Thursday, November 24, 2016

Kończyc pracę punktualnie

Wczoraj - środa, 23 listopada - był Dzień Punktualnego Kończenia Pracy...


Odnoszę wrażenie, że była to tylko australijska inicjatywa i obawiam się, że prawie nikt o niej nie wiedział.

Przypominają mi się czasy "komuny". Już 15 minut przed oficjalnym końcem pracy wszyscy się pakowali, panie poprawiały makijaż. Pracownicy fizyczni stali w kolejce do czytnika kart zegarowych.
Uwaga, nadchodzi, jest - wszyscy ruszali żwawo do domu.

Moje doświadczenia z pracy w Australii były podobne. Jedyna różnica to nikt tak nie pilnował zegara. Z drugiej strony podczas lunchu większość pracowników opuszczała miejsca pracy i nikt nie liczył dokładnie ile czasu trwała przerwa.

Dopiero w mojej ostatniej pracy - w wielkim banku - zauważyłem różnicę. Przychodziła godzina końca pracy i nic. To znaczy ja się zbierałem - stare, dobre nawyki. Pytałem kolegów dlaczego zostają dłużej - masz coś pilnego do skończenia?
- Nie, tego, mam tam jeszcze coś do zrobienia.
Z moich obserwacji wynikało, że wszyscy mieli w ciągu dnia roboczego sporo luzów. Wydaje mi się, że nie mieli nic specjalnego do zrobienia po godzinach. Po prostu byli.

Wiele lat temu słyszałem, że to japońska kultura pracy - nie wychodź wcześniej niż twój szef. A nuż będzie cię potrzebował.
Teraz podobno to już powszechny zwyczaj. Że też akurat to musieliśmy przejąć od Japończyków?



4 comments:

  1. Ja skończyłam wczoraj nieco przed czasem:))) Pracuję w niemieckiej korporacji, w której obowiązuje normowany czas pracy. Na wszelki wypadek staram się trzymać godziny wyjścia z pracy - zwykle zmykamy z koleżanką 10 minut wcześniej (ale tyle samo wcześniej przychodzimy, więc wychodzi na to samo). Nasz szef ma to w nosie, bo ważne, że dobrze pracujemy i nie musi nas ani poganiać, ani kontrolować.
    Siedzenia po godzinach jestem wrogiem i gdy sama byłam szefem bardzo się starałam, żeby ci którzy czują przymus wyjście po mnie, długo nie czekali:))))
    Dzień powinien być promowany! Fajny jest!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie ma to jak niemiecki porządek.
      W banku, w którym pracowałem też wszystko opierało sie na zaufaniu. Oficjalna zasada brzmiała - 37.5 godziny tygodniowo. Kontaktowe godziny, w których powinieneś być na stanowisku pracy, to chyba 10-12 i 14:30-16:30. Twoja sprawa żebyś odpracował te 37.5 godz. Według mnie ludzie pracowali dłużej. Trochę sprawa honoru- skoro tak mi ufają to lepiej być nieco powyżej limitu. Trochę sprawa rozluźnienia dyscypliny - ludzie przychodzili dość późno, przedłużali przerwy, zostawali dłuzej niż trzeba po godzinach.

      Delete
  2. Rzadko kiedy udaje mi się wyjść o czasie, zawsze jeszcze mam coś do zrobienia, ale to praca specyficzna, idzie ze mną do domu ;-)

    archato

    ReplyDelete
    Replies
    1. Praca co idzie do domu...
      Miałem taki okres w zyciu, ze praca szła ze mną do domu. Ale wtedy wskakiwałem w nowy zawód z pozycji samouka i po prostu chciałem udowodnić, że dotrzymuję kroku doświadczonym pracownikom

      Delete