Nieszczególnie. Chciałoby się sparafrazować - duch chętny, ale materia niesforna. Wiatr rorzuca ulotki ze stołu, odczepiło się ogłoszenie wywieszone na tablicy.
Pojawiaja się pierwsi parafianie - miło ich przywitać i wręczyć biuletyn parafialny na dzisiejszą niedzielę.
Pojawiają się osoby odpowiedzialne - Lucia - pani prowadząca sklepik z dewocjonaliami - pomagam jej rozłożyć towary. Carol - pani dbająca o porządek wokół ołtarza - upewnia się, że pomogę jej posprzątać po mszy.
Lecę do drzwi - cała masa ludzi - razem z panią Hsiew witamy ich i wręczamy biuletyn parafialny.
Ocho, już dzwonią, zaczynaja grać organy - pora na mszę.
Ceremoniał, taki sam jak daleko sięgam pamięcią. No może nie całkiem taki sam. Najlepiej pamiętam ten łaciński - In nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti... Confiteor Dei omnipotenti... Credo in Unum Deum... KLIK.
Credo - wierzę w jednego Boga... po jedym zdaniu milknę - to już kres mojej wiary. Ale przecież nie koniec mszy. Msza trwa a ja w niej. Znane, powtarzane od lat czynności i ceremonie. Tu jestem naprawdę w domu.
Niewierzący a praktykujący - niektórzy uważają, że to paradoksalne, niektórzy, że śmieszne.
A mnie z tym dobrze. Nic dziwnego, że przyciągnęła moją uwagę książka Allaina de Botton - Religion fo Atheits - Religia dla Ateistów. Przeczytałem i poczułem się trochę jak sztubak przyłapany przez nauczyciela na gorącym uczynku.
Ooops - ktoś wie dlaczego ja tak dobrze się czuję w kościele. Zna tego powody. Powody, z których nigdy nie zdawałem sobie sprawy.
Source (WP:NFCC#4), Fair use, Link
Książka Allaina de Botton to poważna rozprawa i nie będę wdawał się w zbyt wiele szczegółów. Zainteresowanym polecam wywiad z autorem - KLIK .
Autor, z pochodzenia Żyd, wspomina trochę o ceremoniach buddyjskich i żydowskich, ale większość przykładów dotyczy chrześcijaństwa.
Według niego religia otwiera się frontem na problemy, o których w poprawnej politycznie atmosferze nie powinno się mówić.
Poczucie winy, poczucie krzywdy, lęk, bezradność, samotność, smutek, choroba, potrzeba czyjejś czułości czy opieki. To wszystko to są problemy tej cząstki ludzkiej osobowości, której świecki język nie potrafi nawet nazwać - duszy.
Książka bardzo systematycznie rozważa niedostatki współczesnego świata -
Alienacja - wynik prostej arytmetyki - ludzi jest za dużo.
Beduin żyjący na pustyni serdecznie witał każdego przybysza. Człowiek żyjący w wielkim mieście ma równie dobre intencje, ale tak naprawdę czuje się dobrze w spotkaniu z nieznajomym wtedy gdy ma poczucie, że jest mała szansa aby się ponownie spotkali.
Moja uwaga - to wychodzi na to samo. Osoba, która trafiła do namiotu Beduina na pewno już tu nie wróci. Rzecz w tym, że to jest takie oczywiste, że Beduinowi żadna obawa nie przyjdzie do głowy.
Pogoń za aktualną informacją. Opiera to się na przekonaniu, że nasze życia są na krawędzi krytycznej zmiany, w polityce, ekonomii, technologii, środowisku naturalnym.
Dla odmiany w religii rzadko występuje potrzeba rozpowszechniania aktualności.
Dla ponad półtora miliona buddystów nic nowego nie wydarzyło się od roku 483 przed naszą erą, dla chrześcijan krytczne wydarzenie w historii nastąpiło około roku 30 naszej ery, dla Żydów nastąpiło ono po zburzeniu Drugiej Świątyni w roku 70 naszej ery.
Pesymizm. We współczesnym świecie to choroba wymagająca interwencji medycznej. W religii to sprawa oczywista.
Czułość. Podobnie. Uważana jest za atawistyczną tesknotę za dzieciństwem. Im szybciej z tego wyrośniemy tym lepiej.
Autor uważa, że w religii katolickiej tym powrotem do dzieciństwa jest kult maryjny. Jego popularność wzrosła do tego stopnia, że zaczyna zagrażać podstawom religii.
Poczucie winy. W nowoczesnym świecie zalecane jest, żeby najpierw skonsultować się z prawnikiem.
W religii żydowskiej jednym z najważniejszych świąt jest Yom Kippur - dzień pojednania - KLIK. Dzień postu, wyznania grzechów, prośby o wybaczenie.
W religiach chrześcijańskich mamy publiczną deklarację naszych win (Confiteor) i prywatną spowiedź.
Msza katolicka: przywitanie, oczyszczenie się (wyznanie win), wysłuchanie refleksji, stwierdzenie pokrewieństwa (Ojcze nasz), pojednanie (znak pokoju), wspólny posiłek (komunia).
Moja uwaga - toż to jest model udanego spotkania towarzyskiego.
Według autora niezmienny rytuał wzmocniony majestatem budynku niweluje różnice społeczne i daje ludziom poczucie równości i bezpieczeństwa.
Ktoś powie - ograniczanie wolności. Oczywiście - wolność oznacza różnorodność czyli natychmiast ujawnią się lepsi i gorsi. W religii wszyscy są równi wobwc Boga.
To nie wszystko, ale na tym poprzestanę.
Przeczytałem i uznałem, że w tym wszystkim jest dużo racji, ale ja osobiście nie czuję się dotknięty większością wymienionych tu problemów współczesnego człowieka. Taki ze mnie zimny drań.
Po prostu - czuję się dobrze w kościele.
Bardzo trafne spostrzeżenia. Od pewnego czasu zastanawiam się nad tym, jak to jest możliwe, że w czasach takiego postępu naukowego aż tylu ludzi zwraca się w stronę wiary. W punktach to wyjaśniłeś. To szalenie interesujące. Nabrałam chęci, żeby przeczytać tę książkę. Została wyda po polsku więc nie powinno być problemu.
ReplyDeletePostęp naukowy niekoniecznie kłoci się z wiara, taki Heller na przykład, współczesny ksiądz naukowiec i fizyk, astronom. Innym był także Włodzimierz Sedlak, czytałam jego książki.
ReplyDeleteAle ad rem, czyli do treści wpisu, wydaje mi się, tak to widzę, że wierzący - przynajmniej ja - chodzą do kościoła spotkać Boga, a Ty spotykasz w nim po prostu ludzi, dlatego czujesz się tam dobrze.
archato
O, i znów jakieś obrazki będę odczytywać...