Friday, July 22, 2022

Sapiens

 Właśnie skończyłem czytać słuchać książkę Sapiens. A Brief History of Humankind.

Książka narobiła sporo szumu na książkowym podwórku (182 tygodni na liście bestsellerów New York Times ) - KLIK .

Pierwsza sprawa - audiobook.
Ponad 15 godzin słuchania. Dla mnie to coś nowego.

Najpierw dobra strona - według mnie książka świetnie czytana, lektor - Derek Perkins.

Złe strony -
Stwierdziłem, że trudno mi się skupić przez dłuższy czas.
To chyba oczywiste, czytałem gdzieś rady dla nauczycieli żeby nie zmuszali uczniów do koncentracji dłuższej niż 5 minut. Wtedy trzeba dać im chwilę relaksu.
Jeśli czytam papierową książkę to podświadomie robię sobie jakieś przerwy, z audiobookiem nie jest to takie proste.
Znam kilku entuzjastów audiobooków, ich główny argument - słucham w samochodzie i podróż mi się nie dłuży.
Rozumiem, ale nie każda książka się do tego nadaje.
Druga sprawa, która nurtowała mnie przez pewien czas, trudność zatrzymania się na chwilę refleksji, zrobienie notatek - wszak to książka prawie naukowa, roi się od dat i trudnych nazw.
Wyznam jednak, że w którymś momencie uznałem, że autor chyba bardziej troszczy się o błyskotliwą narrację niż o naukowe detale i dojechałem do końca bez większego bólu.

Jak tu zrelacjonować całą historię rodzaju ludzkiego, 15 godzin czytania, około 450 drukowanych stron, we wpisie na 7 minut czytania?

Poruszę tylko 3 tematy.
1. Okres wspólnoty pierwotnej.
Autor maluje sielankowy obraz -
Wstajemy gdy się wyśpimy a wtedy rozglądamy się za jedzeniem. Zapasów raczej nie trzymamy więc trzeba się rozejrzeć po okolicy,
Okolica jest raczej przyjazna, w przeciwnym wypadku byśmy tu nie koczowali, więc po kilku godzinach mamy dosyć bardzo różnorodnej żywności na dzisiaj.
Siadamy przy ognisku i zabawa do wieczora.
W Australii panuje teraz fascynacja aborygeńską tradycją, czegóż tam nie wymyślą, ale jak tak poskrobać, to wychodzi to co napisałem powyżej.
Pytanie zasadnicze - a co gdy okolica stanie się mniej przyjazna?
Odpowiedź prosta - zmieniamy okolicę, co niesie ze sobą bardzo istotne konsekwencje.
Bagaż ograniczony do minimum a zatem - niczego nie gromadzić, nie mieć więcej niż jedno niesamodzielne dziecko, nie starzeć się nadmiernie.

Ta sielanka kończy się w momencie powstania rolnictwa.
Autor nazywa je "największym oszustwem historii" - history biggest fraud.
Rolnictwo oznacza przywiązanie do ziemi, nieurozmaiconą dietę, gromadzenie towaru a co za tym idzie - pokusa kradzieży i konieczność strzeżenia zebranych dóbr. A na koniec - konieczność wymiany towarów czyli handel, pieniądz i cały ten byznes.

2. Odkrycie niewiedzy.
Autor relacjonuje historię cywilizacji i stwierdza, że do mniej więcej 1500 roku naszej ery, rozwijala się ona równomiernie na całym świecie.
A więc mieliśmy potężne królewstwa w Europie i równie, a może nawet bardziej potężne, cesarstwa w Chinach, Indiach, Persji, Ameryce - Inkowie, Majowie, Aztekowie.
300 lat później na placu boju pozostaje tylko Europa i skolonizowana przez Anglików Ameryka Północna.
Przyczyna - według autora jest są nimi odkrycia naukowe i wynikające z nich wynalazki techniczne.

Dotąd zgoda, ale co było przyczyną tej przyczyny?

