Wednesday, May 24, 2023

Życzliwe klimaty

 Ostatnie dni były jakoś puste.
To znaczy wypełnione lekturą - książka Apeirogon - okazała się bardzo wymagająca, muszę robić notatki żeby się nie zgubić.
Proszę o cierpliwość - jak skończę to opowiem.

Te braki nadrabia otoczenie.

Po pierwsze - widoki w najbliższej okolicy.
Kilka razy prezentowałem tutaj różne odcienie czerwieni.
Teraz czerwień coraz częściej ląduje na ziemi...


Są też inne kolory...

Po drugie - muzyka.
W poprzednim wpisie wspomniałem wybory ulubionego instrumentu.
Na mojej liście umieściłem nie tak popularny instrument - fagot - po angielsku basoon.
Obie nazwy nie są zbyt zachęcające.
Dla mnie jednak dźwięk tego instrumentu ma jakąś łagodność, spokój.
Jak ta zieleń...


Dzisiaj, w drodze na zakupy, jak zwykle włączyłem radio, a tam - utwory wykorzystujące fagot - jak miło.
Najpierw koncert A. Vivaldiego - KLIK.
Odczekałem na parkingu do końca utworu i poszedłem do supermarketu.
Nie minęła minuta a tu w sklepie pojawił się jakiś bardzo gniewny mężczyzna.
Szedł zdecydowanym krokiem i co chwila na cały głos coś krzyczał, przeklinał.
Usunąłem się na bok i rozglądałem za jakimiś ochroniarzami, w tym momencie poczułem, że ktoś gładzi mnie po plecach ciepłą dłonią i coś szepce łagodnym głosem.
Obejrzałem się - pracownica supermarketu - you are OK, do not worry.
Rozejrzałem się, w sąsiedztwie zauważyłem jeszcze dwie takie osoby pocieszające starszych klientów.
Jak to drzewo...


Po kilku minutach wychodziłem ze sklepu, wiał silny wiatr i porwał mi z wózka pustą cieniutką torebkę plastikową.
Machnąłem z rezygnacją ręką, ale w tym momencie napotkałem wzrok idącej z przeciwka pani.
Ona zauważyła tę fruwającą torebkę i nie odpuściła.
Pobiegła za nią, kilka razy próbowała nadepnąć ją stopą, ale wiatr był sprytniejszy.
Jednak w końcu przydeptała na dobre.
Z triumfem przyniosła ją do mnie.
Podziękowałem i wyraziłem swój podziw.

W samochodowym radio nadal królował fagot.

Speaker zaanonsował pierwsze takty Święta Wiosny - Igor Strawiński...
Przypomniało mi się wykonanie przez Filharmonię Warszawską, to musiało być ponad 60 lat temu. Dyrygował Igor Markiewicz - po kilku taktach fagotowego wprowadzenia wybucha eksplozja wiosny - KLIK
Zadziwiał mnie absolutny spokój dyrygenta i jego pełna kontrola nad takim żywiołem.

Ja tak nie potrafię - wyłączyłem radio - to nie był dobry akompaniament do jazdy samochodem.

W pobliżu domu zauważyłem to drzewo...


Święto Wiosny też kończy się ofiarą, ale nie tak ją sobie wyobrażam.

21 comments:

  1. czy fagot mało popularny?... w kwartecie dętym drewnianym wydawał mi się zawsze standardowym elementem zestawu: flet (prosty), klarnet, obój i fagot właśnie... odpowiednik kontrabasu w kwartecie smyczkowym... ba, jest jeszcze kontrafagot, gra jeszcze niżej... ale jakby nie było, mnie się też jego dźwięk podoba... ma łagodność i spokój dużego psa: bernardyna lub nowofunlanda, psów pewnych swojej siły... takie psy nie ujadają i nie walczą, one po prostu siadają na przeciwniku...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję za rozszerzenie tematu.
      Tak jest - łagodność, fagot, kontrafagot - czuję jakbym dotykał naturalnego drzewa.
      Kwartety instrumentów dętych drewnianych są jednak rzadkością, Wikipedia podaje listę uznanych kompozytorów XX wieku, którzy komponowali takie kwartety - lista krótka, jest na niej i Polak - Tadeusz Baird.

      Delete
  2. W Australii kolorowo bo macie jesień... A w Polsce wiosna szaleje...
    Stokrotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zgadza się, jak to dobrze, że Ziemia ma dwie połówki.

