Wrócę jeszcze do soboty...
Od 6 wieczorem ( 8 godzin różnicy czasu) nasza państwowa telewizja - ABC - transmitowała przebieg pogrzebu papieża Franciszka. Zajrzałem do naszego parafialnego kościoła żeby pobyć chwilę w towarzystwie naszych parafian.
Transmitowano właśnie rozdawanie komunii.
W kościele było może 40 osób...
Patrzyłem na setki watykańskich duchownych w oficjalnych strojach i raczej im współczułem.
Po około pół godzinie wróciłem do domu. Gdy przechodziłem przez parking dołączył do mnie nieznany mi parafianin, młody Chińczyk -
- Czy mogę ci jakoś pomóc? Jest bardzo ciemno - powiedział z wyraźną troską w głosie.
Wyznam, że dodał mi trochę chęci życia.
Cofnę się kilka godzin - sobota południe - zadzwonił do mnie znajomy:
- Lechu, czy to nie skandal? Wkrótce konklawe a Australia nie ma kardynała!
Sprawdziłem i znalazłem zaskakującą informację - MAMY KARDYNAŁA!!!
Strój wskazuje, że nie jest to katolik lecz reprezentant religii ukraińsko-katolicko-prawosławnej czyli na mój rozum jest to kościół unicki - wynik Unii Brzeskiej, na której cerkiew prawosławna na wschodnich terenach Polski uznała Papieża za głowę swojego kościoła.
Formalnie Mykola Byczok jeszcze czeka w kolejce na prawo stałego pobytu w Australii, ale przecież ma szansę, że wybiorą go na Papieża, to pobyt w Australii nie będzie mu już do niczego potrzebny.
Nasza wnuczka Matylda, bardzo utalentowana artystycznie, dołączyła do amatorskiej orkiestry symfonicznej, w której gra na altówce. Już sam fakt, że taka orkiestra istnieje, mało tego - powstała zaledwie półtora roku temu, bardzo mnie zaskoczył.
W niedzielę był koncert w dosyć odległej dzielnicy Williamstown - dojazd przez West Gate Bridge...
Prócz tego J.Brahms - Akademicka Uwertura Festiwalowa dedykowana uniwersytetowi w Breslau - prowadzący koncert wspomniał, że obecnie jest to terytorium Polski - tu ostatnie półtora minuty utworu - KLIK - zdecydowanie uniwersytecka atmosfera.
Ale chyba było warto - przejechaliśmy wzdłuż Albert Lake - dobrze znam to miejsce gdyż kilkanaście razy uczestniczyłem tam w MS Walk - marszu na rzecz Stwardnienia Rozsianego...
Niestety byliśmy już zbyt zmęczeni aby się tu zatrzymać.