Sunday, September 20, 2020

Niedzielna sprawiedliwość

 Dzisiaj powszechnie znana Ewangelia. 

Właściciel winnicy najmuje robotników do pracy.
Niektórych już o świcie, ustala zapłatę na denara za dzień.
Za kilka godzin zauważa ludzi stojących bezczynnie - radzi im też iść do winnicy, obiecuje, że zapłaci sprawiedliwie. To powtarza się jeszcze dwa razy, ostatnia grupa zaczyna pracę godzinę przed końcem dnia.
Na koniec płaci wszystkim tyle samo - denara.
Ci najęci najwcześniej marudzą, 

Przypomina mi to opowiadanie Marka Twaina - Wizyta kapitana Stormfielda w niebie.
To bardzo istotna książka. Uważam, że absolutnie niezbędna dla każdego, kto wybiera się w tamte regiony.
Oczywiście jest tam opisana sytuacja kojarząca się z dzisiejszą Ewangelią.
W niebie organizują ceremonię powitania nowo nawróconego. 
To mieszkaniec Nowego Jorku. Przypadkowo trafił na meeting jakiejś grupy ewangelicznej. Tam wpadł w taką ekstazę, że się ochrzcił. W drodze powrotnej do domu zginął w katastrofie drogowej. 
No i teraz przyjmują go ceremonialnie, dużo lepiej niż tych których rodzice ochrzcili tuż po urodzeniu i potem przez lata borykali się z życiowymi pokusami.

Za moich lat szkolnych wyjaśnienie było proste – zbawienie jest dobrem niepodzielnym, nie można być nieco mniej zbawionym.
Zresztą nie trzeba sięgać do takich skrajności. Każdy z nas spotyka się w życiu z sytuacją gdzie są tylko dwie opcje – dostał się na studia albo nie. Nikt się nie interesuje czy włożył dużo pracy w przygotowania. Albo starania o pracę.

W przypowieści główny problem jest w tym, że właściciel winnicy robi z tej wypłaty publiczną demonstrację – patrzcie wy pracusie, ja mam takie widzimisię, że zapłacę tę samą stawkę za dużo mniej pracy. Na dodatek zapłacę im w pierwszej kolejności, żeby wam pokazać kto tu rządzi.
W życiu cywilnym byśmy uznali to za bardzo aroganckie zachowanie.
A poza nim? Lekcja pokory.

Tylko raz doświadczyłem tego w moim  świeckim życiu.
Wizyta w konsulacie USA gdy rozważaliśmy opcje emigracji.
Urzędnik postawił sprawę jasno: prawo pobytu w USA to jest największy przywilej na tym świecie. W związku z tym musisz uzbroić się w cierpliwość, to może trwać długo, możemy zadawać kłopotliwe pytania, wymagać informacji, które uważasz za prywatne, musisz być pokorny, ale pamiętaj – stawką jest najwyższa nagroda.
Na szczęście były inne opcje.

A jak to wygląda z drugiej strony czyli w raju?
Kapitan Stormfield i jego niebiańscy towarzysze szczerze się cieszą. 
Powitanie nowonawróconego to będzie urozmaicenie ich błogiej, ale jednak jednostajnej egzystencji.

Oceniajmy wszystko pozytywnie!

17 comments:

  1. Oceniac wszystkiego pozytywnie akurat tutaj sie nie da. Pozytywna ocena wszystkiego wykluczala by nasza umiejetnosc uczenia sie na bledach. Musimy oceniac rzeczy takimi, jakimi one dla naszego zycia sa, aby umiec wycenic i odroznic zlo od dobra.

    Z ta lekcja pokory, ktorej udzielal Ci konsulat, czy tez ambasada USA. Czyli co? Nie przyjales jej? Piszesz, ze na szczescie znalazly sie inne opcje. Widocznie sytuacje z urzednikiem pouczajacym Cie o najwyzszym swiatowym zaszczycie oceniles niepozytywnie:))
    O to z tymi wycenami sytuacji, a nawet ludzi, wlasnie chodzi. Umiejetnosc niepozytywnego oceniania czegos. czesto chroni nas, przed "niepotrzebnymi", a moze zbednymi lekcjami pokory:))

