Ja nadal w bezowym nastroju... dostałem jakiegoś b(e)zika, czy co?
Zostawiłem bez i bezę bez siebie i ruszyłem na piechotę w las a tam.... zdjąłem buty.
Poczułem Ziemię Matkę pod stopami.
No bo od Matki się zaczęło.
Jeszcze w wieku przedszkolnym zachęcała mnie żebym rano chodził po trawie za domem na bosaka., po rosie. Z tym było kiepsko, ale nie było całkiem źle, przecież przez pierwsze 11 lat życia nie włożyłem na stopy obuwia na gumie, tylko skóra.
To był rok 1952, olimpijski, przy tej okazji oglądałem w kinie kroniki filmowe z relacjami z zawodów sportowych. Szczególną uwagę zwracałem na zawodników USA - w gazetach i dziennikach radiowych czytałem/słuchałem o ich dekadenckim stylu życia a tu - sportowcy, wcale nie gorsi od radzieckich.
Szczególnie koszykarze - wszyscy w stylowych trampkach.
I, uderz w stół - w sklepach pojawiły się trampki krajowej produkcji.
Gdy wspomniałem Matce, że chciałbym mieć takie, złapała się za głowę - to zabójstwo - guma, stopa nie oddycha.
No i tak, bez oddechu - przez 72 lata.
W ostatnią niedzielę podsłuchałem program o zdrowiu, którego regularnie słucha moja żona, a tam - elektrostatyka ludzkiego organizmu.
Nie potrzebowałem więcej - pospieszyłem (samochodem) do pobliskiego parku.
Oczywiście oddaliłem się od posypanych ostrym żwirem ścieżek i rozejrzałem dookoła.
Drzewa splecione w uścisku...
Co to za uścisk? - zastanowiłem się.
Brak w nim czułości - a więc nie miłosny.
Brak agresji a więc to nie zapasy.
Być może ilustruje historię związku...
miłość, rywalizacja o wpływy w rodzinie,
a na koniec - trwanie w uścisku już tylko dla przetrwania.
W każdym razie - zgłodniałem.
Ostatni raz zerknąłem na las...
Na obiad będą więc brokuły.
P.S. Tu przypadkowo trafiony artykuł na temat chodzenia boso, nie bójcie się, to nie są żadne majaczenia przesądnych starszych kobiet z innej epoki, to jest rewelacyjne odkrycie dokonane zaledwie 17 lat temu - KLIK.
Ale piękne te drzewa!
ReplyDeleteBoso chodzę tylko po ogrodzie syna, wszędzie indziej to wielkie ryzyko, psie kupy, szkło, osy...lepiej nie ryzykować.
Chodzenie boso po trawie - no tak, przypomniało mi się, że w Polsce były zakazy - Nie deptać trawników itp.
DeleteTu jest jakiś pozytyw Australii - masa terenu.
Ale czy to rekompensuje brak tych cudownych atrakcji, które opisujesz w swoim blogu?
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma...w Australii nigdy nie byłam.
DeleteAustralia - ma rzeczy dobre i mniej dobre, a niektórych w ogóle nie ma. Tak jak wszędzie.
DeleteZawsze czułam (myślałam) że to zdrowo chodzić boso właśnie po trawie. A w młodości właśnie wbrew zakazom wbiegałam boso na trawniki. Pamiętam wakacje u koleżanki na wsi, tam ciągle chodziłam boso i pamiętam jak wieczorem wracałam z pól i była no chyba rosa na trawie i okropnie zmarzłam w stopy.
ReplyDeleteTak to właśnie było.
DeleteWieczorna rosa - zapewne ziębi stopy.
Jeden ze spacerów robiłem po deszczu - krople na trawie były zimne, ale sama trawa - jeszcze ciepła - miły kontrast :)
Chodzenie na bosaka po trawie jest przyjemnoscia wiec rozumiem ze dales sie skusic.
ReplyDeleteNie wszedzie sie da - bo albo mrowki, albo kolce albo nawet weze. Miales szczescie trafiajac na zdrowy i bezpieczny trawnik.
Zgadza się, mam szczęście, kilkaset metrów od domu mam dwa duże owale do gry w footy albo krykieta, oba zarośnięte dobrze zadbaną trawą.
