Tydzień temu wyjaśniałem co jest podstawą świata.
W tę niedzielę zastanowiłem się czym wypełniony jest kosmos - spojrzałem w niebo a tam...
Wieloryby do końca wszechświata...
To lekki przekręt, taki widok mieli wczoraj mieszkańcy Canberry, a ja, oglądając to w telewizji, miałem jeszcze lepszy bo scena była filmowana z helikoptera i wieloryby pięknie harmonizowały z chmurami, mgłą i promieniami porannego słońca.
Ta relacja przypomniała mi przeokrutną książkę Szczepana Twardocha - Król.
Tam, nad szarpaną przez gangsterów, narodowców i innych Warszawą, pojawiał się kaszalot Litani, który miał przypominać Jonasza i zatracenie Niniwy.
Wieloryb nad Australią nie budzi takich skojarzeń. Taki mamy tu klimat.
Szkaradne te wieloryby, ale pomysł zaiste ciekawy. Coś jak święto latawca w Japonii. Szkoda, że nie wiem jakie są intencje.
ReplyDeleteZgadzam się, szkaradne.
DeleteW telewizyjny przekazie, filmowane z góry, prezentowały się lepiej.
Intencje - tu link to obszernych rozważań autorki na ten temat - https://www.theguardian.com/artanddesign/2019/nov/20/skywhale-creator-unveils-a-companion-skywhalepapa-to-fly-over-canberra
W skrócie - piękno rodziny i macie/tacie-rzyństwa.
Wyjasnienie - wieloryb po lewej to mama. Te długie, różowe niby skrzydła to oczywiście piersi wypłnione pokarmeem. Wieloryb po prawej, skonstruowany kilka lat później, tata z ich latoroślami pod pachą.
Wyjaśnienie pomocnicze... jeśli nie wiadomo o co chodzi to... autorka dostała na ten projekt grant A$300,000.