko, 45 lat. Zaśmiał się i wybiegł na ulicę.
Za kolejne kilka minut pojawiła się nasza klientka.

 Spytaliśmy o problemy.
Z własnej inicjatywy wspomniała pobyt w więzienu, nie bardzo zrozumiałem powód aresztowania. Pobyt w więzieniu oceniła pozytywnie, powiedziała że zamierza ustabilizować swoje życie.
Po pierwsze - praca. Z rozrzewnieniem wspominała swoją pracę jako agentka handlu nieruchomościami.
- Ja byłam w tym naprawdę dobra!
 - Możesz do tego wrócić?
- Nie mogę. Mam wpisany do akt fakt karalności, to dyskwalifikuje mnie z wszystkich prac, które wymagają zaświadczenia z policji. Ale coś znajdę. mam bardzo miła opiekunkę socjalną. Tyle, że ona taka młoda, 19 lat. Co ona wie o życiu?
 - A jak wygląda twoja sytuacja finansowa? Rachunki za energię?
- Mam kilka tysięcy dolarów długu.
- Tu akurat możemy pomóc. Możesz ubiegać się o rządowy zasiłek - "utilities relief grant". Zadzwonisz do firmy, która dostarcza ci energię... Kto to taki?
- Hmmm, jakby tu powiedzieć... to są trzy firmy, bo... bo ja jestem w rejestrze osób niewypłacalnych i żadna firma nie zawrze ze mną umowy. Ta pierwsza firma, to jeszcze na moje nazwisko. Druga, poprzedni adres, na moją córkę. Na obecny adres mam uwowę na nazwisko znajomej - za jej wiedzą i zgodą - dodała pospiesznie.
- No cóż, musisz zdecydować gdzie masz szansę dostać zapomogę, w każdym razie spróbuj.

 W trakcie tej rozmowy z wnętrza domu dobiegały odgłosy coraz głośniejszej rozmowy. W którymś momencie rozmowa zmieniła się krzyki, słychać było płacz córki naszej klientki.
- Zawołaj policję - doradził mój partner.
- Get Out! Now! - krzyknęła nasza klientka.
Za chwilę jakiś mężczyzna wybiegł z domu. Płacz córki było słychać nadal.
 - Popatrzcie tutaj - nasza klientka wyciągnęla telefon.
- Moja córka studiowała "stage make-up" charakteryzaję sceniczną. - Ona jest w tym naprawe dobra - o, popatrz tutaj, i tutaj.
- Słuchaj, chyba lepiej żebyś może zajęła się córką...
- Tak, tak, już idę... ona taka zdolna, ale musiała przerwać, ma problemy osobiste. Ale popatrz jeszcze na to...
 Popatrzyliśmy i wyszliśmy zostawiając jej vouchery na żywność - $80.

 Lekcja bezradności.

2 comments:

  1. Czesto tak jest ze trudno pomoc ludziom ktorzy sami sobie nie chca pomoc, ktorym wygodniej tkwic w czym sa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Generalnie zgadzam się z tą uwagą. Mamy sporo takich przypadków, ale powyższy chyba do nich nie należy.
      Ta kobieta uwikłała się w tak skomplikowaną sytuację, że potrzebuje pomocy profesjonalisty obeznanego z prawem. My, grupa działających na doskok ochotników, możemy tylko zapewnić jej środki na zakupy żywności do końca tygodnia.

      Delete