Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym». Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.
Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».
Ewangelia św Łukasza 3: 15-18, 21-22
Ostatnie trzy dni spędziliśmy poza domem.
Po roku przerwy odżył bardzo nam miły festiwal muzyczny - Organs of the Ballarat Goldfields - KLIK.
Ze względu na covid, w mocno okrojonym formacie, ale i tak uważam, że udało nam się, że impreza odbyła się bez zakłóceń.
W tym roku festiwal trwał tylko 3 dni i obejmował tylko 5 koncertów.
Moją uwagę zwróciło motto drugiego koncertu - Voyages - Podróże.
Główna wykonawczyni, Hanna Lane - harfa barokowa, zaprezentowała słuchaczom podróż po Europie muzyki barokowej - Hiszpania - Włochy - Francja - Niemcy.
Przy okazji wspomniała jak covidowe restrykcje niespodziewanie (wirtualnie) rozszerzyły jej kontakty ze światem.
Co najważniejsze jednak, to przecież muzyka, sama w sobie, zabiera naszą wyobraźnię w podróż.
Podróż - to przypomniało mi motto pierwszego, piątkowego, koncertu w katedrze św Patryka - Z Lipska do Lubeki.
Czyli podróż.
Oczywiście chodzi o pieszą wyprawę Jana Sebastiana Bacha, który pomaszerował do Lubeki aby własnymi uszami posłuchać słynnego organisty Dietericha Buxtehude - KLIK.
Z wykonawców największe wrażenie zrobił na nas sopran - Quin Thomson.
Quin (imię męskie) - sopran?
Już po koncercie, w motelu, poszukałem na internecie - Quin, poprzednie imię Helen - w opisie kariery często użyty jest zaimek - oni - KLIK.
A zatem też jakiś rodzaj wewnętrznej wędrówki między dwoma osobowościami.
Wracam do dugiego koncertu - wymagał od nas podróży, z Ballarat do Clunes, które było czwartym najbardziej złotodajnym miastem w okresie australijskiej gorączki złota.
Z dawnej świetności pozostało kilka budynków na głównej (jedynej) ulicy -
- przede wszystkim - BANK - zamieniony obecnie w lokalne muzeum...
- hotel, który, nie wiem dlaczego, reklamował się taką oto nakręcaną damą wyraźnie lekkich obyczajów..
- poczta - obecnie nieczynna , ale proszę zwrócić uwagę na budkę telefoniczną - czynna!
Spodobała mi się informacja o godzinach otwarcia...
Bardzo przemyślne, otwarte dokąd są (płacący złotem) klienci.
Niekoniecznie - tę samą atrapę książkowych grzbietów widziałem w oknach wielu różnorodnych byznesów.
W niedzielę poszedłem na mszę do katedry św Patryka...
Wygląda nawet radośnie, ale nie dajmy się zmylić - to jest Loud Fence - Głośny Płot, a te wstążki, to wstążki wstydu, upamiętniające ofiary nadużyć seksualnych kleru, które w tej diecezji były bardzo liczne (ale nie tak liczne jak te wstążki).
Kilka lat temu prasa donosiła, że lokalny biskup polecił usunąć wstążki. Oczywiście już następnego dnia pojawiały się nowe. Dlatego zainteresowała mnie TA informacja - obecny biskup dołączył do wstążkowej akcji. Ma nadzieję, że jest to krok w stronę dialogu.
Krok - czyli też podróż.
Ewangelia - jak na poczatku wpisu.
Trójka dzieci czekała na chrzest.
Ksiądz rozpoczął kazanie od informacji, że właśnie żegna się z tym kościołem - czyli podróż.
Poradził też aby przy pakowaniu książek i albumów, robić to czysto mechanicznie, nie zwracać uwagi na grzbiety ani tytuły, bo... jemu, podczas pakowania, otworzył się niespodziewanie album fotografii, otworzył się na zdjęciu chrztu w rzece Jordan.
Ten chrzest to oczywiście lipa, prawdziwy odbył się kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy otaczająca ludzi atmosfera sprzyjała takim rytuałom.
Atmosfera zmieniła się i ksiądz wraził swoje uznanie dla rodziców i rodziców chrzestnych, że podjęli brzemienną w skutki decyzję i życzył im aby potrafili zyskać zaufanie chrzczonych dzisiaj dzieci i aby szli przez życie wspólną ścieżką.
Wyszedłem przed kościół. Po drugiej stronie ulicy - parking -
Czyli po raz kolejny - PODRÓŻ.
Wędrówka, podróżowanie, pielgrzymka… To bardzo ciekawe motto w muzyce ale i w życiu. Na pewno zabraliście z sobą mnóstwo wrażeń… Głośny Płot w Ballarat robi wrażenie… Też podróż, ale wgłąb człowieka… Bardzo ciekawy wpis. Pozdrowienia
ReplyDeleteTak, Ballarat jest oddalony tylko 120 km od Melbourne, ale to inny świat, jakoś wydawał mi się bliższy. Może to wpływ muzyki, ale nie tylko.
DeletePozdrawiam.
Podroze ksztalca, nawet te w obrebie swego miasta jako ze pandemia wprowadzila czesto dziwne zmiany.
ReplyDeleteTwa muzyczna podroz miala wiec troche muzyki i nowe pandemiczne kurioza.
Nie ruszajac sie poza wlasne miasto tez widuje zmiany i napawaja mnie smutkiem bo niby to samo a inne, wyraznie to co znalismy wczesniej juz nie wroci.
Pandemiczne kurioza - słuchając bieżących wiadomości odnoszę wrażenie, że one dopiero się czają za rogiem.
Delete3 dni muzyki pozwoliło nam nie zwracać na to uwagi.
Pozdrawiam.