Autora to zupełnie nie interesuje więc odwołam się do czytanej dawno, dawno temu książki autorstwa chyba Andrzeja Bocheńskiego, który wywodził, że była nią religia chrześcijańska.
Według niego religia ta czyni człowieka odpowiedzialnym za własne zbawienie a to prowadzi do szukania drogi, stawiania pytań.
Religia muzułmańska zbyt polega na przeznaczeniu zaś religie buddyjskie zalecają ograniczanie ziemskich potrzeb.
Tu ciekawa obserwacja potwierdzająca powyższą teorię.
Jak to się stało, że kraje protestanckie - Anglia, Niemcy, Holandia, kraje skandynawskie, USA, są na wyższym poziomie ekonomicznym niż Włochy, Hiszpania, Ameryka Południowa?
Dla Bocheńskiego odpowiedź jest prosta - protestanci i katolicy.
Ci pierwsi uważają, że na zbawienie trzeba solidnie i konkretnie zapracować, ci drudzy liczą bardziej na Boże miłosierdzie.

Wracam do książki -
3. Koniec Homo Sapiens.
Według autora, odkrycia ostatnich lat negują sens naszych osiągnięć społecznych i kulturowych.
Badania genetyczne dowodzą, że ludzie nie są równi, badania neurologiczne i biologiczne dowodzą, że nasze uczucia i emocje to procesy, które można naukowo precyzyjnie kontrolować.
Gdzie tu miejsce na samodzielne myślenie i sprawiedliwość społeczną?
Zrobią to za nas inni - kilka megakorporacji plus sztuczna inteligencja.

P.S. Google myśli o mnie.
Dzisiaj rano na moim smartfonie pojawiło się googlowe doodle -


Stefan Banach, polski matematyk - KLIK.

Bardzo ciekawy życiorys.
Pojawiają się w nim rok 1892 - urodziny (130 lat temu), 1922 - sto lat temu, uzyskał tytuł doktora (nie mając tytułu magistra) i nominację na profesora na Politechnice Lwowskiej.
Ale dlaczego akurat dzisiaj to powiadomienie?
Sztuczna Inteligencja - oni wiedzą, że czytam teraz książki na tematy naukowe i związane ze Sztuczną Inteligencją.

16 comments:

  1. Punkt pierwszy juz mnie od razu zastanowil. Ta sielskosc zycia i wiesz, ze sobie ow praczlowiek wyszedl przed jaskinie i od razu zywnosc sama mu sie do "kieszeni" napychala. Taki urodzaj i przyjaznosc okolicy. Nie wiem, moze gdzies w dzunglach tak bylo. Gdzie okres wegetacyjny roslin mozna zaobserwowac pare razy do roku.
    Ogladam Kuchnie +. Tam lecial program o pewnym naukowcu, ktory ma chate za wsia i dzikie rosliny zna bardzo dobrze, interesuje sie tematem, probuje wprowadzic je na nowo do naszego zywienia.
    On kiedys powiedzial, ze mial taka faze aby zajac sie tym na powaznie, czyli zaniechac zakupow w marketach a zywic sie tym, co na polach ( w okolicy) rosnie i .... nie poradzil bo proces wyzywienia sie w taki wlasnie sposob trwa ponoc bardzo dlugo. Zajmuje caly dzienny czas czlowieka. A jak pojawily sie dzieci to w ogole musial zaprzestac bo inaczej zaglodziliby sie.
    Mi wychodzi, ze ow praczlowiek walczyl o przezycie. Jego istnienie musialo byc skupione na przezyciu, czyli na wyzywieniu sie i uniknieciu zagrozen. Zadna tam sielskosc. To byla ciezka harowa.
    Nie wiem czy czytales. Ja kiedys o szkielecie Lucy ( naszej prastarej przodkini) czytalam. Teorie sa takie, ze to nie musial byc szkielet czlowieka, choc jak go badaja to wychodzi, ze jednak ludzka samica.
    Oni ustalili, ze dozyla wieku 29 lat. Byla wycienczona jak na tamtejsze realia staruszka. Wycienczona dieta, porodami, trybem zycia... i ten pan snuje teorie sielskiego zycia naszych praprzodkow.
    Ja tam nie zamierzam sie spierac, bo jakby nie bylo pozycji nie czytalam- moze siegnal czasow przed wypedzeniem nas z raju?:)
    A audiobooki . bylam ( nadal jestem) dosc sceptyczna. Choc nie powiem. Mam dwa, moze gtrzy. jeden odsluchalam. "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" Swietlany Aleksijewicz. Bylam poruszona a przesluchanie zajelo mi cala trase ( jakies 10 godzin) z Niemiec do Polski.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Klimat w centralnej, a jeszcze bardziej w północnej, Europie nie sprzyja koczownictwu, dziwie się, że ludzie tam osiedli, pewnie zostali wyrzuceni z lepszych pozycji.
      Co innego południowo wschodnia Azja, Indonezja, Australia.
      Tutaj Aborygeni przetrzymali w dobrym zdrowiu ponad 40,000 lat.

      Delete
  2. niestety audiobooki nie dla mnie, niezależnie od treści i formy czytania, tembru głosu, czy czegoś tam jeszcze, po kilku minutach zasypiam... jakoś tak mózg reaguje i nie mam na to wpływu...
    ale oczami /papier lub tablet/ chętnie, bo lubię czytać takie rzeczy, chyba że autor za bardzo odpłynie, tak jak w przypadku teoryj turbosłowian...
    no cóż, trudno się odnieść do czegoś, czego się nie czytało, ale tak sobie myślę, że religia, taka, czy inna, jest pewnym tworem kultury ludzkiej, zaś kultura jako taka ma wpływ na życie danych społeczności, mentalność ludzi, czyli też na dalszy rozwój kultury, między innymi też takiej, czy innej religii... to robi wrażenie jakby perpetuum mobile, ale tak to właśnie działa, jakoś samo się napędza...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co do audiobooków, w pełni się zgadzam.
      Religia - znowu powołam się na Aborygenów.
      Oni nie mieli religii, w ich językach nie ma słowa Bóg.
      Oczywiście, przy ognisku snuli różne opowieści, również o początku świata - https://www.kullillaart.com.au/dreamtime-stories/The-Rainbow-Serpent .
      Nie miało to jednak żadnych konsekwencji typu ceremonie religijne czy szczegółowe przykazania.
      Uwaga: zlinkowana legenda zawiera jednak przykazanie - nie zjadaj zwierzęcia, które jest totemem twojego plemienia.
      Na totem wybierano stworzenie, którego egzystencja mogła być zagrożona w przypadku nadmiernego popytu. Czasem totemy zmieniały się zależnie od pory roku aby chronić zwierzęta w okresie dojrzewania.

      Delete
    2. inaczej:
      nie mieli religii, w której występuje jakiś bóg, ale wiara w taki byt osobowy wcale nie jest warunkiem koniecznym, aby coś było religią...
      nie mieli też rzecz jasna religii zinstytualizowanej, zorganizowanej, aczkolwiek gdy pojawia się w danej społeczności, grupie jakaś wyróżniona osoba zajmująca się rytuałami i w ogóle sprawami "duchowymi" /po naszemu: kapłan, szaman, czarownik druid, żerca, etc/, to można już mówić o zaczątkach instytucji... niestety nie mam wiedzy na ten temat, czy wśród Aborygenów takie osoby istniały...
      ale skoro Aborygeni wierzyli w istnienie czegoś, co rozumiemy jako reinkarnację, to już jest religia...
      ...
      nie jestem (judeo)chrystianocentrykiem, więc to mi pozwala na szersze spojrzenie w temacie "religia"...

      Delete
    3. przy okazji ciekawostka:
      ludem, który faktycznie nie miał żadnej religii byli Komancze, byli to ludzie racjonalni i pragmatyczni aż do bólu, nie mieli żadnych wierzeń ani w istoty nadprzyrodzone, boskie, czy quasi boskie, w żadne inne magiczne siły bezosobowe, nie mieli żadnych wierzeń eschatologicznych i kosmologicznych, żadnej mitologii...
      być może z tego powodu stworzyli coś w rodzaju imperium, które zajmowało sporą połać Wielkich Równin?... pomógł im w tym przypadek w postaci koni, które do nich dotarły i które błyskawicznie, po mistrzowsku potrafili wykorzystać...
      aczkolwiek po pewnym czasie pod wpływem kontaktów z innymi plemionami i Białasami zaczęło się to powoli zmieniać, u niektórych odłamów zaczęły pojawiać się jakieś wierzenia i rytuały z nimi związane...
      gdy dodamy do tego przewagę liczebną i technologiczną Białasów panowanie Komanczów musiało się skończyć...
      a teraz od dawna prawdziwych Komanczów już nie ma...

      Delete
    4. p.s. Komancze w swoim najlepszym okresie byli jedynymi Indianami, którzy nie używali "wody ognistej", która była powodem degeneracji wielu innych plemion, nie ulegli jej czarowi, gdy odkryli ją wśród łupów zdobytych na Białasach...
      to taka kolejna ciekawostka :)

      Delete
  3. Nie umiem skupić się na słuchaniu. Zaraz coś kombinuję i się wyłączam.Punkt trzeci mnie przeraża i mam nadzieję tego nie dożyć.

    ReplyDelete
  4. Nie słucham, jestem wzrokowcem i tak jak piszesz, lubię sama robić przerwy, notatki, czytać raz jeszcze...
    Niewykluczone, że wrócimy do czasów najwcześniejszych, gdy wymordujemy się w wojnach lub wymrzemy na skutek pandemii.
    Gdzieś czytałam, że największe bogactwa powstały tam, gdzie głosi się umiar, pokorę i ubóstwo...
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jeśli chodzi o czasy najwcześniejsze to wojny były raczej rzadkością. Koczownicy musieli czasem przenieść się w inne miejsce więc musiały się zdarzać przypadki konfliktów z innym plemieniem, ale, podobnie jak zwierzęta, gdy natrafili na zdecydowany opór, to przezornie się wycofywali.
      Wojny miały sens dopiero gdy ludzie byli w stanie zgromadzić bogactwa.
      Pandemie, podobnie, zaczęły się gdy ludzie zaczęli mieszkać w dużych skupiskach.
      Zaś bogactwa... myślę, że jednak najbardziej liczyła się siła i smykałka do interesów.

      Delete
    2. Jedno drugiego nie wyklucza, w każdym przypadku, gdy zniszczymy naszą cywilizację, zaczniemy od nowa, od czasów pierwotnych, o ile ktokolwiek przetrwa...

