Sunday, May 4, 2025

Wybory 2025

 3 maja 2025, w Australii odbyły się wybory do parlamentu i senatu federalnego - poniżej zdjęcie głównych konkurentów - urzędujący premier - Anthony Albanese (Labor) i jego główny konkurent - Peter Dutton (Liberal)...


Jak tu wybrać mniejsze zło?
Kampania wyborcza była dość krótka, w skrzynce pocztowej pojawiały się demoniczne zdjęcia obu kandydatów na premiera i straszne przepowiednie jakie nieszczęście przyniesie ich wybór.
Co ciekawe, to choć kandydaci byli przeciwni, to lista nieszczęść była bardzo podobna.

Punkt głosowania jest kilkadziesiąt metrów od naszego domu, już wcześnie rano szumiały za oknem samochody z wyborcami.
Przed punktem wyborczym - agitatorzy..


Przed lokalem wyborczym - kolejka...


Jakie miłe wspomnienie z bardzo dawnych lat :)
Wydaje mi się, że przez ponad 40 lat pobytu w Australii nigdy nie stałem w tak długiej kolejce, a przecież tym razem bardzo wiele osób głosowało korespondencyjnie.
Wspominanie było bardzo krótkie gdyż bardzo szybko ktoś z komisji wyborczej wypatrzył mnie i zdecydował, że jestem zbyt niedołężny na stanie w kolejce - pogonili mnie prosto do stołu wyborczego, przede mną była tylko jedna para małżeńska.
Kłopot w tym, że komisarz wyborczy nie mógł zrozumieć ich nazwiska.
Nie mieli żadnego dokumentu więc pozostało tylko literowanie.
Nazywali się Han co może się pisać jak Khan albo Khanh albo Khahn a może jeszcze inaczej, na dodatek żona nie zgadzała się w tym temacie z mężem.
Sprawa trwała na tyle długo, że ktoś z komisji wyborczej przyniósł mi krzesło.
Ale wszystko dobre dobrze się kończy - dostałem karty do głosowania i oddałem głos.

Moja strategia jest taka - nie głosuję na żadną z głównych partii żeby nie było im za łatwo. Głosuję na kogoś kto nie ma szans wygrać. W australijskim systemie wyborczym mój głos nie jest stracony gdyż każdy kandydat musi podać swoje preferencje czyli komu przydzielić oddane na niego/nią głosy jesli przegra.
Oto nazwy kilku partii startujących w wyborach :
- Trumpet of Patriots czyli Trąbka Patriotów,
- Legalize Cannabis,
- Animals Justice - Sprawiedliwość Zwierząt.
- Shooters, Fishers and Farmers - Strzelcy, Rybacy i Farmerzy - tu wspomnę, że farmerzy raczej głosują na National Party.

Już 4 godziny po zamknięciu punktów wyborczych wiadomo było kto wygrał - Labor - rządząca przed wyborami Partia Pracy.

Tu ciekawa mapa....


Szare kolory to Liberałowie i Nacjonaliści - czyli przegrani - a przecież to ponad 60% terytorium Australii.

Na zakończenie dnia radio ABC/Classic zaproponowało mi Benedictus z utworu Karla Jenkinsa - A Mass for Peace  - Msza za Pokój - KLIK.

Zasnąłem w spokoju.

28 comments:

  1. Legalize Cannabis wygląda ciekawie, aczkolwiek zastrzegam, że nie znam całości ich programu oraz nie znam prawa australijskiego dotyczącego konopi, a przede wszystkim nie jestem obywatelem Australii uprawnionym do głosowania...
    dlaczego ciekawie?... chodzi o dostęp do leków z konopi oraz marihuany rekreacyjnej... tego pierwszego wyjaśniać nie trzeba, zaś to drugie oznacza wzrost bezpieczeństwa obywateli, jako że łatwiejszy dostęp do tejże marihuany oznacza spadek konsumpcji narkotyków, w tym głównie alkoholu, najpopularniejszego narkotyku, a co za tym idzie redukcja szkód spowodowanych nadużywaniem tych substancji...
    to dotyczy wszystkich, więc fraza "ja nie używam marihuany, więc to nie moja sprawa" jest wyjątkowo słabą wymówką...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zajrzałem na stronę Legalise Cannabis i wygląda, że jej cały program to zezwolić na uprawianie cannabisu i marihuany na własny użytek i na sprzedaż ich w sklepach na warunkach podobnych jak papierosy czy alkohol.
      We wczorajszych wyborach partia dostała prawie 152,000 głosów, wzrost o 1.5% od poprzednich wyborów, nie zdobyła żadnego mandatu.

