Od początku tego roku jednym z głównych tematów australijskiej polityki jest Religious Discrimination Bill czyli ustawa na temat dyskryminacji religijnej - KLIK.
Dyskryminacja religijna - Wikipedia tłumaczy, że jest to dyskryminowanie osoby bądź grupy osób ze względu na wyznawaną przez nich religię (bądź niewyznawanie wcale).
W dyskutowanej ustawie chodzi głównie o to, na ile instytucje religijne lub związane ze specyficzną religią, mogą dyskryminować.
Przykład - stanowiska hierarchii kościelnej - nie mogą ich piastować osoby nie wyznające określonej religii.
Sprawa rozszerza się na organizacje społeczne o religijnym rodowodzie, choćby "moje" Stowarzyszenie św Wincentego a Paulo. Nasza działalność jest całkowicie niezależna od religii, ale kilka najwyższych stanowisk może być obsadzonych tylko przez katolików.
Osobna działka to medycyna, na przykład szpitale katolickie.
Wiele z nich (może wszystkie) nie wykonują niektórych procedur medycznych n.p. aborcji.
Jeszcze inna to szkoły religijne.
Tu jest podobnie jak z organizacjami społecznymi, ale dochodzi dodatkowy element - uczniowie, uczennice i ich płeć.
Podczas dyskusji w parlamencie kamieniem niezgody stała się sprawa - jak szkoła żeńska ma traktować uczennice, które stwierdziły, że nie są kobietami? To samo dotyczy oczywiście szkół męskich i ich uczniów.
Twarda linia - płeć dziecka jest określona w akcie urodzenia i to jest kryterium przyjęcia do szkoły i kontynuacji nauki. Jeśli uczeń/uczennica stwierdza, że stan faktyczny się zmienił, to musi opuścić szkołę.
Miękka linia - poszukałem informacji jak z tym jest w jednopłciowych szkołach państwowych.
Taki uczeń/uczennica może pozostać w szkole i szkoła ma zapewnić mu/jej warunki aby nie czuł/a się dyskryminowany/a.
Poczytałem i stwierdziłem, że jest to spora gimnastyka - choćby sposób zwracania się (dowiedziałem się, że wiele osób transpłciowych preferuje aby w stosunku do nich nie używać słów on, ona lecz liczby mnogiej - oni), mundurek szkolny, toalety.
Toalety...
W większości szkół jednopłciowych są toalety zgodne z płcią uczennic/uczniów oraz toaleta dla personelu, najczęściej unisex, w niektórych szkołach personel korzysta z toalety dla niepełnosprawnych.
Wydawało mi się, ze to rozwiązuje sprawę, oczywiście byłem w błędzie.
Toalety dla personelu są na ogół zamykane na klucz żeby uczniowie nie robili tam psikusów. Klucz pobiera się w biurze.
To jest w porządku w przypadku nauczyciela, ale w przypadku osoby transgender byłaby to stygmatyzacja, więc powinna ona mieć swój własny klucz.
Wspomniałem o korzystaniu z toalet dla niepełnosprawnych.
Jak się łatwo domyślić, ta możliwość odpada. Byłaby to oczywista dyskryminacja, sugestia że absolutnie normalna osoba jest w jakiś sposób niepełnosprawna.
W tym momencie przypomniała mi się wspomniana w poniedziałek Walentyna Tiereszkowa.
Anglojęyczna wersja wikipedii podaje, że gdy Walentyna wsiadała do autobusu, który miał ją zawieźć na aerodrom, skopiowała zachowanie Gagarina.
Otóż Gagarin przed wejściem do autobusu... wysikał się na autobusowe koło. To miało przynieść mu szczęście.
Walentyna zrobiła to samo.
Niedyskretne pytanie - jak ona to zrobiła?
Wracając do tematu - ustawa o dyskryminacji religijnej została zaakceptowana w parlamencie.
