Friday, November 27, 2020

W bibliotece

 Dzisiaj, chyba pierwszy raz w tym roku, odwiedziłem naszą bibliotekę stanową - State Library Victoria - KLIK.

Odwiedzam tę bibliotekę tylko gdy chcę zajrzeć do jakichś starych książek, niedostępnych w sieci.

Ty razem napiszę tylko o dotykalnej stronie tej wyprawy.

Po pierwsze - pozycja nieprzyjaciela (ten zwrot to wspomnienie ćwiczeń wojskowych ponad 55 lat temu). A więc, od 28 dni nie wykryto w naszym stanie żadnego zakażenia. W związku z tym bilblioteka wpuszcza gości, ale przez wąską szparkę.

Po drugie - nasza pozycja.
Procedura wizyty była następująca:
- zamówić książki przez internet.
- po zamówieniu książek otrzymałem link do zrobienia rezerwacji miejsca.
- rezultat - sms-y potwierdzające dostawę każdej z zamawianych książek.
- równocześnie otrzymałem email potwierdzający rezerwację ze wskazówką żeby to zweryfikował.
- po weryfilacji kolejny email z kodem wejścia.
Ufff.

Na miejsce dojechałem tramwajem.

Przed biblioteką pustki, ale przed samym wejściem kilka osób udzielało mi wskazówek i sprawdzało kod.
W środku - po pierwsze - pustka...


Po drugie, kolejny sznur dobrych ludzi, których jedynym zadaniem było abym dotarł we właściwe miejsce.

Wreszcie dotarłem - Redmond Barry Reading Room -
normalnie wygląda tak

State Library Victoria reading room.jpg

Dzisiaj ---


Zanurzyłem się w lekturze przerwanej dwukrotnym zwróceniem uwagi, że maska zsunęła się zbyt nisko.

Co czytałem?

4 książki napisane prawie 100 lat temu przez bardzo interesującą osobę


Joyce NanKivell-Loch - Australijka, którą ciekawość życia zaniosła do Irlandii, a potem do pracy charytatywnej w Polsce i Grecji. 
We wrześniu 1939 roku dostała of Melchiora Wańkowicza wiadomość, że tysiące uchodźców z Polski, w tym wielu żydowskiego pochodzenia, utknęło w Bukareszcie. Za kilka dni, wraz z mężem, byli na miejscu i zorganizowali transport tysięcy osób na Cypr a potem do Haify gdzie przebywali do końca wojny. Tam prowadzili obóz dla uchodźów, do którego dotarli również masowo polscy uchodźcy z ZSRR, którzy wyszli wraz z Armią Andersa. Troszkę TUTAJ.

Więcej mam nadzieję napisać osobiście chociaż dzisiejsza lektura bardzo mnie rozczarowała.

Kilka migawek ze spaceru przez centrum Melbourne...





Pierwsza refleksja - niesamowita pustka.

Oczekujemy kolejnego poluzowania restrykcji, ale w centrum miasta głównymi gośćmi byli zawsze ludzie, którzy tam pracowali. Teraz pracuja z domu i wydaje mi się, że nawet jak pandemia się skończy, pracodawcy nie będą się kwapić do reaktywacji bardzo kosztownych biur w centrum miasta.

9 comments:

  1. dzień dobry. Znalazłem w necie pozycję J. Wróbla "Uchodźcy polscy ze Związku Radzieckiego 1942-1950". W rozdziale "Polacy w Afryce wschodniej i południowej" autor wspomina,że w sierpniu 1941 r. z Rumunii uchodźców ewakuowano na Cypr, a później przewożono do różnych krajów afrykańskich. Po drodze niektórzy zostawali w portach palestyńskich-m.in. M. Wańkowicz. O Joyce NanKivel-Loch chyba nic nie słyszałem, ale wiadomo, że zainspirowany itd. itd. . Może będzie okazja sięgnąć do wspomnień Wańkowicza i będzie co nieco na temat tej pani?
    Co do pandemii w Australii...., być może wyolbrzymiam, ale wywiad udzielony przez Alana Joyce(a to ci traf) szefa australijskiej linii lotniczych (lokalna tv NAYN) sugeruje, że bez certyfikatu szczepień raczej się nie polata międzynarodowo. Nie wiadomo, jak będzie z lokalnymi? Mając na uwadze obszar Australii, to będzie raczej restrykcja. Głowa mnie co prawda z tego powodu nie boli, ale ten wywiad mogą wykorzystać inni, że o polskich papugach nie wspomnę. Pozdrawiam.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Loty międzynarodowe. Zobaczymy, podejrzewam, że dotychczasowa ruchliwość już nie wróci.
      Lokalne - obecnie nie wygląda źle, z Melbourne do Sydney, lo co godzinę.
      Pozdrawiam.

