Ubiegły rok zakończyłem dość pesymistycznym wpisem na temat książek przeczytanych w zeszłym roku.
Ten rok zaczyna się smutno.
Książka Like a House on Fire (Jak dom w ogniu) - KLIK.
15 opowiadań, na razie przeczytałem 6...
Dwa z nich to przypadki mężczyzn w pełni sił, unieruchomionych w wyniku wypadków w pracy.
Pierwszy przypadek opisywany jest z pozycji żony, na którą spada masa przyziemnych obowiązków związanych z opieką nad osobą, która nie jest zdolna do żadnej czynności fizycznej.
Dopust boży?
Nie, żona widzi to jako ukoronowanie żądzy męża, który starał się zawsze zdominować swój rodzinny dom, zmusić żonę do dokładnego wykonywania jego poleceń.
I oto osiągnął swój cel - ona teraz zaspokaja wszystkie jego potrzeby, on nie musi nawet otwierać ust (chyba że do posiłków).
Jest również jakaś możliwość rewanżu, można zmusić męża żeby się przemógł i telefonicznie podziękował sąsiadom, którzy pospieszyli z bezinteresowną pomocą, można wreszcie pomarzyć, że jeśli stan zupełnej niesprawności się przedłuży, to sprzeda się tę cholerną farmę, która zabierała cały czas i siły, przeprowadzą się do mieszkania w pobliskim miasteczku, wydział socjalny przydzieli im pomoc domową a ona dostanie rentę opiekunki
W drugim przypadku uraz nie jest tak ciężki, mężczyzna może się samodzielnie poruszać, ale nie jest w stanie przystroić świątecznej choinki. Jak zwykle, pomagają u w tym dzieci, ale teraz ma okazję zdać sobie sprawę jak bardzo został ograniczony jego autorytet, kontrola nad tym co i jak dzieci robią, zdolność przekonania żony do wielu niekoniecznych świątecznych przygotowań.
Odłożyłem książkę i wyszedłem na spacer z kijkami.
Słońce paliło bezlitośnie więc skręciłem w bardzo nieciekawą uliczkę, która w takim dniu miała duży atut - cień gęsto posadzonych drzew.
W którymś momencie poczułem na sobie spojrzenie, podniosłem oczy...
Było w tym spojrzeniu jakieś zdziwienie a również smutek i oczekiwanie, może nawet pytanie?
Dziwnie uzupełniało treść przeczytanych opowiadań.
Wróciłem do książki...
Syn z matką rozsypują prochy zmarłego ojca/męża.
Ze zdziwieniem, a może i rozbawieniem, stwierdzają, że nie bardzo mogą sobie przypomnieć czy on kiedykolwiek coś dla nich znaczył.
Kobieta w izbie porodowej.
Świadomość całkowitej zmiany życiowych priorytetów.
Dosyć.
Zmęczyła mnie ta lektura, zajrzałem do Goodreads sprawdzić co myślą o książce inni.
Książkę oceniło 1,212 osób, średnia ocena 3.5 czyli - może być.
Wyjątkowo dużo osób zaznaczyło, że książkę przeczytali gdyż była lekturą szkolną.
Większość z nich wspomniała, że przeczytali książkę z obowiązku, jedna taka książka może być, ale już im wystarczy.
Sporo osób wspomniało, że nie doczytali książki do końca.
Chyba wskoczę do tej kategorii.
Przyznaję, że opowiadania napisane są z dużym talentem, ale sytuacje opisane w książce (poza porodem) są zbyt blisko mnie i nie trzeba mi o nich przypominać.
W razie potrzeby mogę przespacerować się do drzewa ze smutnym spojrzeniem...
Ciężkie tematy , my obejrzeliśmy film o podobnej treści o braciach Kondratiukach, kiedy jeden z nich ulega paraliżowi, drugi wraz z żoną sprawują opiekę. Znam wiele osób, które opiekowały się swoimi rodzicami latami, do wyczerpania fizycznego i psychicznego, bo na pomoc instytucji nie można liczyć.
ReplyDeleteCo mnie ujęło w tej książce, to brak empatii i innych "ludzkich" odruchów. Bohaterowie nie czują wdzięczności do obsługujących ich osób, a te nie widzą swoją sytuację jako swoiste upokorzenie.
DeleteUjęło mnie, gdyż odnoszę wrażenie, że poprawność polityczna nakazuje wszystkim widzieć tylko humanitarne podejście, solidarność z osobą cierpiącą, a rzeczywistość ma znacznie więcej odcieni.
"Słońce paliło bezlitośnie"... Ja już zapomniałem jak Słońce wygląda!
ReplyDeleteMoże drzewo jest zdziwione, że mu w takim miejscu twarz wyrosła?
W Australii mamy miasteczko o nazwie Nigdy Nigdy, jeśli jednak o słońcu mowa to może powinni je przemianować na Zawsze Zawsze.
ReplyDeleteDrzewo jest niesłychane. Ciekawe kto wpadł na ten pomysł i go zrealizował.
ReplyDeleteCo do książek, najbardziej poważam kryminały i thrillery, nie toleruję zaś czytadeł i romansideł. Pomiędzy jest mnóstwo miejsca na lubienie i nielubienie. Najbardziej martwi mnie to, że na świecie jest tyle książek, iż nie zdążę ich wszystkich przeczytać.
Czyja to twarz?
DeleteMyślę, że to twór mieszkańców domu naprzeciw tego drzewa.
Z powodu upałów odwiedzam tę ulicę często a przy tym mam nadzieję, że natrafię na kogoś z z tych mieszkańców i mu pogratuluję. Na razie bez skutku.
Martwi Cię, że jest tyle książek, że nie zdążysz przeczytać.
Ja mam odwrotne zmartwienie - że jest tyle książek, których nie mam ochoty czytać. Gdzieś znalazłem informację, że w tej chwili, w USA, około 50 milionów ludzi pisze jakąś książkę. To gorsze niż potop.