Wczoraj przed południem ktoś zadzwonił do drzwi.
Pierwszy zwiastun nadchodzących Świąt. Dostawa kart świątecznych, które mamy nadzieję sprzedawać w kościele na stoisku Św Wincentego.
Podjechałem do kościoła żeby je schować do szafy, znowu zaskoczenie - kościół otwarty - w drzwiach witają mnie panowie z firmy pogrzebowej.
Przykląkłem w kościelnej nawie...
Prócz mnie był tylko zmarły i ksiądz w ławce.
Panowie z firmy pogrzebowej poinformowali mnie, że obecnie w pogrzebie może uczestniczyć do 10 żywych osób.
Za chwilę w drzwiach zaroiło się.
Kolejny punkt - moja lokalna biblioteka, która ożywiła się nieco.
Można zwrócić pożyczone książki, można wypożyczyć książki w trybie click and collect.
Pojechałem więc zwrócić te wypożyczone wiele miesięcy temu.
Wrzuciłem książki do zsypu, na drzwiach wejściowych wisiały aktualne informacje..
Przepraszam za odblask, ale musiałem robić zdjęcie pod kątem gdyż jak stanąłem na wprost, to drzwi wciąż się otwierały i zamykały.
Na razie niczego nie zamówiłem.
Listy bestsellerów pękają w szwach a ja nie mogę niczego znaleźć, a przecież lubię selery
Co innego gdy mogłem wejść do biblioteki...
Popatrzyłem na półki w dziale książek drukowanych dużym drukiem.
Popatrzyłem na półki z bestsellerami.
Popatrzyłem na wózki ze świeżo zwróconymi książkami.
Nigdy nie wyszedłem z pustymi rękami.
Nadeszła noc.
Zapaliłem światło w łazience, spojrzałem w lustro i czym prędzej spojrzałem trochę w bok - na wysokości mojego nosa bujała się na pajęczej nici czarna kulka z malinową kropką...
Proszę się nie bać, w rzeczywistości kulka była o średnicy około 4 mm.
Redback spider - KLIK.
Ciekawe, dokładnie tydzień temu, w komentarzu do blogowego wpisu, wspomniałem o redbacku - nie sądziłem, że mam takie grono czytelników.
Zdjęcie niestety z wikipedii, niestety - bo pierwszy odruch był rodem z czasów jaskiniowych - zamiast zrobić zdjęcie, złapałem mokrą ścierkę i zgniotłem nieboraka.
Pająk prawdopodobnie siedział na strychu. Gdy przez szczelinę pokrywy wyciągu nad lustrem zobaczył światło a w świetle moją głowę w polu rażenia, odmierzył odpowiednią długość nici i zanurkował. Jednak ja byłem w ruchu a jemu nić się skończyła na wysokości mojego nosa.
Alternatywny scenariusz - pająk ląduje na mojej głowie. zaczyna krążyć w poszukiwaniu wygodnego miejsca a ja odruchowo strzepuję włosy. Skutki ukąszenia to kilka godzin bólu, również w miejscach odległych od ukąszenia - stawy, węzły limfatyczne. Czasem lekkie problemy kardiologiczne.
Spałem spokojnie.
P.S. W połowie września wspomniałem na tym blogu utwór J-P Rameau - Forêts paisibles. Od tego czasu chętnie wracam do tego utworu. Dzisiaj natknąłem się na nagranie w wykonaniu tego samego zespołu w warunkach pandemicznych - z pandemią da się żyć - stwierdziłem - KLIK.
- Mnie by się podobał pogrzeb a pojedynkę, nawet bez księdza. Choć z drugiej strony, nie bardzo wiem, czy wtedy będzie mi się cokolwiek podobać...
ReplyDelete- Liczba jeden też jest na drzwiach sklepiku osiedlowego, ale nic dziwnego. On w normalnych warunkach jest tak mały, że więcej się nie zmieści.
- W moich „tropikach” takich pająków nie uświadczysz. Zresztą Hava, jedyna kotka w moim domu, nie toleruje innego towarzystwa, nawet na ośmiu kończynach.
Pogrzeb w pojedynkę - wydaje mi się, że główny cel pogrzebu to pewien komfort psychiczny organizatorów.
DeletePająki - z czasów w Polsce pamiętam tylko krzyżaki. Budziły grozę, chyba w dużej mierze to zasługa Sienkiewicza.
Mam ten sam problem z biblioteką...
ReplyDeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDeletePrzepraszam, nieudolnie potroiłam swój komentarz..
ReplyDeletePozdrawiam,Salmiaki
Trzykrotnie mi miło.
DeletePozdrawiam.
Gdzies tam czytalam ze obecnie to nawet troche inaczej zajmuja sie zmarlym na covid.
ReplyDeleteTroche przykre ze pogrzeby zrobily sie tak ubogie w oddajacych ostatnia przysluge - nie wiem jak jest u mnie.
Z kolei , chociaz duzo slubow jest odwolanych rownie wiele odbywa sie jakby nigdy nic - jak juz wiesz ja sama mam nadchodzacy slub corki i bardzo niewielu ktorzy odmowili. W dodatku, jako ze odbedzie sie w miejscu odleglym od miejsca zamieszkania wielu beda przybywac samolotami. Moj bidny syn mieszkajacy w Bostonie przyjedzie z rodzina samochodem - z przystankami pewnie do 20tu godzin jazdy w jedna strone.
Z bibliotekami bylo u mnie podobnie - przez jakis czas byly zupelnie nieczynne, pozniej dzialaly remotnie czyli zamawialo sie online i tylko odbieralo z okienka, nastepnie uruchomiono ale tworzac ograniczenia jak co drugi dzien, ograniczona ilosc tych w srodku, reszta musiala sie wpisywac i czekac w kolejce na wpuszczenie ale to szlo dosc szybko, kazdy mial jedynie godzine na przeglad polek. Biblioteki byly otwarte na przemian - kazda co drugi dzien ale tak by w kazdy ktoras byla czynna. Wtedy musialam sie zastanawiac jaki dzien tygodnia i do ktorej jechac? Ale zmieniono i to i obecnie sa czynne codziennie i bez ograniczen ilosci odwiedzajacych. Oczywiscie maseczki i odkazanie rak przed i po jest obowiazkowe. Duzym faktorem w tym calkowitym otwarciu byl poczatek roku szkolnego i akademickiego.
Dla mnie raj, ten dostep do bibliotek choc nigdy, gdziekolwiek bym nie poszla, nie ide bez obaw i unikam ocierania sie o ludzi.
Nie lubie pajakow, nawet tych niegroznych, brrrrr. U nas opublikowano ostrzezenie przed jakas nowa gasienica, dosc duza i niezmiernie kudlata, wygladajaca jak miniaturowy jez. Jej wlosy ktore sa jakby kolcami, sa bardzo niebezpieczne - wystarczy by sie otarla o ciebie to wprowadza nimi jakis jad ktory stwarza niesamowity bol i inne objawy. Jednym slowem nalezy jej unikac jak ognia!
Same plagi nastaly Lechu, wnet bedziemy sie bac swego cienia.
Ciesze sie ze chociaz w tej formie masz biblioteke - i wielka prawda ze nie ma jak pochodzic po niej, poszperac, nie wypozyczac kota w worku.
Dobrego weekendu.
Zachwyciłam się wystrojem kościoła(?) Co to za "instalacja"? Piszę instalacja, bo ołtarz to raczej nie jest.
ReplyDeletePająki u nas mają się świetnie. jak nie musimy, to nie eksterminujemy, ale ten, jak piszesz, jakiś jadowity jest. Śliczny a jadowity:)