Rejestruję wszystkie przeczytane książki na stronie Goodreads i kilka dni temu otrzymałem gratulacje - przeczytałem w tym roku 14 książek, wykonałem plan!
Dowiedziałem się przy okazji, że przeczytałem około 4,000 stron i że moja średnia ocena przeczytanych książek to 2.5 na 5, czyli bardzo średnia.
Nie jestem specjalnie dumny ze swojego planu, ale był on skrojony na miarę możliwości dostawców moich lektur - bibliotek, autorów - a te oceniam bardzo nisko - często rozkładałem bezradnie ręce - co czytać?
W mojej tegorocznej lekturze znalazły się książki autorek - aborygeńskiej, afro-amerykańskiej, australijskiej aktywistki, polskiej (Empuzjon O. Tokarczuk), dwie książki o tematyce gejowskiej, dwie książki osób, które doświadczyły Holocaustu, trzy rozważania na temat przyszłości ludzkości.
Największym rozczarowaniem tego roku była książka Lessons mojego ulubionego autora Ian'a McEwan.
Kilka prób przeczytania zakończyło się niepowodzeniem, nie wliczyłem jej do rocznego bilansu.
Na czym to ja skończyłem?
Ostatnią książką roku była Homo Deus izraelskiego autora Yuval Harari.
To jedna z trzech książek na temat przyszłości ludzkości i druga książka tego autora, pierwszą była wspominana na tym blogu książka Sapiens - a Short History of Humankind.
Homo Deus ... Człowiek Bóg.
Autor - Yuval Harari - wiele razy deklaruje się jako ateista i jeszcze więcej razy wspomina o niemożliwości udowodnienia, że Bóg istnieje.
Zastanowiłem się - jak traktować termin Homo Deus w ustach takiej osoby?
Jako zupełną kpinę?
W Homo Deus autor kolejny raz porusza temat niemożliwości znalezienia śladów Boga, tym raze w organizmach zwierząt.
Przez wieki wieków ludzie uważali to za istotny argument na wyższość ludzi nad zwierzętami, na prawo ludzi do rządzenia zwierzętami, zabijania i spożywania ich.
Jeśli ta różnica nie istnieje to...
Autor nie kryje swojego poparcia dla ruchu "Animal Rights" (Prawa Zwierząt), ale w tym kontekście wypada to słabo.
Smutnie rozbawiły mnie rozważania autora, że religia jest istotnym czynnikiem skłaniającym ludzi do jedzenia mięsa.
A co w takim razie z mięsożernymi zwierzętami? Przeciez nie wierzą w Boga.
A co plemionami pierwotnymi, które przez ponad 40,000 lat nie sformowały żadnej spójnej wiary czy religii. Autor wielokrotnie powtarza, że jedynym czynnikiem ograniczającym ich spożycie mięsa była przewaga fizyczna wielu gatunków zwierząt. Sytuacja uległa diametralnej zmianie gdy ludzie zbudowali większe społeczności i wprowadzili rolnictwo i hodowlę. Różnorodność diety skurczyła się dramatycznie. Ponad 90% spożywanego mięsa pochodzi z trzech gatuków zwierząt, które nie jedzą mięsa a zatem nie były groźne dla ludzi (bydło, owce i drób).
A co wypada mocno?
Na wstępie autor bardzo kategorycznie deklaruje zwycięstwo ludzkości nad trzema odwiecznymi plagami - głodem, epidemiami i wojnami.
Dość ironicznie wspomina jak to przed laty ludziom śnił się koszmar atomowego grzyba.
Książka napisana 6 lat temu, myślę, że ostatnie lata mogą nieco zachwiać beztroskim snem czytelnika.
Jeśli nic nam nie grozi z zewnątrz, to jakie są inne zagrożenia?
Starość, choroby, depresja.
Tu znowu autor deklaruje całkowite zaufanie do medycyny, genetyki, neurologii.
Wszystko da się łatwo skontrolować i wysterować. Nie ma większych przeszkód żeby ludzkość żyła wiecznie, zdrowo i w stanie absolutnego zadowolenia.
No to o czym tu jeszcze pisać?
No właśnie, czyżby motywacją do napisania kolejnych 2/3 objętości książki była perswazja wydawcy, że rynek czeka na więcej?
Autor wraca więc do tego w czym jest dobry czyli do tematyki książki Sapiens - przedstawianie w historycznej perspektywie rozwoju głównych koncepcji współczesnego humanizmu.
Pisze o tym dowcipnie i elokwentnie, to dobrze się czyta, ale mnie drążył lekki niepokój - czy to książka mi się podoba czy może to tylko uruchomiła jakiś bodziec powodujący produkcję dopaminy.
Wniosek końcowy?
Mój?
Istnienie gatunku Homo Sapiens od samego początku nie miało sensu.
Cała ludzka cywilizacja to wynik nieuzasadnionej wiary w nieistniejącego Boga.
Jestem wyjątkowo uprzywilejowaną istotą, która przeżyła tyle lat w zupełnej nieświadomości tego bezsensu.