Thursday, July 11, 2024

Och ci mężczyźni

Pogoda u nas zmienna, po okresie czystego nieba i mroźnych poranków, pokazały się chmury...

Taka sceneria towarzyszyła mi w drodze na ostatnie spotkanie książkowe w mojej lokalnej bibliotece. Tym razem było aż 5 osób - 4 panie i ja.

Przewaga kobiet mnie nie dziwi, mężczyźni na tego typu spotkaniach pojawiają się rzadko, ale żeby aż cztery, do tego trzy z nich bardzo młode, na marginesie wspomnę, że Chinki.

W rezultacie mam kilka książek do przeczytania, zacząłem od So late in the day - moje tłumaczenie - Tak późna pora dnia.

Autorka - Irlandka - Claire Keegan...


Wyznam, że pod jej spojrzeniem poczułem się niewyraźnie, co ciekawe to nieco podobna do pani z biblioteki, która poleciła jej książkę.

Książka czytała się lekko, ale...???

Książka zawiera 3 opowiadania, nie znalazłem informacji o tłumaczeniu na polski tak że pozwolę sobie ujawnić sporo treści.

Pierwsze, tytułowe opowiadanie...
Późno-młoda para nawiązuje coraz bliższy kontakt - mężczyzna stara się przekonać partnerkę do stałego, usankcjonowanego małżeństwem, związku.
Ona się waha, najbardziej chyba ją razi jego przesadna kontrola wydatków.

Dygresja - jednym z przejawów tego skąpstwa jest nie danie paru EUro-groszy polskiej sprzątaczce bloku, w którym mieszkają
Polska sprzątaczka - to już druga, a może trzecia książka, w której pojawia się taka postać.
Odnoszę wrażenie, że pisarze z Irlandii w ten sposób uwiarygadniają swoje opowiadania.

Wracam do książki - kobieta sprowadza się do mieszkania mężczyzny, znowu zgrzyt - jak można mieć tyle rzeczy?
Mimo wszystko zapada decyzja - ślub.
Następna scena: mężczyzna siedzi sam w domu, za godzinę miała się zacząć ceremonia ślubna, ale...
Mężczyzna patrzy na sterty niepotrzebnych rzeczy, na obrączkę ślubną, której nie ma komu nałożyć.
Panna młoda wycofała się w ostatniej minucie.
Mężczyzna nalewa sobie drinka - mówi sam do siebie - cipa.

Drugie opowiadanie - The Long and Painful Death - Długa i bolesna śmierć.
Późno-młoda pisarka załatwiła sobie pobyt w domu twórcy na malowniczej wyspie.  Zamierza napisać opowiadanie, inspiracji szuka w opowiadaniu A. Czechowa - Narzeczona - KLIK. - polskiej wersji brak.
Odszukałem to opowiadanie - dziwne - z jednej strony trudno mi uwierzyć, że Czechow to napisał - jakieś takie nieporadne.
Z drugiej strony - dowiedziałem się, że w tamtych czasach (Rosja - rok 1903) uchodziło za rewolucyjne i Czechow oczekiwał interwencji cenzury.
Treść - Nadia, młoda panna, ma poczucie, że pędzi całkowicie bezsensowne życie - nic nie robi, czeka na wyjście za mąż, Kandydat już jest - syn popa, również pędzi żywot pasożyta, czas spędza grając na skrzypcach. Tu pojawia się młody mężczyzna, który ostro krytykuje młodą pannę i sugeruje żeby podjęła jakieś studia, zdobyła zawód, nadała swojemu życiu znaczenie.
Na marginesie wspomnę, że młody mężczyzna też nie może się pochwalić żadnymi dokonaniami.
Niespodziewanie jednak przekonuje Nadię, ona zrywa zaręczyny, jedzie studiować do dużego miasta.
Młody człowiek, który ją namówił, też wyjeżdża.
Końcowa scena - przychodzi depesza, że umarł na gruźlicę, Nadia kontynuuje studia.

Rozumiem, że treść opowiadania mogła inspirować współczesną nam pisarkę.
A więc - pisarka nastraja się na twórczy dzień i... w tym momencie jakiś intruz psuje nastrój -  on stara się o pobyt w tym domu i chciałby przedtem go obejrzeć.
Pisarka niechętnie się zgadza. Wizyta jest krótka, ale tylko pogłębia niechęć do niespodziewanego gością.
Zabiera się wreszcie do pisania - już wie o czym napisze - końcowe dni bohatera opowiadania Czechowa - o tym jak umiera na gruźlicę - to będzie długa i bolesna śmierć.