W trakcie dyskusji dominowała tematyka traktowania osób transgender. Dyskusja była tak emocjonalna, że rząd włożył ustawę do zamrażarki gdyż zorientował się, że ustawa zostałaby odrzucona przez senat gdzie ta tematyka cieszy się większym poparciem.
jako osoba prywatna mam prawo traktować innych ludzi zgodnie z własnym gustem, z uwzględnieniem rzecz jasna ograniczeń wynikających z prawa stanowionego /np. nie wolno mi obrzucać kamieniami nie lubianych osób/... w tym momencie słowo "dyskryminacja" nie ma zastosowania...
ReplyDeletepodobnie jest z organizacjami hobbystycznymi, takimi jak związki wyznaniowe, sportowe, czy jakieś inne tego typu... są to inicjatywy prywatne, więc w ich gestii pozostają takie decyzje, jak np. obsadzanie kluczowych stanowisk, ergo ludzi z poza tego związku nie powinno obchodzić, czy prezes związku szachowego gra w szachy lub hierarcha jakiegoś kościoła jest wyznawcą religii, którą ten kościół organizuje...
na tym dyskusja się kończy, ale niekoniecznie... jeśli organizacja, czy związek ma ochronę prawną w wyniku oficjalnej rejestracji, co więcej, państwo udziela innego wsparcia, np. finansowego, to ma też prawo ingerencji w wewnętrzne sprawy danego podmiotu... i tu zaczynają się schody, bo powstaje pytanie, jakie są dopuszczalne granice tej ingerencji?... czy państwo ma prawo dyktować, jak ów podmiot ma traktować swoich członków i innych ludzi, wprowadzając i definiując przy okazji pojęcie "dyskryminacji"?... problem jest o tyle skomplikowany, że w samej organizacji może mieć miejsce dyskryminacja wewnętrzna, to jest wtedy, gdy np. wbrew statutowi ktoś jest traktowany gorzej... i znowu pytanie, czy państwo ma prawo wtrącać się w takie sprawy?...
...
kwestie to zaiste filozoficzne i faktycznie jest o czym dyskutować na poziomie parlamentarnym...
p.jzns :)
Ten wpis zaczyna się tam gdzie.. "dyskusja się kończy, ale niekoniecznie..." - ustawa, o której piszę dotyczy tylko zarejestrowanych organizacji i związków.
DeleteCzy państwo ma prawo się wtrącać?
Oczywiście, że ma, może nawet wyrejestrować albo zdelegalizować taki związek.
Nowe czasy, nowe wyzwania.
Pozdrawiam.
Cóż, jakby to napisać, nie czuję się na siłach zostać prezesem Koła Łowieckiego... Innymi słowy, jakoś mnie nie rażą wewnętrzne przepisy katolickich organizacji, jeśli nie są skierowane przeciw obowiązującemu prawu.
ReplyDeleteZ Polskiego podwórka taki kuriozalny rarytas: prezes Ordo Iuris ma pretensje, że UE dyskryminuje mniejszość (tu: chrześcijan) i zapomina, albo nie kojarzy tego z Polską, gdzie ortodoksyjna mniejszość (właśnie Ordo Iuris) dyskryminuje normalną większość.
Nie czujesz się na siłach zostać prezesem Koła Łowieckiego - bardzo rozsądne. Wystarczy przeczytać książke O. Tokarczuk - Prowadź swój pług przez kości umarłych, aby nie mieć z myśliwymi nic wspólnego.
DeleteWewnętrzne przepisy - obowiązujące prawo.
O to chodzi w dyskutowanej przeze mnie ustawie - sytuacje, w których organizacja religijna nie stosuje obowiązującego prawa. Na przykład - kobieta nie może zostać katolickim kapłanem.
Problem w tym, że płeć nie jest już zdefiniowana w oczywisty sposób.
Oj, jak bardzo tesknie za dawnym swiatem. Nichby byl nawet bez komputerow........
ReplyDeleteWedlug mnie od nich zaczely sie zmiany.
Gdzie, kiedy zaczęły się zmiany...
DeleteNie wiążę tego z wprowadzeniem komputerów chociaż to one umożliwiły powstanie mediów społecznościowych.
Tęsknota za dawnym światem... zgoda, inna sprawa - z jak dawnym?
Tym z czasów szkoły podstawowej, czy z czasów studiów, czy...?
Bo kazdy z nich był inny.
Pozdrawiam.
