Sunday, October 25, 2020

Niedzielne wspomnienie - Dziewczyny w pociągu

 Dziewczyna płacze

Przeglądałem gazety w kiosku na Dworcu Centralnym kiedy usłyszałem:
- Ja tu przed chwilą kupiłem paczkę kentow i zapomniałem je wziąć.
- Tak? - odpowiada ekspedientka.
- No przecież mówię, kupiłem kenty, gdzie one są?
- A skąd ja mogę wiedzieć, przecież bez przerwy obsługuję klientów, nie pilnuję czy zabrali towar.
- Ja mam za chwilę pociąg, proszę mi natychmiast wydać papierosy za które zapłaciłem!!!!

Dziewczyna nie ustępuje, młody osiłek wychodzi, ale za chwilę wraca z kolegą silniejszym w gębie.
- Proszę wydać mojemu koledze.....
- Ja tu pani zablokuję kolejkę....
- Czy ktoś z państwa ukradł mojemu koledze!!??

Krzyk wciska mi się do głowy.
- Proszę tak nie krzyczeć - mówię z naciskiem - jak pana okradziono to proszę zawołać policję.
Nienawistne spojrzenie.
- Niech pan nie robi ze mnie wariata, sam niech pan woła.

I znowu krzyk.
Wychodzę przed kiosk i rozgladam się bezradnie. Chłopaki nic nie wskórali.
Ten wygadany podchodzi do mnie
- Wstydziłby się pan, starszy człowiek i przeciwko młodziezy. - patrzę w sufit.

Odchodzą przeklinając a ja wracam do kiosku. Dziewczyna placze.
- Niech pani nie płacze, przecież pani jest w porządku.
Dziewczyna nadal płacze.

Dziewczyna się śmieje.

O której zaczęła dziś pani pracę pytam konduktorkę w pociągu do Bialegostoku.
- O 4-tej rano, pracuję 12 godzin, skończę też o czwartej.
- Ciężka praca.
- O nie, to bardzo dobra praca. Mogłam iść wcześniej na emeryturę, ale nie chciałam, ale teraz i tak za 10 miesięcy pojdę.

- I będzie pani wolna.
- A co ja będę robić? Ja mieszkam w puszczy.
Oczy jej się rozjaśniają.
- Naprawdę w puszczy nie wyobraża sobie pan.
No ale gospodarstwa nie mam, jestem sama, chyba przeniosę się bliżej matki. Mamusia ma 83 lata, ale wszystko zrobi koło siebie. Bo proszę pana, mój dziadek to umarł jak mial 96 lat. Jeszcze w niedzielę poszedł sam do kościoła na mszę, bo on byl taki chudy jak pan, a we wtorek umarl.

- Dobra taka śmierć.
- Bo on do lekarza nie chodzil. Jak kto do lekarza nie chodzi to szybko umiera. A jak chodzi, to męczy się latami.

Dziewczyna się buntuje.

Droga powrotna z Bialegostoku.
- Jaka mamy świetną młodzież proszę pana. Jechalam w wagonie z Elku, tam wracała mlodzież ze spływu kajakowego. Dziewczyny ze Żmichowskiej. Jakie wesołe, rozśpiewane, śmieją się. Gdy się dowiedzialy że jestem nauczycielką to zaprosily mnie do brydża.
- Cieszy się pani z powrotu do pracy?
- Pan sobie kpi. Po pracy drugie tyle czasu spędzam na korepetycje i zajęcia na różnych kursach, żeby jakoś związać koniec z końcem. A teraz jeszcze ten minister (Giertych). Tylko czekam żeby mlodzież zorganizowala jakąś manifę. Idę z nimi!

Dziewczyna się wypowiada.

- A cóż tam Jarosławek znowu wymyślił?
Sąsiadka w metrze zagląda do gazety, którą czytam.
- Czego on się boi? Żąda specjalnej ochrony, widział pan coś podobnego?
- A za Gierka proszę pana, to ja na pochodzie pierwszomajowym mogłam podejść, wręczyć kwiaty, nawet porozmawiać.
- No i co tam jeszcze piszą?
- Jeszcze niczego nie przeczytałem, proszę pani, zacząłem od wiadomości sportowych.
- A o sporcie to pan tylko czyta czy też uprawia?
- Próbuję uprawiać.
- To dobrze, bo ja proszę pana grałam w siatkówkę.Tak proszę pana. W 1953 roku zdobyłyśmy w Paryżu mistrzostwo świata. No, tylko akademickie, ale przecież. A pan co uprawia?
- Narciarstwo biegowe.
- A, to piękny sport. A jaki zdrowy! Proszę pana, co tu się z tym zdrowiem wyprawia? Ileż tych chorób! A ja mówię, że to trzeba sprywatyzować. Niech każdy płaci za siebie. Ja tam jestem zdrowa, to dlaczego mi potrącają te składki? Ja tej służby zdrowia nie potrzebuję. Ci co potrzebują, niech płacą.

