Wednesday, September 9, 2020

Zoom u św Wincentego

Wczoraj, jak w każdy drugi wtorek miesiąca, mieliśmy zebrania naszego zespoliku Stowarzyszenia św Wincentego.

Już od 5 miesięcy spotykamy się korzystając z usługi zoom - jak to wygląda?

W dawnych czasach, gdy spotykaliśmy się osobiście, zebrania trwały około półtora godziny i czasem jeszcze było mało.
Zebrania zoomowe mogą chyba trwać bezpłatnie do 40 minut, dłuższe wymagają opłat. Pamiętam jak na początku organizator spotkań wymyślał jakieś tricki żeby otworzyć kolejne zebranie tuż po zakończeniu pierwszego.
Potem uregulowaliśmy przebieg, 4 raporty które kiedyś były odczytywane na zebraniu, teraz są przygotowywane wcześniej, na zebranie pozostają tylko pytania i wiadomości z ostatniej chwili oraz aspekt religijny - modlitwa, czytanie Ewangelii i refleksja.
Przez dwa zebrania mieściliśmy się dokładnie w czasie, wczoraj skończyliśmy 10 minut za wcześnie.
Nastała kłopotliwa cisza i jakoś nikomu nie wpadło do głowy zacząć odmawiać różaniec (???)
Na szczęścia jedna osoba na czas pandemii wyprowadziła się do swojego domu letniskowego więc opowiedziała jak wygląda życie w oddaleniu.

Wspomniałem modlitwy i refleksje - coraz znaczniejszy w nich udział ma wyrażenie szacunku dla Pierwotnych Mieszkańców Australii (Traditional Custodians).
Właśnie wczoraj podano nam uaktualniony tekst:

We acknowledge that we are meeting today on the lands of the Woi wurrung (Monash) and Wurundjeri (Whitehorse) people and we wish to acknowledge them as Traditional Custodians. 

Note: our part of Boroondara has not determined any acknowledged custodians at this time.

We acknowledge the richness, diversity, and sophistication of the cultures of First Nations peoples.
We acknowledge with sorrow the wrongs of the past that have taken place and continue into today.
We pay deep respects to Elders past and present and honour the strong leadership that is evident in the emerging Elders of tomorrow.
We hope to partner together and work to build a more just and compassionate society for the traditional owners of this land.

Wyjaśnię, że każde oficjalne spotkanie w Australii rozpoczyna się formułką uznającą patronat Tradycyjnych Właścicieli.
Kościół jakoś od tego się wykręcił, zaczynamy od przeżegnania się, ale przy drzwiach wejściowych jest odpowiednia tabliczka.

Zadziwiła mnie ta nota w środku - dotąd nie wiedzą kto jest Tradycyjnym Opiekunem naszej dzielnicy?
Co jest do licha!? Trzeba będzie wzywać na pomoc kapitana Cooka?

Jako osoba złośliwo-podejrzliwa zwróciłem uwagę na końcowe zdanie cytowanej deklaracji - budować bardziej sprawiedliwe i współczujące społeczeństwo dla tradycyjnych właścicieli - a więc dla niektórych będzie sprawiedliwsze - dobrze, że tego nie ukrywają.

Dla zmiany klimatu coś z życia. 
Tydzień temu donosiłem na tym blogu o zgubionych/znalezionych notatkach.
Nie minął dzień a jedna z osób którym pomagamy, powiadomiła nas, że, w tym samym sklepie, zgubiła 2 otrzymane od nas vouchery na żywność. 
Znowu wystąpiłem w roli św Antoniego - mam zarejestrowane numery voucherów, powiadomiłem supermarket, sprawdzili - vouchery jeszcze nie wykorzystane, więc zablokują je a nam przyślą nowe.
Takie są korzyści z działalności "Wielkiego Brata".

Tuż przed zebraniem wizytowałem osobę, która prosiła o pomoc.
Obecnie polega to na tym, że przeprowadzam wywiad przez telefon, uzgadniam potrzeby i co możemy pomóc (praktycznie tylko vouchery na żywność) i powinienem wrzucić vouchery do skrzynki, ja jednak wkładam je do koperty i wręczam osobiście, oczywiście w masce i wyciągając daleko rękę.
Tym razem był to przypadek jedyny w swoim rodzaju - nasza klientka dostała pracę!

Nie wiedziałem, że coś takiego jeszcze się zdarza, pracę straciło parę milionów ludzi, nie licząc tych, którzy sa w Australii na tymczasowych wizach.

- Jaka praca? - zapytałem.
- Doradca w biurze asystującym w tworzeniu tubylczych przedsiębiorstw.

Byłem zadowolony, że wręczałem vouchery osobiście.
Radość klientki a może i fakt, że komuś mogła ją zaprezentować. Dodatkowo wspomniała, że już dostała od pracodawcy biurko i laptop.

Mam nadzieję, że znajdą chętnych do skorzystania z ich pomocy.