      Delete
  2. Bardzo ciekawe refleksje...
    A biblioteka wygląda naprawdę imponująco;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Biblioteka w normalnych warunkach jest niesamowita, serce rośnie, że tyle osób zagląda do biblioteki. Większość to młodzież z pobliskich uniwersytetów.

      Delete
  3. Piekna jest Twoja biblioteka. Nasza, ta glowna, wyglada podobnie, bo zazwyczaj rzadza nimi podobne rozwiazania organizacyjne.
    Od jakiegos czasu moje biblioteki pracuja "normalnie" wymagajac jedynie maseczek ale od kwietnia przechodzily rozne matamorfozy dzialalnosci, lacznie z poczatkowym okresem kompletnego zamkniecia. Bardzo mi ich wtedy brakowalo choc mam spora domowa biblioteczke. Mielismy taki online okres tez co zajmowalo duzo czasu zanim sie zamowilo co sie chcialo.
    Zawsze, wczesniej i obecnie, widze duza odwiedzalnosc bibliotek (i ksiegarni) co mnie raduje - osobiscie wole "prawdziwe", papierowe ksiazki od elekronicznych.
    Nie wiem co bedzie dalej, miedzy innymi z bibliotekami - nasza wirusowa sytuacja tylko sie pogarsza, czytam o wzroscie restrykcji, zamknieciach, choc nie w moim stanie. Ale jesli to oczywiscie biblioteki pojda pod noz jako jedne z pierwszych miejsc.
    Zazdroszcze wam waszej zdrowej sytuacji, tez bym tak chciala. Ale po miescie, z naszego stylu zycia, nie widac pustek i wielkich zmian, tyle ze kazdy zamaskowany, wszystko inne dziala i pracuje.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Biblioteki pod nóż - prawdę mówiąc, to dziwię się, że tradycyjne biblioteki tak dobrze prosperują.
      Wprawdzie w normalnych czasach mają dużo gości, ale odnoszę wrażenie, że są to głównie studenci, którzy spędzają tu przerwy w zajęciach lub wpadają po zajęciach. Oni korzystają głównie z bezpłatnego wi-fi.
      Po uporaniu się z covidem instytucje państwowe/stanowe będą musiały zmierzyć się z wielkim długiem i wtedy mogą zacząć się cięcia :(

      Delete
  4. Do Polski Joyce przyjechała pomóc w Quaker Relief Movement w obozie dla uchodźców we wschodniej Polsce. Kwakrzy służyli pomocą tysiącom wysiedlonych chłopów, o tym m.in. pisała w książce "Rzeka stu dróg:życie na terenie zniszczonych wojną wschodniej Polski"(1924).
    W 1940 działała w Friends Relief Service w Bukareszcie, być może wtedy spotkała się z Wańkowiczem, Kurdybachą i innymi Polakami żeby pomóc im popłynąć do Hajfy? Została odznaczona 11 medalami za działalność humanitarną, również prezydent Polski uhonorował ją Złotym Krzyżem Zasługi. Zaciekawiła mnie ta postać, niestety nie mogłem znaleźć w którym roku przyznali Joyce ten Krzyż i który prezydent miał zaszczyt jej podziękować. Australijka (i jej mąż) trafili do mojej prywatnej listy zasłużonych dla naszych Rodaków. Dzięki panu....,pozdrawiam
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wszystko się zgadza. Jak to miło spotkać kogoś na swojej ścieżce :)
      Joyce spotkała M. Wańkowicza w Warszawie podczas swojego tam pobytu, potem zaprosiła go do siebie do Grecji, stąd znał jej działalność i adres.
      Krzyż zasługi - w książce o niej znalazłem informację, że było to w 1923 roku, w Belwederze i że krzyż wręczał Marszałek Piłsudski. Joyce w swojej książce wspomina tylko, że została zaproszona na uroczystości z okazji pobytu w Warszawie marszałka Focha, to potwierdza rok 1923. W każdym razie prezydentem wtedy był Stanisław Wojciechowski.
      Pozdrawiam.

      Delete
  5. Wrzuca pan takie notki, że wobec niektórych wątków trudno być obojętnym z punktu widzenia Polaka. Wersje w wiki są "niedopracowane", szczególnie te historyczne- mniej więcej wiadomo kto czyni te nadużycia i w jakim celu. Przy szperaniu na temat Joyce NanKivel-Loch dowiedziałem się również o dwóch chrześcijańskich organizacjach przy których działała Australijka. To w 1923r ustanowiono ten order, okazuje się, że od 1923 do 1939 przyznano ich 151034.... . Może to drobiazg, ale różne źródła podają, że Krzyż został wręczony przez prezydenta, a tu raptem okazuje się Naczelnik.
    Korzysta pan ze źródeł trudno dostępnych w Polsce, przynajmniej dla mnie raczej nieosiągalnych, braki w znajomości języków obcych, niestety. Pozdrawiam.
    Jasio z Witanowa

    ReplyDelete