Dnia pewnego, proszę mi wierzyć,
Wszedłem na wieżę, by się odświeżyć.
Wysoka to była wieża,
a na jej szczycie spotkałem zwierza.
Staliśmy tak na szczycie wieży,
gdy zwierz nagle zechciał mi się zwierzyć.
Słucham pilnie - rzekłem - zwierzu, zwierz się,
choć nie wiedziałem, na jawie to, czy we śnie.
Nie jest to bowiem typowe dla wież,
żeby na nich chciał zwierzyć się zwierz.
Do tego tym zwierzem był jeż
i powiedział do mnie: "Wiesz,
już od tygodnia moja żona,
jest na mnie mocno najeżona.
A ja, na te humory żony,
jestem po prostu oburzony".
Zaczęło się to pośród jeżyn,
tam wydarzył się ten konflikt jeży.
W jednym miejscu, gdzie ścieżka się zwęża,
napotkała para jeży węża.
Jeż powiedział: ależ wąski jest ten wąż.
Żona na to: błędy robisz wciąż -
małe wąsy to nie wąski lecz wąsiki -
popraw się i nie bądź taki dziki.
A jeż na to, choć już z gniewu pląsa,
odpowiada - o wężu mówiłem, nie o wąsach.
Żona na to: wcale ci nie wierzę.
Od tej pory jeż przeniósł się na wieżę.
Takie to uparte zwierzę.
:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
ReplyDeleteDziękuję Powsinogo droga.
ReplyDeleteW sekrecie wyznam - ten uśmiech wygląda jak stonoga.
O to mi właśnie chodziło :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
ReplyDelete