13 comments:

  1. Mhmm... Zastanawiam się, czy Rzymianie stosowali takie formuły, gdy podbijali kolejne narody... Czy staliśmy się bardziej ...humanistyczni? A może słabsi?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Słownik przekręcił mi „humanitarni” na „humanistyczni”;-)

      Delete
    2. Żyjąc w Europie i ucząc się tutejszej historii przywykłem do myśli, że każdy naród tutaj jest najeźdźcą.
      Kiedyś zaproponowałem znajomej blogerce w Berlinie żeby organizowane przez siebie spotkanie zaczęła formułą: uhonorujmy chwilą ciszy pierwotnych właścicieli tych terenów - Słowian Połabskich.
      Chyba nie posłuchała.
      Według mnie sporo ludzi w krajach I świata czuje się zakłopotanych komfortem swojej egzystencji i szuka wentyla przez który możnaby tę niewygodę rozładować.
      Aborygeni, uchodźcy, walka o środowisko. Istotne żeby można było się wykrzyczeć, pokazać, ale nie wysunąć nosa ze swojej bezpiecznej kryjówki. I tak ci którzy najbardziej krzyczą o przyjmowanie uchodźców, staną na głowie żeby nie zlokalizować schroniska dla bezdomnych i ich zamożnej dzielnicy.
      Nie na darmo przykazanie Jezusa to po angielsku "love your neighbour" . Kochaj sąsiada... czyli lokuj się w dobrym sąsiedztwie a wypełnisz przykazanie przy dobrym koniaku.

      Delete
  2. Zacna i godna pochwały działalność człowieka dobrej woli!Można liczyć na wsparcie w tej Australii,jednak.Tyle się nałykałem fałszywych wiadomości na temat prześladowania katolików na Zachodzie(w A.też?),że człowiek wyobraża sobie wasze życie w katakumbach.A tu proszę!Drugi plus,to uniewinnienie kardynała Pella,bo jak się okazuje sprawa była nakręcana od góry,a kardynała poświęcił prawdopodobnie dla "dobra sprawy"sam Watykan i jakieś istotne lobby.Nie na darmo kardynała zastąpiła kobieta na stanowisku szefa Dykasterii w Watykanie.Wygrana Pella przed Sądem Najwyższym,to wzmocnienie dla innych katolików.Tymczasem życie szarego człowieka toczy się również w Australii prozaicznie przy wsparciu bliźniego...
    Istotnie,Zachód(Australia)ma problemy moralne z Traditional Custiodians,ale obawiam się czy to nie bardziej polityczna poprawność i hipokryzja niż prawdziwe wyrzuty sumienia u potomków po 200 latach od zbrodniczych działalności ich dziadów.Może to mój brak wiedzy?W Polsce,kraju tolerancyjnym od wieków nigdy tego rodzaju czystki nie miały miejsca ze strony władz,ani ludności(no,może wygnanie arian przyklepane przez Sejm?).
    to:
    "My zawstydzamy,wy się wstydźcie".Polak potrafi i w Australii.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyrzuty sumienia po latach.
      Jakie wyrzuty sumienia może mieć Australijczyk pierwszej lub drugiej generacji?
      Włosi, którzy przybyli tu masowo w okresie międzywojennym, przybyli bez znajomości języka, byli traktowani przez Australijczyków w ironiczną pogardą, ale nie liczyli na pomoc tylko wzieli się ostro do roboty i zyskali świetną pozycje w każdej dziedzinie.
      Albo Polacy, ktorych koniec wojny zastał w Anglii - dostali ofertę emigracji do Australii pod warunkien, że po przyjeździe przyjmą na 2 lata pracę wyznaczoną przez władze. Rozdzielono małżeństwa, specjaliści z dyplomem uniwersytecki pracowali w kamieniołomach.
      I co?
      Po dwóch latach stanęli na swoim - nauczyli się języka, zweryfikowali kwalifikacje albo zdobyli nowe. Dorobili się, wykształcili dzieci. Modelowe zyciorysy.
      Aborygeni tak nie mogą, bo to byłoby wejście niewłaściwą nogą.
      Od kilku lat trwa dyskusja o włączeniu do konstytucji specjalnego rozdziału o Aborygenach.
      Niepoprawni twierdzą, że to będzie rasizm w najczystszej formie. Ludzie dobrej woli stworzyli kilka komitetów, które ciężko pracują nad tym już kilka lat i nie są w stanie powiedziac kiedy skończą.

