Środa, 3 września - wyczekiwany kolejny koncert z serii Mostly Mozart :)
W okolicach Melbourne Recital Centre zauważam wzmożony ruch - na chodnikach sporo siwowłosych piechurów, na przystanku tramwajowym wysypuje się grad białych głów.
Autobusiki przywożą grupki osób, zapewne z domów opieki.
Na sali koncertowej...
Zagęszczenie... prawie jak w niedzielę w moim kościele parafialnym.
To znaczy - w kościele parafialnym było jeszcze lepiej... a może nawet trochę gorzej - zabrakło siedzących miejsc.
Dwie dobrze mi znane parafianki, jedna - Pat (Patrycja) - nawet bardzo dobrze gdyż działała razem ze mną w Stowarzyszeniu św Wincentego...
Też miłe skojarzenie - ja chodziłem do szkoły Nazaretanek :)
Znajoma parafianka powiedziała mi, że Pat umówiła się ze swoją sąsiadką w domu opieki, że gdy jedna z nich będzie umierać, druga będzie trzymać ją za rękę.
I właśnie tak to wyglądało.
Pierwsza pozycja - W.A. Mozart - Requiem - Lacrimosa - płacząca.
Wspomnę, że W.A. Mozart nie dokończył tej części Requiem, zdążył napisać tylko 4 takty, rękopis poniżej...
Requiem dokończył uczeń Mozarta - Franz Süssmayr.
Na środowym koncercie Lacrimosę wykonał zespół instrumentów dętych blaszanych - bardzo dobrze wykonał, to był zdrowy płacz.
Nie znalazłem właściwej ilustracji więc załączam tradycyjne wykonanie - chór i orkiestra - KLIK.
Kolejna pozycja - Symfonia kameralna (Opus 110a) Dymitra.
Mozart i Szostakowicz - do głowy by mi nie przyszło takie zestawienie, ale okazało się dobrze pasować do mojego, przekornie-pogrzebowego, nastroju.
Cały utwór- KLIK.
Sugeruję posłuchać około 1.5 minuty pierwszej części (Largo) i skoczyć do drugiej części - Allegro Molto i sprawdzić swoją wytrzymałość.
Zdecydowanie to nie jest nastrój, w jakim chciałbym umierać
Co innego - Eine kleine Nachtmusik - KLIK.
Świetne nawiązanie do poważnej muzyki - pożegnanie znajomej.
ReplyDeleteMożna powiedzieć, że umierała jak sobie życzyła...
Muzykę prezentujesz wysokich lotów!