Trzecie opowiadanie - Antarktyda.
Kobieta w średnim wieku, żona i matka.
Mieszkają w niewielkim miasteczku, zbliżają się Święta więc decyduje się wyjechać po zakupy do większego miasta, spędzi tam większość soboty i niedzieli.
W drodze stwierdza, że prezentuje się całkiem atrakcyjnie i zdaje sobie sprawę, że to może ostatnia chwila, gdy bez żadnych kompleksów może zdradzić męża.
Zakupy idą szybko, prezenty dla męża i dzieci załatwione. Zostawia wszystko w hotelowej recepcji i idzie do pobliskiego baru.
Bardzo szybko znajduje towarzysza - same plusy - niebrzydki, świetnie zbudowany, dowcipny, szasta pieniędzmi. Lądują w jego mieszkaniu i spędzają wyjątkowo satysfakcjonującą noc.
Leniwy poranek i powrót do mieszkania mężczyzny pozostało jeszcze kilka godzin do odjazdu, spędzą je w łóżku. Och jak dobrze... aż do momentu gdy mężczyzna ją knebluje, przykuwa do łóżka i wychodzi do pracy.
Po kilku nieudanych próbach uwolnienia się kobieta rezygnuje, w mieszkaniu robi się zimno, myśli więc o Antarktydzie, śniegu, lodzie, zamarzniętych ciałach polarnych podróżników...

A więc to tak?
Jedyny w pełni satysfakcjonujący mężczyzna to jakiś patologiczny typ.

16 comments:

  1. Na spotkaniach w naszej bibliotece też mężczyzn jak na lekarstwo, może mniej czytają lub są nieśmiali?
    Portret autorki niesamowity!

    ReplyDelete
  2. Na pewno mniej czytają, w grupie książkowej w mojej bibliotece bywa prócz mnie tylko jeden mężczyzna i to rzadko.

    ReplyDelete
  3. Jakos nie przepadam za krotkimi opowiadaniami, mam jakis niedosyt jak koncza sie, a te do tego koncza sie zle. A za trzecie opowiadanie to nawet nie lubie pisarki, czy musiala je tak okrutnie skonczyc ? Jak pisze wszystko od niej zalezy, mogla przeciez zakonczyc normalnie. Gdybym przeczytala takie opowiadanie przed spaniem, moglabym tylko miec zle sny.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Krótkie opowiadania - dla mnie są w porządku - autor chce nam przekazać swoją refleksję na jeden, ograniczony, temat - pół godziny czytania i teraz czytelnik ma czas na refleksję - bardzo ergonomiczne.
      Opowiadania pani Keegan są właśnie takie.
      Ja znielubiłem pisarkę za wszystkie trzy opowiadania, najbardziej chyba za drugie, według mnie właśnie ono najlepiej prezentuje jej charakter - nie lubi mężczyzn więc znęca się nad nimi w wyobraźni a potem to opisuje.
      Wyznam, że trzecie opowiadanie rozśmieszyło mnie.
      Kobieta z ustabilizowaną sytuacją rodzinną chce spróbować czegoś innego, pierwszy efekt jest rewelacyjny co rodzi dylemat - zapomnieć o tym i wrócić do rodziny?
      Prawdopodobnie tego nie da się wymazać z pamięci - zatem będzie żyć z poczuciem, że zrobiła zły wybór.
      Nie wrócić do rodziny - to zbyt ryzykowna decyzja.
      Pozostaje trzecia opcja - zwalić wszystko na mężczyznę i to w taki sposób żeby wyszedł jak najgorzej.

      Delete
  4. Na wstępie pochwalę urodę australijskiego nieba, które widzę na czołowym zdjęciu:)
    Z treści przytoczonych opowiadań wnioskuję, że autorka ma niezbyt pochlebne zdanie o mężczyznach:) Może osobista trauma jakaś?
    Podobne traktowanie męskich bohaterów można także obserwować w polskich, popularnych serialach. Serialowi faceci to przeważnie idioci lub nieudacznicy a kobiety rządzą i podejmują jedynie słuszne decyzje:)) Taki trend teraz?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cieszę się, że spodobały Ci się te chmury, tak ostro zarysowane na czystym niebie. To nie tak częsty widok.
      Autorka - wikipedia nie wspomina słowem o jej życiu prywatnym, ale w obecnym klimacie krytyka mężczyzn to norma.
      Na marginesie - obecnie czytam zaskakującą książkę - angielski pisarz pisze o życiu w malutkiej osadzie na Syberii, czasy współczesne. Zaskakująca, bo wygląda tak autentycznie jakby pisarz żył latami w tych okolicach.
      Istotne jest to, że czytając tę bezstronną relację o życiu rodzinnym w syberyjskiej tajdze nie mam cienia sympatii do mężczyzn.
      Mam nadzieję, że wspomnę o tej książce na blogu.