      Delete
  3. Niestety,ale dla mnie za trudne pytanie,jakie wyrzuty mogą mieć współcześni Australijczycy,którzy znają rodowody swojej rodziny.Może podobne,jakie mają Niemcy?Na ogół wiadomo,kto pierwszy stanął na ziemi Aborygenów.Przestępcy,heretycy i ludzie nazwijmy "niepoprawni politycznie".Potomkowie(Anglicy)tych skazańców kryminalnych,moralnych i politycznych nie powinni poczuwać się do okrucieństw uczynionych tubylcom,podobnie jak "Amerykanie"rodowitym Amerykanom,w skrócie Indianom(w Kanadzie jest to już określenie rasistowskie,ponoć).
    Włosi,bez znajomości języka musieli stworzyć własne struktury i być solidarni wobec własnych tradycji i hierarchii wartości,żeby nie dać się zdominować.Cywilizacyjnie byli na tym samym poziomie,a pracować ciężko potrafili,poza tym byli katolikami.
    Polacy po wojnie....,na ogół ludzie inteligentni,wykształceni i odważni zostali przez Angoli totalnie zlekceważeni-to inna kategoria(grupa)emigracyjna.
    Nie wiem,jak liczne były te grupy emigracyjne z Włoch(Sycylia?),ale to łatwo sprawdzić,chyba.pozdrawiam.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. POruszyłeś podstawowy punkt - Włosi musieli stworzyć struktury i być w zgodzie ze swoimi tradycjami i wartościami.
      Tradycje i wartości, do których mogą odwołać się ABorygeni są absolutnie niepraktyczne w obecnym świecie.
      Weźmy najbardziej podstawową tradycję - posyłać dzieci do szkoły. Czegoś takiego w tamtej tradycji nie ma. Prawie wszyscy ABorygeni, którzy coś osiągnęli , to t.zw. skradzione pokolenie - dzieci zabrane rodzicom i wysłane do misji gdzie uczono ich i przyposabiano do prostych zawodów.
      Obecnie rząd staje na głowie żeby wprowadzić jakieś zachęty dla rodziców żeby wysyłali dzieci do szkoły a poprawni politycznie pilnują, żeby zachęty nie były karą i nie umniejszały ich praw.

      Delete
  4. Nigdy nie moglam zrozumiec dlaczego obecne pokolenia sa obciazane za to ca zaszlo w przeszlosci. Drugim niezrozumialym dla mnie jest dawanie przykladu, zawsze jako pierwszy a czesto jedyny - Amerykanow i Indian - chociaz podobne przyklady mozna by dac o wielu innych krajach. Nie mowiac ze ktoz byl tymi pierwszymi przybyszami do Ameryki? Europejczycy.
    Podobnie z niewolnictwem - dlaczego my mamy ponosic za to konsekwencje, wciaz przepraszac i kajac sie ? Przy okazji - zaden z tych "niewolnikow" jakos nie chce wrocic do Afryki.
    Osobiscie juz dawno przestalam rozpatrywac to zagadnienie dobrze widzac o co tu chodzi - wykorzystywanie okolicznosci.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak już wspominałem - głównym źródłem oskarżeń nie są "pokrzywdzeni", ale młodzi ludzie, którzy nie wiedzą co ze sobą zrobić więc przynajmniej chcą narobić innym kłopotu.

      Delete
  5. My tez duzo korzystamy z ZOOM i FACETIME, glownie by sie zobaczyc z wnukami.. Dobra rzecz, zwlaszcza na takie czasy jak obecne, gdy nie moga do nas przyjechac.

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja nie czuję się naturalnie, lepiej czuję się rozmawiając przez telefon, chociaż oczywiście z małym dzieckiem dobrze jest jak widzi rozmówcę.

      Delete
  6. Pokolenie(a)w Polsce są "obciążone"czym innym,niż te Zachodnie.Chociażby ze względu na różnice w ustrojach socjalistycznych.Nie trzeba chyba tego tłumaczyć?Polacy nie mają "zakodowanego"poczucia winy za niewolnictwo,rasizm,ludobójstwa czy czystki etniczne itd.Nie są obciążeni takimi problemami i nie mają za co przepraszać.Społeczeństwo nasze do dziś boryka się z sovietyzacją pokolenia powojennego i poczuciem życia w postkolonializmie.Młode pokolenie te kompleksy zwalczy,o ile nie podda się propagandzie wstydu.Nie jestem obywatelem świata,żeby poczuwać się do przepraszania za złe uczynki ludzi z którymi nie wiąże mnie ani kultura, ani wiara,czy przekonania.Odpowiedzialność zbiorowa?
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Poczucie winy za czyny przodków.
      Mam spore wątpliwości w tym temacie.
      OK, to mogło być u powojennego pokolenia Niemców, może nawet spotkałem takie przypadki osobiście. Napisałem "może", bo nie jestem pewien czy było to poczucie winy czy odpowiedzialności. W tym drugim przypadku można się spodziewać roszczeń.
      Natomiast ta masowa rewizja przeszłości i szukanie w niej win. Jestem skłonny uważać to za rodzaj zemsty młodego pokolenia na swoich przodkach. Rozdźwięk między pokoleniami jest duży, młodzi czują się sfrustrowani i nieszczęśliwi, więc znaleźli kozła ofiarnego.

      Delete