... do miasta.
Jedyny powód, który może mnie zachęcić do odwiedzenia centrum Melbourne, to jakieś wydarzenie kulturalne.
Dzisiaj takim powodem był kolejny koncert z serii Mostly Mozart - regularnie relacjonuję te koncerty na tym blogu.
Zima... przed świtem było 3C, w południe dobiło do 10C. Deszcz, wiatr.
Żeby było ciekawiej to pojechałem na koncert tramwajem, to jeszcze rzadsze wydarzenie niż impreza kulturalna.
Godzina 10 rano, w tramwaju przeważają emeryci.
W 45 minut przejeżdżam 50 przystanków i jestem na miejscu.
Za oknem zmienne krajobrazy - dzikie i cywilizowane parki, dominuje soczysta zieleń ubarwiona złotem opadających liści. Im bliżej centrum tym gęstsza zabudowa, mieszanina starości, nowoczesności i byznesu, który wciska się w każdą szparę.
Sala koncertowa - poranny koncert czyli siwowłosa publiczność...
Powyższe zdjęcie skłania do dygresji - oddać kurtkę do szatni!
Z dawnych lat w Polsce pamiętam - w teatrze, filharmonii - szatnia była obowiązkowa. Opłata 2 zł.
Zaskoczenie przeżyłem podczas pierwszego pobytu w Londynie. Wujek zaprosił mnie do teatru w centrum miasta, bardzo dobry teatr, zima.
Pierwsza rzecz po wejściu do teatru to rozejrzałem się za szatnią... i długo musiałem się rozglądać. W końcu zauważyłem małe okienko, szatniarz wyraźnie się nudził, wszyscy widzowie targali swoje płaszcze na widownię i trzymali je na kolanach.
W Australii widzę pewien postęp w tej dziedzinie. Dzisiaj do szatni była spora kolejka.
Program koncertu...
... z powyższego zdjęcia widać, że były to kwartety smyczkowe - J. Haydna i W.A. Mozarta.
Czysta klasyka czyli muzyka przynosząca spokój i równowagę.
Ostatni utwór - L. van Beethoven - Wielka fuga - od razu przypomniały mi się rozważania T. Manna w książce Dr Faustus - Beethoven nie potrafił napisać poprawnej fugi.
Rzeczywiście, utwór od początku budził kontrowersje.
Moje wrażenie - po klasyce Haydna i Mozarta było to pewne zamieszanie.
Uwaga techniczna...
Wszyscy muzycy czytali nuty z tabletów a strony partytury zmieniali naciskając stopą leżące na podłodze przyciski. Wyznam, że dużo bardziej podobały mi się nuty na papierze i ręczne przewracanie stron.
Po koncercie pomaszerowałem na centralny przystanek tramwajowy, po drodze wstąpiłem do NGV - Galerii Narodowej.
Na froncie jakaś nowa kompozycja...
W środku...
Lepiej wracać do domu.
P.S. Program koncertu
J. Haydn - Kwartet D-dur, opus 33 No 6. - KLIK.
W.A. Mozart - Kwartet d-moll K 421. - KLIK - uwaga - reklamy.
L. van Beethoven - Grosse Fuge opus 133 - KLIK.
50 przystanków! to dopiero odległości!
ReplyDeleteWłaśnie miałam zapytać, czy na sali taki ziąb, że w kurtce trzeba siedzieć?
Chyba tez wolałabym nuty papierowe na tych specjalnych stojakach.
Ta żółto-czarna rzeźba nawet mi się podoba :-)