Sunday, November 30, 2025

Listopad opadł

 Niedziela - ostatni dzień listopada - w parafialnym kościele informują, że właśnie zaczął się nowy rok liturgiczny.
Spoglądam wstecz i jakoś nie zauważam ani tego kończącego się miesiąca ani tego zakończonego roku...

Co zauważyłem w ostatnich kilku dniach?
W czwartek wieczorem jechaliśmy do restauracji.
Nie byliśmy w tym miejscu wcześniej więc w końcówce podróży poprosiłem Google Maps o pomoc.
Już kiedyś wspominałem, że bardzo lubię głos i sposób wyrażania się googlerki-mapperki , nie zawiodła mnie i tym razem... chociaż zawiodła - na pokuszenie!!!
- za 100 metrów skręć w prawo.
W porządku, w oddali widziałem już budynek restauracji, włączyłem migacz.
- skręć w prawo - TERAZ!
Połowa ulicy, w którą miałem skręcić była zastawiona barierą i znakami informującymi o zakazie wjazdu, ale na drugiej połowie ulicy były 3 pasy - na dwóch stały samochody, trzeci aż prosił się żeby z niego korzystać, jedyną "przeszkodą" była namalowana na asfalcie strzałka wskazująca odwrotny kierunek jazdy.
Pokuszenie - nikt nie jedzie, przejadę bez problemu.
Wrodzone posłuszeństwo - nie wolno wjeżdżać!
Zawróciłem jak niepyszny...
Google Maps milczało przez 2 sekundy, ale po chwili, jakby nic,  prowadziło mnie przez 3 km, okrężną drogą,  do celu.
Z jednej strony brakowało mi trochę dyskusji na temat zaistniałego incydentu.
Z drugiej... doceniałem, że obyło się bez uszczypliwych komentarzy.

Z innej beczki - wczoraj, sobota - byliśmy na kolejnym koncercie półamatorskiej orkiestry symfonicznej, w której gra nasza wnuczka.
Program - A. Dworzak - Tańce Słowiańskie (1,2,5,7,8).
Ta pozycja zmiękczyła nam serce... ale uszy słyszały swoje - jednak za trudne dla amatorów i to po drugiej, niesłowiańskiej, stronie świata :(
Zawodowe wykonanie - TUTAJ.
Ostatnią pozycją w programie była symfoniczna wersja tańców z musicalu L. Bernsteina - West Side Story - KLIK.
Tu wykonanie było całkiem dobre i przyszło mi do głowy, że może orkiestra grając Dworzaka miała już Bernsteina (nerwowy rytm, dominacja instrumentów dętych) w głowie, stąd pewien zawód.

28 comments:

  1. Właściwie listopad trwał długo i przeminął nie wiadomo, kiedy...
    Na koncertach o różnym stopniu profesjonalizmu zdarzają się niejakie potknięcia, ale ważne, że próbują, to powinno się liczyć na plus
    Mam dla Ciebie link do wczorajsze transmisji z Opera Vision - niespodzianka
    https://www.youtube.com/watch?v=mAILsePfyaY

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo dziękuję za link - bardzo ciekawe wydarzenie - 2.5 godziny oglądania a każda minuta cenna. Rozłożę to na kilka rat.

      Delete

  2. U mnie byłoby podobnie. Za żadne skarby świata nie wjechałbym w zakaz wjazdu. Uwielbiam niemieckie słowo „geprägt” dosł. wytłoczony. Ma swoje drugie znaczenie - ukształtowany (wytłoczony:-) przez kulturę, wychowanie… Jestem włśnie w ten sposób „ geprägt - wytłoczony”, że nie wjadę w zakaz wjazdu. Choćby mi to „panienka” z Google Maps proponowała:-)
    A tak przy okazji… Od zeszłego roku głos w Google Maps jest sztucznie generowany przez AI… Przynajmniej w wersji polskiej
    - https://polskieradio24.pl/artykul/3438624,kierowcy-sie-zdziwia-wielkie-zmiany-w-google-maps
    Pewnie i w każdej innej;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Głos w Google Maps - AI - właściwie trudno sobie wyobrazić żeby mogło być inaczej. Dobrze, że nic nie wiedzą o kierowcy bo to stwarzałoby pokusy do... sam nie wiem czego?
      P.S. Youtube zasugerowało mi video - Żałuję przeprowadzki do Szwajcarii. Zerknąłem na wyrywki - jak dla mnie - zbyt drobiazgowe ==> https://www.youtube.com/watch?v=rgriLeolHhI