Poczułem się nieswojo, bo ja bym w takim systemie zbankrutował.
- Przepraszam pana, ale ja już wysiadam bo tu mam przesiadkę na cmentarz.
- Do zobaczenia.

7 comments:

  1. Puenta z drugiego wspomnienia mnie powaliła. Bo faktycznie jest tak, że jak nie chodziłem do lekarza to byłem zdrowy. Teraz chodzę i jestem chory, i się męczę ;)

    ReplyDelete
  2. Absolutna zgoda.
    Dlatego przypomniały mi się te własnie przypadki, takie aktualne. Również nazwiska polityków, chociaż jeden z nich obecnie po drugiej stronie barykady.

    ReplyDelete
  3. Ja tez ide do lekarza gdy juz koniecznie musze i mam o nich raczej nieprzychylne zdanie. Zwlaszcza o tych mlodego pokolenia.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myślę, że większość osób idzie do lekarza gdy musi, chociaż pamiętam, kilkanaście lat temu, bystry lekarz otworzył w Melbourne sieć przychodni. Pracowały na zasadzie "bulk billing" czyli pacjent nic nie płaci, zlokalizowane były w okolicy centrów handlowych i wkrótce miały ogromną klientelę starszych osób, które po zrobieniu zakupów szły na kawę do przychodni (bo kawa była też za darmo) Standardowa wizyta trwała 5 minut za co Fundusz zdrowia płacił chyba $38 i byznes szedł świetnie.

      Delete
    2. panie Lechu,to" pacjent nic nie płaci",a kawa"za darmo","wizyta trwała 5 minut",a za to płacił Fundusz.A ile pan "dawał"na ten Fundusz?Jakoś mi tu nie sztymuje,to"za darmo".Można rzec,człowiek już nie łapie tych wszystkich odmian socjalizmu.No.Pozdrawiam jako laik,można by rozjaśnić te zasady,u nas było podobnie,ale kawki nie dawali.
      Jasio z Witanowa

      Delete
    3. Ile dawałem na państwowy system ubezpieczeń zdrowotnych?
      Trudno policzyć, bo to było finansowane z podatków.
      A ile podatku płaciłem?
      W tym okresie zarabiałem dobrze więc podatku płaciłem sporo, ale ze wstydem wyznam, że nie uważałem aby podatki były przesadnie wysokie.
      Żeby być dokładny to wspomnę, że w którymś momencie wprowadzono Medicare levy, podatek na państwowy fundusz zdrowia w wysokości 2%, który płacą lepiej zarabiający, i który podlega zniżkom gdy się ma prywatne ubezpieczenie.
      Gdy to wprowadzano ja już kończyłem karierę zawodową więc mnie nie objęło.
      Teraz, na emeryturze, również płaconej z podatków (nie jest potrzebna żadna wysługa lat), nie płacę podatków, więc chyba jednak mam usługi zdrowotne za darmo. Płacą inni.
      Dlatego mam życzliwy stosunek do władzy.

      Delete
  4. Ostatnia historyjka bardzo ładnie ilustruje mechanizm braku wyobraźni. Po fakcie zawsze można o tym zapomnieć i zacząć śpiewać na melodię "ulituj się panocku nad biedą moją". Podobnie wygląda sprawa z ubezpieczaniem domów - przed pożarem osoby nieubezpieczające się przedstawiają swoje działanie jako przejaw niebywałej wprost inteligencji, bo ci, którzy płacą, nie oszczędzają, czyli są gorsi. Po pożarze ci, którzy dostają zwrot pieniędzy z ubezpieczenia znowu są gorsi, bo bogatsi i się nie dzielą. Czyli biduś zawsze wygrywa. W swojej wyobraźni.

    ReplyDelete