Wednesday, October 25, 2023

Proste bywa zbyt skomplikowane

 Skoro były zdjęcia z przybytków opieki nad zdrowiem, to przyszedł czas na konkrety - co też się w tych przybytkach wyrabia?

Przychodnia laryngologiczna.

Jakiś czas temu zauważyłem, że mam powiększony migdał. Właściwie to mi w niczym nie przeszkadzało, ale jednak gdy powiększenie trwało kilka tygodni a "dawanie sobie w migdał" nie pomagało, zgłosiłem sprawę lekarzowi domowemu.
Ten wysłał mnie na serię badań.
Badania nie wykryły niczego złego, ale też nie dały wskazówki co robić, więc - skierowanie do laryngologa.
Laryngolog coś tam zbadał i skierował na kolejne badania.
Przychodnia, do której miałem skierowanie poprosiła mnie żebym im przysłał emailem wyniki poprzednich badań. Zdziwiło mnie to gdyż te wyniki są dostępne na internecie, ale co mi szkodzi - wysłałem.
Za dwa dni - telefon z recepcji laryngologa - kiedy będziesz miał wyniki badań bo musimy zaplanować twoją wizytę.
Dzwonię do przychodni - kiedy zrobicie mi te badania?
- Przecież prosiliśmy cię o wyniki poprzednich badań.
- Przecież wysłałem wam 5 dni temu!
Za dwa dni telefon - ten twój email chyba nie doszedł, czy możesz wysłać jeszcze raz?
Wysłałem, potwierdzili że dostali i... cisza.
Telefon od laryngologa - jak z tymi badaniami, bo musimy zamknąć plan wizyt na listopad.

Poprosiłem żeby się skontaktowali z przychodnią, które ma wykonać te badania, zwróciłem uwagę, że jest ona w tym samym budynku a wszystkie potrzebne dane mają na internecie.
Chyba pomogło - badanie w przyszłym tygodniu.

Na marginesie wspomnę, że już kilka razy, ilekroć trzeba było znaleźć jakieś badania na internecie, to najlepiej sobie z tym radzili lekarze w wieku emerytalnym, po prostu szukali tego co było im potrzebne natomiast urzędnicy w recepcji są tylko pośrednikiem i tu występuje najwięcej zakłóceń i nieporozumień.

Inny przypadek - firma która dostarcza nam elektryczność i gaz zasugerowała mi żebym przerzucił się na inny plan, da nam to spore oszczędności.
Poprosiłem o szczegóły.
Coś tam przysłali, ale nie wystarczało to na pełne porównanie.
Oczywiście każdy telefon oznacza odczekanie kilka-naście/dziesiąt minut na linii. Czekanie umila muzyka przerywana komunikatem, że klient to dla nich najwyższy priorytet.
Zaoferowali, że przeliczą nasz ostatni rachunek stosując nowe stawki. Po trzech dniach, gdy spytałem o postęp prac, odpowiedzieli, że nie przypuszczali że to takie skomplikowane i nie wiedzą kiedy skończą.
Poprosiłem jeszcze raz o szczegółowe parametry, tym razem już wiedziałem jakie parametry są istotne.
Rzeczywiście było skomplikowane, zajęło mi około 20 minut.

Nie będę już wspomniał licznych przekomarzań z bankami, było o tym 3 lata temu.

Moja konkluzja - instytucje zlecają specjalistycznym firmom wykonanie systemów informacyjnych. Te firmy najczęściej próbują sprzedać ten sam produkt wielu klientom. 
Tym systemem ostatecznie operują urzędnicy, którzy często mają powierzchowną wiedzę o istocie wykonywanych usług, oni starają się raczej bezmyślnie trzymać procedur.

W tym momencie przypomniała mi się polska piosenka zespołu KLAN.
Uwaga: napisana w roku 1971!!!



23 comments:

  1. No tak, zmagania z urzędnikami bywają ciekawe i czasami na długo pozostają w pamięci, ale... Mnie najbardziej zainteresowało to "dawanie sobie w migdał". Na czym polega?

