Tuesday, May 5, 2020

Karaluch na słońcu

Regularnie publikuję na tym blogu niedzielne wpisy.
Przyszła niedziela, nie byle jaka - 3 Maja, wyjrzałem przez okno - koniec świata.
Szaro, zimno, wiatr zacina deszczem, powtarzam - koniec świata.

To tak pasowało do obecnego okresu odosobnienia - nakryć się kołdrą - koniec świata.

Jednak zadziałał niedzielny odruch - msza o 10-tej.
Wstałem, ubrałem się porządnie, usiadłem przy komputerze.

Niestety kazanie nie dodało mi motywacji.
Jezus tłumaczy uczniom, że On jest bramą przez którą idzie się na wieczne pastwisko.
Ale jak tak paskudnie, to ja nie chcę na pastwisko, do tego wieczne - ja chcę pod kołdrę.

I w takim nastroju i w takich warunkach doczekałem do wtorkowego ranka.
Obudziła mnie kłótnia ptaków, przez okno wpadały złote promienie słońca.

Pierwszy wtorek tygodnia.
W dawnych, dobrych czasach, w tym dniu w mojej bibliotece organizowano book club.
Po dwóch miesiącach zamieszania, biblioteka uaktywniła się i dzisiaj była premiera klubu książki przez zoom.

Frekwencja była kiepska, ale nie będę ukrywał, bardzo rzadko zdarza się żeby któraś prezentowana przez innych książka wzbudziła moje zainteresowanie.

Natomiast książka, którą ja dzisiaj zaprezentowałem?
Przeczytajcie...

Pierwsze zdanie książki:
That morning, Jim Sams, clever but by no means profound, woke from uneasy dreams to find himself transformed into a gigantic creature;
(Tego ranka Jim Sams, zdolny ale w żadnym przypadku nie wybitny, zbudził się z niespokojnego snu by stwierdzić, że przekształcił się w gigantyczne stworzenie ).

Brzmi znajomo?
Do tego nazwisko - Sams.

Ostatnie dwie przeczytane książki tego autora, zawierały mocne akcenty polityczne, ale tym razem nie ograniczył się do akcentów. 
Niestety, ale już po kilku stronach pytanie brzmiało: czy to jest tylko pamflet czy jednak paszkwil?

Tematem jest Brexit. 
Autor jest mu zdecydowanie przeciwny, uważa że taki pomysł mógł powstać tylko w głowie karalucha i  inscenizuje taką sytuację.

Niestety w tym momencie pomysłowość autora się kończy. Ciąg dalszy to karykatura polemik w parlamencie i zakulisowych intryg.
Przepraszam, jest jeden oryginalny pomysł.
Gabinet karaluchów forsuje przewrót ekonomiczny - rewersalizm. Wydawał mi się sztuczny, ale ... zauważyliście - tydzień lub dwa temu cena baryłki ropy spadła do -US$37.63 - minus US$37.63 - KLIK.
To jest właśnie rewersalizm - sklep płaci klientowi za towary, które ten zakupił.

Jaki w tym sens?
Tu odpowiedź jest nieco mglista.  Generalnie klientowi grożą niemiłe konsekwencje za posiadanie gotówki. Jedyna legalna droga żeby się jej pozbyć, to praca.
Im wydajniej pracujesz tym więcej za to płacisz.

To może dobre na rynku wewnętrznym, ale czy autor wyobraża sobie żeby firma Volskwagen, sprzedając samochód do Anglii, zgodziła się wypełnić go banknotami euro, a żeby cokolwiek zarobić musiałaby zatrudnić Anglika, który za swoją pracę suto by zapłacił.
Obawiam się, że nie zatrudniłaby go za żadne pieniądze.

Na początku książki znajduje się zastrzeżenie:
This novella is a work of fiction. Names and characters are product of author's imagination and any resemblance to actual cockroaches,living or dead, is entirely coincidental.
(Ta nowela jest fikcją. Nazwiska i postacie są produktem wyobraźni autora i jakiekolwiek podobieństwo do karaluchów, żywych lub zmarłych, jest całkowitym przypadkiem )

Tym karaluchom to dobrze. Co innego czytelnikom.

8 comments:

  1. A w Niemczech od 20 kwietnia ruszyły procesy zbiorowe przeciwko firmie Volskwagen (właśnie:-), związane z tzw „aferą dieslową”. Co z tego, gdy po jej wykryciu i wypłaceniu ogromnych odszkodowań min w USA, pani kanclerz zapowiedziała, że nie będziemy jeszcze bardziej osłabiać „naszego” przemysłu samochodowego. Jestem ciekawy, jak to wpłynie na sądy, podobno „niezależne”:-)

    PS. Insektolodzy twierdzą, że niektóre gatunki karaluchów są kanibalami i zjadają się wzajemnie... Może tu jest nadzieja:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Osobiście lubię karaluchy chociaż może nie pod moją kołdrą.
      Gdy przebywałem w Kuwejcie karaluchy lubiły wchodzić pod kołdrę, widocznie klimatyzacja za mocno chłodziła.
      Gdzieś czytałem, że karaluchy są najlepiej przygotowane na przetrwanie kataklizmów i zmian klimatycznych.
      Życzę im świetlanej przyszłości.

      Delete
    2. Tym z książki również?
      ;-)

      Delete
    3. Te z książki nie potrzebują moich życzeń.
      Gdy w swoim ludzkim wcieleniu doznały porażki, wróciły do pierwotnej postaci, bez problemu opuściły gmach parlamentu, przy wejściu do kanałów zauważyły wartownika na koniu i bezbłędnie rozpoznały zapach świeżej końskiej kupy. Jeszcze ciepłej :)

      Delete
  2. Ja rowniez te polecane ksiazki omijam duzym lukiem. Mam swoj gust i trzymam sie go przez cale zycie. Przy okazji - w przyszlym tygodniu otwieraja biblioteki - hurrra!
    Nasza benzyna tez tak tania jak nigdy i okreslam to zjawisko ze wnet bedzie za darmo. Troche zle sie zlozylo ze jej taniosc wypadla akurat w okresie gdy za bardzo nie ma gdzie jezdzic jako ze miejsca rekreacyjne nieczynne.
    Niemniej , jako ze pomalu moj stan otwiera niektore miejsca, wyraznie ruch samochodowy sie wzmogl.
    By byc sprawiedliwa dodam ze na ogol nigdy benzyna u nas nie jest bardzo droga, choc zdarzalo sie.
    By zobrazowac - z reguly kosztowala 2.30 za galon ( w drogich okresach blisko 4.00), obecnie 1.29. Dodam ze to u mnie bo kazdy stan ma swe wlasne ceny. Nasz galon to 3.75 litra.
    Pozostan w zdrowiu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tania benzyna - to wygląda na prawidłową reakcję rynkową - spada popyt, spada cena.
      U nas też cena benzyny znacząco spadła, ale w Australii cena benzyny jest wynikiem wielu czynników - podaż globalna, kurs dolara, stan zapasów na terenie Australii i polityka lokalnych koncernów.
      W każdym razie na początku roku cena była chyba około A$1.60, teraz jest A$0.90.
      Pozdrawiam.

      Delete
  3. Dla sprawiedliwosci faktow - taniosc benzyny zaczela sie jeszcze przed pandemia.

    ReplyDelete