Niedziela - 25 kwietnia - niefortunny zbieg okoliczności.
25 kwietnia to chyba najpoważniejsze w Australii święto państwowe - ANZAC Day.
Niefortunny zbieg dlatego, że jest to chyba jedyne święto państwowe, w którego przypadku, jeśli wypadnie w niedzielę, ludzie nie dostają w rekompensacie dnia wolnego w innym dniu.
W zeszłym roku, ze względu na covid, nie odbyły się oficjalne uroczystości z udziałem publiczności. Stowarzyszenie Weteranów zaapelowało, żeby ludzie oddali cześć poległym prywatnie, ale jednak otwarcie - na wjazdach do swoich garażów.
Odzew był bardzo dobry, ja też się dołączyłem - KLIK.
W tym roku... covid już nie taki straszny, do uroczystości oficjalnych dopuszczono sporą, ale jednak ograniczoną ilość ludzi. Normalnie jest to parada weteranów wszystkich wojen, w których Australia brała udział. Ponad kilometr trasy, tłumy ludzi po obu stronach alei. Marsz trwa wiele godzin.
Gdy się obudziłem, wyjrzałem przez okno - czy gdzieś w sąsiedztwie są ślady po prywatnej celebracji?
Nie było.
Sprawdziłem w mediach - marsz odbył się na skróconej trasie, ograniczona ilość uczestników, szczątkowa publiczność.
Przypomniało mi się jak to było z Australią w I Wojnie.
Anglia poprosiła o pomoc,
Australia zorganizowała referendum - czy przeprowadzić przymusowy pobór.
Australijczycy przymus odrzucili, po czym, na ochotnika, zgłosiło się ich znacznie więcej niż przewidywano "pobrać".
Widzę tu jakieś podobieństwo do tegorocznego braku prywatnych celebracji.
Z ostatniej chwili:
W wieczornym dzienniku podsumowano marsz w Melbourne - na widownię wpuszczono 1,400 osób.
Kilka godzin później, na mecz futbolu australijskiego wpuszczono 80,000.
Sport to zdrowie!
Tak tylko, a propos. Jaki stosunek do święta wojska może mieć pacyfista ;) Sprowokowałeś mnie do tego, by zastanowić się czy jest jakieś święto (państwowe, kościelne), które mógłbym celebrować z należytą powagą? Jak na razie jestem w malinach, czyli nie znalazłem.
ReplyDeleteChrzest Polski - to nie było wydarzenie religijne a czysto polityczne, swoiste wstąpienie do Europejsiej Wspólnoty.
DeleteMyślisz, że ten Chrzest jest powodem do świętowania? Pomijam aspekt ideologiczny, ale ta swoista Wspólnota Europejska nie zapobiegła wzajemnej szarpaniny każdego z każdym. To już prędzej rocznica wstąpienia do Unii Europejskiej, tylko jakoś (szczególnie dziś) nie widać chętnych do celebrowania tego wydarzenia.
DeleteŚwiętowanie Chrztu Polski - dla mnie tak.
DeleteBez tego Polska po prostu by nie istniała. Fakt że wtedy byłoby mniej szarpaniny w Europie - cały kłopot z tym ogromnym terytorium (z Litwą włącznie) spadłby na Niemcy.
Ale też nie byłoby II Wojny.
A więc może lepiej było nie zaistnieć.
Mogę się zgodzić z twierdzeniem, że Polska bez tego Chrztu mogłaby nie istnieć, a prawdopodobnie na pewno by nie istniała. Tylko ja dalej nie rozumiem, czy to jest powód do dumy, skoro musieliśmy go przyjąć (musieliśmy podkreślam). Nie wynikał on z wewnętrznej potrzeby a z zewnętrznego przymusu.
DeleteCzy to powód do dumy?
DeletePo pierwsze, to dyskusja zaczęła się od pytania - czy to powód do świętowania?
Chyba tu się zgodziliśmy, bo to był warunek naszego zaistnienia.
A czy powód do dumy skoro musieliśmy.
No faktycznie... nie odbyło się referendum pod nadzorem Helsińskiej Konwencji.
A na serio - zmusili nas przebiegli i okrutni Piastowie, którzy w ten sposób sprzątneli Polskę Niemcom sprzed nosa.