      Delete
  2. Na taki system wyborczy, jaki obowiązuje w Australii Polacy nie mają szans. Do Sejmu, a i do Senatu też jest oszukańczy, niestety. Wybory i referenda obowiązkowe, z tym, że należy się zgłosić do lokalu wyborczego, podpisać obecność, ale do oddania głosu nikt nikogo nie zmusza. Czyż nie tak? Wysokość grzywny chyba nie jest zbyt wysoka... . Zwycięzca bierze wszystko, jak w JOW-ach..., chyba, że coś pokręciłem. Australijczycy mają pełnię biernego prawa wyborczego. Ciekawi mnie, czy do wyborów może stanąć każdy obywatel(jako kandydat), który wpłaci odpowiednią kaucję i jest niezależny od jakiejkolwiek partii i ile musi zebrać podpisów poparcia(jow). Może wystarczy10? Jeśli przegra ma alternatywę, ale czy następuje zwrot kaucji?. Drugie, to jak wysokie są progi, żeby referendum zostało uznane. Jeśli byś miał ochotę wytłumaczyć w kilku prostych zdaniach byłbym wdzięczny. Ja głosuję na jednego kandydata od lat kilkunastu, wedle mnie to jedyny twardziel, który nie zmienia swoich poglądów i jest niezależny... Pozdrawiam serdecznie!
    gaśnicowy

    ReplyDelete
    Replies
    1. A Australii mamy jednoosobowe okręgi wyborcze.
      Referendum to osobna sprawa, zdarzają się co jakieś 25 lat więc nie chce mi się badać sprawy bo w międzyczasie zmienią przepisy.
      Wybory do parlamentu, nie trzeba niczego podpisywać. Są obowiązkowe, kara... chyba A$80, ale dość łatwo można się wymigać - byłem chory.
      Bierne prawo wyborcze, sprawdziłem - kandydować można w rejonie gdzie się mieszka, 21 lat i czyste konto w policji i sądzie. Trzeba zebrać 6 (sześć) podpisów poparcia, wpłacić A$350 i jazda!
      W naszym elektoracie była jedna niezależna kandydatka, zdobyła 5,400 głosów co dało jej 4 pozycję na 7 kandydatów.
      Oczywiście jeśli się chce reprezentować jakąś partię to trzeba działać w tej partii.

      Delete
    2. W Polsce, jakby startowała do Sejmu z odpowiedniej listy partyjnej, ta już uzależniona kandydatka została by posłanką. Jest 8 posłów, którzy nie przekroczyli bariery 6 tys. głosów."Rekordzistka"zaliczyła nie całe 3,5 tys. No i subwencje z budżetu państwa idą na partie. O Senacie nie ma co gadać, bo co wybory to obiecują likwidację, ale .... .
      Ostatnie referendum w Australii było chyba 2 lata temu, Aborygeni byli niezadowoleni. Ale to indywidualne zainteresowanie, sprawdzę dla poszerzenia wiedzy.
      Dziś mamy Święto! Będzie spotkanie w wiejskiej remizie...
      Strażacy w Australii pozdrawiam Was!
      gaśnicowy

      Delete
    3. W Polsce, na liście do głosowania są nazwiska kandydatów, ale głosy idą na konto partii i na tej podstawie dostaje ona jakąś ilość miejsc w sejmie i wtedy wybiera komu dać to miejsce, tak że sprawa nie jest oczywista.
      Właśnie dowiedziałem się że było święto Strażaka - pozdrawiam.