    ReplyDelete
    Replies
    1. kiedyś tata nauczył mnie takiego wierszyka dotyczącego ewentualnych ręcznych dyskusji w gronie rówieśników szkolnych: "wal go w migdał, żeby krzyk dał!"...
      ale tu chyba o coś innego chodzi...
      p.jzns :)

      Delete
    2. @boja - ja już w dzieciństwie usłyszałem ten wierszyk - buch go w migdał, żeby krzyk dał - i zawsze kojarzyłem go z dostarczeniem alkoholu do gardła.
      W przypadku mojego migdału jest to wzmocnione wino Muscat albo likier Cointreau.
      Nie spróbowałem śliwowicy (75%) i może stąd te kłopoty.

      Delete
    3. @PKanalia - o to właśnie chodzi.
      Kilka lat temu wnuczka uświadomiła nam jaki fatalny przykład dajemy wnukom.
      Zaczęła czegoś szukać w spiżarni.
      - Czego dziecko szukasz?
      - No tych, takich orzechów, no nie wiem...
      Po chwili jej twarz rozjaśniła się - no takich... żeby krzyk dał.
      I wiadomo o co chodzi.

      Delete
    4. ze znanych mi u nas: Śliwowica Łącka - 70 volt, Śliwowica Podbeskidzka - 72 volt, Ś. Paschalna - 70 volt, ale nie można wykluczyć lokalnych domowych produktów z większą liczbą oktanową :)
      ale tak czy owak, chyba to są zbyt drobne detale, aby nadawać im nadmierne znaczenie...
      na rynku jest jeszcze spirytus zwany "nalewkowym" przesłabiony do 70 volt /"klasyczny" = 95 - 96/, ale w realu nie miałem okazji się z tym zetknąć...

      Delete
    5. Muszę się wybrać do sklepu w greckiej dzielnicy żeby sprawdzić jakie śliwowice oferują.
      Jeśli chodzi o spirytus, to mamy tu produkt Polmosu - 95%. Używamy do do "grzanki" w okresie Wielkanocy.

      Delete
    6. czy chodzi o grzankę na krówkach (cukierkach)?... mój stryj taką robił przy większych uroczystościach rodzinnych... coś wspaniałego :)

      Delete
    7. Grzanka na krówkach - pachnie zachęcająco.
      My delektujemy się grzanką czekoladową.

      Delete
    8. This comment has been removed by the author.

      Delete
    9. akurat na dniach planuję odwiedzić stryja, to przy okazji dopytam o detale przepisu i jego historię, ale jak pamiętam z czekoladą za moich dziecięcych lat nie było problemu na ryku, więc krówki nie były ersatzem, tylko był to pomysł prymarny, zwłaszcza, że to było w mieście, gdzie produkowano i nadal się produkuje najlepsze polskie krówki :)

      Delete
  2. niedawno w Polsce obniżono wiek osób, którym przysługują darmowe leki, oraz opracowano na nowo listę tych leków... co może zrobić pacjent, który nagle znalazł się w ten grupie wiekowej i posiada receptę długoterminową na któryś z tych leków?... teoretycznie nie powinien nic robić... do chwili zmiany wykupując leki płacił według chwilowych cen tych leków, z uwzględnieniem różnych ewentualnych zniżek na dany lek... co więc szkodzi naliczać mu cenę 0.- (zero) po wejściu w życie owej zmiany?... w systemie jest jego numer PESEL, który jest jednocześnie informacją o jego wieku... ale system nie ma w programie sprawdzania tej danej... więc może to zrobić pracownica apteki, która mając również informację o wieku zmodyfikuje cenę na kasie... ale ona z kolei nie ma takich uprawnień... pozostaje więc albo nadal płacić według starej taksacji do czasu wyczerpania się puli ilości opakowań leku na danej recepcie, albo udać się do lekarza po nową receptę, co powoduje, że lekarze mają nagle nawał dodatkowej pracy...
    i tak to jest... system jest po prostu "głupi", wykonuje jedynie narzucony mu schemat "od - do" i nie potrafi zmienić własnego programu w obliczu nowo zaistniałych warunków...
    aczkolwiek, w dobie postępu prac nad AI taki uczący się system być może powstanie, a niektórych krajach już funkcjonuje... w Polsce jeszcze nie, nie ten etap rozwoju, więc pacjent na razie musi sam sobie jakoś radzić...
    p.jzns :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. System jest "głupi".
      Ja jestem ze starej szkoły informatycznej więc uważam, że system robi dokładnie to na co jest zaprogramowany.
      W tym przypadku instytucja planująca wprowadzenie zmiany powinna dopilnować aby dokonano modyfikacji istniejącego systemu co powinno być proste.
      Sztuczna Inteligencja - nie można chyba od niej zbyt dużo wymagać, szczególnie przewidywania zmian przepisów.