Deletena temat zdrowotnych walorów "uziemienia" /rozumianego nie tylko w sensie stricto fizycznym: elektromagnetycznym/ pisano już od bardzo dawna, głównie jednak książkach i czasopismach z półki "ezo", a do tej półki ludzie miewają bardzo różny i różnisty stosunek, nieraz bardzo skrajny, tak z jednej, czy też drugiej strony, od ślepej wiary do skreślana tematu jako (ich zdaniem) szarlatanerię...
ReplyDeletebo to jest tak, że pewien spory dział medycyny, czy też raczej semi medycyny podchodzi do sprawy bardziej "na czucie" /rozumowanie intuicyjne/, niż "na myślenie" /rozumowanie dyskursywne, racjonalne/, więc siłą rzeczy nie zostało to zbyt rozpracowane z użyciem słów, które zdecydowanie są produktem myślenia, a nie czucia...
tak więc to jest (moim zdaniem) niegłupi koncept, że ktoś wreszcie zabrał się do tematu "na myślenie", co pozwala go udostępnić mocno przeważającej większościowej grupie populacji nagich małp, u których czucie (rozumowanie intuicyjne) jest w zaniku, czasem nawet wręcz w stanie zerowym...
oczywiście ten koncept to jest absolutna musztarda po obiedzie... gdy w wyniku ewolucji gatunek "naga małpa" zaczął rozwijać u siebie myślenie /to jeszcze nie błąd/, kosztem czucia /tu się zaczyna błąd/, zmajstrował sobie /oraz większości ekosystemu/ tym sposobem samobójczy bilet w jedną stronę, ale to już jest temat na o wiele szerszą dyskusję...
p.jzns :)
Intuicja czy nauka?
DeleteW obecnych czasach liczy się tylko to drugie.
Według mnie jedno i drugie jest mocno podejrzane.
Intuicja kryje za sobą uleganie wpływom podejrzanych sił jak pogańskie albo nawet nie-pogańskie wierzenia.
Nauka... podlega korupcji, zapłać mi dobrze a naukowo uzasadnię to co chcesz.
U tym chodzeniem boso zetknęłam się już z informacjami na dany temat. Współczesny człowiek wszystko ma zabetonowane. Nie chodzi po naturalnym podłożu. Nie ma z nim kontaktu. Dobre jest też przytulanie drzew w lesie. Wymiana energii. Ponoć to też ma dobroczynny wpływ na nasze zdrowie. Brzozy są polecane do tulenia.🙂
ReplyDeletePrzytulanie drzew w lesie - jak najbardziej, najlepiej bez ubrania :)
DeleteJednak wizja tych splecionych w uścisku drzew trochę mnie powstrzymuje - a co jak to drzewo złapie mnie i już nie puści?
Strachliwy jesteś. 😄
DeletePrzecież to my pany tej ziemi. Drzewo nie może się poważyć na czyn takowy, więc tul się do woli. Bez znaczenia czy nago, czy w ciuchach, czy w przezroczystej haleczce...
Skoro to uzdrawia to warto może przemóc własne lęki i obawy😉
Strachliwy - oczywiście, respektuję siłę i prawa natury.
DeleteTulić się do drzewa ubrany w przezroczystą haleczkę - och jak to miło brzmi a jaką popularność mi przyniesie jak opublikuję selfie na Facebuku :)
Świetna stronka. Przeczytałam z ciekawością o badaniach i wynikach. Jeszcze trochę a większość ,, plemienno-szamańsko-diabelskich,, itp. metod leczniczych ( w tym reiki) znajdzie naukowe potwierdzenie.
ReplyDeleteBrokuły pięknie zaprezentowane. Widać, że wyhodowane na naturalnych hormonach... :-)
Brokuły hodowane na hormonach !?!?
DeleteTo jakiś hor(m)ror - przeraziłaś mnie!
Dobrze, że już dawno po obiedzie.
Te drzewa jak brokuły...Przecież Matka Ziemia też ma swoje soki życiowe...(krew) ...więc i hormony-jak na żywy organizm przystało .
DeleteWielkie dzięki.
ReplyDeleteReiki, akupunktura = zainteresowanie stopami.
DeleteMnie przekonał do tego masaż jakiego doświadczyłem w Bangkoku - masażystka spędziła połowę czasu masując mi stopy.