Jestem ciekaw, co czuli Australijczycy czy Nowozelandczycy na wzgórzu Chunuk Bair, które na 48 godzin zdobyli? Zwłaszcza gdy widzieli trupy swoich przyjaciół... I czy „osłodą” było, że pierwszy raz walczyli pod swoją narodową flagą, nawet na obcej ziemi?
ReplyDeleteAle to pytanie chyba i trzeba byłoby zadać polskim żołnierzom spod Tobruku, Narwiku czy Monte Cassino...
Pamiętam, gdy byłem na Monte Cassino w 2004 r. widziałem kombatantów brytyjskich rozmawiających z ...niemieckimi, siedzących przy jednym stoliku w kawiarni. Kombatanci polscy się tak nie zachowywali. Woleli po obchodach od razu wsiąść do podstawionych autobusów.
Co czuli?
DeleteTo według mnie bardzo indywidualna sprawa i trudno to uogólniać.
Natomiast rozmowa między byłymi wrogami... w Gallipoli sprawa jest jasna chociaż nie wiem czy dla Australijczyków - Alianci napadli na Turcję i wymordowali ludzi nie zainteresowanych wojną.
Pod Monte Cassino strona polityczna była inna, z drugiej strony - Anglicy i ich kolonialni partnerzy ponieśli w bitwie dużo większe straty ludzkie niż Polacy, ale Polacy dla Polaków to była tylko cząstka wojennej makabry.
Bardzo to przykre ze zrobiono liczebne ograniczenie dla uczestnikow Anzac Day a football bez ograniczen.
ReplyDeleteTo jest dobre odbicie rzeczywistości - pierwszeństwo dla ludzi z potencjałem. I tak dobrze, że kraj na tyle bogaty, że ci starsi i słabsi generalnie nie mają źle.
DeleteAle i tak chcialabym nagadac tym co zabrali najstarszym udzialu w tych uroczystosciach.
DeleteLudzie chyba nie rozumieja ze w takich przypadkach bardziej chodzi o celebracje zolnierzy ktorzy ochotniczo brali udzial w wojnach a nie samej wojny. Poza tym te wydarzenia/wojny, mialy miejsce w innych czasach i czy sie nam obecnie podoba czy nie, sa faktem historycznym. Tymczasem komentatorzy oceniaja z perspektywy obecnej pacyfistycznej mentalnosci. Podobnie odnosza sie do np Powstania Warszawskiego oceniajac jako glupote i smierc wielu mlodych ludzi. To tak jakby potepiac dawne czasy bez Teczy - coz, tak bylo a teraz jest inaczej. Dobrze nam tak teraz widziec i oceniac siedzac na przytulnych kanapach.
ReplyDeleteOsobiscie bardzo szanuje weteranow, pomagam finansowo, gdy maja swe swieto i minute oddania szacunku, biore w niej udzial a takze wywieszam mala flage.
Oj, zeszly, pandemiczny rok pod kazdym wzgledem byl nietypowy ale dobrze ze powoli widac ogolna poprawe i powrot do normalnosci.
Widze to rowniez w tym ze zespoly rockowe odnawiaja publiczne koncerty - choc to akurat malo wazne ale jest jedna z tych jaskolek oznaczajacych powrot do dawnego.
Wiem z historii i innych zrodel ze Ausralijczycy wykazali sie niezmierna odwaga i wytrzymaloscia, byli bardzo wazna czescia armii sprzymierzencow - nalezy ich pamietac i oddac nalezny szacunek - a sam fakt wojen to osobna sprawa.
Bardzo ladnie ze celebrujesz i wogole pamietasz.......
Trafiłaś w samo sedno.
DeleteDziękuję.
Jednak nawet wśród kombatantów były i są różne spojrzenia... Dzisiaj np wiemy, że wówczas dowództwo AK rozważało, czy warto wszczynać Powstanie Warszawskie... Mówi o tym np we wspomnieniach sanitariuszka Helena Jędrzejewska...
DeleteMa Pani bezsprzecznie rację... Nie wypada z naszej „wygodnej kanapy” oceniać. I trzeba zawsze pamiętać o osadzeniu historycznym. Ale chyba warto, a nawet trzeba, pytać świadków tamtych wydarzeń (dopóki żyją), co oni wówczas czuli. Może to być ostrzeżeniem dla nas. Pzdr