Wielkiego Finału nigdy nie oglądałem. Oglądałem w życiu tylko jeden mecz i to tylko w celach poznawczych, ale samo zjawisko społeczne uważam za sympatyczne.
Ponieważ sport jest uprawiany tylko w Australii więc jego kibice mają absolutnie uzasadnioną dumę, że to jest coś w czym nasz kraj jest najlepszy na świecie. To być może jest przyczyną pewnego złagodzenia obyczajów. Z jednej strony istnieje ogromny patriotyzm klubowy, z drugiej jednak chyba nigdy w historii tego sportu nie doszło do konfliktów między kibicami przeciwnych drużyn.
W tym roku finał miał specjalny charakter gdyż jedna z występujących w nim drużyn - Western Bulldogs - ostatni raz wygrała w finale 62 lata temu. Jeszcze przed finałem pokazywano w telewizji wzruszające wspomnienia kibiców, który przez 2 generacje czekali na TEN dzień, a tak wielu nie doczekało.
Wybrałem się więc wczoraj na przedmeczowy spacer dookoła MCG - Melbourne Cricket Grounds -stadion, na którym rozgrywany był finał - pojemność 100,000.
Oto kilka zdjęć z tego spaceru...
Przedmeczowy pikinik, a może tu nocowali?
Kibic Bulldogów.
Pomnik jednej z byłych gwiazd tego sportu. Na tym zdjęciu szybuje ponad stadionem, w którym rozgrywany jest tenisowy Australian Open.
Kibice kierują się do wejść. Ja zaś skierowałem się do celu mojej wizyty w mieście - biblioteki stanowej. Tu też ludzi nie brakowało. Do tego stopnia, że nie znalazłem wolnego miejsca na parterze.
Na szczęście budynek jest pojemny.
Dla porządku dodam, że Wielki Finał wygrały Buldogi - relacja tutaj - KLIK.
P.S. W zlinkowanej relacji podano, że na stadionie było 99,981 widzów. Więc pozostało 19 wolnych miejsc? Wstyd kibice :(
No comments:
Post a Comment