    ReplyDelete
  2. jestem przyziemny.Upraszczam życie swoje i nie chcę mieć żadnego wpływu na postępowanie bliskich i znajomych.Zdobywanie wiedzy,to jedyny impuls i chęć kontaktu ze światem i "cywilizacją".Uboga wersja trwania.Natura i w miarę ciężka praca na swoich "włościach".I od lat z pokorą trzymam się drogowskazu"nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło".Od lat nie walczę z żadnymi urzędasami(urzędem),nie mam z nimi prawie żadnego kontaktu,czasami zapuka listonosz.Mam potrzebę"dojrzeć",a do tego potrzeba mi trochę czasu i pozytywnych przykładów,np.z Australii.pozdrawiam.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo miłe słowa - dziękuję.
      Obawiam się, ze przykład z Australii nie jest aż taki dobry. Trzeba wziąść sie garść :)

      Delete
  3. Ileż ja się w ostatnich dniach naczytałem wyjaśnień tej przypowieści, to znaczy takich, które próbują wyciągnąć dobro z postępowania Pana. A wszystko tak mętne, że głowa boli, bo przecież nie da się zatrzeć wrażenia, że Pan traktuje pospólstwo według własnego widzimisię. Gdzie tu miejsce na sprawiedliwość? Otóż, pańskie poczucie sprawiedliwości jest pojęciem stricte subiektywny i nie ma nic wspólnego z naszymi odczuciami. A podobno Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, he, he...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Asmo

      Jakos tak... wedlug mnie , troche komplikujesz. Na mnie te slowa z Biblii i komentarz Lecha wywarly wrazenie, ze na nic te nasze starania, nakladanie na nas jarzma w postaci wytycznych jak sie powinnismy zachowywac, aby trafic do raju, skoro kolejny etap naszej drogi "po" jest tylko jeden. Wszyscy trafimy wlasnie "tam". I nie wazne jest kiedy zaczales, kiedy cie najeto, czy w ogole najeto... nie ma wyjscia , wszyscy tam... jeden denar dla wszystkich:))

      Delete
    2. Aniu - na nic starania.
      Chyba nie, starania są konieczne, ci których nie najęto nic nie dostali.
      Jednakowa wypłata dla wszystkich ma dla mnie sens, ale nie podoba mi się ta arogancja, podkreślanie, że ci którzy pracowali krócej, dostali tyle samo.
      Gdzieś wyczytałem wyjaśnienie, że jest to przesłanie do Żydów. Wszak oni byli pierwszymi, więcej - zostali wybrani przez Boga a sprawy tak się potoczyły, że hmmmm ... nadal nie widać ich w winnicy Pana.
      Ale mogą mieć nadzieję, że może w ostatniej minucie przed Sądem Ostatecznym, wykorzystają ofertę Jezusa.

      Delete
    3. Aniu:

      Wiesz dlaczego nie chcę do nieba? Może i tego Hitlera czy Stalina tam nie spotkam, ale np. ten pedofil biskup Wiesiołowski? Może Rydzyk? Może Jędraszewski? A już nie daj Boże Kaczyński i Ziobro... Bo ja rozumiem, że w tym Niebie wszyscy będą mieli tak samo, tylko jeśli tam mają być takie kanalie w myśl dewizy o jednakowej zapłacie, to wybacz, w piekle jest sprawiedliwiej. Tam podobno każdemu według zasług, taka kara jakie przewinienie ;))).

      Przypowieść o zapłacie ma jeden zasadniczy feler. Nie przewiduje czyśćca (na wzór piekła, choć nie wiecznego), gdzie każdy musi odbębnić swoje przewinienia. Niestety, Jezus na ten pomysł nie wpadł.

      Delete
    4. Asmo.
      Sprawiedliwość w piekle.
      Wyznam że wątpię, to potrzebne było poecie żeby napisać Komedię. Co do czyśćca, to wydaje mi się to być bardzo ludzką koncepcją, ale bogowie to nie są aptekarze.
      Natomiast spotkanie w niebie osób, których się nie lubi.
      Hmmm, wydaje mi się, że istoty w niebie będą miały mocno zmienioną psychikę, pamięć, ocenę.
      To jest powodem mojego sceptycyzmu - ta istota w niebie, z moim numerem PESEL, to nie będę ja. Ja jestem dużo gorszy.
      Ktoś powiedział mi, że tak własnie będzie wyglądał Sąd Ostateczny - każdy oceni sam siebie - czy nadaje się do tego miejsca?