      Delete
    2. powinna dopilnować... hm :)
      sytuacja była uwikłana politycznie, modyfikacja cen leków była ruchem przedwyborczym, trochę w pośpiechu w ramach kampanii i panował bałagan choćby w ustaleniu samej listy leków objętych zmianą... chwilowo jest jeszcze większy bałagan, powyborczy, ale gdy sytuacja się wyklaruje, ustabilizuje, można będzie zapewne liczyć tą modyfikację systemu...

      Delete
  3. Czyli dokładnie jak u nas, żeby chorować lub raczej się leczyć, trzeba mieć czas i cierpliwość, a potem narzekanie, ze ludzie nie badają się!
    jotka

    ReplyDelete
    Replies
    1. No cóż cywilizacja przyniosła ze sobą dramatyczny wzrost zapotrzebowania na usługi medyczne, z tym nikt się łatwo nie upora.
      Jeśli natomiast chodzi o badania profilaktyczne, to wydaje mi się, że głównym powodem zaniedbań jest jednak stosunek pacjentów.

      Delete
    2. Jeśli trafi się na jakiś program, to jest łatwiej, np. zaproszenia na mammografię, ale jeśli cos ci dolega, to dostać się do specjalisty graniczy z cudem. Chyba że prywatnie, choć i teraz sa kolejki.
      jotka

      Delete
    3. Specjalista - w Australii funkcjonują oni głównie w prywatnych gabinetach. Funkcjonują również przy państwowych szpitalach, ale tam czeka się latami na wizytę. Dotyczy to również dentystów.

      Delete
  4. Nieraz spotkalo mnie podobne - i zawsze wychodzilo ze system dobry tylko urzednicy opieszali z uzupelnianiem informacji , jakby mysleli ze sie same wloza do systemu. A oni, urzednicy, gdy sie ich widzi osobiscie, sa zajeci prywatna rozmowa przez telefon albo ogladaniem paznokci. Albo akurat wyszli na lunch krory u nich trwa bardzo dlugo. Czesto mam uczucie ze dawniej, chociaz dokumenty opracowywalo sie recznie to solidniej nad nimi pracowano - i jakby starsze pokolenie powazniej traktowalo swe obowiazki.

    ReplyDelete
  5. Z urzędnikami, oko w oko, raczej trudno się spotkać, chroni ich bariera recepcji.
    Pracownicy recepcji są grzeczni i faktycznie zajęci.
    Jednak obecnie podstawowa bariera to telefon - po pierwsze - długie czekanie. Po drugie - sprawa jest często przekazywana komuś innemu co oznacza często kolejny telefon.
    Osobna sprawa to telefon z urzędu, często rozłączają się już po dwóch dzwonkach, nie ma czasu by sięgnąć po telefon.

    ReplyDelete
  6. Przypomniał mi się czas początków komputeryzacji urzędów w Polsce. Na poczcie, na przykład, umieszczano informację, że obsługa klientów będzie wolniejsza niż dotychczas z powodu komputeryzacji właśnie:)
    Dziś mimo, że systemy komputerowe są wszechobecne czasem mam wrażenie, że bardziej utrudniają niż pomagają.
    Oczekiwanie na połączenie telefoniczne z lekarzem także w Pl trwa często dłużej niż piesza wycieczka do przychodni.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wolniejsza obsługa z powodu komputera... w tym jest sens, system komputerowy często wymaga informacji, których przedtem poczta nie zbierała, wiele osób niezbyt biegle korzysta z klawiatury.

      Delete
  7. Tak sie zastanawiam czy to pocieszenie ze nie tylko w Polsce sa w dziedzinie leczenia takie przedziwne historie.
    Stokrotka

    ReplyDelete
  8. Oczywiście że pocieszenie, znaczy że jesteśmy w czołówce cywilizowanych krajów.

    ReplyDelete