Ja tu tak na różowo, w lalkowym stylu a tymczasem "moje" radio - ABC Classic aplikowało mi kurację emocjonalną - to był tydzień muzyki Hildegardy von Bingen (1098-1179) - KLIK.
Przez długie lata uważałem, a autorytety to potwierdzały, że muzyka zaczyna się od Monteverdiego (1567-1643).
Dopiero kilkanaście lat temu ruch feministek wprowadził Hildegardę do panteonu muzyki – chwała mu za to.
To von w nazwisku i to imię z opowieści o błędnych rycerzach skłoniło mnie do przypuszczeń, że była to osoba pochodząca z wyższych sfer, doskonale wykształcona, która wybrała karierę zakonną. Pewnie ufundowała klasztor, w którym była przeoryszą i tam w spokoju oddawała się swojej muzycznej pasji.
Nic błędniejszego.
Pochodziła z ubogiej rodziny szlacheckiej, jej rodzice służyli na dworze lokalnego księcia.
Hildegarda była chorowitym dzieckiem, do tego miała religijne wizje. Gdy miała osiem lat rodzice oddali ją na służbę bożą w zakonie Benedyktynów w Bingen i to stąd owo von przy imieniu – po polsku tłumaczy się to dosłownie - z Bingen.
Przez kilka lat była tam pod opieką nieco starszej dziewczyny – Jutty. Nie otrzymała żadnej edukacji. W listach twierdziła, że wszystko zawdzięcza Jutcie, ale z dostępnych źródeł wynika, że Jutta nie potrafiła czytać ani pisać.
Motorem rozwoju duchowego i intelektualnego Hildegardy były wizje, w których widziała sceny z Biblii i Ewangelii oraz bardziej ogólne wizje na temat miejsca człowieka w świecie i w boskim dziele zbawienia.
Przez długi czas bała się i nie chciała mówić o swoich wizjach. Przysparzały jej one również wiele rozterek i bólu fizycznego.
W początkowym okresie pobytu w zakonie pracowała w ogrodzie, wykonywała robótki ręczne i opiekowała się chorymi.
To ostatnie dało jej kontakt z muzyką. Śpiewała chorym, prawdopodobnie nauczyła się grać na psałterionie (rodzaj harfy).
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jej spowiednikiem był benedyktyński mnich Volmar, który prawdopodobnie nauczył ją podstaw muzycznej notacji. W późniejszych latach stał się jej przyjacielem, powiernikiem i sekretarzem.
Ale miało być o muzyce. Hildegard von Bingen skomponowała szereg utworów liturgicznych, muzyczną sztukę umoralniającą – Ordo Virtuo – opartą na jej wizjach oraz kilkadziesiąt kompozycji do własnych tekstów poetyckich.
Generalnie jej muzyka mieści się w kanonie muzyki gregoriańskiej.
Pisząc o Hildegardzie von Bingen nie można jednak ograniczyć się tylko do muzyki.
Poza kompozycjami muzycznymi i związanymi z muzyką tekstami poetyckimi, napisała kilka dzieł opartych na swych wizjach, a prócz tego dwie obszerne prace naukowe: Physica – 9 tomów opisów właściwości roślin i minerałów oraz Causae et Curae (300 rozdziałów) – analiza ciała ludzkiego i jego miejsca w otaczającym go świecie, czego następstwem są wskazówki jak zachować równowagę funkcji organizmu w otaczającym człowieka środowisku.
To holistyczne podejście do zdrowia zjednało jej ogromne uznanie w środowiskach New Age Thinking.
Mało?
Hildegarda von Bingen pracowała również nad sztucznym językiem – Lingua Ignota. Język ten posiadał swój własny alfabet. Słownictwo ocenia się na ponad 1000 słów, z czego większość pochodziła z łaciny. Nie jest jasne, co było jej celem. Istnieją przypuszczenia, że zamierzała wprowadzić ten język w swoim klasztorze w celach integracyjnych.
Być może chciała stworzyć język uniwersalny, prekursor Esperanto?
