Thursday, January 30, 2020

Gorączka złota

Pisałem o warunkach mieszkaniowych w Ballarat, pora napisać o tym co nas tu przywiodło : 
ZŁOTO!

Zacznę od początku...
Po zapoznaniu się z mieszkaniem wyszedłem z dwójką dzieci zbadać trasę do Sovereign Hill.
Tuż koło naszego domu rosły ogromne drzewa....


Gracie na dole, Feliks na górze.

Trzeba było jednak szybko się ewakuować gdyż rozpętała sie wichura i zaczęły się sypać gałęzie.


Zdążyliśmy jednak wejść trochę pod górkę i tam zauważyliśmy osoby niezbyt pasujące do otoczenia. A więc to tu...


Teraz trzeba jeszcze było odebrać ze stacji posiłki.


Następnego ranka, mimo siąpiącego deszczu, ruszyliśmy do Sovereign Hill.

Czegóż tam nie ma?
 Opowiadać możnaby wiele, ale ja będę trzymać się faktów.
A fakty, a właściwie tylko jeden, był okrutny - Feliks skierował pierwsze kroki do złotodajnego potoku i praktycznie spędził tam cały czas wizyty. Rodzeństwo nie było aż tak złotolubne, ale jednak przykład seniora robił swoje.

A więc tylko w skrócie... szkoła

Główna arteria...


Sklep...


Pokaz wytwarzania sztab czystego złota.


Warsztat mechaniczny. W nim ciekawostka - pędnia.


Google tłumaczy to jako transmission. Tyz prawda, rzecz w tym, że było to bardzo przemyślne urządzenie. Wystarczył jeden silnik, który przez skomplikowany system przekładni napędzał kilkanaście maszyn. Jeszcze podczas moich studiów, 60 lat temu, opowiadano nam o tym jako o wybitnym osiągnięciu myśli inżynieryjnej. Teraz nie wzbudza to żadnego zainteresowania.

Co innego zrobić coś samemu, choćby pokolorować świecę.


Tymczasem na ulicach osiedla wrzało życie: policjant demonstrował wyższość kolby karabinu nad kulą, odbył się konkurs jedzenia irlandzkiego beef-pie, defilował oddział brytyjskiego wojska, pastor gromił mężczyzn spędzających czas w pub-ie, krążyły dyliżanse.
Bardzo spodobała mi się inscenizacja sztuki Piękna i Bestia. Zamiast mocno mdłej historii była zazdrosna żona, piraci, wiele nieporozumień i chyba coś o tym, że piękna dziewczyna pokochała jakiegoś przebierańca.

Od czasu do czasu zerkałem na złotodajny strumyk - Feliks płukał złoto. Jedyne osoby, które dorównywały mu wytrwałością to kilka grup Chińczyków.


To prawda historyczna - na wszystkie australiskie złotodaine pola przybywały zorganizowane grupy kulisów, którzy przebijali wszystkich pracowitością

Poniżej relacja filmowa...



Koniec był łatwy do przewidzenia - Matylda skończyła w kajdankach...


Młodsze dzieci cieszyły się ogólną sympatią.


Mnie bardzo ujął Ambroży, który samotnie zwiedzał wiele budynków a potem dyskretnie wziął mnie za rękę i pokazał kilka pokoi, które zrobiły na nim większe wrażenie.

A Feliks?
Pracowicie odkładał każdy pyłek złotego proszku do ampułki wypełnionej olejem. Według jego oceny zebrał złoto wartości ponad A$30.
Tyz piknie.

3 comments:

  1. Fajno mieliscie i przy okazji wzbogacili nie tylko finansowo ale w historyczna strone tez.
    W poblizu mego miasta mamy pole diamentowe gdzie to dawniej rzeczywiscie wydobywano diementy. Teraz jest porzucone bo wszystkie wybrane ale i tak jest atrakcja turystyczna i od czasu do czasu ktos jeszcze znajdzie maly diamencik. Mimo bliskosci nigdy tam nie bylam.
    masz piekna rodzine, Lechu, i dobrze ze staracie sie wnukom pokazywac rozne ciekawe rzeczy na zywo bo nie wszystko da sie doswiadczyc na internecie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawdę mówiąc, to fascynacja najstarszego wnuka złotem trochę mnie zawiodła, ale to zgubna pozostałośc z mojego dzieciństwa w czasach komuny.

      Delete
  2. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete