En français? Kangourou, s'il te plaît.
Francuza jednak tutaj trudniej spotkać niż kangura, poszukałem więc we francuskiej restauracji...
Le Gaulois - 7 km od domu.
Do francuskiej restauracji jeść australijskiego kangura?
No a gdzie? A gdzie?
Najlepiej byłoby w lesie - w Australii żyje ponad 45 milionów kangurów, roczny ubój około 1.6 miliona, nie znalazłem ile umiera z naturalnych przyczyn ani ile zostaje zabitych potajemnie.
Kangurze mięso...
Po pierwsze jest podobno wyjątkowo zdrowe - kangury żyją na wolności i cały czas są w ruchu - odwrotnie niż woły, które spędzają całe życie na ograniczonym polu, są podkarmiane licho wie czym i często są transportowane na ubój w skandalicznych warunkach.
Po drugie - jak smakuje?
Moim zdaniem ma bardzo dobry smak, podobny do wołowiny, jedyna wada to jest trochę żylaste.
Po trzecie - czy jest łatwo dostępne?
Raczej średnio - niby jest w katalogach supermarketów, ale nie widzę go na półkach.
Podobnie u rzeźników. Gdy pracowałem w centrum Melbourne kupowałem je na centralnym bazarze - Victoria Market.
Po pierwsze jest podobno wyjątkowo zdrowe - kangury żyją na wolności i cały czas są w ruchu - odwrotnie niż woły, które spędzają całe życie na ograniczonym polu, są podkarmiane licho wie czym i często są transportowane na ubój w skandalicznych warunkach.
Po drugie - jak smakuje?
Moim zdaniem ma bardzo dobry smak, podobny do wołowiny, jedyna wada to jest trochę żylaste.
Po trzecie - czy jest łatwo dostępne?
Raczej średnio - niby jest w katalogach supermarketów, ale nie widzę go na półkach.
Podobnie u rzeźników. Gdy pracowałem w centrum Melbourne kupowałem je na centralnym bazarze - Victoria Market.
Również niezbyt często figuruje w menu restauracji, lepiej zdać się na Francuzów.
Ponad tydzień temu świętowaliśmy z żoną rodzinną okazję więc - En Avant!
Restauracyjkę LaGaulois znamy dobrze, raz odwiedziliśmy ją z moim kolegą ze szkoły podstawowej, który spędził prawie pół życia we Francji - przyznał, że to dobra francuska sztuka kuchenna.
Szef restauracji - Chińczyk - zadziwił nas swoją pamięcią, nie tylko że rozpoznał nas, ale jeszcze wspomniał, że kiedyś byliśmy tu z może 12-letnią wnuczką, której smakowały ślimaki - zgadza się, to musiało być minimum 8 lat temu.
Restauracja jest malutka - 8 stolików, nie zmieści się tu nawet 30 osób, w tym dniu klientów było 15, wszyscy... jakby tu powiedzieć żeby nikogo nie urazić - wszyscy rasy kaukaskiej i to raczej tacy co nie ubrudzą sobie rąk przy pracy.
Ceny - ODPOWIEDNIE.
Ceny - ODPOWIEDNIE.
Kangaroo A La Du Chef smakował bardzo dobrze - był doprawiony mocnym sosem morelowym i czerwonym winem.
Z powyższego widać, że nie mam powołania do wypowiadania się o smakach i kulinarnym kunszcie, nadrobię to koncentrując się na żywych kangurach.
Tu kangury podejrzane razem z wnukiem w lesie, pół godziny jazdy od naszego domu - KLIK.
A tu u podnóża Góry Kościuszki - KLIK.
Czytałem rozważania dlaczego mięso kangura nie zyskuje większej popularności w spożyciu, odpowiedź jest prosta - interes hodowców bydła.
Pokrewna sprawa to kuchnia Aborygeńska.
Jesteśmy wciąż zasypywani informacjami o Aborygeńskiej kulturze, tradycji - a gdzie jedzenie?
Hmmm - często wędrowaliśmy w pobliżu najwyższej góry stanu Wiktoria - Mt Bogong. Słynie on z jesiennego wysypu bardzo odżywczych ciem - Bogong Moth - KLIK.
Ten jesienny wysyp to nie żarty, kilka razy tak zasypał stolicę Australii - Canberrę - że były ograniczenia lotów i transportu drogowego.
W dawnych czasach Aborygeni wędrowali setki kilometrów żeby się podpaść przed zimą.
Jesteśmy wciąż zasypywani informacjami o Aborygeńskiej kulturze, tradycji - a gdzie jedzenie?
Hmmm - często wędrowaliśmy w pobliżu najwyższej góry stanu Wiktoria - Mt Bogong. Słynie on z jesiennego wysypu bardzo odżywczych ciem - Bogong Moth - KLIK.
Ten jesienny wysyp to nie żarty, kilka razy tak zasypał stolicę Australii - Canberrę - że były ograniczenia lotów i transportu drogowego.
W dawnych czasach Aborygeni wędrowali setki kilometrów żeby się podpaść przed zimą.
Inny Aborygeński przysmak to wichetty grub - KLIK. Mniam :)
Oczywiście Aborygeni powszechnie jedli mięso kangura, emu, krokodyla, pytona - typowe przyrządzenie polegało na opaleniu nad ogniem z sierści a potem wielogodzinne pieczenie w gorącym piachu lub popiele. Niestety ta technologia nie bardzo nadaje się do restauracji.
Na zakończenie zatem - Aborygeni naśladujący kangury w tańcu - KLIK.
P.S. Dla osób o mocnych nerwach - scena amatorskiego polowania na kangury w filmie Wake in Fright (Budzić się ze strachu) - KLIK.
Cały film dostępny TUTAJ.
Cały film dostępny TUTAJ.
Jezu, jeść kangury???!!! :-((
ReplyDeleteA czemu nie?
DeletePrzecież to taki australijski jeleń, do tego zwinny jak zając.
Słyszałem protesty, że kangur i emu są w naszym godle narodowym, jak można jeść swój symbol.
Jak się ma orła czy lwa w herbie to się nie je, z kangurem inna sprawa.
Jestem wstrząśnięta.
DeleteWstrząśnięta faktem jedzenia mięsa zwierzęcego czy akurat zwierząt w symbolach narodowych?
DeleteAle różnorodność - restauracja francuska w Australii, prowadzi Chińczyk, dania miejscowe...
ReplyDeleteNie jadłam nigdy kangura, u nas bywało mięso ze strusia, ale drogie okropnie!
kangurów niby sporo, ale w ZOO nieczęsto się widuje.
Takie mieszaniny etniczne są u nas normalne.
DeleteMięso ze strusia, u nas mamy emu - też bardzo drogie.
Mięso kangura w sklepie jest w cenie wołowiny.
Nie ma ich z zoo - bardzo dobrze, one tak lubią przestrzeń.
Kangury to taka australijska "dziczyzna"? Zapewne stąd zalicza się do mięs ekskluzywnych. Gdyby mnie poczęstowano to chyba bym grzecznie odmówiła bo jakoś to zwierzę na talerz mi nie pasuje, zwłaszcza po obejrzeniu Twoich filmików:)
ReplyDeleteWiem, to dziwaczne, bo krowy też są sympatyczne, a jednak je zjadam bez wyrzutów sumienia. Kulinarne dylematy są trudne do rozstrzygnięcia.
Kangur nie jest ekskluzywnym mięsem, w sklepie jest w cenie wołowiny, tylko trudno znaleźć go na półce.
DeleteJedzenie sympatycznych zwierząt - gdy bywam na farmie u córki to widzę te sympatyczne i smaczne zwierzęta. Najsympatyczniejsze (i najsmaczniejsze) są małe owieczki.
Obserwuję ich zachowanie - wiele godzin dziennie gryzą trawę, sporo czasu leżą - to ich całe życie.
W to wkracza baran, który ma dużą moc seksualną. Rezultat - niekontrolowany wzrost populacji, który prowadzi do chorób, głodu i innych nieszczęść.
Nie widzę niczego nagannego jeśli w to wkracza człowiek i ... przycina, na farmę córki przyjeżdża rzeźnik, dokonuje uboju, owieczki nie czują strachu idąc na rzeź.
Jest zupelnie normalnym ze czlowiek nabiera zwyczajow i smakow rejonu w ktorym mieszka.
ReplyDeleteNiemniej co jednemu smakuje dla drugiego jest nie do....przelkniecia.