Nieraz nad tym się zastanawiałem… Według mnie nie ma czegoś takiego jak „neutralny światopogląd” (wg którego można wszystko klasyfikować), ale raczej spierające się i komunikujące opcje… I wówczas trzeba pozwalać ludziom działać po swojemu, nawet jeśli się z tym nie zgadzamy… Nieraz w historii okazywało się, że np katolicy chcieli narzucać swoje widzimisie niewierzącym albo proklamowano tzw „świeckość”, która okazywała się ukrytą ateistyczną agitacją… Tego typu działania muszą kształtować się na podstawie jakiegoś kompromisu. Innej drogi nie ma. Pzdr
ReplyDeleteZgoda, dlatego mamy demokrację, żeby te światopoglądy mogły koegzystować.
DeleteJa widzę kłopot w tym, że społeczeństwo jest coraz mniej świadome podstawowych praw nauki, historii własnego kraju, zasad ekonomii czy polityki i tacy niedoinformowani ludzie wybierają rząd.
Demokracja to podstawowe zagrożenie demokracji;-) Jak to ktoś kiedyś powiedział- to rządy 100 głupców nad jednym profesorem;-)
DeleteWielu mówi też o tzw kakistokracji (z gr.: kakistos - najgorszy) sprawowaniu władzy przez ludzi najgorszych, najmniej kompetentnych…
Rząd profesora też mi się nie podoba.
DeleteOdnoszę wrażenie, że weszliśmy w okres zachłyśnięcia empatią, tolerancją i jeszcze kilkoma szlachetnymi ideami. W tym kontekście wiedza, zdrowy rozsądek itp, nie mają szans.
To zbiegło się z ekspansją mediów społecznościowych, które dla wielu osób są głównym źródłem informacji na każdy temat.
Natomiast sprawowanie władzy, to jeszcze jedna część układanki.
Jak to jest?
ReplyDeleteW pojedynczych przekazach, otrzymujemy informacje, że Australijczycy od co najmniej dwóch lat są testowani przez rządzących na ile mogą sobie pozwolić w ograniczaniu wolności obywateli. Wrażenie jest takie, że to jednak jakieś inne "siły" wpływają na "rząd", który spełnia "tylko"polecenia....
W Australii nie ma już wolności obywatelskiej, zatem o jakiej demokracji mowa? Może bardziej partiokracja, ale na taką diagnozę brak mi przesłanek.
Co do dyskryminacji religijnej, to w Europie żadna rewelacja Typowym przykładem jest Anglia. Katolicy nie mają( i nie mieli) praktycznie nic do gadania w ogólnej polityce państwa.
Australia, Kanada...
Oprócz szkół, parlamentarzyści wezmą się pewnikiem i za inne "zbiorowiska ludzkie"-więzienia, koszary wojskowe, no i ostatnio głośne obozy dla opornych do "leczenia".
Co do Walentyny, to Ruskie pozwolili jej się odsikać na zapasowe koło leżace na końcu autobusu za kotarą.
Tradycja sięga jeszcze czasów Łajki, ale czy to było koło autobusowe, to jest nadal tajemnica państwowa!
Szczepan
Dyskryminacja religijna w Anglii.
DeleteReligia katolicka była zakazana przez 232 lata, do roku 1791.
Mam na myśli ceremonie religijne bo według mnie polityka państwa to sprawa czysto świecka.
Dziękuję za wyjaśnienie sprawy Tiereszkowej. Tak też myślałem - że to było koło zapasowe, ale żeby w środku autobusu, za kotarą - co za elegancja.
Jeny, strasznie to skomplikowane...Taka osoba transgender, jak źle pójdzie, to obrazi się również za to, że ma teraz osobną łazienkę i jest jedyną osobą, która do niej chodzi, więc też sie w jakiś soposób wyróżnia. Jestem pewna, że niektórzy chcieliby zwrócić na siebie uwagę nawet w taki sposób. Poza tym jeśli szkoła do tej pory była tylko dla uczniów jednej płci, to pewnie nie mają miejsca na stawianie toalet dla jednej osoby trans na np każdym piętrze, bo jak tu przebudować szkołę i dodać te pomieszczenia?
