Przez kilka dni media porównywały ilość uczestników w różnych manifestacjach:
Inauguracja Trumpa kontra inauguracja Obamy.
Inauguracja Trumpa kontra manifestacje antyTrumpowski.
Kilka dni temu oglądałem dyskusję na ten temat w australijskiej tv.
Jeden z dyskutantów podał proste wytłumaczenie: to dokładnie odpowiada profilowi wyborców Trumpa - ludzie pracy, ciężkiej pracy. Tacy ludzie nie mają ani czasu, ani siły, ani ochoty tłoczyć się godzinami na ulicach.
W przypadku ceremonii inauguracji dodatkowym czynnikiem jest miejsce zamieszkania. Waszyngton nie jest miastem przemysłowym. Robotnikom z Detroit czy rolnikom ze stanu Iowa nie przyjdzie do głowy pomysł jechać do stolicy na manifestację.
Manifestacje antyTrumpowskie to już typowe uliczne protesty. Odnoszę wrażenie, że stają się coraz bardziej popularne.
Zaliczam je do tej samej kategorii co facebook - potrzeba świadomości przynależności do jakiegoś kręgu połączona z wolnością - nie mam i nigdy nie będę miał(a) w stosunku do tych ludzi żadnych zobowiązań
Kiedyś ludzie celebrowali święta, uroczystości, rodzinne spotkania, sferę sacrum; dzisiaj w to miejsce weszły inne obyczaje, bo dawne wartości zdeprecjonowano, ale ludzka psychika nie znosi próżni.
ReplyDeletearchato