Uwielbialam nerki czyli cynaderki gdy mieszkalam w Polsce a wielu ludzi nie, moja rodzina kochala flaki a ja ani nie moglam na nie patrzec. Babcia i mama do krupniku wrzucaly swinskie ucho bo ono przygeszczalo zupe a ja bylam jego wielka amatorka obgryzajac czego z kolei inni nie rozumieli choc jedli je w galaretce miesnej. Gdy corka zwiedzala Peru ostrzegano ja przed daniem ktorego nazwe jej podano bo to byly dzikie psy! tak ja wystraszylo ze na czas pobytu zrobila sie chwilowa wegetarianka :)
Nie tknelabym zab czy slimakow a przeciez sa dla niektorych przysmakiem - i nigdy nie jadam owocow morza a sa tak ulubionym daniem wiekszosci ludzi. Na Florydzie oprocz wszystkiego co w oceanie jadaja osmiornice i pletwy rekina.
Nie wybieram sie do Australii ale gdyby to napewno nie skusilabym sie na kangura - wole to co znam czyli wolowine. Mnie lambs nie podchodza - ich mieso jest jakies tlustawe i po prostu inne, nie zadawala mnie. U nas polnoc kraju, zyje z polowan (najczesciej jelenie) i nierzadkim jest ze jedza np wiewiorki - i glowe dam ze niejeden poludniowiec, w tym ja, by sie ich nie tknal.
Mimo iz jestem przyzwyczajona do roznorodnosci menu ludzi to mam swe wlasne i nigdy sie nie tykam nowego czy egzotycznego.
Mamy australijska restauracje, Outback, ale typowo australijskich potraw tam nie znajdziesz, wszystko zamerykanizowane poza nazwami - i nie ma w menu kangurow. Zreszta w niemieckiej czy francuskiej jest podobnie - tylko nazwy , potrawa zupelnie amerykanska.
Cynaderki - dziękuję za przypomnienie, nie jedliśmy ich pewnie ponad 40 lat.
ReplyDeleteJa nie mam oporów żeby spróbować coś nowego, ale na dłuższą metę pozostajemy przy tradycyjnych potrawach.
Chyba nie istnieje "typowo australijska potrawa" bo przecież cała nasza cywilizacyjna historia jest oparta na tradycji brytyjskiej. Aborygeńskie potrawy wyjątkowo trudno tu znaleźć.
Teraz to można cudować jakie to wspaniale potrawy maja Aborygenie. Dzięki kolonizacji rozwinęły się pomysły na potrawy aborygeńskie. Ale przecież za czasów tylko aborygeńskich to chyba nawet soli nie mieli, wydłubane robaczki spod kory drzew jedli chyba na żywo, no może mięso opiekali w ognisku.
DeleteTak właśnie jest - przypomniało mi to scenę z bardzo popularnego kiedyś filmu - Crocodile Dandy. Bohater filmu unieruchamia jakieś zwierzę, czy to można jeść - pyta świadek zdarzenia. It tastes like shit, but you can survive on it.
DeleteDokladnie, bo jak może smakować mięso bez soli.
DeleteFilm widziałam dawno temu.
Mięso bez soli...
DeleteSprawa jest trochę względna bo jednak wiele plemion Aborygeńskich przebywało na wybrzeżu i pewnie potrafili skorzystać z oceanicznej soli.
Swoją drogą... poklikałem na internecie szukając informacji o restauracjach oferujących Aborygeńskie potrawy i wynik jest tak żałosny, że może poświęcę temu osobny wpis.
Osobna sprawa to mieszkańcy Cieśniny Torresa, oni też zaliczają się do Aborygenów Australijskich chociaż kulturowo znacznie bliżej im do Indonezji. Odwiedziłem kiedyś Thursday Island i to był zupełnie inny świat.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałam... I nadziwić się nie mogę... No ale co kraj to obyczaj...
ReplyDeleteStokrotka
Filmiki z kangurami rewelacyjne!!!
ReplyDeleteStokrotka
Miło mi, że Ci się podobały.
DeleteWydaje mi się, że każde zwierzę ma swój urok, kangury są na tyle duże, że ten urok można docenić z odległości, gdy zwierzę zachowuje się naturalnie.