      Delete
    4. 18 maja wybieramy prezydenta Polski. Czy Ty Lechu możesz wziąć udział w tych wyborach? Nie musisz odpowiadać na moje pytanie. Zobaczy się, jak zagłosuje Polonia w Stanach, Australii itd., jakie poglądy mają Polacy za granicą.
      gaśnicowy

      Delete
    5. Nie mogę bo nie mam aktualnego polskiego paszportu. To trochę w powodu lenistwa a na dodatek nie czuję się już na siłach podróżować do Polski.
      Inna sprawa to... chyba i tak bym nie głosował - moim zdaniem głosować powinni ci, którzy poczują rezultat głosowania na własnej skórze. Wydaje mi się, że to byłoby niedobrze gdyby ktoś wygrał wybory dzięki głosom emigrantów.

      Delete
  3. Nie mieli dokumentu i mogli głosować?
    Wybór między dżumą a cholerą, to żaden wybór!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Identyfikacja - widocznie dobrze patrzyło im z oczu.
      We wpisie napisałem - wybrać mniejsze zło, ale jednak żyje się nam tu dobrze i nie trzeba nam poważnych zmian.

      Delete
  4. Wyborca zgłasza się do komisji wyborczej przed wyborami. Potem następuje sprawdzenie tożsamości, może wystarczą odciski palców? Wybierać, czy głosować-to jest istotne w systemie JOW.
    Konieczny komentarz eksperta z Australii...
    gaśnicowy

    ReplyDelete
    Replies
    1. Coś mi chodzi po głowie, że kiedyś trzeba było potwierdzić, że się nadal mieszka w tym samym okręgu wyborczym, ale teraz nie trzeba nic robić.
      W swojej relacji wspomniałem osoby, które nie bardzo wiedziały jak się nazywają, ale sprawa wyjaśniła się pomyślnie.

      Delete
  5. Pierwsze co mnie uderzylo to przedziwne nazwy waszych partii, jakos nie kojarzace sie z polityka, nie brzmiace serio.
    Drugie to wyglad mapy, z rzeczywiscie malym czerwonym obszarem. Ale tym kieruje chyba zaludnienie.
    Trzecie - u nas tez byly niezmierne kolejki do prezydenckich wyborow mimo kilku innych mozliwosci glosowania niz osobistego. Wyniklo z tego iz ludzie nie ufaja ani elektronicznemu ani pocztowemu, kazdy wolal poswiecic czas i uczynic osobiscie. Ja sama glosowalam osobiscie choc musialam stac (godzine) w przedlugiej kolejce i w upale dopoki nie doszlam cienia i pozniej wnetrza biblioteki w ktorej glosowalam.
    Mam jak Ty - zawsze glosuje na ta sama partie a jest nia Republikanska.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nazwy partii - Labor, Liberal, National - to chyba poważne nazwy a reszta, oprócz Zielonych, raczej się nie liczy.
      Na liście partii politycznych USA zauważyłem kilka ciekawostek: Green Mountain Peace and Justice, Approval Voting Party, Aloha Aina Party, Legal Marihuana Now.
      Kolejki - nie są zbyt dotkliwe wiele osób głosuje korespondencyjnie, można też głosować wcześniej.

      Delete
    2. Zagubiles mnie - przeciez podales liste nazw partii, taka z dziwnymi nazwami..........

      Delete
    3. Lista partii politycznych w USA jest długa ==> https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_political_parties_in_the_United_States#

      Delete
  6. Listy ze skrzynki z wypunktowanymi kataklizmami, jakie nas czekają, jesli wygra Labor/ Liberal wyrzuciłam. Za to nawiedzały mnie plakaty ze zdjęciami przeciwnej partii, na których kandydatom dorobili świecące się oczy predatora. Ehhh. W moim lokalu zaczęła się robić delikatna kolejka dopiero jak wychodziłam. Nie rozumiem dlaczego przed lokalami są ci agitatorzy? Nie ma w Australii ciszy przedwyborczej? Też głosuję na te mniejsze partie. Spędziłam dwa dni na czytaniu, jakie mają programy, wiele było przerażających albo dennych. Nie rozumiem jeszcze do końca systemu - czy to działa jak w Polsce, że jeśli partia dostanie np. 8% i nie wygra, to i tak dostaje kilka mandatów w sejmie czy musi oddać swoje głosy większej partii?