      Delete
    2. Mhmm… Przejrzałem sugerowany film. Skądinąd bardzo sympatyczny młody człowiek. Z drugiej strony jego uwagi też świetnie pasowałyby do …polskiej wsi, gdzie też pewnie nie byłby przyjęty z otwartymi rękami jako obcokrajowiec:-) Podobnie z pracą w małych prywatnych firmach. W Polsce „prywaciarze” też nie przepadają za przebywającymi często na zwolnieniach lekarskich pracownikami. A skoro bardzo żałuje przeprowadzki, to trzeba jak najszybciej wrócić i dłużej się nie męczyć. Masz rację - zbyt drobiazgowo i trzeba pamiętać, że problemy wiążą się z naszymi osobistymi wyborami (i są najczęściej niezależne od kraju, w którym mieszkamy).
      Polecam zmianę wsi na miasto (może i kantonu - na Zürich, Luzernę albo Zug), większą otwartość, zaangażowanie się w społeczności lokalnej… A jeśli Szwajcaria ma być wyborem na dłużej albo na stałe, warto spojrzeć też na jakieś szwajcarskie oferty edukacyjne. W każdym kraju patrzy się przychylnym okiem, jeśli ktoś zrobi tam jakikolwiek kurs, szkolenie nie mówiąc już studiach… Przy okazji świetna okazja do poznania tubylców i zbliżenia się do nich;-)
      Dziękuję za polecenie filmu.

      Delete
    3. Oglądam takie relacje z pewnym dystansem - mam świadomość, że autor, pierwszym rzędzie, chce zdobyć popularność. Rzetelność relacji jest na drugim planie.

      Delete
  3. Prawdę mówiąc coraz częściej słyszę jakieś głosy w swojej przestrzeni. I we śnie, i na jawie..., sztuczne i "prawdziwe", ale staram się je lekce sobie ważyć. Może trzeba zmienić aparat słuchowy na nowszy model, albo po prostu całkiem z niego zrezygnować. Cisza!
    gaśnicowy.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ustawić aparat tak żeby przepuszczał tylko miłe głosy - nieważne czy sztuczne czy realne.

      Delete
    2. Jest taka opcja? Czego to AI nie wymyśli. Nastaw na opty..., optymalny optymizm... Jak na razie wystarczają mi same ruchy warg i domysły-co ci wszyscy gęgacze(sztuczni i prawdziwi) mają mi do przekazania. Mam niezły ubaw...
      gaśnicowy.

      Delete
    3. AI ruszająca wargami - to już wyższa szkoła jazdy, ale da się zrobić.

      Delete
  4. Grudzień nawet w nazwie sympatycznie brzmi, listopad jakoś się ciągnie. Mapy google nie zawsze reagują na zmiany drogowe, ale zawsze doprowadza do celu, denerwują nas tylko algorytmy, bo zamiast dobrej prostej drogi, czasami wybierają poboczne i trudne, gdzie jest niby krócej, ale w rezultacie wolniej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Listopad - rzeczywiście przygnębiająca nazwa i na dodatek, niby tylko 30 dni i to krótkich a ciągnie się długo.
      U nas to niby pełnia wiosny ale trafił się tylko 1 dzień kiedy nie trzeba było włączać ogrzewania.
      Mapy google - generalnie jestem z nich zadowolony, podają kilka alternatywnych tras no i nie tracą głowy gdy kierowca zmieni trasę.

      Delete
  5. Jak dobrze, że listopad się kończy. Drugi taki nieznośny miesiąc to styczeń, a potem to już będzie z górki. Byle do wiosny! Najważniejsze, że listopad nie zabił mnie psychicznie w tym roku.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na temat listopada już ponarzekałem w poprzednim komentarzu. Natomiast co do stycznia, to mam inne zdanie - dla mnie oznacza pozytywny początek roku.

      Delete
  6. Listopad jakoś szczególnie w tym roku nie dał mi się we znaki, ale to racja, że grudzie niesie nadzieję na radośniejszy czas, choć nadzieja była złudną, bo potem okazuje się, że radośniejszym może nie być. Ale nadzieja ważna rzecz. Niektórzy całe życie żyją nadzieją. Co do stycznia też mam i inne zdanie bo to miesiąc moich urodzin, więc zawsze był miłym czasem, a od trzech lat, jak przeszłam w stan spoczynku kojarzy mi się mega sympatycznie.
    Koncert z utworów musicalowych już mi się podoba. Uwielbiam musicale, czy to w wersji wokalnej, czy to w wersji muzycznej

    ReplyDelete
    Replies
    1. Urodziny w styczniu - bardzo sensowny początek każdego roku.
      Muzyka z musicali - masz rację - wielkie bogactwo melodii i nastrojów.

