Sunday, April 25, 2021

Niedzielne święto wojska

 Niedziela - 25 kwietnia - niefortunny zbieg okoliczności.

25 kwietnia to chyba najpoważniejsze w Australii święto państwowe - ANZAC Day.
Niefortunny zbieg dlatego, że jest to chyba jedyne święto państwowe, w którego przypadku, jeśli wypadnie w niedzielę, ludzie nie dostają w rekompensacie dnia wolnego w innym dniu.

W zeszłym roku, ze względu na covid, nie odbyły się oficjalne uroczystości z udziałem publiczności. Stowarzyszenie Weteranów zaapelowało, żeby ludzie oddali cześć poległym prywatnie, ale jednak otwarcie - na wjazdach do swoich garażów.

Odzew był bardzo dobry, ja też się dołączyłem - KLIK.

W tym roku... covid już nie taki straszny, do uroczystości oficjalnych dopuszczono sporą, ale jednak ograniczoną ilość ludzi. Normalnie jest to parada weteranów wszystkich wojen, w których Australia brała udział. Ponad kilometr trasy, tłumy ludzi po obu stronach alei. Marsz trwa wiele godzin.
Gdy się obudziłem, wyjrzałem przez okno - czy gdzieś w sąsiedztwie są ślady po prywatnej celebracji?
Nie było.
Sprawdziłem w mediach - marsz odbył się na skróconej trasie, ograniczona ilość uczestników, szczątkowa publiczność.

Przypomniało mi się jak to było z Australią w I Wojnie.
Anglia poprosiła o pomoc,
Australia zorganizowała referendum - czy przeprowadzić przymusowy pobór.
Australijczycy przymus odrzucili, po czym, na ochotnika, zgłosiło się ich znacznie więcej niż przewidywano "pobrać".

Widzę tu jakieś podobieństwo do tegorocznego braku prywatnych celebracji.

Z ostatniej chwili:
W wieczornym dzienniku podsumowano marsz w Melbourne - na widownię wpuszczono 1,400 osób.
Kilka godzin później, na mecz futbolu australijskiego wpuszczono 80,000.
Sport to zdrowie!

14 comments:

  1. Tak tylko, a propos. Jaki stosunek do święta wojska może mieć pacyfista ;) Sprowokowałeś mnie do tego, by zastanowić się czy jest jakieś święto (państwowe, kościelne), które mógłbym celebrować z należytą powagą? Jak na razie jestem w malinach, czyli nie znalazłem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chrzest Polski - to nie było wydarzenie religijne a czysto polityczne, swoiste wstąpienie do Europejsiej Wspólnoty.

      Delete
    2. Myślisz, że ten Chrzest jest powodem do świętowania? Pomijam aspekt ideologiczny, ale ta swoista Wspólnota Europejska nie zapobiegła wzajemnej szarpaniny każdego z każdym. To już prędzej rocznica wstąpienia do Unii Europejskiej, tylko jakoś (szczególnie dziś) nie widać chętnych do celebrowania tego wydarzenia.

      Delete
    3. Świętowanie Chrztu Polski - dla mnie tak.
      Bez tego Polska po prostu by nie istniała. Fakt że wtedy byłoby mniej szarpaniny w Europie - cały kłopot z tym ogromnym terytorium (z Litwą włącznie) spadłby na Niemcy.
      Ale też nie byłoby II Wojny.
      A więc może lepiej było nie zaistnieć.

      Delete
    4. Mogę się zgodzić z twierdzeniem, że Polska bez tego Chrztu mogłaby nie istnieć, a prawdopodobnie na pewno by nie istniała. Tylko ja dalej nie rozumiem, czy to jest powód do dumy, skoro musieliśmy go przyjąć (musieliśmy podkreślam). Nie wynikał on z wewnętrznej potrzeby a z zewnętrznego przymusu.

      Delete
    5. Czy to powód do dumy?
      Po pierwsze, to dyskusja zaczęła się od pytania - czy to powód do świętowania?
      Chyba tu się zgodziliśmy, bo to był warunek naszego zaistnienia.
      A czy powód do dumy skoro musieliśmy.
      No faktycznie... nie odbyło się referendum pod nadzorem Helsińskiej Konwencji.
      A na serio - zmusili nas przebiegli i okrutni Piastowie, którzy w ten sposób sprzątneli Polskę Niemcom sprzed nosa.