    ReplyDelete
    Replies
    1. W Australii mamy Jednoosobowe Okręgi Wyborcze (JOW) - czyli w każdym okręgu zostanie wybrana jedna osoba I KROPKA.

      Delete
  7. Te szare plamy to Liberałowie i nacjonaliści jakieś 60% obszaru Australii, ale może te tereny są słabo zaludnione i dlatego przegrali?
    Ubawiłeś mnie tą parą małźeńską przed Tobą, co do niezgodności w zapisie ich nazwiska :))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak jest to są tereny słabo zaludnione - farmy po kilka tysięcy hektarów i pustynie.
      Kłopoty z nazwiskiem - nie rozumiem dlaczego urzędnik nie użył komputera, ta para podała poprawnie swój adres i mógł łatwo sprawdzić.

      Delete
  8. Jak to jest, że nie ma na kogo głosować, tylko wybiera się mniejsze zło? Ja przyjęłam tę samą strategię, co Ty.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba nie jest tak źle, w Polsce miliony osób są przekonane, że dobra jest PO a inne miliony, że dobry jest PiS.
      W Australii, jak wspomniałem wcześniej, jesteśmy raczej zadowoleni z życia tutaj i nie potrzebujemy drastycznych zmian.
      Jednak ja głosuję na drugorzędnych kandydatów żeby ci z pierwszej ławki nie dostali za łatwo za wielu głosów.

      Delete
  9. O! I to mi się podoba: obowiązek oddania swoich głosów w przypadku przegrania wyborów.
    W Polsce tak nie ma i dlatego wielu wyborców obawia się głosować zgodnie z "sercem" na kandydatów bez szans bo ten głos bywa stracony i zyskuje ktoś kogo na pewno nie chcemy.
    I obowiązek głosowania dla obywateli też mi się bardzo podoba.

    ReplyDelete
    Replies
    1. To wynika z zasad Jednoosobowych Okręgów Wyborczych, nie głosujemy na partię tylko na konkretną osobę.
      Obowiązek głosowania - motywacją był fakt rozdrobnienia Australii. WIele osób mieszkało daleko od punktów głosowania i nie chciało im się jechać na wybory, trzeba było ich zmusić.
      Obecnie sytuacja mocno się zmieniła - 80% ludzi mieszka w gęsto zaludnionych miastach. Obowiązek głosowania ma również negatywną stronę - zmusza do głosowania ludzi nie mających żadnej wiedzy o polityce i podatnych na chwytliwe obietnice lub jakieś namacalne korzyści.

      Delete
  10. U Was też się kandydaci tak kłócą i obrzucają błotem? Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie, nie za bardzo się interesuję wystąpieniami kandydatów, ale raczej nie wyciągają żadnych spraw osobistych.
      Pozdrawiam.

      Delete
  11. Słucham poleconego przez Ciebie Karla Jenkinsa. Piękne! A po przeczytaniu śmiesznej historii z wyborami, przypomniało mi się, że mój daleki wuj miał na nazwisko Weiss. W czasach stalinowskich na Śląsku próbowano w ramach repolonizacji zmieniać niemiecko brzmiące nazwiska. A wuj był uparty i nie chciał zmieniać. Poszedł za to na parę miesięcy do więzienia (Podobno siedział w celi z księdzem, który miał na nazwisku Durschlag) Skutkiem tego, naprzeciwko naszego domu w wiosce, mieszkało dwóch braci - jeden Weiss a drugi Biały. Widocznie ten drugi był mniej uparty i zgodził się na zmianę nazwiska. I zastanawiam się, jakby brzmiało po zmianie nazwisko księdza. Może Cedzak albo Sito?:-)
    Pozdrowienia spod Alp.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Miło mi, że utwór K. Jenkinsa Ci się spodobał. To żyjący nadal kompozytor, który prezentuje styl muzyki pasujący raczej do XIX wieku, i radzi sobie nieźle.
      Nazwisko Weiss - miałem profesora o tym nazwisku, ale miałem też w pracy kolegę o nazwisku Biały - nie wiem czy któryś z nich miał zmienione nazwisko.
      Pozdrawiam.

      Delete