      Delete
  7. Mapa Google nie rejestruje takich kilkudniowych zmian trasy ale czesto podaje je radio a takze u nas ukazuja sie ostrzezenia i przekierunkowania na tablicach swietlnych i to jest dobre bo mowi ktora trasa zamknieta, jaka masz alternatywe i wszystko z wyprzedzeniem czyli potrzeby nawracania.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak jest również u nas, ale czasem zdarzają się zaskoczenia.

      Delete
  8. Twoja historia z Google Maps mnie rozbawiła. A koncert wnuczki to prawdziwa nagroda. Serce zawsze przebije trudniejsze nuty.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Historia trochę zabawna, ale przeżyłem spore emocje.
      Koncert... sentymenty rodzinne nie zaćmiewają mi słuchu, ale poprawiają samopoczucie.

      Delete
  9. To jednak West Side Story jest ok? Szczególnie z Bernsteinem.
    Poczytałam trochę o emigracji Maltańczyków do Australii. Po wojnie ich zaproszono, żeby polepszyli sobie warunki życiowe, jest ich najwięcej u was, 169 tys, a na Malcie dwa razy tyle. Głównie mieszkają w Melbourne i okolicach 😃
    Na Malcie, podobnie jak w Islandii, powiększono populację do 400 tys, gdzie 1/5 to obcokrajowcy.
    Moja kolejna prelekcja podróżnicza będzie właśnie dotyczyć Malty 👍mąż tam kiedyś pracował, a ja jeździłam do niego na dłuższy pobyty.
    Te wyspy chociaż tak daleko od siebie, mają coś wspólnego ze sobą.Np swój język, który utrzymali przy tak niewielkiej społeczności. A na Malcie nie było żadnych pisemnych dokumentów w tym języku do XX wieku. Bo Islandczycy mieli swoje sagi. Trudną, biedną historię, aż do lat 90. Z pewnością nie cierpieli głodu i zimna jak Islandczycy.
    To się tym zajmę z przyjemnością. Pa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Po wojnie Australia stwierdziła, zapewne pod naciskiem Anglii, że ma za mało ludności i nastąpiło kilka lat masowej migracji - przybyło wtedy również kilkadziesiąt tysięcy Polaków.
      Język maltański, o ile mi wiadomo ma arabskie korzenie.
      Twoja prelekcja zapowiada się bardzo ciekawie.

      Delete
    2. Jest to jedyny semicki język, pisany łacińskimi literami, a zapisany dopiero w XX wieku. To niezwykłe, że się zachował. Ze względów historycznych ma duży wpływ włoskiego w dialekcie sycylijskim.
      I tak nikt spoza kraju nie uczy się go, bo wszyscy tam mówią po angielsku.

      Delete
    3. Dziękuję za wyjaśnienie.
      Arabski pisany łacińskimi literami... miałem spory kontakt z Arabami, arabskiego się nie nauczyłem, ale odnoszę wrażenie, że słowa arabskie da się zapisać łacińskim alfabetem z wyjątkiem licznych odcieni liter g i h.
      Według mnie zupełna tragedia to pisownia wietnamska - portugalscy misjonarze wprowadzili w Wietnamie alfabet łaciński , ale na moje ucho, to żadnego słowa nie da się tym alfabetem poprawnie zapisać.

      Delete
  10. Replies
    1. Dyscyplina to warunek przeżycia na szosie.

      Delete
  11. Podoba mi się to, jak zauważasz drobne napięcia między posłuszeństwem a pokusą – choćby w sytuacji z Google Maps – i jak potrafisz z dystansem opisać własne emocje. Podobnie koncert wnuczki – widać radość z udziału i dumę, ale też realistyczną ocenę tego, co było trudne. To pokazuje dojrzałe spojrzenie na życie: potrafisz cieszyć się chwilą, doceniać dobre strony, a jednocześnie widzieć niuanse i uczyć się na drobnych doświadczeniach. Takie opisy sprawiają, że zwykłe dni stają się ciekawą opowieścią o życiu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Cieszę się, że kogoś interesują moje drobne relacje.

      Delete