      Delete
  5. To prawda ... bardzo niewielu mezczyzn zaglada do bibliotek i czyta ksiazki. Na podobnych spotkaniach w mojej bibliotece wogole nie ma mezczyzn.
    A napisac dobre opowiadanie to naprawde duza sztuka.
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mężczyźni i książki - może ja powinienem iść do specjalisty żeby zidentyfikował moją płeć - może trzeba dodać jakąś literę do LGBitd..

      Delete
    2. Ale moj maz /historyk i synowie /ekonomista i geograf/ czytaja ksiazki cale zycie. Tak ze nie jest tak beznadziejnie...:-))
      Stokrotka

      Delete
    3. Oczywiście... niech mężczyźni nie tracą nadziei :))

      Delete
  6. ciekawe te opowiadania... pierwsze podważa stereotyp, jakoby to kobiety miały bardziej ciśnienie na stały związek, do tego jeszcze rejestrowany i drugo stereotyp, jakoby kobiety miały większą skłonność do gromadzenia rupieci... drugie mnie rozbawiło, bo co to znaczy, że panna nic nie robi?... przecież gra na skrzypcach... pytanie tylko, czy robi to ładnie, czy tylko rzępoli trując życie otoczeniu?... za to trzecie, to znowu motyw pana, który pragnie związku na stałe, tylko przyjął inną strategię, niczym diabeł tasmański, ten zwierzaczek ma takie właśnie zwyczaje, że więzi w norce swoje panie, LOL...
    ...
    jakiś czas temu byłem na spotkaniu autorskim Marii Peszek w miejscowym domu kultury... frekwencja była spora i faktycznie na sali sporą większość stanowiły kobiety... tymczasem na jej koncertach zwykle bywa odwrotnie...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kobiety i stały związek - wydaje mi się, że sytuacja mocno się w ostatnich latach zmieniła. Tak prawdę mówiąc to na stałym związku bardziej korzysta mężczyzna. Teraz, kiedy kobiety mają prawie równe szanse na karierę zawodową, stały związek to spory dylemat.
      Oczywiście sprawa wygląda inaczej gdy planuje się mieć dzieci.
      Drugie opowiadanie - może napisałem zbyt mgliście, ale na skrzypcach to gra syn popa, narzeczony sfrustrowanej panny.
      Maria Peszek - dopiero teraz się o niej dowiedziałem.
      Fakt, że mężczyźni bardziej interesują się jej koncertami niż spotkaniem autorskim dowodzi według mnie, że mężczyźni mają bardziej konsumpcyjne podejście - interesuje ich "towar" nie okoliczności jego produkcji.

      Delete
    2. generalnie to Maria Peszek śpiewa i pisze teksty poetyckie do swoich piosenek, książka, którą napisała jest pewnym wyjątkiem, to w sumie nie jest literatura, tylko coś w rodzaju autobiografii, zapis prywatnych rozmów z ojcem, aktorem Janem Peszekiem...
      w sumie ciekawa teza: czyżby mężczyźni lepiej umieli odbierać sztukę?... czyli po prostu słuchać, oglądać, bez zbędnego myślenia o tym, co "artysta jada na śniadanie"?...

      Delete
    3. Mężczyźni... lepiej odbierać sztukę?
      Jakość odbioru sztuki to sprawa trudna do ustalenia, chyba nikt tego nie badał po koncertach M. Peszek.
      Fakty mówią tylko, że mężczyżni lubią jej występy równie dobrze, może nawet bardziej, niż kobiety, ale po występie już nie kontynuują tego zainteresowania.

      Delete
    4. jeśli ktoś ogląda, czy słucha jakiegoś dzieła, czy produktu sztuki /koncert, obraz, występ taneczny, etc/ i za dużo przy tym myśli, to już nie ogląda/słucha tego dzieła, tylko ogląda/słucha swoje myśli, które mu to dzieło sztuki zasłoniły :)

      Delete
  7. Tyż prawda, ale zawsze można odwrócić kota ogonem...
    Ktoś ogląda/słucha/odbiera a po zakończeniu imprezy - jeden szybko zapomina, drugi/druga... pozostaje pod wpływem, chce to w jakiś sposób przedłużyć

    ReplyDelete