W ostatnią niedzielę (14/9) mieliśmy przyjemność celebrować Dzień Ojca w polskim kościele blisko centrum Melbourne.
Dzień Ojca?
Oficjalnie w Australii obchodzony jest w pierwszą niedzielę września, ale w tym roku w polskiej parafii trochę nas przesunęli.
Inna sprawa, że ile krajów tyle dat obchodzenia tego święta - KLIK.
No cóż, słowo - obchodzić - jest nieco dwuznaczne = celebrować, interesować, ale również - unikać, obchodzić z daleka.
Ojciec...
Swojego Ojca właściwie nie pamiętam, umarł gdy miałem 2.5 roku.
Naturalne było, że moja Matka przywoływała jego postać w sytuacjach kryzysowych, a tych było wiele...
Marna sytuacja materialna, coś się zepsuło, ja zachowałem się niewłaściwie - och, gdyby twój Ojciec tu był...
Naturalne więc było, że gdy zacząłem chodzić do szkoły, z ciekawością patrzyłem na ojców swoich kolegów - jak to jest mieć ojca?
Dowiedziałem się niewiele...
Po pierwsze kilku moich najbliższych kolegów, podobnie jak ja, nie miało ojców.
A ci, którzy mieli - ojcowie byli bardzo mało widoczni.
W dwóch przypadkach sprawa była prosta - ojcowie lekarze, to odbijało się na standardzie życia - ci koledzy wyjeżdżali na narty do Zakopanego, urządzali bardzo wystawne urodziny.
To było logiczne i naturalne, ale czy ojciec był potrzebny do czegoś więcej?
Dopiero jak miałem 11 lat spotkałem ojca mojego kolegi, którego mu pozazdrościłem.
To były wakacje letnie w osadzie niedaleko Kielc.
Kilka pań wybrało się tam na wakacje ze swoimi dziećmi a przy okazji wzięły dzieci swoich znajomych - na przykład mnie.
Co niedzielę przyjeżdżali ojcowie - dowozili produkty żywnościowe i spędzali mile czas - grali w siatkówkę, w brydża, organizowali ognisko.
Ale jeden był również doskonałym kolegą... swojego syna a przy okazji kilku z nas.
Zorganizował nam haczyki i żyłkę i pomógł zrobić wędki. Zrewidował konstrukcję naszych łuków i zasugerował poprawki.
Znalazł nowe trasy wycieczkowe.
Nie minęło wiele czasu a nasza grupka przypadkowych zbierańców zmieniła się w dzielną drużynę..
Tak, taki ojciec by mi się przydał.
Obecnie, podczas wypraw po zakupy, coraz częściej zauważam dzieci w towarzystwie ojców. Odnoszę wrażenie, że mają bardziej zabawowe podejście do dzieci niż matki, ale może ich lista zakupów nie jest tak krytyczna.
W ostatnią niedzielę, obiad był bardzo smaczny, było nas około 60 osób, w tym chyba 8 ojców.
Ilustracja muzyczna - Oh my papa...
Ja swojego ojca też raczej nie kojarzę.
ReplyDeleteBył, a potem go już nie było.
Wychowując się bez ojca musiałeś szukać jakiegoś punktu odniesienia, żeby wyobrazić sobie, jak to jest, mieć ojca, myślę, że to trudne, bo nie ma z czym porównać; szkoda, że na tym obiedzie tak niewielu ojców było; a kto to organizował? To znaczy piszesz, że w polskiej parafii, ale kto przygotowywał obiad i całość?
ReplyDelete