      Delete
  5. Nie przepadam za audiobookami- wolę samodzielnie niektóre kawałki książki przeczytać szybciej, inne wolniej.
    Autor tego audiobooka wpadł w typową pułapkę ,,kiedyś było lepiej, łatwiej'', ale cofnął się aż za bardzo. Wątpię, żeby życie naszych zbieraczo-polowaczy było takie sielankowe. Na pewno całe dnie spędzali na szukaniu jedzenia i przerzuwaniu kolejnych posiłków, więc pewnie nie mieli czasu (i objętości mózgu) na zastanawianie się, czy w ogóle są szczęśliwi. I umierali młodo, więc pewnie nawet nie dochodzili do ,,wieku'', w którym człowiek ma rozwiniętą inteligencję.
    Czasy kolejne- ,,równomierny rozwój nauki do 1500roku''. Czy to nie czasy średniowieczne, gdzie religia wręcz zniechęcała do nauki- zakaz sekcji zwłok, na ziołolecznictwo prędzej oskarżyliby cię o czary i tak dalej? Średniowiecze określane jest jako ,,ciemne wieki''- tam nie było aż tak dużo rozwoju, bo ludzie mieli się skupić na Bogu. Poza tym, w tamtych czasach to raczej religia muzułmańska była źródłem rozwoju nauki, matematyki, medycyny- Europa przepisała to wszystko od Arabów. Dopiero potem ogarnęliśmy, że powinniśmy podbijać, bo jako chrześcijanie jesteśmy lepsi od innych i wszyscy wyruszyli podbijać kolonie i ,,szerzyć religię''.
    Etap trzeci- zdecydowanie emocje i uczucia to czysta chemia i hormony. Zaciekawiła mnie wstawka, że ,,badania genetyczne pokazują, że nie jesteśmy równi''. Czy tu chodzi o predyspozycje do chorób, czy do jakichś talentów i inteligencji?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak dotąd wszyscy komentatorzy mają taką jak ja opinię na temat audiobooków.
      Dawne dobre czasy... jeśli chodzi o objętość mózgu, to autor twierdzi, że mózgi osób żyjących w pierwotnych plemionach nie różniły się od mózgów ludzi współczesnych.
      Nie wiem jak można to udowodnić, faktem jest, że Aborygeni gdy uzyskają odpowiednią edukację i szanse rozwoju, nie ustępują intelektualnie osobom o długiej intelektualnej tradycji.
      Wieki średnie - nie sądzę aby wtedy kościół, czy ktokolwiek inny, hamował rozwój nauki.
      Po pierwsze ludzie nie czuli takiej potrzeby, po drugie, nie było wiele możliwości - pamiętajmy, że nie było druku, jeśli ktoś chciał się czegoś nauczyć to musiał się całkowicie temu poświęcić.
      Po trzecie, jeśli nawet ktoś coś odkrył czy wynalazł, to nie było infrastruktury, która mogłaby to wykorzystać i upowszechnić.
      Nie jesteśmy równi... trudno mi ocenić czy autor przedstawił dokładne argumenty naukowe, z jednej strony przeczy to temu co pisał o równości rozwoju mózgów ludzi z różnych epok, ale z wielu źródeł wiemy, że ludzie mają dziedziczną skłonność do pewnych chorób itp. Podobnie jest ze zdolnościami do pewnych zawodów.
      Postęp cywilizacji technicznej powoduje, że niektóre zawody zanikają a więc ludzie, którzy mają do nich zdolności mogą być niezatrudnialni (unemployable).

      Delete
  6. Lechu
    Autor Sapiens nie jest żadnym wiarygodnym historykiem.
    Książki nie czytałem, a cała trylogia liczy ok. 1000 stron i była promowana przez "władców propagandy"od Krzemowej Doliny począwszy, a na miliarderach skończywszy. Zamilknę zatem, ale z chęcią zapoznam się z contra- recenzją wydaną w j. polskim. Jasne jest, że tyle kasy władowane w propagowanie Sapiens ma swoje znaczenie...Jakiś czas temu co nieco w tym temacie nadałem z punktu widzenia polskiego obserwatora działalności Autora Sapiens. pozdrawiam.
    szczepan

    ReplyDelete
  7. Nie wiem kto tę książkę promował, ja dowiedziałem się o niej z blogu osoby, do której mam zaufanie.
    Jako bezstronny czytelnik mogę powiedzieć, że książka jest napisana ciekawie i z dużym poczuciem humoru.
    To jest książka dla szerokiej publiczności więc musi zawierać wiele uproszczeń, skrótów myślowych, przenośni itp.
    Nie znajduję w niej żadnej ideowej propagandy i nie sądzę żeby komuś mogła zaszkodzić, ale jak wiadomo "złego i kościół nie naprawi"
    Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  8. Dopełnieniem trylogii są wizje Schwaba...
    Odbiorcy mają mieć dokładnie taką narrację jaką przyjąłeś- na 12 mln wydania bestselleru będzie to znaczny procent(?) czytelników ...
    -TU nie chodzi o SZKODZENIE, ale o poznanie pewnej perspektywy i propozycję jej akceptacji-dobrze nam pod wpływem narkotyków? To po co się buntować?
    szczepan

    ReplyDelete