Jesteśmy po ceremonii inauguracyjnej nowego prezydenta USA. W dzienniku TV usłyszałem, to co słyszałem wcześniej - Ameryka - kraj Nr 1.
Dla równowagi wspomnienie, jeszcze z Kuwejtu.
Spotkałem tam na przyjęciu nowoprzybyłego x USA. Nie znał nikogo więc żeby jakoś nawiązać konwersację podszedł do grupki osób i przedstawił się - jestem J.K z Ameryki.
Trzeba trafu, że w grupce było dwóch Anglików
- Z której Ameryki? - spytał jeden.
- Z Ekwadoru? Z Guatemali? - drążył drugi.
- Ze Stanów Zjednoczonych Ameryki - uszczegółowił nowoprzybyły.
- Masz na myśli Stany Zjednoczone Ameryki Północnej? - doprecyzował pierwszy Anglik.
- Czy może któryś stan w Brazylii - Mato Grosso, Amazonia? - kusił drugi.
Amerykanin dał za wygraną. Roześmiał się, pokręcił głową - z Nowego Jorku, Long Island.
- A czy ten Nowy Jork jest rzeczywiście nowy? - pytał pierwszy Anglik.
- A ta Long Island, czy naprawdę taka długa?
Nie tak łatwo być PIERWSZYM.
Nowy Jork był nowy w porównaniu ze starym Jorkiem w Anglii, ha, Anglicy zazdrośni ;-)
ReplyDeletearchato
Pewnie należał mu się taki prztyczek w nos. Do nas do pracy zadzwoniła kiedyś pani bardzo znana i bardzo nieprzyjemna. Chciała rozmawiać z moja koleżanka, której akurat nie było. Dwa razy poprosiłam ją o powtórzenie swojego nazwiska, żebym mogła prawidłowo zanotować. Pomogło, stała się miła:)))
ReplyDelete