Wracam do muzyki.
Wyznam, że jeśli chodzi o muzykę gregoriańską, to liturgiczna podoba mi się bardziej od świeckiej tak że utwory Hildegardy von Bingen traktowałem właśnie jak kurację - starannie dozowaną.
Tu zaprezentuję więc tylko utwór O Virtus Sapiensis - O cnoto Mądrości. Ten tytuł pasuje do głównych zainteresowań autorki - KLIK.
Moje tłumaczenie tekstu (z angielskiego)...
O cnoto Mądrości,
która krążysz dookoła, dookoła,
okrążasz wszystko co ma życie.
To co lata wysoko
i to co poci się na ziemi,
i wszystko dookoła.
Chwała Ci, jaka Tobie tylko przystoi.
O Mądrości.
Dobrze, że Hildegarda zaczęła być kojarzona z muzyką
ReplyDeleteA nie z przepisami na diety.
Bingen?
A czy ona tam klasztoru sama nie założyła?
Została chyba oddana do innego.
Hildegarda kojarzona z dietą lub ziołami.
DeleteWyznam, że do mnie nigdy takie skojarzenia nie doszły.
Kliknąłem w google i widzę, że w Polsce są sklepy pod wezwaniem św Hildegardy.
Widocznie tytuł świętej wspomaga kuracje.
Jeśli chodzi w klasztory to sytuacja jest dość poplątana.
Miejscowość Bingen leży w Dolinie Elbingen co powoduje spore nazw pomieszanie.
Z wikipedii wynika, że Hildegarda została oddana przez rodziców do solidnego klasztoru, który opiekował się i dziećmi i osobami starszymi. Najlepszy dowód, to że Hildegarda poznała tam muzykę i miała materiały do pisania muzyki i książek. Gdy miała około 40 lat wyraziła chęć przeniesienia się do budynku o znacznie skromniejszych warunkach i założyła tam niewielkie zgromadzenie zakonnic. Potem założyła jeszcze jedno zgromadzenie.
Widzę tu istotną różnicę - założyć klasztor kojarzy się ze zorganizowaniem budynku, założyć zgromadzenie już niekoniecznie.
Muszę się tym klasztorom przyjrzeć
DeleteBo jakby została oddana do klasztoru Disibodenberg (niem. Kloster Disibodenberg)
Potem założyła klasztor Rupertsberg (niem. Rupertsberg).
A potem klasztor Córek (niem. Tochterkloster) w Eibingen.
Disibodenberg a Rupertsberg to zupełnie inne miejsca.
Masz rację trochę to dość poplątane.
Bardzo ciekawy życiorys, jak na ubogą szlachciankę bez wykształcenia , zostawiła po sobie niezłą spuściznę. Można powiedzieć, ze wyszła przed szereg i próbowała być kobietą renesansu...o którym w jej czasach jeszcze nikt nie słyszał.
ReplyDeletejotka
Pełna zgoda.
DeletePrzy okazji pokazuje to, że w zakonach takich jak Benedyktyni, który słynął z szacunku do ksiąg, w okresie średniowiecza, kobieta nie była dyskryminowana, to nastąpiło później.
Ta postać zawsze kojarzyła mi się z leczeniem, lekami i dietami. Nie miałam pojęcia, że taka z niej była artystka.
ReplyDeleteJak już wspomniałem we wcześniejszym komentarzu, nie wiedziałem o tej stronie popularności Hildegardy.
DeletePrzy okazji, radio ABC, które zainspirowało ten wpis rzuciło bardzo ciekawą hipotezę - może te wszystkie wizje, które gnębiły ją od dzieciństwa, to był wynik działania halucynogennych ziół!!!
Trzeba poczytać jej dzieła, może wspomina tam kuracje, które spowodują bajeczny odlot.
Jak na jedno zycie to niesamowicie duzo dokonala. Podziwiam.
ReplyDeletePełna zgoda, coraz bardziej podoba mi się hipoteza wspomniana w moim poprzednim komentarzu.
Delete