Gdy wróciłem do hotelu i położyłem się spać, stopy "chodziły" wbrew mojej woli, długo nie mogłem zasnąć. W rezultacie spałem raczej krótko ale był to wyjątkowo regenerujący sen.
Pobudzone krążenie/ Qi w organizmie ...:-)
DeleteQI - no teraz wystraszyłaś mnie na dobre, niby podobne to do SI, ale mnie kojarzy się z Ki... diabeł!
DeleteChętnie bym spróbowała ale bura i ponura jesień niekoniecznie temu sprzyja.
ReplyDeleteCóż na to odpowiedzieć?
DeleteA co myślisz o chodzeniu boso po świeżo spadłym śniegu?
Wygląda bardzo uroczo :)
Po śniegu chodziłam w klapkach włożonych na bose stopy. Liczy się?
DeleteLiczy się ale tylko jeśli chodząc szurałaś po śniegu stopami.
DeleteŚnieg wsypywał mi się górą. Liczy się?
DeleteLiczy się podwójnie :)
Deletebyłem z miasta...
ReplyDeleteRodzice na pół wakacji wywozili mnie na wieś, żebym się czegoś pożytecznego nauczył. Wujek Heniek nauczył mnie sztuki chodzenia po rżysku na boso, później zaczęło się bieganie...
Na boso chodzę po swoim obozowisku regularnie, nogi moczę w wywarze(deszczówka)liści bobkowych( doniczka 11 zł) w baseniku dla psa( 15 zł). W zimnej wodzie...W lesie na boso? Kleszcze.
R.
Pepegi pastowałem pastą do zębów, ale to były już lata 60-te...
Ze cztery lata temu gostek przyszedł w trampkach i garniturze na wesele, dla mnie dziwne...
Chodzenie po rżysku, o tak, próbowałem :)
DeleteSztuka polegała na tym żeby suwać stopami, w ten sposób rżysko zginało się i można było obciążyć stopę bez bólu.
Ale bywały też pułapki - raz, podczas tego suwania, jakiś złośliwy "rżysk" ustawił się na sztorc i wbił mi się głęboko między palce stopy :(
czyli znasz sztukę chodzenia...
Deletebyły jeszcze próby na rozgrzanym piasku...
największą wpadkę zaliczyłem w trakcie chodzenia po ściętych drzewach pływających w jeziorze, żeby nie flisak, drwal i kłusownik w jednym...
Człowiek całe życie uczy się chodzić.
W górach Ojciec nosił mnie na barana...
R.
Sztuka chodzenia... zawsze uważałem to raczej za naturalną konieczność.
DeleteGorący piasek - podczas pobytu w Kuwejcie chodzenie po piasku boso było niemożliwe.
Chodzenie po pływających balach - też spróbowałem, ale tu wpadnięcie do wody było od początku przewidziane.
Piękne splecione drzewa :)
ReplyDeleteNo właśnie - sam nie wiem - odnajduję w tym również element walki o dominację, poddanie się, rezygnację.
DeletePrzede wszystkim dziękuję za te drzewa. Bo uwielbiam je.
ReplyDeleteA boso chodziłam w dzieciństwie u Babci Broni w ogrodzie na przedmieściach Rzeszowa... I teraz tzn gorącym latem też chodzę raniutko po rosie ale tylko na naszej dzialce bo wiem że nie ma tam żadnego niebezpieczeństwa. Tylko samo zdrowie...
Stokrotka
Po rosie na własnej działce - to idealna kombinacja :)
DeleteTakie chodzenie na bosaka jest i przyjemne i zdrowe. Zwłaszcza jeżeli zna się teren. Pozdrawiam
ReplyDeleteW pierwszych dniach próbowałem kilku miejsc, na szczęście w okolicy mam kilka placów zabaw i parków, wszystkie z dobrą trawą. Teraz ustabilizowałem się na boisku krykieta, tam bardzo dobra trawa :)
DeleteNa obiad brokuły??? Przecież tym się nie da najeść! No, chyba, że są robaczywe...
ReplyDeleteDziękuję za dobrą radę, akurat w tym przypadku brokuły były tylko dodatkiem do mięsa i ziemniaków, ale teraz poszukam robaczywych i będzie oszczędność.
DeleteGreat blog
ReplyDelete