Kuptak?
W języku polskim jest słowo kupno oznaczające... no przecież wiecie co :)
Zastanawia mnie ta końcówka - NO.
Mnie, osobę żyjąca w anglojęzycznym kraju, wprawia to z zakłopotanie - NO - znaczy Nie czyli - niby kup, ale raczej nie.
Inne przykłady - rów-no - znaczy nie ma rowów, ciem-no - znaczy nie ma ciem (poleciały do światła).
Z kupnem jest odwrotnie - kup.. no = kup że, pospiesz się!
To jest zgodne z angielszczyzną - kupno = pur-chase - purr znaczy mruczeć, a chase oznacza pościg - tak jest - ścigaj ten towar i mrucz z radości.
W tym momencie przypominają mi się rozważania Doroty Masłowskiej - cytuję z pamięci...
...bo towar jest albo droższy, albo tańszy.
Droższy - znaczy lepszy, a tańszy... znaczy tańszy czyli w jakiś sposób też lepszy.
Genialne!!!!
Myślę, że sprzedawcy przewidując te moje rozterki językowe przychodzą mi z pomocą, na każdym kroku oferując jakieś zachęty.
I tak...
Woolworth - program Rewards (nagrody) - za każde wydane A$2,000 dostaję w nagrodę bonus A$10 - czyli 0.5%.
Coles - program FlyBuys - to samo plus, jeśli zakupy kosztują ponad A$30, dostaję kupon, który daje mi obniżkę ceny benzyny - 4 centy/litr w stacjach benzynowych powiązanych z Coles-em - n.p. Shell.
Mało tego - gdy kupuję tę benzynę to nadal dostaję za to punkty Flybuys - czyli ten biedny Coles kręci się jak pies goniący własny ogon, a wszystko po to żeby dać mi jakąś nagrodę.
Mało tego, przy ostatnim tankowaniu benzyny okazało się, że coś wygrałem...
Woda źródlana - bardzo słusznie, bo już gotów byłem napić się benzyny z wdzięczności za te nagrody.
W sklepach płacę wyłącznie kartą kredytową Visa, wydaną przez HSBC - bank w Hong-Kongu.
Ci dobrodzieje, gdy wydam AS24,000, dają mi voucher na A$100 (0.4 %) do Woolwortha a tam, gdy użyję tego vouchera, to nadal dostaję punkty Rewards.
Obłęd.
Ciemna strona jasności - od ponad roku większość sklepów (ale nie supermarkety) rzuca mi kłody pod nogi - każą płacić dodatkowo 1.1% za płacenie kartą kredytową.
Spytałem Gemini czy może napisać limeryk na temat korzyści z zakupów.
Oczywiście...
Był sobie Janek, co kochał kupować,
Od butów po książki, wciąż chciał coś zdobywać.
W sklepach się zatracał,
I w koszyk wrzucał,
Aż dom miał pełen, lecz nie narzekał.
Coś kiepskie te rymy :(
Dziwne, ale po angielsku nie było lepiej.
W rezultacie spróbowałem własnych sił:
Był sobie Lech, już niemłody
co lubił wygrywać nagrody.
Poszedł na zakupy,
wygrał nagród kupy.
W tym butelkę źródlanej wody :)
Co w trawie piszczy...
Ostatnio pogody były nie najlepsze, nie chciało więc mi się jeździć samochodem do boisk krykieta, spacerowałem po trawniczkach przed domami na sąsiednich ulicach.
Oczywiście łączyło się to ze stąpnięciami po betonie gdy trzeba było przekroczyć wjazd dla samochodu albo żeby zrobić zdjęcie kwiatów rosnących pod płotem...
A czasem można było zobaczyć coś ładnego z daleka...