      Delete
    5. Koncepcja piekła z odpowiednią karą za przewinienia pochodzi od mistyków i mistyczek, którzy podobno piekło odwiedzili ;)))
      Od razu dodam, że dla mnie koncepcja nieba jest stricte abstrakcyjna, niemniej kiedyś też na to zwróciłem uwagę: czy ktoś, kto się tam dostanie, będzie tym samym, kim był na ziemskim padole? Tego nawet Świadkowie Jehowy nie potrafili mi wyjaśnić, choć dla niech niebo to Nowa (stara) Ziemia ;)
      Najtrudniej jest zrozumieć ów rygorystyczny dualizm Sądu Ostatecznego. Niebo, piekło, trzeciej drogi nie ma, kiedy dziś realny świat daleki jest od takiej dualności, tym bardziej zaś, w dobie fizyki kwantowej, w której to nowocześni teologowie upatrują możliwość udowodnienie Boga.

      Delete
  4. Moja filozofia zycia i bycia, choc wymagala dozy gietkosci, jest prosta - jesli postepujesz wedlug przykazan (bedac ateistka omijam te tyczace obowiazkow religijnych) i praw kraju w ktorym mieszkasz, to nie zabladzisz.
    Lechu - wyglada ze trafiles na bardzo specjalnego urzednika konsulatu i uksztaltowales sobie opinie wedlug niego. My tez przeszlismy proces zaakceptowania a wcale nie wygladal tak jak ten przez Ciebie przedstawiony - nikt nam nie mowil ze otrzymujemy najwiekszy przywilej na swiecie. Musielismy spelnic pewne wymagane warunki, np nie byc karanym ale to naturalne i wymagane przez kazdy przyjmujacy kraj. Natomiast my sami odczulismy jako faktycznie wielki dar ze wogole mamy mozliwosc bo tak bylo - sam fakt decyzji emigracji wynikal z czegos wiec jasnym jest ze jesli dawano do reki taka mozliwosc a nie byla dostepna dla wszystkich, to juz byl dar losu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Może cały konsulat USA w Kuwejcie był specjalny?
      Zamiast na stałe pojechaliśmy do USA na wakacje.
      Mój kolega z pracy, Amerykanin, powiadomił mnie, że jego kolega z konsulatu powiadomił go, że dostał ostrzeżenie, że Polacy najczęściej zostają w USA gdy data ważności wizy turystycznej minęła. To była wskazówka dla mnie. Wiem, ze kolega zbadał czy ja nie poczyniłem kroków opuszczenia Kuwejtu, n.p. sprawdził czy nie sptrzedaję samochodu i najwidoczniej dał mi dobre referencje w konsulacie bo wizę dostaliśmy.
      Wezwali nas na interview. Odbywało się publicznie, kilkadziesiąt osób w sali słucha zeznania kolejnego kandydata.
      Słucham i ja - młoda dziewczyna z Bangladeszu.
      Jaką masz tu pracę? - pyta urzędnik.
      Służąca.
      Czy w Bangladeszu służace mają zwyczaj wyjeżdżania na urlop do USA?
      Ja nie rozumiem - jąka się dziewczyna - pracowałam 3 lata bez urlopu, trochę odłożyłam...
      Czy masz w USA rodzinę? - to urzędnik.
      Mam wujka w Nowym Jorku...
      Wystarczy - przerywa urzędnik i przybija w jej paszporcie pieczęć - odmowa wizy!
      Dziękuję, bardzo dziekuję.. mówi zdezorientowana dziewczyna.
      Ty mnie chyba źle zrozumiałaś. To jest ODMOWA wizy.
      Ale ta pieczęć...
      To na wypadek jakbyś znowu się starała, żebyśmy nie tracili czasu. Następny!
      W konsulacie australijskim, gdy się dowiedzieli, że jestem informatykiem, złapali mnie za rękaw - nie wypuścimy cię jak nie zostawisz nr telefonu. Ty jesteś na pierwszej pozycji na liście potrzeb narodowych!
      Proces emigracji i początki pracy nie były wcale takie miłe jednak świadomość, że to nie ja się wpraszam, ale oni mnie potrzebują, bardzo poprawiał mi humor.