ReplyDeleteCo do organizacji religijnych, to wręcz powinny w niej zasiadać religijne osoby, bo przecież to ma sens- muszą nieść dalej wartości, na których powstała dana organizacja. Inna sprawa ma się ze szkołami i szpitalami- uważam, że nie powinny takie istnieć i to powinno być regulowane pzrez państwo. A to dlatego, że medycyna jest od tego, żeby leczyć, a nie rozgraniczać, co jest moralne z perspektywy religii a co nie. A szkoła ma za zadanie dawać edukację, a nie indoktrynację. W moim małym mieście w Polsce była taka prywatna religijna szkoła i wielu bogatych rodziców posyłało tam dzieci, bo poziom kształcenia był wyższy i nauczyciele lepsi od tych sfrustrowanych ze szkół państwowych. I niestety efekt był taki, że dzieciaki zaczęły się przerzucać na religię, jaka była ,,promowana'' w tej szkole. Więc póki w dzielnicy/ mieście istnieją alternatywne tak samo dobre szpitale czy szkoły, to jest ok, ale jeśli te religijne są o wiele lepsze i ludzie zmuszeni są tam iść i przy okazji być karmieni religią, to już się zaczyna robić trochę kiepsko...
Skomplikowane - zgadzam się, przejrzałem trochę stron internetowych, niektóre opisywały bardzo skomplikowaną gimnastykę.
DeleteSzkoła - nauka contra indoktrynacja.
To nie jest całkiem tak.
Uczniowie muszą zdawać różne testy, przechodzą egzaminy, tu wymagania są ustalane przez organy świeckie. To byłoby trudne gdyby edukacja religijna była sprzeczna z nauką lub gdyby zajmowała zbyt dużo czasu. A tu na dodatek te szkoły religijne mają lepsze wyniki w nauce niż szkoły państwowe.
Nasz syn uczęszczał przez 8 lat do szkoły katolickiej. Szkoła nie wymagała aby dzieci i ich rodzice byli praktykującymi katolikami. Dzień szkolny zaczynal się apelem, na którym odmawiano modlitwę. 2-3 razy do roku cała szkoła szła na mszę. Były lekcje religii, ale co to za religia? Zorientowałem się, że syn nie zna podstawowych biblijnych historii więc poszedłem do księdza żeby wyjaśnić.
- Po co mu ta wiedza? - spytał ksiądz. My tylko przekazujemy dzieciom wartości chrześcijańskie - być dobrym człowiekiem.
Szpitale - żaden szpital nie oferuje absolutnie wszystkich procedur medycznych więc nie widzę istotnego problemu jeśli jakiś szpital nie oferuje aborcji czy in-vitro.
Inne kody kulturowe...
ReplyDeleteTe eksperymenty na dzieciach, młodzieży-dokąd to doprowadzi?
Trzeba obserwować statystyki samobójców, mając na uwadze przedziały wiekowe oraz ilość pacjentów w szpitalach psychiatrycznych, czy uczestników różnych terapii. Wnioski łatwo wyciągnąć.
Wartości chrześcijańskie? To ze względu na te wartości chrześcijanie są prześladowani nawet w państwach, gdzie ta religia jest większościowa.
Szczęśliwy ten, który może sobie zapewnić komfort odpowiedniego oddalenia się od wszelakich ruchów np. LGBT i przestać się tym zjawiskiem jakoś specjalnie przejmować. Wolny wybór-żyj, jak chcesz, byleś nie wchodził na moje podwórko ze swoimi smutami, czy jakimiś symbolami. Państwo ogranicza coraz bardziej prawa obywatela. Zaczyna od rodziny, ingerując w wychowanie i edukację dzieci. Nic odkrywczego, od czasów kiedy przejęło szkoły np. od jezuitów, a w wiekach późniejszych wprowadzało skutecznie różne ideologie. Najwiekszą szkodę, jak się można zorientować, uczyniła "droga przez instytucję"....
Często widuję się z autoseksualną sąsiadką(rówieśniczka), jest szalenie miła i mimo kilku propozycji randkowych, nie chce zdradzać samej siebie. Cenię sobie taką wierność i nie mam nawet do takiego wyboru żadnych pretensji.
Szczepan