Tym razem zwróciłem uwagę na to co przed poczekalnią
Państwowy szpital...
Za pacjentem na wózku widać drewnianą rzeźbę, tutaj przybliżenie...
Za hallem kilometrowe korytarze, aż korci żeby pobiegać z latawcem...
Nie mam dużego porównania, ale w kilku szpitalach prywatnych, które odwiedziłem, nie było tak przestronnie.
A pacjenci?
Mają się dobrze.
Mam na myśli odległości, są raczej rozsądne.
Mają się dobrze.
Mam na myśli odległości, są raczej rozsądne.
Jeszcze prywatna przychodnia laryngologiczna...
Za szkłem widać którąś z poczekalni, tam już jest normalnie, rząd kilku krzeseł, połowa zajęta.
Zmiana nastroju.
Kilka dni temu córka zaprosiła nas na lunch do restauracji w "dobrej dzielnicy"...
Kilka dni temu córka zaprosiła nas na lunch do restauracji w "dobrej dzielnicy"...
Menu było ciekawe a ceny potraw zupełnie rozsądne, tak że nie wiem co tak onieśmieliło klientów.
Pusto wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie?
Wnętrze restauracji nie zachęca - wygląda jak sala przygotowana do zarezerwowanego dla kogoś bankietu.
ReplyDeleteMoże te puste szpitalne przestrzenie mają jakieś praktyczne uzasadnienie. Ewentualna ewakuacja, schronienie w razie jakiegoś zagrożenia? A może po prostu rozmach architektoniczny:))
Restauracja... rzeczywiście, pierwsze wrażenie było niemiłe. W trakcie naszego lunchu do restauracji przybyło kilka osób, ale to niewielka pociecha. Na szczęście byliśmy w towarzystwie córki więc było ciekawie i przyjemnie.
DeleteJeśli chodzi o szpitale, to chyba jednak architekt sobie poszalał.
Podejrzewam, że (prawie) wszyscy Australijczycy wyjechali na Bali. Strasznie ich tu dużo. I dlatego u Was pustki;-)
ReplyDeleteMy nie pojechaliśmy na Bali... bośmy się bali. Pamiętamy masakrę z roku 2005 ==> https://en.wikipedia.org/wiki/2005_Bali_bombings
DeleteNasza prasa podaje czasem informacje, że australijscy turyści mają na Bali słabą reputację - alkohol i sex.
Takie elementy w poczekalniach i przedsionkach bardzo poprawiają nastrój.
ReplyDeleteWystrój restauracji i ustawienie stolików nie podobają mi się, nie poszłabym tam na obiad. Jak w jadłodajni Caritasu...
jotka
U nas podobnie w szpitalach i niektorych klinikach - kilometry korytarzy, obszerne poczekalnie a pacjentow zaledwie garstka. Moze to logiczne ze wzgledu na utrzymanie wzajemnych odleglosci ale ogolnie marnowanie przestrzeni i kosztu.
ReplyDeleteNasze restauracje na ogol pelne, zwlaszcza po poludniu ale takie drogie odwiedzam rzadko wiec nie wiem jak w nich jest z frekwencja. Od znajomego kelnera, ktory zniknal na jakis czas z ulubionej restauracji a pozniej powrocil slyszalam ze przeniosl sie do innej bo byla taka z wysokiej polki i liczyl na dobre napiwki a wyszlo iz mieli tak malo klientow iz zdecydowali trzymac ja czynna jedynie wieczorami czyli z jego kalkulacji wyszly nici wiec wrocil do starego miejsca. Pandemia i inflacja bardzo duzo zmienila........
Poczekalnie szpitalne, te nie są u nas tak przestronne. W poczekalni działu Emergency w szpitalu państwowym jest spory tłok. Na zdjęciu jest hall główny czyli przestrzeń z której prawie nikr nie korzysta.
DeleteNa temat restauracji zebrałem kilka faktów, które podam w osobnym komentarzu.
Zgadzam sie z opinia jotki - ustawienie stolikow w takim rzedzie nie daje poczucia prywatnosci i kameralnosci, wyglada jak w koszarach.
ReplyDeleterestauracja, znaczy jej układ przestrzenny i wystrój (a raczej brak), stanowczo mi się nie podoba, kojarzy się z jakimś kombinatem zbiorowego żywienia, stołówką studencką, czy wojskową, jadłodajnią dobroczynną, coś w tym stylu, tam jest "zimno" w psychologicznym sensie i chyba nawet śpiewające kelnerki topless niewiele by tu pomogły, to jest takie miejsce "wejść - napchać się - pójść", znam fast foody, które dają większą możliwość miłego spędzenia w nich czasu, zrealizowania się towarzysko, a o to nam też chodzi w restauracjach poza samym zaspokojeniem głodu...
ReplyDeletep.jzns :)
Zdjęcie restauracji zebrało tyle komentarzy, że odpowiem szerzej, natomiast zaskoczyły mnie porównania ze stołówką studencką czy wojskową. Moje wspomnienia z tych rejonów zdecydowanie nie są zimne.
Deletemasz rację... wrażenie chłodu indukuje jedynie sam obiekt, ale sami stołujący się jak najbardziej mogą to zniwelować i nawet wręcz podgrzać klimat...
Deletetu mi się przypomniał mój bal maturalny, który odbywał się w kasynie oficerskim nieopodal szkoły... trafiłem tak kiedyś nieco wcześniej, zupełnym przypadkiem w porze nieobiadowej i aż mnie zmroziło... ale gdy wpadła tam czereda świeżych maturzystów, to na skutek ich znakomitych humorów, wzmocnionych jeszcze najpopularniejszym narkotykiem /alkoholem/, który wnieśli na salę, zrobiło się wręcz gorąco :)
Restauracja - puste stoliki w wojskowym szyku...
ReplyDeleteCałkowicie zgadzam się z opinią komentatorów. Nasze pierwsze wrażenie było niemiłe, z własnej inicjatywy byśmy tam nie wstąpili.
Z drugiej strony - to musi być spora inwestycja więc musi zarabiać na siebie i i jeszcze kilku pasibrzuchów.
Zajrzałem na stronę TripAdvisor, która zbiera opinie i doradza turystom.
Restauracja Georges, dzielnica Camberwell - ocena klientów w skali 0-5 - jedzenie - ponad 4, ambience- czyli atmosfera - 3.
Przy okazji dowiedziałem się, że w tej, wydawałoby się tradycyjnie anglosaskiej, dzielnicy mamy 93 restauracje, w tym 7 europejskich. Georges plasuje się na 3 pozycji w europejskiej siódemce, na 21 pozycji w klasyfikacji ogólnej.
Nasze wrażenie - jedzenie było bardzo smaczne, ceny niewygórowane.
Uwaga dla Serpentyny - w Australii napiwki to sprawa zupełnie marginesowa, w wielu restauracjach trudno się nawet zorientować jak dać napiwek.
na temat samego jedzenia komentującym nie sposób się wypowiadać...
Delete