      Delete
  2. Jestem ciekaw, co czuli Australijczycy czy Nowozelandczycy na wzgórzu Chunuk Bair, które na 48 godzin zdobyli? Zwłaszcza gdy widzieli trupy swoich przyjaciół... I czy „osłodą” było, że pierwszy raz walczyli pod swoją narodową flagą, nawet na obcej ziemi?
    Ale to pytanie chyba i trzeba byłoby zadać polskim żołnierzom spod Tobruku, Narwiku czy Monte Cassino...
    Pamiętam, gdy byłem na Monte Cassino w 2004 r. widziałem kombatantów brytyjskich rozmawiających z ...niemieckimi, siedzących przy jednym stoliku w kawiarni. Kombatanci polscy się tak nie zachowywali. Woleli po obchodach od razu wsiąść do podstawionych autobusów.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Co czuli?
      To według mnie bardzo indywidualna sprawa i trudno to uogólniać.
      Natomiast rozmowa między byłymi wrogami... w Gallipoli sprawa jest jasna chociaż nie wiem czy dla Australijczyków - Alianci napadli na Turcję i wymordowali ludzi nie zainteresowanych wojną.
      Pod Monte Cassino strona polityczna była inna, z drugiej strony - Anglicy i ich kolonialni partnerzy ponieśli w bitwie dużo większe straty ludzkie niż Polacy, ale Polacy dla Polaków to była tylko cząstka wojennej makabry.

      Delete
  3. Bardzo to przykre ze zrobiono liczebne ograniczenie dla uczestnikow Anzac Day a football bez ograniczen.

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jest dobre odbicie rzeczywistości - pierwszeństwo dla ludzi z potencjałem. I tak dobrze, że kraj na tyle bogaty, że ci starsi i słabsi generalnie nie mają źle.

      Delete
    2. Ale i tak chcialabym nagadac tym co zabrali najstarszym udzialu w tych uroczystosciach.

      Delete
  4. Ludzie chyba nie rozumieja ze w takich przypadkach bardziej chodzi o celebracje zolnierzy ktorzy ochotniczo brali udzial w wojnach a nie samej wojny. Poza tym te wydarzenia/wojny, mialy miejsce w innych czasach i czy sie nam obecnie podoba czy nie, sa faktem historycznym. Tymczasem komentatorzy oceniaja z perspektywy obecnej pacyfistycznej mentalnosci. Podobnie odnosza sie do np Powstania Warszawskiego oceniajac jako glupote i smierc wielu mlodych ludzi. To tak jakby potepiac dawne czasy bez Teczy - coz, tak bylo a teraz jest inaczej. Dobrze nam tak teraz widziec i oceniac siedzac na przytulnych kanapach.
    Osobiscie bardzo szanuje weteranow, pomagam finansowo, gdy maja swe swieto i minute oddania szacunku, biore w niej udzial a takze wywieszam mala flage.
    Oj, zeszly, pandemiczny rok pod kazdym wzgledem byl nietypowy ale dobrze ze powoli widac ogolna poprawe i powrot do normalnosci.
    Widze to rowniez w tym ze zespoly rockowe odnawiaja publiczne koncerty - choc to akurat malo wazne ale jest jedna z tych jaskolek oznaczajacych powrot do dawnego.
    Wiem z historii i innych zrodel ze Ausralijczycy wykazali sie niezmierna odwaga i wytrzymaloscia, byli bardzo wazna czescia armii sprzymierzencow - nalezy ich pamietac i oddac nalezny szacunek - a sam fakt wojen to osobna sprawa.
    Bardzo ladnie ze celebrujesz i wogole pamietasz.......

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trafiłaś w samo sedno.
      Dziękuję.

      Delete
    2. Jednak nawet wśród kombatantów były i są różne spojrzenia... Dzisiaj np wiemy, że wówczas dowództwo AK rozważało, czy warto wszczynać Powstanie Warszawskie... Mówi o tym np we wspomnieniach sanitariuszka Helena Jędrzejewska...
      Ma Pani bezsprzecznie rację... Nie wypada z naszej „wygodnej kanapy” oceniać. I trzeba zawsze pamiętać o osadzeniu historycznym. Ale chyba warto, a nawet trzeba, pytać świadków tamtych wydarzeń (dopóki żyją), co oni wówczas czuli. Może to być ostrzeżeniem dla nas. Pzdr

      Delete