Poniedziałek zaczęliśmy u córki na farmie.
Tym razem przewidywania Biura Meteorologii sprawdziły się i już przed świtem zaczęło padać.
Śmigus Dyngus.
Pierwsze kroki skierowałem do kuchni w poszukiwaniu stosownej polewaczki.
Znalazłem - pusta plastikowa solniczka ...
Pierwszą partnerką do polewania był nasza córka wyposażona w rozpylacz.
Wydaje mi się, że spotkanie zakończyło się remisem.
Za chwilę do kuchni przyszła wnuczka, oczywiście nieprzygotowana.
Pozwoliliśmy jej bezkarnie dotrzeć do blatu kuchennego gdzie znalazła jakiś plastikowy pojemnik. To mogło być groźne, na szczęście większość wody wylała na podłogę.
Moja żona przyszła też bezbronna i z humorem przyjęła symboliczne "posolenie" i popryskanie wodą.
Zięć - organicznie nienawidzi tego zwyczaju - więc odczekał w sypialni aż do czasu gdy usiedliśmy do śniadania i nie w głowie były nam śmigusy.
Przez południem wyjechaliśmy, padał lekki deszcz, który nieco obmył samochód z kurzu.
Wtorek - udałem się na bazar kupić rybę.
Przed bazarem - śmigusowy stół...
Aż tyle okruchów ze śmigusowego stołu.
Trzeba jednak przyznać, że Natura, jeśli nawet śmieci, robi to z artystycznym smakiem.
Rzeczywiscie ten Smigus natury jest bardzo piekny.
ReplyDeleteWyglada ze ladnie bawiliscie sie w niego - i tak delikatnie, tyle co ze solniczki :)
Oj, pamietam jak to gdy bylam mloda i piekna strach bylo sie pokazac w Smigusa na ulicy bo wracalam zlana od stop do glow co podobno bylo dowodem powodzenia. Tutaj oczywiscie nie ma tego zwyczaju, nawet nie wiem czy utrzymuje go nasza Polonia bo nie mam z nia stycznosci. Podejrzewam iz w duzych polskich skupiskach tak jako ze pilnie prezestrzegaja polskich tradycji.
Śmigus na emigracji.
DeleteTrudno generalizować bo śmigus ogranicza się do wnętrza domu, ewentualnie ogrodu.
Kiedyś wyjeżdżaliśmy na Wielkanoc w góry sporą grupą, kilkanaście osób, wynajmowaliśmy kilka domów i w poniedziałek odbywały się podchody i oblewanie z zaskoczenia.
Kiedyś znajomi wynajęli dom, w którym jeden z pokoi zajmował jakiś Chińczyk. Gdy wpadliśmy z krzykiem i butelkami z wodą, ten nieborak myślał, ze to bandyci i schował się w szafie. Sporo czasu zajęło żeby go uspokoić.
To wstyd posiłkować się w śmigus-dyngus solniczką. Jeszcze bym rozumiał konewkę do podlewania kwiatów, byle ogrodowych, bo te parapetowe to też za małe.
ReplyDeleteW takie dni czuję się błogosławiony. Nigdzie nie muszę wychodzić i nikt mi nie buczy nad uchem ;))
Całkowicie się zgadzam.
DeleteDyngus solniczką to oznaka emerytalnej rezygnacji.
Życzę szybkiego zakończenia leczenia.
Tradycje oczywiście trzeba podtrzymywać. W moim domu oblałem każdego :)
ReplyDeletehttps://www.ardf2013.pl/
Najlepsza część świąt!
ReplyDeleteJeśli jest ciepło i czysta woda, to O.K.
ReplyDeleteGdy byłam dzieckiem, przychodzili na dyngus dorośli z wodami kolońskimi- długo pościel i ubrania pachniały rozmaicie, do bólu nosa...
Śmigus wodą kolońską... coś takiego pamiętam z dawnych lat, ale to jakaś perwersja.
DeleteAleż błysk- prawie wszystko odbite jak w lustrze :)Natura chyba lubi się przeglądać w kroplach deszczu...
ReplyDeleteW tym przypadku naturze pomagają ludzie instalując takie wypolerowane chodniki. Już kilka razy mocno się poślizgnąłem.
DeletePodejrzewam, że ludzkie działanie jest celowe, sądzą, że natura zapatrzona w siebie nie zauważy tych wszystkich śmieci i smrodów, którymi ją karmimy.
Na liściach tym bardziej niebezpiecznie. Nie musi być nawet tak ekskluzywna nawierzchnia. Trochę wody, liście i wypadek gotowy.
DeleteDziałanie ludzkie ma znamiona autodestrukcji...Powstrzymać pewne rzeczy można, ale to co nieodwracalne to nieodwracalne...
Jak wiesz Lechu mój Śmigus Dyngus był w tym roku wyjątkowo udany :-)
ReplyDeleteWie, wiem, ale taki Śmigus zdarza sie tylko w Kraju nad Wisłą.
DeleteBardzo fajny artykuł, fajny dzień spędzony z córką :)
ReplyDeletePozdrawiam!