      Delete
    2. Znalazłam Twój angielskojęzyczny blog...
      Stokrotka

      Delete
  3. Faktycznie fagot ma trochę hipnotyzujący dźwięk.
    kolory drzew przepiękne, czasami zastanawiamy się, kiedy piękniej, wiosną czy jesienią.
    Wczoraj na mój karcący wzrok zareagował nastolatek, rzucający puszką, podniósł i wrzucił do kosza, ale to niestety rzadkość...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Drzewa piękne o każdej porze roku.
      Karcący wzrok, na to czasem trzeba odwagi, dobrze że poskutkowało.

      Delete
  4. Taki sympatyczny klimat tego wpisu i tak dramatyczne, całkowicie sprzeczne zakończenie - mam na myśli białe drzewo, sylwetka z rozpostartymi rękami, rozprutym brzuchem - brrr - to na pewno nie jest Święto Wiosny, ani jesieni.
    e-WA.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, mocno wahałem się zanim wstawiłem to zdjęcie do wpisu.
      Nie pasuje.
      Przeważyła skrupulatność - wszystkie zdjęcia to plon jednego spaceru.

      Delete
  5. Tak, smutne to drzewo, nawet mozna by powiedziec obraz nedzy i rozpaczy. Odpadajaca kora to normalne dla eukaliptusow, ale te galezie zdeformowane przez linie elektryczne tak tragicznie wygladaja, jakby wolaly o pomoc.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ten obraz można interpretować na wiele sposobów - chyba wszystkie są tragiczne.
      Jeśli chodzi o linie elektryczne, to spowodowały one wycięcie kilku gałęzi - na "szyi" tej sylwetki.
      Gdyby zostały prawdopodobnie byłaby zachowana równowaga, być może dramatyzm tej sylwetki nie byłby tak wyrazisty.

      Delete
  6. Szkoda, że czerwień wylądowała już na trawniku. Przypomina jesień, która jest moim osobistym wrogiem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przypomina jesień.
      Nie musi przypominać - jesień JEST wokół nas.
      Mało tego, oficjalnie i urzędowo za 3 dni będzie już u nas zima.
      Jesień osobistym wrogiem.
      Oj niedobrze :(

      Delete
  7. I jak to muzyka wspolgrala z twoim otoczeniem. Jestem zaskoczona i pelna podziwu obsluga w australikskich marketach- piekne to:)

    Zdjecia super... trawnik w czerwieni to majstersztyk natury:)
    A muzyki z przyjemnoscia poslucham. Bardzo lubie fagot:)

    ReplyDelete
  8. Tak, mnie też się ten posypany liśćmi trawnik podoba.
    Hojność natury.

    ReplyDelete
  9. Mnie tez czasem wystrasza taka gadajaca do siebie osoba chociaz nigdy nie zachowuje sie agresywnie - a tymczasem okazuje sie ze gada przez telefon, przez sluchawke w uchu. Pewnie zejdzie mi troche czasu przyzwyczaic sie do tego zjawiska.....
    Muzyki w samochodowym radio slucham ZAWSZE, nie mam w tym zahamowan poza skakaniem ze stacji rock na klasyczna. Mysle ze nie umialabym jezdzic z milczacym radiem. Prawde mowiac kazdy tak robi, kazdy slucha muzyki gdy prowadzi chyba ze ma pasazera i rozmawiaja. My z mezem mamy ten sam gust muzyczny wiec najczesciej sluchamy bez rozmow.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Masz racje, takich gadajscych z powietrzem teraz wielu, ale ten ze sklepu wyraznie szuksl zaczepki.
      Radio - jestem wierny jednej stacji - ABC,/Classic.

      Delete
  10. Dopiero zaczynam przygodę z twoim blogiem i z radością odkrywam muzyczne pasje, jakże inne od moich, a jakże bliskie. I mnie muzyka nastraja, uspokaja, czasami dodaje energii. Jest częścią życia, bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania. W niedzielę byłam na filmie Halelluyah (pewnie przekręciłam nazwę) o jednym z najbardziej znanych utworów Cohena. Film bardzo emocjonalny i bardzo ciekawy. Po powrocie włączyłam sobie płytę z ponad trzygodzinnym koncertem. Pozdrawiam

    ReplyDelete
  11. Bardzo mi miło Cię tu zobaczyć.
    Mam nadzieję na częste wzajemne odwiedziny.

    ReplyDelete
  12. Zazdroszczę Ci tego otoczenia :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sam już nie wiem co tu lepsze - piękno przyrody, muzyka, czy życzliwość ludzi.
      Pewnie wszystko razem.

      Delete