      Delete
  5. A coz zlego w selekcji? Przeciez wpuszczanie emigrantow jest dobra wola a nie obowiazkiem.
    Ze w krajach Wschodu (moze innych tez) tak wyglada przydzielanie wizy znam z opowiadan i pierwsze me pytanie jest co w tym zlego? Przeciez ja gdy wpuszczam do swego domu to mam pojecie kogo i choc co narazie tak sie nie stalo napewno istnieje grupa ludzi ktorej bym odmowila gosciny. Nawet zwykle znajomosci selekcjonujemy, czesto kolegow dzieci.
    nie dziwi mnie ze chcieli Ciebie, informatyka a sprzataczki nie. U nas one pracuja nielegalnie, nie placa podatkow ale gdy choruja lub potrzebuja innego rodzaju pomocy to wtedy glosno domagaja sie praw - ktore wczesniej mialy w nosie. U nas takich co przyjezdzaja w "odwiedziny" i zostaja sa miliony ROCZNIE i dlatego daja wize takim ktorzy w swym kraju maja powazne powiazania - zostawiaja zone, dzieci, dobra prace, czesto maja dom lub inny majatek, liczac ze to jest gwarancja iz wroca do siebie.
    Dodam ze USA nas nie potrzebowala, bo ma dosc elektrykow/elektronikow wiec tym bardziej zrobila nam przysluge.
    Kazdy kraj ma prawo kontrolowac, selekcjonowac, odsylac nielegalnych. Mnie sie bardzo nie podoba nasza niemal nieistniejaca granica z Meksykiem a ze maja pretensje iz chcielibysmy ja uszczelnic doprawdy napawa mnie zdumieniem. A meksykanow bardzo lubie i widze ze sa pracowici i wdzieczni - chodzi mi o pryncypia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgadzam się całkowicie, że każdy kraj ma prawo selekcji/wyboru imigrantów i gości. Może też im stawiać specyficzne wymagania.
      W tej relacji chodziło mi tylko o traktowanie LUDZI.

      Delete
  6. tematy dla mnie odległe,jak sama Australia,ale...
    wgryzam się w art.z Biuletynu Migracyjnego(2012)"Droga do wielokulturowości-polityka migracyjna Australii".Ciekawe rozwiązania(nieznane w Polsce),np.-podziału na wizy stałe(permanent visa)oraz tymczasową(temporary visa).Nic się nie zmieniło od 1958r w Migration Act.Zaintersowanie tylko historyczne...
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
  7. jednak się zmieniło..jestem w trakcie(rok 2011).Nowa polityka wielokulturowości(odejście od projektu prof.Zubrzyckiego).
    Co do zdania Lecha o prawie selekcji,to znamienna jest wypowiedź premiera Howarda o norweskim statku Tampa z 400 Afgańczykami na pokładzie:"To my będziemy decydować,kto przybędzie do tego kraju i w jakich okolicznościach).2001-2008-1637 zatrzymanych.
    Po Howardzie następowały kolejne zmiany,związane z Pacific Solution.
    Wpływowi politycy tych zmian:K.Rudd,J.Gillard(częściowy powrót do PS),Ch.Bowen-program Australian Multicultural Council i "Ambasadorzy wielokulturowości)".W wielkim skrócie,przepraszam za niedbałość w przekazie.Nawał innych zajęć,to raczej marna próba usprawiedliwienia,jednak jak zawsze z wyrazami szacunku.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jasiu z W,
      Bardzo mi miło, że wnikasz w australijskie sprawy. Sygnał, że muszę staranniej przygotowywać wpisy gdyż zbyt polegam na własnej fantazji.
      Przyjmowanie uchodźców do Australii. Sprawa skomplikowana, w ciągu lat było wiele zmian w polityce i sytuacja nadal jest płynna.
      Podsumowując - to jest temat na osobny blog, a ja na pewno nie jestem kompetetny zeby takowy prowadzić. Zadowalam się rolą małego pieska, który cos zaszczeka w komentarzu.
      Pozdrawiam.

      Delete